AKTUALNOŚCI 2024 (2)

Spis treści

Wystawa o herbie Poznania ponownie dostępna

Poznaj herb PoznaniaAleksander BąkAutorska wystawa plenerowaGaleria Wolnego Dziedzińca Urząd Miasta Poznania1-30 października 2024 r.

Na Wolnym Dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania przy placu Kolegiackim ponownie udostępniona została autorska wystawa POZNAJ HERB POZNANIA. Jej aktualna „odsłona”, zawiera poszerzone treści — w tym rzadko prezentowany publicznie wizerunek insygnium władzy Prezydenta Miasta.

Koncepcja wystawy oparta została na trzech założeniach: 

Poznaj herb Poznania — wystawa plenerowa © 2024 Aleksander Bąk

Wystawa w tej edycji złożona jest z 9 sekcji tematycznych. Na 28 planszach zamieszczone są zilustrowane informacje na temat: 

Wystawa będzie eksponowana od dziś do 30 PAŹDZIERNIKA.

POST SCRIPTUM

Autorska wystawa stanowi prezentację osobistego — czyli jak najbardziej subiektywnego — odczytania symboliki najstarszej znanej pieczęci miejskiej Poznania. W moim przekonaniu widniejące na niej obrazowanie napieczętne jest nie tylko manifestacją uwieńczonych sukcesem starań Przemysła II o koronę królewską, ale także potwierdzeniem uzyskania od papieża Bonifacego VIII zgody na koronację

--Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęć z wystawy Poznaj herb Poznania © 2024 Joachim Bąk
Tagi: Wystawa; Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 01.10.2024

Rozmowa z poznańskim heraldyzerem

Gdzie Paweł z Piotrem stoiGrażyna WrońskaIKS październik 2024Wydawnictwo Miejskie Posnania

Poznański informator kulturalny, sportowy i turystyczny IKS zamieścił w swoim październikowym wydaniu krótką rozmowę, do której zaprosiła mnie  Grażyna Wrońska, wieloletnia redaktor Radia Poznań. Jej tematem był oczywiście najważniejszy znak tożsamościowy grodu Przemysła — herb Stołecznego Miasta Poznania, którego współczesny wzór zaprojektował mój Tato — Jerzy Bąk — w roku 1991.

Jak już sam tytuł wskazuje — nietypowo wymieniając poznańskich patronów w wywiadzie odnoszę się do treści przygotowanej przeze mnie wystawy POZNAJ HERB POZNANIA. Jej celem była bowiem nie tylko popularyzacja samego wizerunku herbu, ale także przedstawienie na wskroś autorskiej interpretacji heraldycznego obrazowania, obecnego na szczęśliwie zachowanym tłoku najstarszej znanej pieczęci miejskiej z XIV wieku.

Lektura artykułu zaimplementowanego poniżej wymaga „kliknięcia” strzałek kierunkowych, celem przejścia do następnych stron >

Bezpłatny egzemplarz październikowego numeru IKS'a w cyfrowym formacie (.pdf) udostępniony jest w internetowym sklepie Wydawnictwa Miejskiego Posnania IKS Kulturapoznan.pl.

POST SCRIPTUM 1

UWAGA: Ponowna ekspozycja autorskiej wystawy POZNAJ HERB POZNANIA będzie miała miejsce od 1 do 30 października na Wolnym Dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania przy placu Kolegiackim.

POST SCRIPTUM 2

Wyjaśnienie znaczenia wykreowanej przeze mnie unikatowej nazwy własnej uprawianej profesji projektanta wzorów symboli samorządowych, zamieściłem w zeszłorocznym artykule pt.: Heraldyzer-Weksylograf.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie ilustracji wywiadu zamieszczonego w październikowej edycji miesięcznika IKS / Cyryl
Tagi: Wystawa; Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 30.09.2024

Z herbem Poznania przez wieki

Herbowny kleynot szlachetnego miasta. Z herbem Poznania przez wieki Paweł StróżykWydawnictwo Miejskie Posnania 2024

3 października będzie miała miejsce oficjalna prezentacja albumowego wydawnictwa autorstwa prof. UAM dr hab. Pawła Stróżyka zatytułowanego: Herbowny kleynot szlachetnego miasta. Z herbem Poznania przez wieki. Publikacja ilustrowana zdjęciami Pawła Kosickiego stanowi przegląd form obrazowania heraldycznego symbolu miasta, począwszy od wizerunku obecnego na tłoku najstarszej zachowanej pieczęci z XIV wieku po współczesną postać herbu na sztandarze miejskim z XX wieku.

Prezentacja książki odbędzie się w czwartek 3 października o godzinie 13:00 w sali 1.63 w budynku Wydziału Historii UAM przy ul. Uniwersytetu Poznańskiego 7 — na Kampusie Morasko. Spotkanie organizowane jest przez Polskie Towarzystwo Heraldyczne — Oddział w Poznaniu wraz z Wydziałem Historii UAM i Wydawnictwem Miejskim Posnania. Książkę można zakupić w internetowym sklepie Wydawnictwa Miejskiego Posnania.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów własnych
Tagi: herb Poznania; Poznań; herb; heraldyka; Paweł Stróżyk

[P] 27.09.2024

Rozkaz: uwolnić Naród polski od strasznej wojny…

Wybuch II wojny światowejAgresja Rosji na Polskę17 września 1939 r.

Nigdy dość przypominania współodpowiedzialności Rosji za II wojnę światową i jej zbrodniczego uczestnictwa w hekatombie obywateli II Rzeczypospolitej. Tym bardziej, że obecne władze rosyjskie konsekwentnie kontynuują kreowanie mitu Rosji-Wyzwolicielki, chroniącej Białorusinów i Ukraińców przed ludobójstwem w ramach „militarnej operacji” na wschodnich terenach Polski.

Prawdą bowiem jest, że 17 września 1939 roku rząd Rosji Sowieckiej przystąpił do konsekwentnego wykonywania tajnych ustaleń układu Ribbentrop-Mołotow, mających na celu likwidację państwa Polskiego. Agresja Rosji przyniosła nie tylko zajęcie terytoriów RP, grabież dóbr kultury, mienia państwowego i prywatnego, ale przede wszystkim eksterminację polskich elit, realizowaną wedle uprzednio przygotowanych list proskrypcyjnych. 

Wedle nadal bardzo szacunkowych obliczeń w wyniku agresji sowieckiej ponad 1.000.000 Polaków zostało poddanych represjom — od zbrodni wojennych, egzekucji, przez aresztowania, deportacje oraz pracę przymusową. Ponad 100.000 osób zmarło tylko podczas deportacji. Podczas walk zginęło ok. 8.000 polskich żołnierzy, a ponad 10.000 zostało rannych. Do niewoli trafiło 250.000 żołnierzy, z czego ponad 20.000 oficerów zostało zgładzonych. 

17 września 1939 Ambasada Federacji Rosyjskiej w Polsce @rusemb_pl Twitter / X 17.09.2024 

W kontekście hekatomby, jaką zgotowano w 1939 roku Polakom, można mówić o diabolicznej postawie dzisiejszych władz Rosji, które na dowód „niewinności” przytaczają treść noty Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Wiaczesława Mołotowa z 17 września 1939 roku, nieprzyjętej zresztą przez ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie Wacława Grzybowskiego:

«Wojna niemiecko–polska ujawniła brak spoistości państwa polskiego. W przeciągu 10-ciu dni operacyj wojennych Polska straciła wszystkie swoje okręgi przemysłowe i intelektualne. Warszawa, stolica Polski, przestała istnieć. Rząd Polski od 10-ciu dni nie daje znaku życia o swym istnieniu, co oznacza, że Rząd Polski i Państwo polskie przestały istnieć. Przez ten fakt Pakt o nie agresji polski-sowiecki stracił swoją wartość.

Pozostawiona bez Rządu i kierownictwa Polska zamienia się na terytoria, na których wszelkie niespodzianki są możliwe, które mogą stać się niebezpieczeństwem dla Związku Sowieckiego. Z tego powodu Sowiety, które dotychczas były neutralne, nie mogą nadal zajmować stanowiska neutralnego / garder une attitude neutre / w stosunku do tego niebezpieczeństwa. Rząd sowiecki nie może ustosunkować się biernie do faktu, że Zachodni Białorusini i Ukraińcy, w których żyłach płynie ta sama krew jak i u Białorusinów i Ukraińców w Związku Sowieckim, byliby pozostawieni bez obrony. 

W takich warunkach Rząd Sowiecki dał rozkaz Czerwonej Armii przekroczenie granic i wzięcia pod swoją obronę życia i mienia ludności Zachodnich Białorusinów i Ukraińców. Jednocześnie Związek Sowiecki ma zamiar uwolnić Naród polski od tej strasznej wojny, w jaką go wpędzili jego przywódcy i dać mu możliwość życia w pokoju.

17 września 1939 — Ambasada Federacji Rosyjskiej w RPA @rEmbassyofRussia Twitter 17.09.2019 

Rzeczywistym „interesem” Rosji była likwidacja odrodzonej w roku 1918 Rzeczypospolitej, a nie ochrona ludności białoruskiej i ukraińskiej. Uprawiana do dziś przez Rosję propaganda  stoi w sprzeczności z żywym doświadczeniem obywateli II Rzeczypospolitej — w tym i mojej rodziny — których domy nie znajdowały się na Kresach, ale w ówczesnej centralnej Polsce, m.in. w powiecie łomżyńskim, mazowieckim, czy też lubelskim.

Sowiecka Rosja szykowała się do agresji na Polskę nie tylko zbrojąc armię, ale przede wszystkim kreując odpowiednio nacechowany przekaz. Sączona od początku lat 20. XX wieku narracja o faszystowskim rządzie „jaśniepańskiej” Polski sprawiła, że we wrześniu 1939 roku mniejszościowe nacje stawiały Armii Czerwonej nie tylko bramy powitalne.

20 września 1939 roku do podlubelskiego dworu przybyły ciężarówki wojskowe sowieckiej jednostki sztabowej, ze stojącymi na stopniach szoferek przewodnikami — Żydami z pobliskiego sztetla — oznakowanymi czerwonymi opaskami na rękawach. „Gościnę” urządzono sobie pod nieobecność gospodarza, który jako podoficer Wojska Polskiego, brał w tym czasie udział w walkach trwającej kampanii wrześniowej. 

Po uzgodnieniu 28 września 1939 roku nowej linii demarkacyjnej pomiędzy Rzeszą Niemiecką a Rosją Sowiecką, przedstawiciele armii „wyzwolicieli” wyjechali, pozostawiając mieszkańców dworu „wyzwolonych” z wszelkich oznak „pańskości” — biżuterii, zegarków i innych precjozów — a majątek ziemski z inwentarza ruchomego i żywego. Dzięki Bogu nikt nie został uwolniony od życia lub też wywieziony na wolność na Syberię.

17 września 1939 — Ambasada Federacji Rosyjskiej w RPA @rEmbassyofRussia Twitter / X 17.09.2019 

Pomimo upływu prawie 100 lat można stwierdzić, że niewiele się zmieniło. Kremlowska agentura stymuluje w Europie narrację „etykietowania”. Jak wiadomo nie ma w języku „oświeconej” Europy gorszej obelgi niż «faszysta» czy «nazista». W efekcie ewidentnej manipulacji językowej, z pozoru niegroźnie brzmiące określenie «narodowy» osadzane w odpowiednim kontekście, nabrało niebezpiecznego skojarzenia:

Skutki tej retoryki, którą słychać było przez lata w Europie, miały posłużyć Rosji do wyjęcia rządu w Kijowie spod ochrony demokratycznego Zachodu. Po aneksji Krymu w 2014 roku Putin uzyskał dogodną pozycję militarną do ataku na Ukrainę. Jednak, jako że zgodnie z propagandową doktryną Rosja „nigdy nikogo nie atakuje”, Kreml potrzebował odpowiedniego pretekstu. 

Jak historia pokazała plan zajęcia Ukrainy został odpowiednio propagandowo przygotowany, a uzasadnieniem rosyjskiej agresji — tzn. „militarnej akcji specjalnej” — była… denazyfikacja Ukrainy. Jeśli ktoś myśli, że przyprawienie Ukrainie „nazistowskiej” gęby potrzebne było wyłącznie na użytek rosyjskiej polityki wewnętrznej to grubo się myli. Głównym odbiorcą tej propagandy miał być bowiem Zachód Europy. 

Putin słusznie spodziewał się, że cały „demokratyczny” świat przyklaśnie Rosji z wdzięczności, za objęcie bratnią „ochroną” Mało-Nowo-Rosjan, ciemiężonych przez ukraińskich „nazistów”. Pod hasłem „denazyfikacji” Ukrainy zamierzano dokonać eliminacji władz w Kijowie. Sprawdzony w 1939 roku schemat — brak rządu, utrata stolicy i najważniejszych okręgów przemysłowych dałby Rosji prawo do uznania Ukrainy za państwo nieistniejące

--Ilustracja  tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / Pexels
Tagi: II wojna światowa; 17 września 1939; agresja Rosji na Polskę; ludobójstwo; zbrodnia; agentura
[P] 17.09.2024

Rozkaz: uśmiercić mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia…

Wybuch II wojny światowejAgresja Niemiec na Polskę1 września 1939 r.

22 sierpnia 1939 roku w prywatnej rezydencji Adolfa Hitlera w Obersalzberg odbyło się tajne spotkanie z dowódcami Wehrmachtu oraz Kriegsmarine. Przywódca III Rzeszy Niemieckiej poinformował ich nie tylko o zaplanowanym na dzień 26 sierpnia ataku na Polskę, ale także przedstawił wizję prowadzenia wojny metodą bezwzględnego okrucieństwa. 

Najbardziej znanym medialnie cytatem Mowy z Obersaltzberg — zwanym cytatem armeńskim stało się „usprawiedliwienie” zaplanowanej eksterminacji Polaków zapomnianą przez świat rzezią Ormian, dokonaną przez Turków podczas I wojny światowej:

— W końcu kto mówi dzisiaj o zagładzie Ormian?

Przemowa Hitlera przechowała się w trzech wersjach, opartych na notatkach sporządzonych przez niektórych uczestników spotkania. Jednak tylko jeden zapis zawierał drastyczną w brzmieniu zapowiedź Führera Rzeszy planowanego ludobójstwa Polaków oraz obelżywe określenia, dotyczące ówczesnych przywódców innych państw:

Zapis tajnej przemowy Hitlera o treści w takim brzmieniu dostarczony został ówczesnemu głównemu amerykańskiemu korespondentowi agencji prasowej Associated Press w BerlinieLuisowi P.  Lochnerowi — przez socjaldemokratycznego polityka Hermanna Maaßa, w imieniu byłego szefa Sztabu Generalnego generała Ludwiga Becka.

Karl H. Von Wiegand (Hearst), Hans V. Kaltenborn (CBS), Adolf Hitler and Louis P. Lochner (AP), Obersalzberg 1932, Wisconsin Magazine of History

Dokument ten mógł stać się podczas procesu w Norymberdze jednym z dowodów na świadome uczestnictwo niemieckiego Wehrmachtu w zaplanowanej zbrodni ludobójstwa. Jednak w wyniku sprzeciwu obrońców niemieckich wojskowych, nie został włączony do akt sprawy jako dowód. Powodem podważania prawdziwości dokumentu miało być… drastyczne brzmienie jego treści.

Co ciekawe, sam Lochner nie przyjął rok świadka w procesie — wolał być korespondentem — i nie podjął „walki” o potwierdzenie otrzymania dokumentu z wiarygodnego źródła, które stanowiła ówczesna „hitlerosceptyczna opozycja” w niemieckim wywiadzie oraz siłach zbrojnych. Treść przemówienia pochodziła bowiem z transkrypcji wykonanej przez samego Szefa Abwehry admirała Wilhelma Canarisa. 

Nazwiska zamordowanych przez Hitlera członków opozycji, będących źródłami osobowymi Lochnera, stanowiłyby gwarancję prawdziwości dokumentu. Ich wiarygodność potwierdzały informacje przekazywane już we wczesnej fazie tworzenia się „Trzeciej Rzeszy”. W 1936 roku gen. Beck ujawnił Lochnerowi tajny plan dokonania przez Hitlera remilitaryzacji Nadrenii

Co więcej — w wydanej w 1943 roku książce „A co z Niemcami?” (What about Germany?) Lochner napisał: 

On nie tylko podał mi godzinę zerową wybuchu II wojny światowej, ale później poinformował mnie o dokładnym dniu i minucie ataku na Kretę. To także on na trzydzieści dni przed rozpoczęciem ofensywy Hitlera na Rosję podał dzień i godzinę 3 w nocy, 22 czerwca 1941 r. — kiedy hitlerowskie fale zacz zalewać ZSRR. Tydzień przed atakiem Hitlera na Polskę ten człowiek dostarczył mi trzystronicowy rękopis. Dokument napisany w języku niemieckim nosi tytuł „Treść przemówienia do naczelnych dowódców i dowódców generalnych, Obersalzberg, 22 sierpnia 1939”. Jest to jeden z najbardziej sensacyjnych i jednocześnie najbardziej odkrywczych dokumentów, jakie posiadam.

Luis P. Lochner © Wisconsin Historical Society

Wydaje się jednak, że brak zaangażowania Lochnera w uwiarygodnienie dokumentu wynikać mógł także z uwagi na jego osobiste uwikłanie w niemieckie działania propagandowe. Jako korespondent dopuszczony przez Ministra Propagandy i Oświecenia do bezpośredniego relacjonowania ataku na Polskę, mógł „na gorąco” transmitować postępy niemieckiej armii w Polsce.

Tym samym Associated Press, dzięki swojemu nadajnikowi w Berlinie, jako jedna z głównych zachodnich agencji informacyjnych stała się skutecznym narzędziem niemieckiej propagandy. Zgodnie z jej założeniami informacja o grozie i skali działań wojennych brutalnie prowadzonej przez Hitlera „wojny humanitarnej” miała być szeroko rozpowszechniana, aby doprowadzić do szybkiej kapitulacji przeciwnika.

Wiadomości o druzgocącej skuteczności Wehrmachtu oddziaływać miały demoralizująco na społeczeństwa zachodnie. Strach obywateli zagrożonych państw miał wymusić ugodowość ich rządów wobec III Rzeszy. Celem było doprowadzenie do rezygnacji z odwetowych kroków militarnych, przewidzianych w udzielonych Polsce gwarancjach bezpieczeństwa. Skuteczności tak realizowanej propagandy dowodzi choćby tzw. Dziwna wojna 1939 na granicy francusko-niemieckiej. 

Informacja o stosowanych pod niemiecku „humanitarnych” metodach prowadzonej wojny podlegała ścisłej cenzurze. Głównym celem było przedstawianie Polski w niekorzystnym świetle. Weryfikowano jakie informacje o zniszczeniach materialnych mogą być rozpowszechniane. W ramach dbałości o wizerunek III Rzeszy Joseph Goebbels skutecznie przeciwdziałał wyciekowi jakichkolwiek wiadomości o morderstwach popełnianych na polskich jeńcach i ludności cywilnej

L. Lochner w Częstochowie (po prawej)  — „Minneapolis Star" 6 września 1939 © Spiegel  12.03.2021

Dla potrzeb neutralizacji polskich oskarżeń o niemieckie barbarzyństwo miano sfingować depeszę Polskiej Agencji Telegraficznej o zbombardowaniu Jasnej Góry przez Luftwaffe. Wedle niemieckiego historyka Normana Domaiera, informację o spaleniu przez Niemców klasztoru, w którym znajdował się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, podsunięto arcybiskupowi Paryża, kardynałowi Jeanowi Verdier. Wygłoszony przez niego publicznie protest rozpowszechniły światowe media.

Na rozkaz Goebbelsa dostarczono Luisa Lochnera do Częstochowy, skąd poinformował o „nieprawdziwej wiadomości z Warszawy”, która „rozpaliła nienawiść polskich katolików”. To właśnie relacja korespondenta Associated Press sprzed Obrazu Jasnogórskiego posłużyła propagandzie niemieckiej do ukrycia zbrodni popełnionej 4 września na mieszkańcach miasta — krwawy poniedziałek w Częstochowie. Tym samym kolejne przekazy o trwającej w Polsce tragedii nabrały cech niewiarygodności.

Potwierdzenie cynicznie prowadzonej akcji medialnej, dla ukrycia przed opinią publiczną rzeczywistych zbrodni popełnianych przez Niemców w Polsce, znaleźć można w Dziennikach Josepha Goebbelsa:

Warto wiedzieć, że dodatkowo na potrzeby niemieckiej akcji propagandowej związanej z Częstochową, wyemitowano również medal z wizerunkiem Czarnej Madonny. Wykonany został na bazie tłoków kolekcjonerskiej monety 5 złotowej, wybitej w niewielkim nakładzie przez polskiego numizmatyka Walerego Amrogowicza w roku 1928. Oryginalne stemple, będące w posiadaniu niemieckiego medaliera Karla Götza, zostały przerobione przez ich wykonawcę. 

Na ukoronowanego orła nabito swastykę, a w otoku umieszczono napis: Unversehrt unter deutschen Schutz — Bez uszczerbku pod niemiecką ochroną. Na rewersie wokół wizerunku matki Bożej Częstochowskiej zamieszczono napis: Gnadenbild von Tschenstochau — Cudowny obraz z Częstochowy — oraz datę roczną «1939». Notabene na niemieckim rynku numizmatycznym medal ten sprzedawany jest jako… medal za zdobycie Częstochowa przez wojska niemieckie (!).

Srebrny medal za zdobycie Częstochowy przez wojska niemieckie, Karl Goetz 1939 © Fritz Rudolf Künker GmbH & Co. KG

Wracając do drastycznego w brzmienia „Mowy z Obersaltzberg” w wersji Lochnera. Mimo wagi zamieszczonych w nim treści dokument ten nie został włączony przez prokuratorów jako materiał dowodowy podczas procesów norymberskich, ze względu na brak możliwości potwierdzenia źródła jego pochodzenia oraz sposobu przekazania. Nie wiedziano bowiem wówczas, że Hermann Maaß nie żyje, gdyż został zabity w egzekucji uczestników zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu w roku 1944.

Dodatkowo przesłuchiwani przez prokuratorów niemieccy dowódcy wojskowi „nie pamiętali”, aby takie wypowiedzi Hitlera miały miejsce podczas spotkania. Wynikało to z ustalonej linii obrony, której podstawą była domniemana „niewinność” wojskowych, nieświadomych zbrodniczych planów przywódcy III Rzeszy. Przyjęta taktyka służyć miała zdjęciu odpowiedzialności za współudział, wsparcie oraz wykonanie zbrodni nie tylko z Wehrmachtu, ale także z niemieckiego państwa i narodu. 

W roku 2022 niemiecki historyk Norman Domaier z Uniwersytetu w Stuttgarcie ujawnił udział Lochnera w poufnym porozumieniu Associated Press z przedstawicielami władz III Rzeszy Niemieckiej, które dotyczyło wymiany zdjęć prasowych za pośrednictwem neutralnych stolic Lizbony i Sztokholmu podczas całej wojny. Ma to być wedle badacza odpowiedź na pytanie, dlaczego Luis Lochner nie zdecydował się na czynne uczestnictwo w procesie jako świadek. 

Okazało się również, Lochner — jako uznany dziennikarz i laureat nagrody Pulitzera — po wojnie stał się narzędziem „wybielającym” niemiecki przemysł ciężki ze współpracy z III Rzeszą Niemiecką. W wydanej w roku 1955 książce pt. Die Mächtigen und der Tyrann przedstawił niemieckich przemysłowców jako ofiary Hitlera i narodowych socjalistów oraz jako moralne sumienie nowych powojennych Niemiec. 

W roku 2001 amerykański historyk Jonathan Wiesen z Uniwersytetu w Birmingham w Alabamie ustalił, że publikacja Luisa Lochnera została zainicjowana przez grupę dyrektorów koncernu Kruppa oraz sfinansowana z funduszu niemieckich przemysłowców. Zapłata za wykonaną przez dziennikarza pracę miała zostać przekazana na jego amerykański adres korespondencyjny. 

Feldzug in Polen — kadr z niemieckiego filmu propagandowego, 1939 — zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego

Według ustaleń Normana Dormaiera jest obecnie możliwe, aby dokument z zapisem przemówienia Hitlera z 22 sierpnia 1939 roku w wersji Lochnera uznany został za kluczowy dowód nie tyle na prowadzenie przez Niemcy wojny w sposób zbrodniczy, ale na realizację przez państwo niemieckie ideologii ludobójstwa dla uzyskania dominacji nad światem. Warto mieć to na uwadze przy uzasadnianiu dochodzenia przez Polskę praw do reparacji.

Treść przemówienia Adolfa Hitlera w dokumencie z zapisem „Mowy z Obersaltzberg” w wesji Lochnera:

[…] Od jesieni 1938 roku — odkąd zdałem sobie sprawę, że Japonia nie pójdzie z nami bezwarunkowo i że Mussolini jest zagrożony przez tego idiotę króla i zdradzieckiego łobuza następcy tronu — postanowiłem pójść ze Stalinem. W końcu na świecie jest tylko trzech wielkich mężów stanu: Stalin, ja i Mussolini. Mussolini jest najsłabszy, bo nie był w stanie złamać władzy ani korony, ani Kościoła. Stalin i ja jesteśmy jedynymi, którzy widzą przyszłość. Więc za kilka tygodni wyciągnę rękę do Stalina na wspólnej granicy niemiecko-rosyjskiej i podejmę z nim współpracę nad nowym podziałem świata.

Nasza siła leży w naszej szybkości i brutalności. Czyngis-chan posłał na śmierć miliony kobiet i dzieci świadomie i z lekkim sercem, a historia widzi w nim tylko wielkiego założyciela państwa. Co do tego, co słaba cywilizacja zachodnioeuropejska twierdzi o mnie, to nie ma znaczenia. Wydałem rozkaz — i rozstrzelam każdego, kto wypowie jedno słowo krytyki — ponieważ celem, który należy osiągnąć w wojnie, nie jest osiągnięcie pewnych linii, ale fizyczne unicestwienie przeciwnika. I tak na razie tylko na Wschodzie umieściłem moje formacje SS-Totenkopf z rozkazem nieustępliwego i bezlitosnego uśmiercania mężczyzn, kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i języka. Tylko w ten sposób możemy uzyskać potrzebną nam przestrzeń życiową. Kto w końcu mówi dzisiaj o zagładzie Ormian?

Generał pułkownik von Brauchitsch obiecał mi zakończyć wojnę z Polską w ciągu kilku tygodni. Gdyby powiedział mi, że potrzebuje dwóch lat lub nawet tylko jednego roku, nie wydałbym rozkazu marszu i sprzymierzyłbym się tymczasowo z Anglią zamiast z Rosją, bo nie możemy prowadzić długiej wojny. Z pewnością powstała nowa sytuacja. Poznałem to nędzne robactwo — Daladiera i Chamberlaina — w Monachium. Będą zbyt tchórzliwi, żeby zaatakować. Nie zrobią nic więcej poza blokadą, a przeciwko temu mamy naszą samowystarczalność gospodarczą oraz rosyjskie surowce. 

Polska zostanie wyludniona i zasiedlona Niemcami. Mój pakt z Polakami był jedynie przemyślaną grą na czas. Co do reszty, Panowie, los Rosji będzie dokładnie taki sam, jaki teraz przygotowuję Polsce. Po śmierci Stalina — jest bardzo chorym człowiekiem — rozbijemy Związek Radziecki. Wtedy rozpocznie się świt niemieckiego panowania na ziemi. […]

Okazja jest tak korzystna jak nigdy dotąd. Mam tylko jedno zmartwienie — mianowicie, że Chamberlain lub jakiś inny taki sukinsyn przybiegnie w ostatniej chwili z jakimiś propozycjami lub ustępstwami. Zleci ze schodów, nawet jeśli będę musiał osobiście dać mu kopa na oczach fotografów. Nie, na to jest za późno — atak na Polskę i jej zniszczenie rozpocznie się w sobotę wczesnym rankiem. Pozwolę kilku kompaniom w polskich mundurach zaatakować Górny Śląsk lub Protektorat. Gówno mnie obchodzi czy świat w to uwierzy. Świat wierzy tylko w sukces. 

Dla was, Panowie, rozpoczyna się sława i honor, jakich nie było od wieków, Bądź twardy, bądź bezlitosny, działaj szybciej i brutalniej niż inni. Obywatele Europy Zachodniej muszą drżeć z przerażenia. To jest najbardziej ludzki sposób prowadzenia wojny — bo odstrasza innych. Nowa metoda prowadzenia wojny odpowiada nowemu wytyczeniu granic. Front walki odpowiada nowym granicom. Mur stanie od Rewala, Lublina, Koszyc do ujścia Dunaju. Resztę biorą Rosjanie. Ribbentrop ma rozkaz złożyć każdą ofertę i przyjąć każde żądanie. Na Zachodzie zastrzegam sobie prawo do określenia najlepszej linii strategicznej. Tutaj będzie można współpracować z regionami Protektoratu, takimi jak Holandia, Belgia i francuska Lotaryngia. 

A teraz — na wroga! — ponowne spotkanie będziemy świętować w Warszawie.

Das Grossdeutschland in der Zukunft 1943 © Niemieckie Muzeum Historyczne, Berlin

Można by rzec — bez zbytniego parafrazowania wypowiedzi Adolfa Hitlera — iż „g mnie obchodzi, czy świat wierzy” w prawdziwość tego dokumentu. Już bowiem w 1933 roku, w przemówieniu do dowódców Reichswehry, Hitler przedstawił swoje plany poszerzenia niemieckiej „przestrzeni życiowej” metodą eksterminacji mieszkańców podbijanych terenów:

Celem byłby prawdopodobnie Wschód. Ale germanizacja ludności zaanektowanego, a w szczególności podbitego kraju, nie jest możliwa. Możesz jedynie germanizować ziemię.

Kolejne lata pokazały bowiem, że nawet gdyby słowa te miały nigdy nie paść z ust ówczesnego przywódcy III Rzeszy Niemieckiej to czyny niemieckiego wojska, służby bezpieczeństwa oraz urzędników administracji niemieckiego państwa na terenach okupowanej Polski dowiodły prawdziwości niemieckiego barbarzyństwa.

Powtórzę zatem to, co napisałem prawie 10 lat temu w konkluzji artykułu Schulzerei — czyli: niemiecki bezwstyd (Aktualności 2015-2):

Państwo niemieckie jest wieczystym moralnym i finansowym dłużnikiem Europy.

--Źródło:
  • Domeier N., Der US-Journalist, der heimlich mit den Nazis paktierte, Spiegel 12.03.2021, spiegel.de
  • Domeier N., Weltherrschaft und Völkermorden: Die "Lochner-Version" der Hitler-Rede vom 22. August 1939 als Schlüsseldokument nationalsozialistischer Weltanschauung. — Zeitschrift für Geschichtswissenschaft 2022
  • Domeier N., Agresja Niemiec na Polskę i działania propagandowe nazistów we wrześniu 1939 roku umożliwione przez Associated Press, Studia nad Totalitaryzmami i Wiekiem XX, 2021 (tłum. Ł. Plęs)
  • Domeier N., World Domination and Genocide: The ‘Lochner Version’ of Hitler’s Speech on 22 August 1939, a Key Document of National Socialist Ideology — wykład za: University of Wisconsin, George L. Mosse Program in History, 23.05.2023
  • de Jong J., Zijn mond is een geopend graf, op zijn lippen ligt addergif. Over de trukendoos van Joseph Goebbels, cornelissenendejong.nl, 6.03.2024
  • Jackowski A., Jasna Góra w pierwszych dniach września 1939 roku. Fakty i legendy, Peregrinus Cracoviensis, 2016,
  • Lochner, L.P., Die Mächtigen und der Tyrann. Die deutsche Industrie von Hitler bis Adenauer, 1955
  • Wiesen J., West German Industry & the Challenge of the Nazi Past. 1945–1955, 2001
  • Wirsching A., Man kann nur Boden germanisieren. Eine neue Quelle zu Hitlers Rede vor den Spitzen der Reichswehr am 3. Februar 1933 — w: Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte 49, 2001

Ilustracja  tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / Pexels
Tagi: II wojna światowa; 1 września 1939; agresja Niemiec na Polskę; ludobójstwo; zbrodnia; reparacje

[P] 01.09.2024

Nie będzie prawdziwej wolności bez chrześcijańskiej solidarności

Porozumienie Gdańskie31 sierpnia 1980 r.

Od 2005 roku, na mocy ustawy uchwalonej przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, dzień 31 sierpnia obchodzony jest w Polsce jako święto państwoweDzień Wolności i Solidarności. W tym kontekście pozwolę sobie zacytować parę słów św. Jana Pawła II z jego homilii do ludzi morza, wygłoszonej w Gdyni w roku 1987:

«[…] Tu, nad brzegiem Bałtyku, wypowiadam więc i ja to słowo, tę nazwę „solidarność”, ponieważ należy ono do stałego przesłania społecznej nauki Kościoła. W tym duchu przemawiali Ojcowie i teologowie. Stąd się zrodziły encykliki społeczne ostatniego stulecia, a w czasach ostatnich nauczanie Soboru oraz obu współczesnych papieży, Jana i Pawła, między innymi również Janowa encyklika o pokoju «Pacem in terris».

Solidarność musi iść przed walką. Wówczas ludzkość może przetrwać. I może przetrwać i rozwijać się każdy naród w wielkiej ludzkiej rodzinie. Bo co to znaczy solidarność? Solidarność to znaczy sposób bytowania wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. Sposób bytowania ludzkiej wielości mniejszej lub większej, całej ludzkości, poszczególnego narodu, bytowania w jedności godnej człowieka.

Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela — i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się „bardziej ludzkie”, kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością. […]»**

--* Ustawa z dnia 27 lipca 2005 r. o ustanowieniu dnia 31 sierpnia Dniem Solidarności i Wolności (Dz.U. 2005 nr 155 poz. 1295)** Jan Paweł II — Homilia z liturgii słowa do ludzi morza, Gdynia 11 czerwca 1987 r. — Nauczanie Jana Pawła II,  © L'Osservatore Romano and Polish Bishops Conference, jp2online.pl
Ilustracja  tytułowa na podstawie kadru z telewizyjnej transmisji z podpisania Porozumienia Gdańskiego, Stocznia Gdańska 31 sierpnia 1980 r. — archiwum Telewizji Polskiej SA
Tagi: Dzień Solidarności I wolności; Solidarność; Wolność; 31 Sierpnia 

[P] 31.08.2024

Ojcowie i Matka Wiktorii Warszawskiej

Bitwa WarszawskaCud nad Wisłą15 sierpnia 1920 r.

Gdyby Bitwa Warszawska skończyła się dla Polski klęską, za jej «Ojca» uznano by jednego człowieka — Józefa Piłsudskiego. 

Zwycięstwo Sowieckiej Rosji nad Wisła stanowiłoby tragiczny punkt zwrotny w dziejach Europy. Jednak stało się inaczej i ówczesna wiktoria ma dziś wielu ojców — od Naczelnika Państwa, przez generałów sztabu Wojska Polskiego i generała francuskiego, kryptologów oraz dowódców, żołnierzy i ochotników poszczególnych jednostek wojskowych. Jak wspominał francuski generał Weygand — „z artystycznego punktu widzenia była to piękna bitwa”. Militarne odparcie bolszewickiej nawały, która miała położyć trupem „pańską Polskę” i pod czerwonymi sztandarami dotrzeć do Niemiec dla wzbudzenia europejskiej rewolucji, uznano za jedną z 18 przełomowych bitew w historii świata

Skoro historia uznawana jest za Nauczycielkę życia to może warto zapytać, czego naprawdę mogą nauczyć Europę wydarzenia sprzed ponad 100 lat. Dotychczasową narrację zdominowały odpowiedzi na pytanie: „Co by było gdyby bolszewicy przedarli się przez «polskie przedmurze Europy»?” Powszechnie przedstawia się zatem wizję Armageddonu, jaki przyniosłyby Europie bolszewickie hordy. Fakt — niewiele zabrakło — lokalna agentura komunistyczna Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii z wytęsknieniem czekała na „utrupienie” Białej Polski i robiła co w jej mocy, aby to marzenie się ziściło.

Antypolskie plakaty propagandowe 1919-1920 — Archiwum Akt Nowych w Warszawie

Antypolska propaganda szerzona w Europie skutecznie stymulowała dokerów w Londynie i Gdańsku, czy też niemieckich i czeskich kolejarzy. Wywierała także ogromny wpływ na europejskie ośrodki rządowe, nie mające interesu w zbytnim wzmocnieniu potencjału militarnego Polski. Skoro zatem mamy wyciągać właściwe wnioski z lekcji historii to może warto dziś postawić inne pytanie: „Jaki skutek dla Europy i świata przyniosłaby wówczas taka pomoc Polsce, jaka dziś udzielana jest Ukrainie?”

Odpowiedź w moim przekonaniu jest prosta: nie byłoby dziś potrzeby ratowania Ukrainy. Więcej — oszczędzono by światu hekatomby, jaką zgotowało komunistyczne imperium, wzmacniane od swego zarania „paserskim” geszeftem z Europą. A wreszcie — o czym nadal cisza — nie byłoby potrzeby „wyhodowania” (tak, tak…) hitlerowskiego antidotum na bolszewickie zagrożenie, czyli powtórki z wcześniej przetestowanego eksperymentu z „eksportowym” Leninem. Wydaje się, że Europa nie jest zainteresowana ani postawieniem takiego pytania, ani też udzieleniem odpowiedzi. 

Bynajmniej nie dlatego, że brak źródeł. Europa woli pustymi słowami honorować „polskie przedmurze Europy” oraz podkreślać kolejny krwawy wysiłek polskiego społeczeństwa w obronie cywilizacji. Ta gloryfikacja ma jednak na celu wyłącznie osłanianie (zachodnio)europejskiego (bez)wstydu. Problem w tym, że brak wyciągania właściwych wniosków z historii skutkuje kolejnym jej powtarzaniem — co widać na przykładzie Ukrainy. Oby tylko kolejne „przedmurze” nie zrezygnowało z odgrywania tej tragicznej roli.

Cud nad Wisłągrafika fabularyzowana | Obraz Matki Bożej Łaskawej z sanktuarium w Warszawie, 1650 — foto: Adrian Grycuk / Wikipedia

Bitwa Warszawska określona została także jako «Cud Nad Wisłą». W istocie można o nim mówić, gdyż sytuacja militarna na froncie z tragicznej w krótkim czasie zmieniła się w zwycięską. Za cud można uznać bowiem fakt, który zdarza się o tyle realnie, co niespodziewanie i na przekór wszelkim prawom — w takim, a nie innym momencie lub w tym, a nie innym miejscu. Dokumenty archiwalne odnotowały relacje czerwonoarmistów wziętych do niewoli w kolejnych dniach po bitwie. Wedle nich bolszewicy uciekali spod Warszawy nie przed Polakami, a przed Matką Bożą. Pierwszy raz zobaczyli ją podczas bitwy pod Ossowem 14 sierpnia, a drugi raz 15 sierpnia pod Wólką Radzymińską. 

Na ciemnym niebie pojawić się miała ogromna kobiecą postać. Wokół głowy miała świetlistą aureolę, a poły jej granatowego płaszcza osłaniały Warszawę. W dłoni trzymała tarczę, od której odbijały się pociski. Taki wizerunek widnieje na obrazie Matki Bożej Łaskawej z kościoła jezuitów na warszawskim Starym Mieście. Pierwowzorem przedstawienia jest fresk Madonna delle Grazie z dominikańskiego kościoła w Faenzy we Włoszech z 1410 roku. Warszawski obraz wykonany został w roku 1650 na zlecenie o. Hiacynta Orsellego i uroczyście wprowadzony do kościoła pw. Świętych Prima i Felicjana 24 marca 1651 roku. Charakterystycznym atrybutem przedstawienia Matki Bożej Łaskawej są trzymane w rękach połamane strzały — groty Gniewy Bożego.

Najwyraźniej to, z czym zetknęli się czerwonoarmiści musiało być dla nich porażające. Trudno bowiem uwierzyć, by ideologicznie motywowani sołdaci dali się przestraszyć czemukolwiek i łatwo podać tyły. Tym bardziej, ze za zdobycie Warszawy obiecano im niebotyczny żołd — plus… 3-DNIOWY RABUNEK polskiej stolicy. Gdyby zatem o cudzie zaświadczali polscy żołnierze, można by w relacje te powątpiewać. Było jednak inaczej — świadectwo pochodziło wyłącznie od krasnoarmiejców, niosących pod czerwonym sztandarem wyzwolenie od wszelkich zabobonów. Nie wypada zatem nie wierzyć „czestnym” ateistom.

Wiktoria Warszawska ma zatem także swoją «Matkę».

--Ilustracja  tytułowa na podstawie motywu z plakatu werbunkowego «Do broni! Wstępujcie do armii ochotniczej!» — Juliusz Pol, 1920 / Biblioteka Narodowa
Tagi: Wystawa; Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 15.08.2024

Wystawa niespodziewanie zakończona, ale…

Poznaj herb PoznaniaWystawa o herbie miasta Poznania2024 © Aleksander Bąk 

W związku z plenerową wystawą POZNAJ HERB POZNANIA, która planowo miała trwać do 15 sierpnia włącznie, mam dla Państwa dwie wiadomości — dobrą i złą. 

Zła wiadomość brzmi następująco: czas ekspozycji niespodziewanie dobiegł końca.

A teraz dobra wiadomość: wystawa zostanie powtórzona jesienią.

Jednocześnie jako autor wystawy przepraszam wszystkich zaskoczonych na miejscu przedwczesnym zakończeniem jej ekspozycji przez organizatora. O terminie i miejscu powtórzenia wystawy poinformuję w stosownym czasie.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie wizerunku napieczętnego na matrycy tłoka pieczęci miejskiej Poznania z XIV wieku © Aleksander Bąk
Tagi: Wystawa; Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 15.08.2024

Jeszcze tylko 3 dni…

Poznaj herb PoznaniaWystawa o herbie miasta PoznaniaAleksander Bąk 3-15 sierpnia 2024 r.

Tylko do czwartku 15 sierpnia trwać będzie plenerowa wystawa «POZNAJ HERB POZNANIA».

Autorska wystawa o współczesnym herbie Stołecznego Miasta Poznania oraz średniowiecznych źródłach jego symboliki eksponowana jest w ogólnodostępnej Galerii na Wolnym Dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania przy Placu Kolegiackim 17.

Poznaj herb Poznania — wystawa plenerowa w Galeria na Wolnym Dziedzińca Urzędu Miasta Poznania © 2024 Aleksander Bąk

--Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęć z wystawy Poznaj herb Poznania © 2024 Joachim Bąk
Tagi: Wystawa; Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 12.08.2024

Na początku w Poznaniu był Piotr

Poznaj herb PoznaniaWystawa o herbie miasta PoznaniaAleksander Bąk 2024

Tytułem zapowiedzianego upubliczniania cyklicznie autorskiej opowieści o historii herbu Poznania i jego symbolice częściowo zamieszczonych na plenerowej wystawie Poznaj herb Poznania — dziś pozwolę sobie wprowadzić w temat związany z historycznymi patronami miasta. Nie ukrywam, że od dawna drażniło mnie usilne kreowanie na tożsamościowe symbole miasta wizerunkowych „erzacy”, pod postacią koziołków poznańskich, Pyrusia (tak, tak — było takie coś), czy też Bamberki,.

Gdy zadawałem pytanie o źródło obecności świętych Piotra i Pawła w herbie Poznania, w odpowiedzi wskazywano najczęściej patronalne wezwanie katedry poznańskiej. W powszechnej świadomości obaj apostołowie są związani z Poznaniem niejako „od zawsze”. Przemożny wpływ na zbudowanie takiego przekonania miała — i ma nadal — przypadająca corocznie 29 czerwca liturgiczna Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła, obchodzona także jako „święto patronalne miasta”

Nie wszystkim jest jednak wiadome, iż u początków średniowiecznego Poznania jedynym patronem poznańskiej katedry był św. Piotr. W roku 968 Poznań stał się siedzibą biskupa misyjnego. Z historycznych zapisów kronikarskich wynika, iż był nim biskup Jordan, najprawdopodobniej podległy bezpośrednio papieżowi. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem pierwszemu biskupstwu przysługiwało prawo do posiadania świątyni pod tym samym wezwaniem, co rzymskiej bazylice — czyli św. Piotra.

Pieczęć kapituły poznańskiej 1234 | Pieczęć kapituły poznańskiej 1358   Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski © PAN Biblioteka Kórnicka

Wyłączny patronat św. Piotra nad katedrą potwierdzają pieczęcie kapituły poznańskiej, przywieszone do dokumentów z XIII oraz XIV wieku, na których umieszczony był jego wizerunek. Niestety znane są jedynie ich odrysy, gdyż odciski obu pieczęci nie zachowały się. Starsza pieczęć miała przedstawiać „wyobrażenie św. Piotra w stojącej postawie z kluczem w ręku”, natomiast późniejsza „pod gotyckiem podniebiem o trzech wieżyczkach, wspartem na dwóch słupach, postać św. Piotra z kluczem”.

Jak zatem widać, postać św. Pawła nie stanowiła wtedy — jakbyśmy to współcześnie określili — wizerunkowego symbolu lokalnego kościoła. Od momentu powstania poznańskiej diecezji do roku 1821 tytularnym patronem katedry był bowiem św. Piotr. Co prawda literatura przedmiotu odnotowuje wzmiankowaną w roku 1310 obecność w katedrze wielkiego ołtarza, poświęconego obu apostołom, jednak tytuł ołtarza nie jest jednoznaczny z oficjalnym wezwaniem kościoła. 

Za nietypowe źródło, które mogłoby także przechowywać informację o pierwotnym patronie miasta, uznałem przechowywaną w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu gotycką monstrancję z poznańskiego kościoła p.w. Bożego Ciała. Ostensorium pochodzące z terenu Prus krzyżackich miało być „pogrunwaldzkim” darem Władysława Jagiełły. Jagiellońskiej fundacji dowodzić mają herby Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa LitewskiegoOrzeł Biały oraz Pogońumieszczone na stopie monstrancji.

Monstrancja — kościól pw. Bożego Ciała w Poznaniu 1400 © Muzeum Archidiecezjalne w Poznaniu

Monstrancję z kościoła ufundowanego wraz z klasztorem karmelitów trzewiczkowych przez Jagiełłę w roku 1406, uznaje się za najstarszą znaną w Polsce. Mimo jej wygląd podlegał zmianom — była przez pewien czas zwieńczona tzw. koroną królowej Jadwigi — monstrancja zachowała swą gotycką formę. Moją uwagę przyciągnął jednak pewien detal zdobniczy, jak się okazuje nie tylko szerzej mniej znany, ale być może — w moim osobistym przekonaniu — mylnie zinterpretowany. 

Otóż na najwyższej kondygnacji rozbudowanego architektonicznego zwieńczenia monstrancji — o kształcie trzykondygnacyjnej wieży — widnieje figuralne przedstawienie niezidentyfikowanego świętego. Analiza wyglądu niewielkiej figurki dowodzi, iż jest to bez wątpienia postać któregoś z apostołów. Świadczy o tym trzymana w lewym ręku księga. Niestety drugi atrybut, który pozwoliłby już imiennie zidentyfikować postać świętego, wygląda na ewidentnie uszkodzony. 

W jego prawej ręce widnieje bowiem jedynie uchwyt trzymanego przedmiotu. W literaturze wskazuje się co prawda na postać św. Bartłomieja, ale w moim przekonaniu wynika to raczej z błędnego uznania ułamanego artefaktu za nóż — atrybut nawiązujący do jego męczeńskiej śmierci. Moim skromnym zdaniem, jeśli monstrancja była przeznaczona dla ulubionego przez władcę poznańskiego sanktuarium eucharystycznego, to figurka przedstawiać może postać patrona miasta — św. Piotra. 

Relikwiarz Świętego Ciernia 1400 © British Museum

Wbrew pozorom przysługujący św. Piotrowi symbol klucza nie musiał mieć bowiem uchwytu w charakterystycznym kształcie ozdobnego ucha. W ówczesnym zdobnictwie sakralnym obecne są bowiem przedstawienia postaci świętych, którzy trzymają w ręku atrybuty o takim właśnie prostym zakończeniu. Dowodzą tego figurki apostołów zdobiące Relikwiarz Świętego Ciernia, pochodzącego z tego samego okresu. Widniejący na nim św. Piotr trzyma w dłoni klucz o uchwycie w formie podłużnej tulei.

Jeśli św. Piotr Apostoł — jako pierwotny i ówcześnie jedyny patron katedry poznańskiej był symbolem jednoznacznie kojarzonym z miastem to może się okazać, że monstrancja niekoniecznie była przypadkowym łupem wojennym, pozyskanym ze zdobytego zamku krzyżackiego, ale świadomie wybranym lub wręcz zamówionym darem polskiego władcy. Trudno jednak o tym dziś przesądzać, zwłaszcza że podniesioną kwestię przedstawienia figuralnego dodatkowo komplikuje pewna niezgodność

Otóż na rycinie zamieszczonej w starodruku z 1609 roku, mającej przedstawiać monstrancję z poznańskiego kościoła Ojców Karmelitów, na najwyższej kondygnacji jej wieżowego zwieńczenia widnieją wyraźnie dwie postaci. Czy jest to zwykła pomyłka rytownika, czy też może jego kreatywna inwencja przy odtwarzaniu wizerunku poznańskiej monstrancji „ze słuchu” — trudno dziś powiedzieć. Z opisu ryciny nie wynika bowiem, kto miałby na niej widnieć. 

Monstrancja z kościoła karmelitów — Tomasz Treter 1609 © Biblioteka Jagiellońska

Zewnętrzny ogląd zachowanego zabytku nie wskazuje raczej, aby w konstrukcji zwieńczenia monstrancji dokonano w przeszłości istotnych zmian. W miejscu obecnej ekspozycji figurki zdecydowanie brak przestrzeni na drugą postać. Czy na rycinie z początku XVII wieku widnieją zatem apostołowie Piotr i Paw? Trudno powiedzieć, ale ich obecność dowodziłaby, jak silny wpływ na powszechną świadomość mogło mieć utożsamianie herbowych patronów miasta z patronatem katedry poznańskiej.

Wiadomym jest bowiem, że od XV wieku efektem obchodzonego corocznie w poznańskim kościele liturgicznego święta było nieformalne przydawanie imienia św. Pawła do tytułu katedry poznańskiej. Co więcej — wspólne przedstawienie postaci obu apostołów wprowadzono wówczas na pieczęcie biskupów poznańskich. Co prawda widniejące na nich ich wizerunki apostołów zmieniły układ na zgodny z tradycją prymatu św. Piotra, ale o tym już napiszę przy następnej okazji.

POST SCRIPTUM

Dla jasności wspomnę, że nie należy mylić święta patronalnego miasta Poznania 29 czerwca — zwanego Imieninami Miastaz uroczyście obchodzonymi Imieninami Ulicy Święty Marcin, obchodzonymi w dniu 11 listopada. 

Dukat Imieniny Ulicy Święty Marcin 2012 — Mennica Polska / Centrum Kultury Zamek w Poznaniu

--Źródła:J. Nowacki, Dzieje archidiecezji poznańskiej, t. 1, Poznań 1959Z. Kurzawa, Monstrancje – relikwiarze w kościele Bożego Ciała w Poznaniu, w: Kronika Miasta Poznania 1992 Nr 3/4Z. Dolczewski, R. Sobczak-Jaskulska, Monstrancja Jagiełłowa z kościoła Bożego Ciała w Poznaniu, w: Kronika Miasta Poznania 2000 Nr 1 T. Treter, Sacratissimi corporis Christi historia et miracvla…, Braniewo 1609, Biblioteka Jagiellońska
Ilustracja tytułowa na podstawie graficznego odtworzenia wizerunku pieczęci kapituły poznańskiej z XIV wieku © Aleksander  Bąk
Tagi: Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 09.08.2024

W poszukiwaniu autora pierwszego odrysu najstarszej pieczęci Poznania

Kajetan Wincenty Kielisiński* 7 sierpnia 1808 r.

7 sierpnia 1808 roku w Mieronicach, położonych w dawnym powiecie jędrzejowskim — w ówczesnej guberni kieleckiej pod zaborem rosyjskim — w urodził się Kajetan Wincenty Kielisiński — rysownik i grafik-rytownik oraz późniejszy bibliotekarz prywatnej biblioteki Tytusa Działyńskiego w Kórniku. Rysunku uczył się podczas studiów geodezji oraz architektury na Uniwersytecie Warszawskim. 

Naukę przerwało przystąpienie do  powstania listopadowego w roku 1831. Uczestniczył w nim początkowo jako podchorąży Gwardii Honorowej, a następnie jako podporucznik 9. pułku krakowskiego i Adiutant Sztabu Gwardii Ruchomej. Po upadku powstania zarabiał na życie jako nauczyciel rysunku w domu gen. Kosseckiego w Warszawie. W 1832 roku uciekł do Galicji, gdzie pod nazwiskiem Mikołaja Królikowskiego zarabiał na życie odrysowywaniem antyków. Pracował jako sztycharz akwafort w Krakowie, skąd przeniósł się do Medyki. Objął tam stanowisko kustosza zbiorów artystycznych Gwalberta Pawlikowskiego. 

W roku 1839 rozpoczął pracę w majątku Tytusa Działyńskiego w Oleszycach w Małopolsce, skąd przeniósł się do wielkopolskiego Kórnika, gdzie otrzymał funkcję bibliotekarza biblioteki kórnickiej. Z tego okresu pochodzą utrwalone przez Kielisińskiego ryciny pieczęci władców polskich i litewskich. Pracę przerwało kolejne powstanie — tym razem wielkopolskie z roku 1848 — podczas którego został ranny w bitwie pod Książem. Na skutek utraty zdrowia podczas uwięzienia w cytadeli poznańskiej zmarł 2 stycznia 1849 roku i został pochowany na cmentarzu w Kórniku.

Pieczęć Leszka Białego K. Kielisiński  | Pieczęć Krakowa — K. Kielisiński

W przypadku twórczości Kajetana Kielisińskiego intryguje mnie pewien znamienny fakt. Choć w swojej pracy miał dostęp do najstarszych dokumentów z odciskami historycznych pieczęci kancelarii książęcych, królewskich, kościelnych oraz municypalnych wykonał m.in. odrys odcisku pieczęci książecej Leszka Białego z roku 1220 oraz pieczęci radzieckiej Krakowa z roku 1303to w zachowanej spuściźnie brak sygnowanych przezeń odrysów odcisku pieczęci majestatowej Przemysła II z roku 1295 oraz pieczęci miejskiej Poznania z roku 1344.

Część akwafort wykonanych przez Kielisińskiego przejęta została po jego śmierci przez niemieckiego kolekcjonera Friedricha A. Vossberga. Opublikowane zostały w wydanej w roku 1854 publikacji «Siegel des Mittelalters von Polen, Lithauen, Schlesien, Pommern und Preussen». To właśnie wśród umieszczonych w niej przedstawień historycznych pieczęci polskich władców, ujawniony został odrys średniowiecznej pieczęci miasta Poznania. Z treści autorskiego wstępu do publikacji Vossberga wynika, że wizerunki niektórych zamieszczonych w niej pieczęci nie były odwzorowywane z tą samą precyzją, jak to robił Kielisiński. 

Pieczęć Poznania — F. Hübner 1854  | Herb Poznania — O. Hupp 1896

Zrezygnowano z odtwarzania „nieistotnych” elementów, takich jak paski pergaminu, sznury pieczęci, czy też miseczki woskowe. Część tak „uproszczonych” rycin sygnowana jest przez jej wykonawców adnotacją: podług rysunku Kielisińskiego. Nie wiadomo zatem czy rycina z wizerunkiem pieczęci Poznania, choć podpisana nazwiskiem F. Hübner, nie była także wykonana na podstawie rysunku Kajetana Kielisińskiego. Bez względu jednak na to, kto był autorem ryciny źródłowej, widać wyraźnie, że rysownik odtwarzając obrazowanie napieczętne, wyraźnie zaznaczył obecność korony otwartej, wieńczącej głowę orła. 

Utrwalony w publikacji Vossberga wizerunek średniowiecznej pieczęci stał się podstawą dla wzoru herbu miasta Poznania, wykonanego przez niemieckiego heraldyka Otto Huppa w czasach zaboru pruskiego. Jak widać nawet Prusakom nie przyszło do głowy zdejmowanie orłowi korony i zaprzeczanie historycznemu obrazowaniu napieczętnemu, obecnemu na zachowanym najstarszym źródle sfragistycznym. Zamach na królewską koronę w poznańskim herbie dokonany został po raz pierwszy po odzyskaniu niepodległości w latach 30. oraz w czasach PRL (patrz: Herb Poznania z urzędowego nadania — Aktualności 2023-1), a w końcu przy próbie ustalenia wzoru herbu Stołecznego Miasta Poznania w roku 1991.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie ryciny Kajetana W. Kielisińskiego z portretem własnym, autorstwa Rafała Hadziewicza ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Tagi: Poznań; herb Poznania; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 07.08.2024

Poznaj herb Poznania

Poznaj herb PoznaniaAleksander BąkAutorska wystawa plenerowaGaleria Wolnego Dziedzińca Urząd Miasta Poznania3-15 sierpnia 2024 r.

Herb Poznania jest mi bliski z paru względów. Po pierwsze jestem rodowitym Poznaniakiem. Po drugie mój Tato Jerzy Bąk jest autorem jego współczesnego plastycznego obrazowania. Po trzecie, ponieważ było mi dane opracowywać cyfrowo jego postać graficzną — pierwszy raz w roku 1992, a drugi w roku 2023, przy okazji 770-lecia lokacji miasta Poznania.

Ciekawostką jest fakt, iż nazwisko Bąk wydaje się być związane z miastem i jego herbem nie od 33 lat, lecz znacznie dłużej — żeby nie powiedzieć… od średniowiecza. Kto wie, czy odnotowany w XV wieku Georgius Bok — najpierw ławnik miejski (1452), a potem burmistrz (1462-67 / 1477) — to Jerzy Bąk, zapisany w łacińskiej transkrypcji przez niemieckojęzycznego kancelistę.

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że literatura przedmiotu wzmiankuje także obecność poznańskiego malarzaSzymona Bąka — który w połowie XIX wieku umieścił wizerunek herbu Poznania na zwierciadlanym sklepieniu w Sali Sądowej poznańskiego Ratusza. Ponieważ nie ma przypadków, lecz są tylko znaki — przyjmuję te fakty za dobry omen.

W tym kontekście jest mi niezmiernie miło, że — w formie pewnej kontynuacji — mogę dołożyć swój wkład, nie tylko utrwalenie wizualnej formy herbu Poznania, ale także jego popularyzację. Temu właśnie celowi ma służyć autorska wystawa zatytułowana POZNAJ HERB POZNANIA, eksponowana w Poznaniu w otwartej galerii na dziedzińcu Urzędu Miasta.

Poznań  herb Poznania plenerowa wystawa o herbie Poznania © 2024 Aleksander Bąk

Ponieważ wystawa plenerowa ze zrozumiałych względów nie będzie dostępna szerszemu odbiorcy — w dodatku będzie trwała niestety dość krótko, bo tylko w dniach od 3 do 15 sierpnia — dlatego pozwolę sobie cyklicznie upubliczniać jej treści w kolejnych artykułach na niniejszym portalu. Dziś zaanonsuję jej ogólne założenia. 

Przede wszystkim chcę podkreślić, że przygotowaną przeze mnie wystawę dedykuję mojemu Tacie — artyście-plastykowi Jerzemu Bąkowi, autorowi współczesnego wizerunku herbu miasta Poznania — w 33. rocznicę rozpoczęcia prac nad jego opracowaniem graficznym. 

Dlaczego? Ponieważ uważam, że to jemu właśnie miasto Poznań zawdzięcza recepcję królewskiego orła jako symbolu stołeczności miasta — siedziby Przemysła II, władcy odrodzonego Królestwa Polskiego. Niezbywalnym osiągnięciem Jerzego Bąka — poza odtworzeniem średniowiecznego wizerunku napieczętnego w ramach autorskiej stylizacji — jest bowiem przywrócenie korony na głowie orła w poznańskim herbie. 

Zaprojektowany przez mojego Tatę wzór herbu, wraz ze wzorem flagi oraz pieczęci Stołecznego Miasta Poznania, został przyjęty dopiero po prawie 7 latach pracobfitujących w wiele nieprzewidzianych trudności — uchwałą Rady Miasta Poznania z dnia 27 maja 1997 roku. 

Wbrew pozorom przyjęcie wzoru herbu nie odbyło się bowiem bez kontrowersji. Dyskusja nad wizerunkiem heraldycznym skutkowała nawet podjęciem przez radnych uchwały o… zamianie miejsc postaci świętych w herbie miasta. Więcej — w prace nad odtworzeniem obrazowania heraldycznego „interweniowała” nawet Policja — o czym pozwalam sobie także delikatnie przypomnieć. 

Poznań  herb Poznania — plenerowa wystawa o herbie Poznania © 2024 Aleksander Bąk

Wystawa podzielona jest na 7 sekcji tematycznych, złożonych z 21 plansz poświęconych kolejno: 

Autorska wystawa stanowi prezentację osobistego — czyli jak najbardziej subiektywnego — odczytania symboliki najstarszej znanej pieczęci miejskiej Poznania. W moim przekonaniu widniejące na niej obrazowanie napieczętne jest nie tylko manifestacją uwieńczonych sukcesem starań Przemysła II o koronę królewską, ale także potwierdzeniem uzyskania od papieża Bonifacego VIII zgody na koronację

POST SCRIPTUM

Oficjalna konferencja prasowa odbędzie się w poniedziałek 5 sierpnia o godzinie 12:00 na dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie wizerunku napieczętnego na matrycy tłoka pieczęci miejskiej Poznania z XIV wieku © Aleksander Bąk
Tagi: Poznań; herb Poznania; patronowie Poznania; św. Piotr; św. Paweł; pieczęć Poznania; heraldyka; sfragistyka; projektowanie herbów

[P] 04.08.2024

Rzym (wreszcie) przemówił

Komunikat Stolicy ApostolskiejWatykan3 sierpnia 2024 r.

3 sierpnia 2024 roku w Biuletynie Stolicy Apostolskiej opublikowany został komunikat, w którym odniósł się do skandalu, mającego miejsce 27 lipca podczas ceremonii otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, wyrażając ubolewanie nad obrazą chrześcijan:

«Stolica Apostolska była zasmucona niektórymi scenami ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu i może jedynie przyłączyć się do głosów, które podniosły się w ostatnich dniach i ubolewały nad obrazą wyrządzoną wielu chrześcijanom i wyznawcom innych religii.

Na prestiżowej imprezie, na której cały świat skupia się wokół wspólnych wartości, nie powinny pojawiać się aluzje ośmieszające przekonania religijne wielu osób.

Wolność słowa, która oczywiście nie jest kwestionowana, znajduje swój kres w szacunku do innych.»*

Komunikat Stolicy ApostolskiejVatican News 03-04.08.2024 © Dicasterium pro Communicatione 

Tytułem krótkiego komentarza powiem tylko: NARESZCIE!

POST SCRIPTUM

Szerzej do przypadku spuszczenia do Sekwany kiczowatego produktu „poop-kultury” odniosę się w odpowiednim czasie.

--Źródła:Stolica Apostolska — Biuro Prasowe, Biuletyn [01219-FR.01] [Tekst oryginalny: francuski]
Ilustracja  tytułowa na podstawie skanu komunikatu z internetowego Biuletynu Stolicy Apostolskiej
Tagi: Stolica Apostolska; papież; komunikat; ceremonia otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich; Paryż 2024

[P] 04.08.2024

80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego

Powstanie Warszawskie1 sierpnia 1944 r.

Warszawy kaci

«Der Todt» z lewej, «Smiersz» z prawej

Czterdziesty Czwarty

--Haiku na Powstańczą Warszawę 1944 © 2014 Aleksander Bąk
Ilustracja  tytułowa na podstawiegrafiki publicystycznej „Powstańcza Warszawa '44 © 2014 Aleksander Bąk
Tagi: Powstanie Warszawskie 1944; Warszawa; 1944; Polska; 2 wojna światowa

[P] 01.08.2024

Chorągiew Rzeczypospolitej godłem państwa

Ustawa o godłach i barwach RP1 sierpnia 1919 r.

1 sierpnia 1919 roku Sejm RP ustanowił wzory symboli tożsamościowych odrodzonego państwa polskiego. Jednak zarówno kształt terytorialny, jak i ustrojowy Rzeczypospolitej, nie był jeszcze ostatecznie uformowany. Ustawa o godłach i barwach Rzeczypospolitej Polskiej powstawała bowiem podczas wojny z Rosją bolszewicką. Ustanawiane znaki państwowe otrzymały zatem status „tymczasowy”. Świadczy o tym treść artykułu 1: 

Dopóki nie zostaną ustalone granice Państwa Polskiego i dopóki konstytucja nie określi godeł, barw państwowych […]

Zgodnie z treścią ustawy herb Polski stanowił:

znak orła białego z głową zwróconą w prawo (dla patrzącego w lewo), ze skrzydłami wzniesionemi do góry, ze złotemi szponami, koroną i dziobem w czerwonem polu prostokątnem

Opublikowany w Dzienniku Ustaw akt nie zawierał jednak wzorca graficznego herbu RP. We wskazanym załączniku Nr 1 widniał wzór Pieczęci Rzeczypospolitej z wizerunkiem orła w koronie. Przedstawienia symboli były czarno-białe. 

Wzór Nr 1 Ustawa o godłach i barwach RP — Dziennik Ustaw RP 1919 nr 69 © archiwum własne

Przy okazji przypadającej dziś 105. rocznicy ustalenia symboli odrodzonej Polski pozwolę sobie ponownie przypomnieć dwie ważkie kwestie:

Nie jest zatem zgodna z faktami narracja obecna zarówno w literaturze przedmiotu, jak i powielana publicznie przez niektórych „ekspertów”, podejmujących tematykę polskich symboli, jakoby termin «GODŁO» wprowadzili w obszar legislacyjny komuniści, zamiennie do pojęcia «HERB». Podobnie jak ustawa z roku 1919 także rozporządzenie Prezydenta RP z roku 1927 zamieściło termin «GODŁO», jako prawną definicję najwyższych znaków państwa:

Godłami państwowemi są: herb państwowy […] chorągiew Rzeczypospolitej.

Warto  także zaznaczyć, że zastosowane w ustawowej nomenklaturze formalno-prawnej określenie «GODŁO» dla najważniejszych symboli państwa jest jak najbardziej adekwatne. «Godłem» jest bowiem najważniejsze insygnium państwowe, najwartościowszy symbol tożsamości narodowej — znak wyróżniający, emblemat, symbol. Status «godła państwowego» mogą mieć różne symbole. W przypadku ustawy z roku 1919 był to Herb , Pieczęć oraz Chorągiew Rzeczypospolitej, przysługująca Naczelnikowi Państwa.

Ciekawostką jest natomiast fakt, iż ustawowy zapis z roku 1919, opisujący Chorągiew Rzeczypospolitej jako: 

chorągiew barwy czerwonej, przytwierdzoną do drzewca z herbem Rzeczypospolitej pośrodku

rozmijał się z zamieszczonym w załączniku wzorem graficznym. Wzór Nr 4 przedstawiał bowiem płat chorągwi z umieszczonym na nim swobodnie wizerunkiem samego koronowanego orła.

--Źródła:Ustawa z dnia 1 sierpnia 1919 r. o godłach i barwach Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. 1919 nr 69 poz. 416)Godło i barwy Rzeczypospolitej Polskiej, MSW, Warszawa, 1921
Ilustracja tytułowa na podstawie podstawie barwnej grafiki z przedstawieniem Chorągwi RP w publikacji „Godło i barwy Rzeczypospolitej Polskiej” MSW 1921 © Aleksander Bąk
Tagi: Ustawa o godłach i barwach; Chorągiew Rzeczypospolitej; Symbole Polski; Herb Polski; Godło Polski; Pieczęć RP; Orzeł Biały

[P] 01.08.2024

10 latek na tronie Królestwa Polski

Koronacja królewska Władysława IIIKraków25 lipca 1343 r.

590 lat temu, 25 lipca 1434 roku, w krakowskiej katedrze na Wawelu, Władysław III — pierwszy syn Władysława Jagiełły, określany także „ostatnim krzyżowcem Europy” — został koronowany na króla Polski. Ceremonii koronacyjnej dokonał arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec. 

Korona Królestwa Polskiego spoczęła na skroniach niespełna 10 latka, stąd jego panowanie przebiegało pod kuratelą rady koronnej, a w szczególności jego matki — regentki Zofii. Młody wiek polskiego władcy nie przeszkodził Węgrom koronować go sześć lat później na króla Węgier. Jako 19 latek podjął początkowo udaną wojnę z Imperium Osmańskim. Zginął w bitwie pod Warną, stąd jego późniejszy przydomek —«Warneńczyk». 

W zbiorach Biblioteki Uniwersytetu w Oxfordzie przechowywany jest modlitewnik datowany na II połowę XV wieku. Wedle katalogowego opisu rękopis przypisywany jest Władysławowi II Jagiellończykowi — synowi Kazimierza Jagiellończyka — królowi Czech od 1471 roku oraz Węgier i Chorwacji od roku 1490.

Modlitewnik Warneńczyka XV w. © Bodleian Library

Odkrycia manuskryptu dokonał pod koniec XIX wieku Józef Korzeniowski. Polski bibliotekarz dokonał pierwszych badań rękopisu wraz z jego kopią oraz fotografiami ilustracji. Wskazał także za wysoce prawdopodobny związek postaci umieszczonej na ilustracjach modlitewnika z Władysławem Warneńczykiem.

Na osobę Władysława III Warneńczyka wskazuje przede wszystkim herb Królestwa Polskiego zdobiący miniatury modlitewnika. Trudno bowiem przypuszczać, aby przedstawienie Władysława II Jagiellończyka, koronowanego w wieku lat 15 na króla Czech, przyozdabiano wizerunkiem polskiego herbu #OrzełBiały.

Co ciekawe zamieszczony na miniaturach herb Królestwa Polski ukazywany jest w skłonie heraldycznym z wizerunkiem orła nieskierowanego ku władcy, lecz ku symbolom i postaciom należącym do sfery sacrum.

--Źródła:Modlitewnik Władysława Warneńczyka w zbiorach Bibljoteki Bodlejańskiej z uwzględnieniem zapisków Józefa Korzeniowskiego, L. Bernacki, R. Gansiniec, W. Podlacha, Lwów 1928
Ilustracja  tytułowa na podstawie skanu miniatury z Modlitewnika Warneńczyka z zasobów Biblioteki Bodlejanskiej
Tagi: Władysław Warneńczyk; koronacja; modlitewnik; korona; insygnia; Królestwo Polski

[P] 25.07.2024

Godło mordu założycielskiego 1944

Manifest PKWNLublin22 lipca 1944 r.

Nigdy dość powtarzania, iż w dniu 22 lipca 1944 roku z sowieckiego nadania — pod znakiem «kuricy» — zainstalowano w Polsce agenturalną władzę komunistyczną, której celem było  narzucenie narodowi zbrodniczego systemu totalitarnego (o kłamstwie założycielskim PRL pisałem w 2013 roku — patrz: Godło kłamstwa założycielskiego PRL).

Nigdy dość, gdyż kolejni „starsi panowie” o na wskroś czerwonym rodowodzie — uznając najwyraźniej, iż siwizna wystarczająco ich wybiela — brylują w mediach, licząc na „społeczną amnezję” oraz naiwność młodego pokolenia. W głowach sporej części społeczeństwa tkwi wbity mit „bezkrwawego” i „bezinteresownego” przeprowadzenia Polski z komunizmu do świata zachodniego przez „ludzi honoru”. 

Polityczno-biznesowe „zblatowanie” skutecznie zatarło w pamięci prawdziwe oblicze reżimu ze służbami mordującymi na zlecenie. Nawet pseudo-spadkobiercy PSL wyparli z politycznej świadomości, że to właśnie środowisko włościańskie było po ziemiaństwie kolejną ofiarą sowieckiej agentury, a komunistyczna bezpieka bezlitośnie mordowała przedstawicieli chłopskiej partii. Pranie mózgów przez media stworzone rękoma i pieniędzmi ludzi związanych z komunistycznym reżimem sprawiło, że jego beneficjenci posłują z mandatu wyborczego do PE, a inni opijają „kieliszkiem schłodzonego wina” sytą emeryturę. 

Manifest PKWN 1944 © Biblioteka Narodowa

W 1944 roku Moskwa wraz z zainstalowaną agenturą przeprowadziła polityczną i zbrojną akcję przejęcia władzy w Polsce. Niestety plan likwidacji legalnego rządu państwa polskiego zaakceptował ówczesny „świat demokratyczny”. Na plakacie z treścią Manifestu PKWN widniała wstęga w biało-czerwonych barwach i orłem bez korony. 

Biel i czerwień symbolizować miała „polskość” nowej władzy, a „piastowski” niekoronowany orzeł obwieszczać jej „demokratyczność”. Jednak ani ów „orzeł” nie był historycznie piastowski, a polityczny manifest polski, ani też instalowana władza demokratyczną. Sfałszowane regulacje prawne, wsparte propagandowym kłamstwem, stały się podstawą legitymizującą agenturalną władzę. 

Na podstawie fikcyjnego dekretu niekonstytucyjnej — czyli niewybranej przez Naród — tzw. Krajowej Rady Narodowej i w oparciu o bagnety Armii Czerwonej utworzono samozwańczy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Bez mandatu demokratycznego odrzucono Konstytucję Rzeczypospolitej, określając ją jako „faszystowską”, uznając za jedynie obowiązującą Konstytucję marcową, łamiąc jednocześnie jej zapisy o zwierzchniej roli Narodu. 

Legalne władze państwa uznano za „samozwańcze”, a administrację krajową określono „reakcyjną agenturą”. Dokonano zamachu na prawa obywatelskie — w tym prawo własności — a część obywateli RP uznano za „faszystów”, „zdrajców narodu”, „warchołów” i „wrogów demokracji”. Kłamstwo założycielskie rozpowszechniła przejęty przez komunistów dziennik «Rzeczpospolita» — ówczesny centralny organ prasowy PKWN — w której tekst dekretu pojawił się w jej pierwszym numerze z 23 lipca.

Manifest PKWN — Rzeczpospolita 23.07.1944 © Biblioteka Cyfrowa UMCS

Od lipcowego zamachu na Polską demokrację mija 80 lat. Kolejne pokolenia Polaków zmuszone są ponosić jego konsekwencje, gdyż beneficjenci „transformacji” skutecznie utrwalili tezę o braku możliwości systemowego rozliczenia państwa komunistycznego. Przypomina to zrzucanie przez państwo niemieckie odpowiedzialność za skutki II wojny światowej na «nazistów». 

Taki jest właśnie prawdziwy gorzki smak historii mordu założycielskiego z roku 1944, owiniętego papierkiem z logo «22 LIPCA d. E. Wedel».

POST SCRIPTUM

Mijają 2 lata od publikacji w Przeglądzie prawniczym Allerhanda opracowania autorstwa Marcina Zborskiego, wykazującego „rażące naruszenia praworządności w toku tworzenia prawa przez władzę komunistyczną począwszy od połowy 1944 roku oraz fałszerstwo legislacyjne”.

Przeprowadzona wnikliwa analiza dokumentów prowadzi do wniosku, iż „teza o braku jakiejkolwiek podstawy prawnej do zaistnienia i funkcjonowania PKWN jest niepodważalna”. Najwyraźniej publikacja ta nie przebiła się do świadomości politycznej czynników zainteresowanych w realnym przywróceniu ciągłości prawnej z II RP.

Najwyraźniej trzeba poczekać na nowe rozdanie polityczne. A że ono nastąpi — i to wcześniej niż się wielu wydaje — tego jestem pewien.

--Ilustracja  tytułowa na podstawie skanu plakatu Manifestu PKWN z zasobów Biblioteki Narodowej oraz zdjęcia orła Wojskowego PSZ w ZSRR z aukcji DESA / onebid.pl
Tagi: Manifest PKWN; komunizm; agentura; sowietyzacja Polski; mord założycielski; zdrada

[P] 22.07.2024

Für heiliges Deutschland!

Zamach na Adolfa HitleraWilczy Szaniec20 lipca 1944 r.

Przy okazji przywoływania w mediach kolejnej rocznicy zamachu na Hitlera, dokonanego przez pułkownika Stauffenberga 20 lipca 1944 roku, pozwolę sobie dotknąć mechanizmu, stosowanego niezmiennie przez niemieckie ośrodki propagandowe, dla przerzucenia pełnej odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej z Niemiec na „Nazistów”.

Oficjalna narracja, prowadzona w ramach tzw. „docutainment” — czyli popularno-naukowej dokumentalistyki, stworzonej dla potrzeb niemieckiej telewizji publicznej ZDF przez niemieckiego dziennikarza Guido Knoppa — od lat rozmywała niemiecką odpowiedzialność za wywołanie światowej wojny. 

Popularno-naukowa dokumentalistyka służyła pomniejszaniu odpowiedzialności Niemiec za wydarzenia II wojny światowej. Formuła „emocjonalizowanych” wywiadów, skupionych na przeżyciach jednostek, prowadziła do ukrycia historycznych faktów oraz uniemożliwia dokonanie obiektywnej oceny. 

Stosowana socjotechnika polegała na odpowiednim przedstawianiu bohaterów wywiadów poprzez przypisanie im emocjonalnych ról, z którymi publiczność podświadomie się utożsamiała. Dzięki temu współcześni Niemcy mogą „z czystym sumieniem” dokonać rozgrzeszenia swoich przodków.

HEIL'igkeit plakat komentujący niemiecki serial Nasze matki, nasi ojcowie © 2013 Aleksander Bąk

Zeszłoroczną rocznicę kapitulacji Niemiec kanclerz Olaf Scholz świętował jako „wyzwolenie Niemiec i świata spod tyranii narodowego socjalizmu”. W wieloletnią narrację wybielania historii — dla ratowania niemieckiego honoru — wpisuje się także kreowanie w Niemczech zamachowców na Hitlera na „świętych” bohaterów — antyfaszystów o prodemokratycznych intencjach. 

Jednak zamach z 1944 roku nie był ani antyfaszystowską, ani antywojenną akcją, lecz wyrachowaną kalkulacją militarno-polityczną, zgodną z niemieckim planem prowadzenia wojny poza własnym terytorium. Latem roku 1944 pojawiło się bezpośrednie zagrożenie dla ziem Rzeszy. Wobec przegrywanej wojny jedyną szansą utrzymania stanu posiadania był separatystyczny pokój z Zachodem.

Decyzja o eliminacji Hitlera podjęta została zatem jedynie w imię pragmatycznych celów. Niemieccy barbarzyńcy chcieli uchronić swoje państwo przed większym — sowieckim barbarzyństwem. Gdyby Führer Rzeszy został w lipcu 1944 roku unicestwiony, a wewnętrzny bunt doprowadził do zawarcia przez Niemcy pokoju z mocarstwami zachodnimi, front stanąłby w Polsce na linii Wisły.

Niemiecka machina wojenna odzyskałaby siłę w stawianiu oporu na froncie wschodnim. Drang nach Osten trwałby nadal, bo spiskowcy nie zamierzali oddać „odwiecznie niemieckich” ziem. O ile zamachowcy przestali utożsamiać się z samym Hitlerem i jego nazistowskim aparatem państwowym III Rzeszy, to nie przestali być obrońcami nacjonalistycznej wizji Wielkich Niemiec.

Nie była to zatem żadna antyfaszystowska obrona demokracji, wolności, czy też pokoju. Nie był to czyn na rzecz świata, Europy, a tym bardziej dla Polski. To było działanie wyłącznie „ғᴜ̈ʀ Dᴇᴜᴛsᴄʜʟᴀɴᴅ”. Pułkownik Claus Schenk Graf von Stauffenberg, stojąc przed przed plutonem egzekucyjnym, wzniósł okrzyk: «Es lebe das heilige Deutschland!»Niech żyją święte Niemcy!

--Ilustracja  tytułowa na podstawie zdjęcia orła z munduru pułkownika Wehrmachtu z okresu II wojny światowej z zasobów Militaria Zone © ph9 Ltd
Tagi: Zamach na Hitlera; płk. Stauffenberg; pilityka historyczna

[P] 20.07.2024

Ho(ł)dowanie prusackiej żmii

Hołd pruskiLublin19 lipca 1569 r.

19 lipca 1569 roku — dwa tygodnie po zatwierdzeniu przez króla Zygmunta II Augusta Unii z Wielkim Księstwem Litewskim — nowy władca Prus Książęcych, obecny także w Lublinie, złożył władcy Królestwa Polskiego hołd lenny. Książę Albrecht Fryderyk otrzymał 𝗽𝗿𝗼𝗽𝗼𝗿𝘇𝗲𝗰 𝗹𝗲𝗻𝗻𝘆 z wizerunkiem orła Prus Książęcych, podobnie jak jego poprzednik — książę Albrecht Hohenzollern — podczas hołdu złożonego w Krakowie Zygmuntowi I Staremu w roku 1525:

Wtenczas książę otrzymał od marszałka wielkiego koronnego proporzec lenny Prus. Proporzec był z białego adamaszku z dwoma ogonami, na podobieństwo flagi rycerskiej, zdobny damaszkowaniem z kwiatów, złotych kręgów z owocami granatu, a na nim położony czarny orzeł Prus, który miał na piersi monogram SA. Jak tylko książę uchwycił proporzec, uczynili to także posłowie, chwytając za narożnik górny, oraz elektorzy za dolny.

Poza weksylium książę Albrecht Fryderyk otrzymał także drogocenny dar:

Następnie książę wszedł po stopniach przed tron królewski, uklęknął tuż przed królem, który miał na kolanach położoną Ewangelię, i odczytał przysięgę lenną. Po tym król uderzył go królewskim mieczem, pasując na rycerza, i własną ręką zawiesił mu złoty łańcuch 400 dukatowy.

Bitwa pod Grunwaldem Kronika Prus, Heinrich Reden XVI w. © Staatsbibliothek zu Berlin

„Polityczna poprawność” XV wiecznej Europy nie pozwoliła zwycięzcom spod Grunwaldu zlikwidować mieczem tworu państwowego, wyrosłego na ziemiach pruskich. Królewska wspaniałomyślność — lub polityczna krótkowzroczność — Zygmunta Augusta, który zgodził się na włączenie brandenburskiej linii Hohenzollernów do dziedziczenia lenna pruskiego, sprawiła, że Prusy Książęce zmutowane w „prusacki” nowotwór, przyczyniły się do zniszczenia Rzeczypospolitej. 

200 lat po obdarowaniu księcia Albrechta Fryderyka przez polskiego króla złotym podarunkiem, król Prus Fryderyk II Wielki odwdzięczy się niszczeniem polskiej gospodarki przez wprowadzanie do obrotu sfałszowanej polskiej monety na masową skalę. W 1772 roku — wespół z cesarzem Austrii oraz imperatorową Rosji — dokona rozbioru Polski i będzie chciał oswajać „polskich irokezów” z cywilizacją europejską. 

Kolejny władca Prus Fryderyk Wilhelm II dokona rabunku polskich regaliów koronnych ze Skarbca Królewskiego na Wawelu. Jego następca Fryderyk Wilhelm III — dla ratowania się przed bankructwem, wyda w 1809 roku rozkaz ich rozbicia i przetopienia na złote monety. Tym samym Polska, jak żaden inny kraj w Europie, została w barbarzyński sposób pozbawiona swoich historycznych insygniów. 

Współczesną wartość 400 dukatowego łańcucha, darowanego księciu Albertowi przez króla Zygmunta Augusta, można wyceniać na ok. 𝟯𝟰.𝟱𝟲𝟬.𝟬𝟬𝟬 złotych. Szacunkowa kwota stanowiłaby czterokrotną wartość najdroższej polskiej monety — 100 dukatów Zygmunta III Wazy — którą sprzedano w 2018 roku za 2.160.000 dolarów.

Zaiste Rzeczpospolita była drogocennym płatem sukna, do którego rozszarpania przyczyniła się wiarołomność pruskiego lennika.

--Źródła:Chronik von Preußen (von den Anfängen bis 1553) Wie das Lant Preusen von denn Astronimus gefundenn ist, Heinrich Rheden XVI w. © Staatsbibliothek zu Berlin - Preußischer KulturbesitzAllgemeine preußische Staats-Geschichte, Karl Friedrich Pauli, 1763 
Ilustracja  na podstawie przedstawienia hołdu pruskiego z Kroniki Prus z roku 1526 z zasobów Staatsbibliothek zu Berlin
Tagi: hołd pruski; Prusy Książęce; reparacje

[P] 19.07.2024

548.000 euro za „dobro niemieckiej kultury”

Typariusz miasta HamburgAuction house Lempertz12 maja 2012 r.

Czy wiedzą Państwo, że tłok czwartej pieczęci miasta Hamburg — pochodzący najprawdopodobniej z tego samego okresu co najstarszy zachowany tłok pieczęci miasta Poznania — wyceniono na kwotę 548.000 euro?

Tłok pieczęci Hamburga z początku XIV wieku, stanowi płaski typariusz z uchwytem o okrągłej matrycy wielkości 89 mm, wykonanej z brązu i jednostronnie pozłacanej. Tłoka używano przez ponad 500 lat (!) — najstarszy dokument miejski poświadczono nim w grudniu 1304 roku, a ostatnie w roku 1811. 

Przez kolejne 134 lata przechowywany był w miejskim archiwum. Ukryty pod koniec II wojny światowej w byłej kopalni soli w Grasleben zaginął, by po 40 latach pojawić się na publicznej aukcji przeprowadzonej w roku 1986. Nabywcy natychmiast zaoferowali miastu Hamburg jego odsprzedaż za kwotę 6.800 marek. 

Jednak władze Hamburga ofertę odrzuciły, gdyż uważały się za jedynego prawowitego właściciela. Co więcej — posiadaczom nabytego na aukcji zabytku wytoczono proces sądowy. Miasto przegrało jednak sprawę we wszystkich instancjach, a same koszty procesowe wyniosły 50.000 marek — dura lex sed lex…

Gotycki typariusz IV pieczęci Hamburga — Oferta aukcyjna 2 maja 2012 r. © Auction house Lempertz

W roku 2012 typariusz został ponownie wystawiony do sprzedaży przez dom aukcyjny Kunsthaus Lempertz. Tym razem jednak kwota wywoławcza wynosiła już… 450.000 euro. Wobec ponownej odmowy jego wykupienia przez władze Hamburga zakup sfinansowały instytucje i firmy prywatne.

Historyczny tłok czwartej pieczęci Hamburga został nabyty przez Fundację Hubertus Wald oraz konsorcjum kupców i firm z Hamburga za kwotę 548.000 euro. Nie dziwi mnie ani wycena, ani też decyzja, gdyż zgodnie z niemieckim prawem historyczny typariusz stanowi „dobro kultury o wartości narodowej” (National wertvolles Kulturgut)

Ta definicja obejmuje dobra, które mają szczególne znaczenie dla dziedzictwa kulturowego Niemiec, gdyż ich ochrona zapewnia kształtowanie niemieckiej tożsamości. Zabezpieczenie przed ich utratą, m.in. poprzez zatrzymanie na terytorium Niemiec, wynika ze szczególnego interesu publicznego.

Konferencja prasowa kanclerza RFN i premiera RP2 lipca 2024 r. © KPRM

Kwota 548.000 euro w przeliczeniu kursowym na dziś wynosi 2.334.480 złotych. Na tyle wyceniony został metalowy krążek z XIV wieku. To tak à propos dyskusji o reparacjach należnych Polsce ze strony Niemiec za straty dóbr kultury. W raporcie przygotowanym przez Instytut Strat Wojennych dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych same straty w dobrach kultury i dziełach sztuki oszacowano na 19.313.000.000 złotych. A jak oszacować „straty” osobowe?

Władze Niemiec odrzucają aktualnie jakiekolwiek roszczenia, uznając za zamkniętą kwestię reparacji za II wojnę światową. Jednocześnie podczas lipcowych polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych kanclerz Olaf Scholz zaoferował jednorazową wypłatę 200.000.000 euro dla „żyjących ofiar narodowego socjalizmu”. W przeliczeniu „na głowę” ocalałych wynosi to obecnie ok. 22.300 złotych. 

Tyle dla państwa dbającego o ochronę dóbr własnej kultury oraz niemiecką tożsamość narodową warte jest życie człowieka z polskim obywatelstwem z lat 1939-1945.

POST SCRIPTUM

Wedle szacunków Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej ogólna kwota strat Polski wyniosła 6.220.609.000 złotych słownie: 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów.

--Źródła:Gothic Matrix of the IV State Seal of Hamburg, made in Hamburg circa 1300 — Auction house Lempertz, Lot 1365, Kolonia 12.05.2012National wertvolles Kulturgut, Die Beauftragte der Bundesregierung für Kultur und Medien 2024Gesetz zum Schutz von Kulturgut — Bundesministeriums der Justiz 2016Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945, MSZ / Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego 2022
Ilustracja  na podstawie zdjęcia typariusza miasta Hamburg z oferty aukcyjnej Auction house Lempertz
Tagi: pieczęć; Hamburg; dobra kultury; straty wojenne; reparacje

[P] 17.07.2024

Znak świetnego zwycięstwa

Bitwa pod Grunwaldem15 lipca 1410 r.

Przy okazji kolejnej rocznicy świetnego zwycięstwa Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego nad Zakonem Krzyżackim, pozwoliłem sobie tym razem spojrzeć na ów historyczny moment od strony weksylologicznej.

Z opisu bitwy zamieszczonego w Rocznikach Jana Długosza wiadomo, iż w bitwie pod Grunwaldem uczestniczyło po stronie wojsk polsko-litewskich 50 chorągwi. Zakon Krzyżacki wystawił 52 chorągwie, z  których chorągiew komturii w Świeciu pozostała w mieście dla ochrony ziemi pomorskiej.

Po skończonej walce zebrane zostały chorągwie wojsk uczestniczących po stronie Zakonu Krzyżackiego. Umieszczono je w katedrze na Wawelu jako wotum wdzięczności za zwycięstwo. W roku 1411 roku, przypadające w dniu 15 lipca liturgiczne święto Rozesłania Apostołów — De Divisione Apostolorum — ustanowiono świętem narodowym:

Król Władysław i wszystkie stany duchowne i świeckie zgodnym postanowieniem i decyzją zatwierdziły obowiązującą powszechnie uchwałą, by dzień Rozesłania Apostołów był obchodzony uroczyście jako święto w całym Królestwie Polskim i by ojcowie uczyli swoich synów, wnuków i prawnuków oraz następców, żeby po wieczne czasy zachowali w pamięci ten dzień, w którym łaska Boża okazała swe miłosierdzie wobec narodu i ludu polskiego, by wszystkie kościoły w całym królestwie Polskim tak miejskie, jak wiejskie czciły ze swym ludem szczególnie uroczystymi mszami i procesjami dzień tak wielkiego tryumfu i by składały Bogu ogromne dzięki za dobrodziejstwo udzielone narodowi polskiemu. [1]

Pamięć o grunwaldzkiej victorii była wśród naszych przodków sprzed 600 lat tak silna, że nie brali pod uwagę potrzeby wizualnego utrwalenia wizerunku chorągwi swoich własnych wojsk. Trawestując klasyka — jakie chorągwie są każdy widział. Trudno się temu dziwić, gdyż zwycięskie znaki podnoszone były co roku, podczas obchodów rocznicy grunwaldzkiej

Jak naprawdę wyglądały w szczegółach oraz kiedy uległy zniszczeniu — nie wiadomo. Można zaryzykować domniemanie, że przez lata „wyłopotały się” na wietrze. Święto było bowiem obchodzone w Kościele polskim przez kolejne 400 lat aż do czasów zaborów. Dziś musi nam wystarczać ich ogólny opis, zamieszczony w Rocznikach Jana Długosza.

Historiae Polonicae Liber (Kodeks Działyńskiego) 1572 © Biblioteka Narodowa

Stwierdzono naocznie, że wojsko polskie miało w tej walce 50 znaków, które nazywamy chorągwiami, pełnych znakomitych i doświadczonych rycerzy oprócz chorągwi litewskich w liczbie 40.

Pierwsza była chorągiew wielka ziemi krakowskiej, której znakiem był biały orzeł w koronie z rozpiętymi skrzydłami na czerwonym polu. […]

Druga chorągiew, "gończa", miała jako godło dwa żółte krzyże na niebieskim polu. Dowodził nią Andrzej z Brochocic domu Osoria. […]

Trzecia, przyboczna, miała jako znak wywijającego mieczem męża w zbroi, siedzącego na białym koniu na czerwonym polu. […]

Czwarta chorągiew, św. Jerzego, miała jako znak biały krzyż na czerwonym polu. […]

Piąta chorągiew, ziemi poznańskiej, miała za znak białego orła bez korony na czerwonym polu.

Szósta, ziemi sandomierskiej, miała znak, w którym w jednej połowie znajdowały się trzy żółte belki, czyli wręby na czerwonym polu, a w drugiej siedem gwiazd na niebieskim polu.

Siódma, kaliska, miała jako znak głowę tura na szachownicy ozdobioną królewską koroną. Z jego nozdrzy zwisało okrągłe kółko.

Ósma, ziemi sieradzkiej, miała znak, w którego jednej połowie znajdowało się pół białego orła na czerwonym polu, a w drugiej połowie pół ognistego lwa na białym polu.

Dziewiąta, ziemi lubelskiej, miała za znak jelenia z rozłożystymi rogami na czerwonym polu.

Dziesiąta to ziemi łęczyckiej, której znak mieścił połowę czarnego orła i połowę białego lwa z koronami na głowach na żółtym polu.

Jedenasta chorągiew, ziemi kujawskiej, miała znak, na którym w jednej połowie było pół czarnego orła na żółtym polu, a w drugiej połowa białego lwa na czerwonym polu z koronami na głowach.

Dwunasta, ziemi lwowskiej, miała za znak żółtego lwa wchodzącego na skałę na niebieskim polu.

Trzynasta, ziemi wieluńskiej, miała jako znak poprzeczną białą strefę odpowiednio umieszczoną na czerwonym polu. […]

Czternasta to chorągiew ziemi przemyskiej, miała jako znak żółtego orła na niebieskim polu z dwiema głowami odpowiednio nawzajem od siebie odwróconymi.

Piętnasta, ziemi dobrzyńskiej, miała jako znak na żółtym polu twarz starego człowieka widoczną aż do ramion z głową w koronie z rogami, które nadawały jej surowości.

Szesnasta, ziemi chełmskiej, miała za znak białego niedźwiedzia stojącego między dwoma drzewami na czerwonym polu.

Siedemnasta, osiemnasta i dziewiętnasta — ziemi podolskiej. Z powodu liczebności rycerstwa miała ta ziemia trzy chorągwie. Każda z nich miała jako znak tarczę słoneczną na czerwonym polu.

Dwudziesta, ziemi halickiej, miała jako znak czarną kawkę z koroną na głowie na białym polu.

Dwudziesta pierwsza i dwudziesta druga, księcia mazowieckiego Siemowita, miały za godło białego orła bez korony na czerwonym polu.

Dwudziesta trzecia, księcia mazowieckiego Janusza, miała znak, którego pole było podzielone na cztery części; na dwóch miała białego orła, a na dwóch pozostałych, w poprzek do siebie położonych, puchacze na biało-czerwonej szachownicy.

Dwudziesta czwarta, arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Kurowskiego, miała jako godło rzekę z krzyżem na czerwonym polu.

Dwudziesta piąta, biskupa poznańskiego Wojciecha Jastrzębca, miała jako znak podkowę z krzyżem w środku na niebieskim polu. Dowodził nią rycerz Jarand z Brudzewa.

Dwudziesta szósta, kasztelana krakowskiego Krystyna z Ostrowa, miała jako godło niedźwiedzia niosącego ukoronowaną dziewicę na czerwonym polu.

Dwudziesta siódma, wojewody krakowskiego Jana Tarnowskiego, miała za znak księżyc z rogami z gwiazdą pośrodku na niebieskim polu.

Dwudziesta ósma, wojewody poznańskiego Sędziwoja z Ostroroga, miała jako godło zwiniętą i związaną przepaskę z końcami rozpuszczonymi na czerwonym polu.

Dwudziesta dziewiąta, wojewody sandomierskiego Mikołaja z Michałowa, miała jako znak białą różę na czerwonym polu.

Bitwa pod Grunwaldem, Diebold Schilling 1483 — Berneńska Biblioteka Miejska

Trzydziesta, wojewody sieradzkiego Jakuba z Koniecpola, miała jako godło białą podkowę z opuszczoną w dół przednią częścią, opatrzoną krzyżem, na czerwonym polu.

Trzydziesta pierwsza, kasztelana śremskiego Jana, czyli Iwana z Obiechowa, miała za znak głowę żubra, z którego nozdrzy zwisa okrągłe kółko, na czerwono-złotym polu.

Trzydziesta druga to chorągiew wojewody łęczyckiego Jana Ligęzy z Bobrku. Jej znakiem była ośla głowa na czerwonym polu.

Trzydziesta trzecia, kasztelana wojnickiego Andrzeja z Tęczyna, miała za znak jeden topór na czerwonym polu.

Trzydziesta czwarta, marszałka Królestwa Polskiego Zbigniewa z Brzezia, miała w godle ziejącą ogniem głowę lwa na niebieskim polu.

Trzydziesta piąta, podkomorzego krakowskiego Piotra Szafrańca z Pieskowej Skały, miała za znak białego konia przewiązanego w środku derką na czerwonym polu.

Trzydziesta szósta, kasztelana wiślickiego Klemensa z Moskorzewa, miała godło, na którym było półtrzecia niebieskiego krzyża na żółtym polu.

Trzydziesta siódma, kasztelana śremskiego i starosty wielkopolskiego Wincentego z Granowa, miała za znak łukowaty księżyc z gwiazdą pośrodku na niebieskim polu.

Trzydziesta ósma, Dobiesława z Oleśnicy, miała jako znak biały krzyż i w czwartym rogu krzyża podwójny wrąb na kształt podwójnej litery V na czerwonym polu.

Trzydziesta dziewiąta to Spytka z Jarosławia, której znakiem był łukowaty księżyc z gwiazdą pośrodku na lazurowym polu.

Czterdziesta, Marcina ze Sławska, miała za znak w górnej części ciało lwa, a w dolnej cztery głazy.

Czterdziesta pierwsza, Dobrogosta z Szamotuł, miała jako godło półokrągłą, związaną w środku przepaskę na czerwonym polu.

Czterdziesta druga, kasztelana sądeckiego Krystyna z Kozichgłów, miała jako znak podwójną strzałę z krzyżem na czerwonym polu.

Czterdziesta trzecia, Jana Mężyka z Dąbrowy, miała jako godło dwie ryby, zwane pstrągami, jedną na białym polu, drugą na czerwonym.

Czterdziesta czwarta, podkanclerza Królestwa Polskiego Mikołaja, miała za znak trzy trąby na białym polu.

Czterdziesta piąta, Mikołaja Kmity z Wiśnicza, miała jako znak czerwoną rzekę z krzyżem.

Czterdziesta szósta, braci i rycerzy Gryfów, miała jako znak białego gryfa na czerwonym polu. […]

Czterdziesta siódma, rycerza Zakliki Korzekwickiego, miała za znak białą łękawicę w kształcie podwójnej litery V z krzyżem na czerwonym polu.

Czterdziesta ósma była braci i rycerzy koźlerogi noszących jako znak trzy włócznie złożone na krzyż na czerwonym polu. […]

Czterdziesta dziewiąta, pana z Moraw Jana Jenczykowica, miała za znak na czerwonym polu białą, napiętą strzałę na końcach zakrzywioną, którą Polacy nazywają odrowążem. […]

Pięćdziesiąta, podstolego krakowskiego Gniewosza z Dalewic, miało jako znak białą strzałę w środku rozwidloną na prawo i lewo, z krzyżem nad poprzecznym rozwidleniem na czerwonym polu. […]

Pięćdziesiąta pierwsza, księcia litewskiego Zygmunta Korybuta, miała za znak męża w zbroi siedzącego na koniu na czerwonym polu.

Prócz tego było w wojsku litewskim 40 chorągwi wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Witolda, pod którymi stawili się jedynie żołnierze litewscy, ruscy, żmudzińscy i tatarscy.  […] Godła zaś tych chorągwi były niemal wszystkie jednakowe. Prawie każda bowiem miała w herbie na czerwonym polu zbrojnego męża siedzącego na białym, niekiedy na czarnym albo rudym lub pstrokatym koniu i potrząsającego ręką z mieczem. Tylko 10 z nich miało inne godło i różniło się od pozostałych 30. Były na nich na czerwonym polu wymalowane znaki, którymi Witold zazwyczaj oznaczał konie, a miał ich całe mnóstwo.  [2]

Pozwoliłem sobie pominąć Długoszowy wykaz znaków Zakonu krzyżackiego i sprzymierzonych z nim wojsk, gdyż — jak widać poniżej — przewrotność losu sprawiła, że to właśnie ich wizerunki przetrwały do dziś, utrwalone w spisanym przez królewskiego kronikarza manuskrypcie Banderia Prutenorum.

Chorągwie Zakonu Krzyżackiego — Banderia Prutenorum 1448 © Biblioteka Narodowa

Trudno powiedzieć, na ile zamieszczone w kodeksie ilustracje Stanisława Durinka dokładnie odtwarzają wizerunki „pruskich chorągwi”, ale należy domniemywać, że iluminator rysował je z natury. Zakładając, iż dochował wierności pozostaje pytanie, czy chorągwie wojsk polskich miały podobną stylistykę.

Jeśli  w obszarze wykonawstwa ówczesnych militarnych weksyliów panowała swego rodzaju „moda” stylizacyjna, to można pokusić się o rekonstrukcję wzorów chorągwi Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego na podstawie opisów Długosza oraz iluminacji Durinka.

Próbą odtworzenia Wielkiej Chorągwi Królestwa Polskiego podjąłem w roku 2016 (patrz: 15 lipca — de Divisione Apostolorum — Aktualności 2016-2). Królewskie weksylium, stanowiące jednocześnie Wielką Chorągiew Ziemi Krakowskiej, mogło — zgodnie z opisem Jana Długosza i stylizacją Stanisława Durinka — przedstawiać się następująco:

Wielka Chorągiew Królestwa Polskiego — odtworzenie © 2016 Aleksander Bąk

POST SCRIPTUM

Przy okołogrunwaldzkiej okazji pozwolę sobie przypomnieć, że w heraldyce samorządowej jest obecny pewien dziwoląg heraldyczny. W grudniu 2017 roku Rada Powiatu Słubickiego ustanowiła nowe symbole powiatu, którego godłem został czerwony orzeł brandenburski. [3]

Wobec fali oburzenia, która przetoczyła się przez lokalne media, autor projektu — Alfred Znamierowski, ówczesny członek Komisji Heraldycznej prowadzący indywidualną działalność gospodarczą pod nazwą Instytut Heraldyczno-Weksylologiczny — wystosował oświadczenie, w którego zakończeniu napisał:

[…] W herbie udało mi się symbolicznie utrwalić fakt pokonania wojsk brandenburskich pod Grunwaldem w 1410 roku. Bowiem kształt orła brandenburskiego w herbie powiatu słubickiego nawiązuje do kształtu tego orła z chorągwi brandenburskiej, zdobytej przez nasze wojska w tej bitwie.

Rzecz jednak w tym, że w bitwie pod Grunwaldem nie uczestniczyły wojska brandenburskie, lecz rycerze krzyżackiej komturii Brandenburg z Prus Dolnych nad Zalewem Wiślanym — obecne Uszakowo w Obwodzie królewieckim, a historyczne Pokarben (Pokarmin / Pokarvia). 

Dlaczego orzeł brandenburski? A. Znamierowski— oficjalna strona Starostwa Powiatowego w Słubicach, Facebook 05.01.2018

--1. Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, 20092. Polska Jana Długosza, red. naukowa H. Samsonowicz,1984 (tłum. J. Mrukówna) — za: staropolska.pl3. Uchwala Nr XLVI/222/17 z dnia 28 grudnia 2017 r. w sprawie ustanowienia sztandaru, herbu, flagi, flagi stolikowej, banneru i pieczęci Powiatu Słubickiego
Ilustracja  na podstawie skanu z manuskryptu Banderia Prutenorum © Biblioteka Jagiellońska
Tagi: Bitwa pod Grunwaldem; Grunwald 1410

[P] 15.07.2024

In God is our Trust…

Zamach na Donalda Trumpa14 lipca 2024 r.
--Ilustracja  na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / jorono / A. Bąk
Tagi: Zamach; Donald Trump; Stany Zjednoczone Ameryki; USA; United State of America; wybory; kampania wyborcza; Trump 2024

[P] 14.07.2024

Gdzieżeś się podział — Piotrowinie?

Wielka lokacja KrakowaBolesław Wstydliwy5 czerwca 1257 r.

Przy okazji „roboczego” przeglądu przedstawień heraldycznych polskich miast, miewam od czasu do czasu szansę zapoznania się z historycznymi źródłami ich obrazowania. O ile w przypadku wcześniej opisanego Wrocławia był nim oryginalny dyplom herbowy, to Kraków może cieszyć się szczęśliwym zachowaniem średniowiecznego źródła sfragistycznego, w postaci odcisku pieczęci miejskiej z XIV wieku.

Można jednak przyjąć, że historia związana z heraldyczną symboliką grodu nad Wisłą ma swój początek już w XIII wieku. W dniu 5 czerwca 1257 roku, ówczesny książę krakowski i sandomierski Bolesław Wstydliwy, wydał dla Krakowa przywilej posługiwania się prawem magdeburskim. Akt ten — zwany Wielką Lokacją — miał na celu odbudowę miasta po zniszczeniach spowodowanych pierwszym najazdem mongolskim w roku 1241:

«W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego amen. Dokumentami, świadkami, wieścią i dowodem czynu godzi się zabezpieczyć i wzmocnić dzieła zasługujące na życzliwość, aby zaciemnieniem niepamięcią lub przeinaczeniem nie zostały zapomniane. Skoro przeto zrzeszenie ludzi, które jest czymś naturalnym i za takie uchodzi, czyni na ziemi sprawiedliwość, to jest ono korzystne dla wszystkich na równi z samą sprawiedliwością.

Zamierzając przeto lokować miasto w Krakowie i zgromadzić tu ludzi z różnych stron świata, wpajamy w uszy każdemu z osobna, tak współczesnym, jak i przyszłym, że my Bolesław z łaski Boga książę Krakowa i Sandomierza razem z przesławną matką naszą Grzymisławą i szlachetną małżonką naszą Kunegundą, miasto to lokujemy na tym samym prawie, na jakim lokowane zostało miasto Wrocław, jednak aby to co się tam dzieje, było zmienione tak, jak według prawa i wzoru miasta Magdeburga dziać się powinno, a jeśli kiedyś wynikłaby co do tego jakaś wątpliwość, mają odwoływać się do prawa pisanego.[…].»*

Legat testamentowy Sulisławy 1303 — A. Chmiel 1907 | Odrys pieczęci Krakowa z dokumentu z roku1303 — K. Kielisiński 1846

W literaturze przedmiotu nie odnotowano jednak pieczęci miejskiej z czasów Bolesława Wstydliwego. Choć wzmiankowane jest przywieszenie pieczęci do dokumentu z roku 1283 to najstarszy zachowany (dziś zaginiony) odcisk pieczęci miasta pojawił się dopiero przy dokumencie z roku 1303 roku. Był to legat testamentowy mieszczki Sulisławy potwierdzony pieczęcią miejską przez ówczesnego wójta Krakowa.

Odcisk tej pieczęci zachował się na odbitce fototypicznej oraz w odrysie z XIX wieku. Wizerunek napieczętny przedstawia mur bramny z trzema wieżami, który flankują tarcze z wizerunkiem połuorła–połulwa nakryte koroną. Nad wieżą środkową umieszczona jest tarcza z nieukoronowanym orłem. Na wieży prawej stoi św. Wacław, a na wieży lewej św. Stanisław. W bramie muru ma widnieć postać oranta.

To samo obrazowanie, uzupełnione o dwie gwiazdy flankujące postaci świętych, widnieje na późniejszej pieczęci miejskiej. Przegląd dostępnych publikacji wydaje się wskazywać, że symbolika heraldyczna Krakowa została wyjaśniona. Umieszczoną w herbie tarczę z wizerunkiem niekoronowanego orła uznano za odwołanie do księcia lokującego miasto — ten sam wizerunek orła widnieje bowiem na pieczęci Bolesława Wstydliwego. 

Pieczęć miasta Krakowa 1425 © AGAD | Pieczęć Bolesława V Wstydliwego 1278 © AGAD

Dwie tarcze z przedstawieniem tzw. kujawskiej hybrydy stanowić mają symbole heraldyczne łączące miasto z panowaniem księcia Leszka Czarnego. Wątpliwości nie budzą także wizerunki dwóch świętych — św. Wacława oraz św. Stanisława biskupa. Obecność postaci św. Wacława wynikać miała z faktu, iż  pierwsza katedra krakowska — tzw. katedra chrobrowska — była pierwotnie pod jego wezwaniem. 

To historyczne pierwszeństwa patronalne potwierdza umieszczenie jego postaci na pieczęci po stronie prawej, czyli heraldycznie uprzywilejowanej. Przedstawienie św. Stanisława umieszczone na „pośledniejszym” miejscu — po lewej stronie pieczęci — wiązać należy z kanonizacją ogłoszoną w Polsce w roku 1254 oraz chronologicznie późniejszym patronatem nad katedrą na Wawelu.

Na bezpośredni związek św. Stanisława z miastem wskazuje zresztą formuła ekskomunikacyjna, zamieszczona w przywileju lokacyjnym Bolesława Wstydliwego:

Żadnemu zatem w ogóle człowiekowi nie wolno się przeciwstawiać lub z bezczelną zuchwałością ten dokument naszego zezwolenia, nadania i przyrzeczenia złamać. Jeśli zaś ktoś ośmieliłby się go naruszyć, niech wie, że podpadnie pod gniew Boga Wszechmogącego, świętych męczenników Stanisława i Wojciecha, a także i nasz.*

Przywilej lokacyjny Bolesława Wstydliwego, 1346 © Archiwum Narodowe w Krakowie

W interpretacji obrazowania napieczętnego miasta Krakowa — podobnie zresztą jak w przypadku najstarszej znanej pieczęci miejskiej Poznania — pojawiły się w swoim czasie pewne znaki zapytania”. W przypadku krakowskiej pieczęci postawiona została hipoteza, umieszczony na niej niekoronowany orzeł może być symbolem czeskiej władzy nad Krakowem, z okresu objęcia tronu Królestwa Polskiego przez Wacława II.

Hipotezie o „czeskim” śladzie — a może bardziej śladzie symboliki Przemyślidów — w krakowskiej pieczęci towarzyszyła także odmienna od przyjętej uprzednio interpretacja obecnego na niej przedstawienia obiektu architektonicznego. Wedle Henryka Seroki i Marcina Starzyńskiego miał to być nie tyle element fortyfikacji miejskich, czy też brama forteczna, ale wizerunek siedziby ówczesnego wójta Krakowa — Henryka.

Kolejny element obrazowania heraldycznego w postaci dwóch sześciopromiennych gwiazd nie został jednoznacznie wyjaśniony. Wedle Adama Chmiela mógł być to niekoniecznie symbol szczęścia, a po prostu dodatek odróżniający wcześniejszą pieczęć. Podobnie próbowano zinterpretować obecność gwiazd i półksiężyców na pieczęci miasta Poznania — jako ozdobne „wypełniacze” pustej przestrzeni.

Jednak tym, co w obrazowaniu napieczętnym mylnie zdefiniowano — oczywiście w moim czysto subiektywnym przekonaniu — jest postać widoczna w przejeździe bramnym. Wedle H. Seroki i M. Starzyńskiego, a także Z. Piecha ma być to przedstawienie dziedzicznego wójta krakowskiego w postawie adoranta. Pierwotną symbolikę — w tym ów „czeski ślad” — ma odtwarzać XVI-wieczne przedstawienie herbu, zamieszczone w Kodeksie Behema.

Legendarium andegaweńskie XIV w. © Biblioteka Watykańska | Kodeks Behema 1505 © Biblioteka Jagiellońska / Poczet krakowski

Moim skromnym zdaniem jest to odczytanie błędne. Pozwolę sobie postawić tezę, skoro przedstawienie postaci umieszczonej w bramie muru na pieczęci miejskiej Krakowa jest wizualnym elementem dopełniającym symbolikę patronalną i związanym bezpośrednio z postacią św. Stanisława to postać w bramie przedstawia raczej osobę Piotrowina , a nie ówczesnego dysponenta pieczęci miejskiej.

Wizerunek Piotrowina na pieczęci — otulonego śmiertelnym całunem i wyraźnie skierowanego ku stojącemu powyżej biskupowi —  jest charakterystyczny dla religijnej ikonografii św. Stanisława. Dowodzi tego m.in. miniatura zamieszczona w Legendarium Andegaweńskim powstałym w 1350 roku. Można wręcz uznać, że postać Piotrowina w najstarszej pieczęci Krakowa stanowi swoisty „atrybut heraldyczny” św. Stanisława ze Szczepanowa.

Warto przypomnieć, że wedle hagiograficznej legendy — zamieszczonej w Żywocie św. Stanisława Wincentego z Kielczy z XI wiekuśw. Stanisław oskarżony został o bezprawne przejęcie majątku po zmarłym Piotrze Strzemieńczyku z Janiszewa. Oskarżonego biskupa miał wziąć w obronę sam zmarły, którego św. Stanisław miał cudownie wskrzesić z grobu. 

Wizerunek Piotrowina, umieszczonego na pieczęci Krakowa w bramie muru fortecznego, lub też w portalu budynku wójtowskiego, może zatem stanowić odwołanie do religijnej symboliki bramy sprawiedliwości, obecnej w treściach biblijnych:

Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości: 

chcę wejść i złożyć dzięki Panu. 

Oto jest brama Pana, 

przez nią wejdą sprawiedliwi. 

Dziękować Ci będę, że mnie wysłuchałeś 

i stałeś się moim zbawieniem.**

Herb i pieczęć Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa — proj. W. Drelicharz, Z. Piech, B. Widłak 2002

We współczesnym herbie miasta Krakowa nie ma już śladu po Piotrowinie. Zastąpił go orzeł — bynajmniej nie symbol czeskich Przemyślidów, ale znak koronowanych władców Królestwa Polskiego — „przegoniony” w XVI wieku do bramy z tarczy nad główną wieżą muru miejskiego. Podobnież zniknęli święci patronowie Krakowa — św. Wacław i św. Stanisław.

Wydaje się jednak, że obrazowanie heraldyczne, obecne na najstarszej pieczęci Krakowa — podobnie jak miasta Poznania — nie doczekało się do dziś właściwego wyjaśnienia. Dominuje bowiem wciąż najprostsza interpretacja ikonograficzna heraldycznej symboliki, bez pogłębionej weryfikacji skrywających się pod nią treści.  Bo — jak nie wszystkim wiadomo — widzi się tyle ile się wie.

--* B. Wyrozumska, Przywileje ustanawiające gminy miejskie wielkiego Krakowa (XIII-XVIII wiek), 2007** Ps 118, 19-21, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu © Wydawnictwo Pallottinum w Poznaniu, 2003
Źródła:A. Chmiel, Pieczęć wójtowska krakowska z drugiej połowy XIII wieku, 1907H. Seroka, W sprawie początków pieczęci miejskiej Krakowa, 2001H. Seroka, Herby miast małopolskich do końca XVIII w., 2002.B. Śliwiński, Nowa hipoteza o początkach godła Krakowa, 2004M. Starzyński, Uwagi w sprawie genezy najstarszej pieczęci Krakowa z XIII wieku: na marginesie ostatnich badań, 2012P. Okniński, Uwagi do dyskusji nad najstarszą pieczęcią Krakowa z XIII w., 2015Symbole i insygnia Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa: od Średniowiecza po Współczesność — Poczet krakowski, 2021
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia odcisku pieczęci miasta Krakowa przy dokumencie z roku 1425 z zasobów Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie
Tagi: Kraków; herb Krakowa; pieczęć; heraldyka; symbolika

[P] 12.07.2024

Genocidum atrox — Wołyń '43

Krwawa NiedzielaWołyń11 lipca 1943 r.

Powtórzę: Krwawa Niedziela jest faktem. Rzeź Wołyńska jest faktem. Faktem jest ludobójstwo Polaków dokonane przez Ukraińców nie tylko na Kresach oraz to, iż większość ofiar do dziś nie doczekała się imiennego pochówku.

I to jest ten w pełni doczesny wymiar ludzkiej gehenny. Tragedii, która dotknęła osobiście obywateli Rzeczypospolitej oraz Ją samą — jako Wspólnotę wielu narodów. Jest jednak jeszcze inny, bardzo ważny wymiar, który sprawia, iż faktem stają się zmiany „po ludzku” niemożliwe. 

Gdy Jezusowi nauczającemu o prawach Królestwa Bożego zadano pytanie — a de facto oczekiwano wydania osądu — co myśli o wymordowaniu przez Piłata jego rodaków w Galilei, usłyszano od Niego słowa, które wywróciły myślenie wedle prawa talionu.

Parafrazując Jego odpowiedź: Czy myślicie, że te 100.000, które wyrżnięto na Kresach, zasłużyło sobie na to bardziej, niż pozostali mieszkańcy Rzeczypospolitej? Nie — mówię wam. Lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.* Chrystus nie zanegował ani faktu popełnienia zbrodni, ani też nie ukrywał, kto był jej sprawcą. 

Nauczyciel z Nazaretu odwrócił jednak wektor rozliczenia. Jego adresatem stali się ci, którzy oczekiwali stosownego postępowania według Prawa. Co więcej — Jezus podniósł poprzeczkę: «Wiecie, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a swego wroga będziesz nienawidził. A Ja wam mówię: Miłujcie waszych wrogów i módlcie się za tych, którzy was prześladują…».**

Czy jest to w ogóle możliwe? Po ludzku — absolutnie nie. Jednakże dla tych, których człowieczeństwo kształtuje wiara w Boga, «Który Jest Miłosierdziem», wszystko jest możliwe. A wtedy mają miejsce fakty, które uznawane są za cud

Taka postawa wiary może otwierać serca. Może — bo nie ma żadnej pewności, czy to się stanie, ani też kiedy. A jednak to właśnie żywa wiara w Bożą pomoc kształtuje relacje, które pozwolą dopełnić wymogu zadośćuczynienia w wymiarze czysto ludzkim. 

A gdy to się stanie wówczas nikt nie będzie mógł rozgrywać polsko-ukraińskiej historii dla własnych korzyści.

--* Łk 13,1-5** Mt 5,43-45
Ilustracja tytułowa na podstawie grafiki publicystycznej «Wołyń'43» © 2014 Aleksander Bąk
Tagi: 11 lipca; Krwawa Niedziela; Rzeź Wołyńska; Kresy; genocidum atrox; ludobójstwo

[P] 11.07.2024

Herb Wrocławia z habsburskiego nadania

Nadanie herbu i pieczęci WrocławiaKról Ferdynand I Habsburg12 lutego 1530 r.

10 lipca 1530 roku cesarz Karol V Habsburg potwierdził nadanie herbu miastu Wrocław, dokonane wcześniej przez jego brata — króla Czech Ferdynanda I Habsburga. Barwny wizerunek herbu — de facto pierwszego w historii Wrocławia — zachował się na królewskim dyplomie, wystawionym w dniu 12 marca 1530 roku.

Zamieszczone w nim przedstawienie ukazuje wizerunek głowy św. Jana Chrzciciela na misie, położonej na skwadrowanej tarczy o polach na przemian barwy czerwonej i złotej. W polu pierwszym umieszczono czeskiego lwa, w drugim śląskiego orła, w trzecim literę «W», a w polu czwartym popiersie… osoby heraldycznej, osadzone na odwróconej koronie.

Dlaczego tak osobatywowo opisuję heraldyczne przedstawienie postaci widniejącej na barwnej miniaturze z 1530 roku? Bynajmniej nie w ramach genderowej nowomowy. Otóż choć wydawałoby się, że wszystko w dyplomie kancelarii królewskiej winno być lege artis, to okazuje się, że zawierał on ewidentne sprzeczności.

Herb Wrocławia 1530 © Archiwum Państwowe we Wrocławiu

Wedle dokumentu w polu trzecim, umieszczonym po lewej stronie herbu, widnieć miał św. Jan Chrzciciel, który „przez wiele lat był otaczany w mieście wielką czcią”. Jednak kolejność godeł wymieniona została raczej zgodnie z ruchem wskazówek zegara, niż z zasadą heraldyki — jako pole trzecie określono bowiem pole czwarte.

Kolejną odsłoną heraldycznej komedii omyłek jest samo obrazowanie godła w „polu trzecim”. Formalnie wiązane z postacią św. Jana Chrzciciela zdecydowanie odbiega od kanonu jego heraldycznej stylizacji. Zamiast atrybutu w postaci misy głowę okala nimb, a sam portret ma długie włosy o kręconych lokach oraz kobiece rysy twarzy.

Tradycja głosi, iż pierwotna treść  dokumentu królewskiego zawierała wpis o umieszczonym w polu trzecim wizerunku św. Doroty, zamiast św. Jana Ewangelisty. Na przeprowadzenie mniej lub bardziej oficjalnej operacji usunięcia zapisu, uznanego przez rajców miejskich za błędny, wyasygnowano kwotę 1300 florenów. 

Dyplom herbowy Wrocławia 1530 — © Archiwum Państwowe we Wrocławiu

Błąd usunięto w najprostszy możliwy sposób — poprzez… wydrapanie niewłaściwego imienia z dyplomu herbowego, wystawionego przez kancelarię królewską Ferdynanda I Habsburga. Na dokumencie zachowanym we wrocławskim archiwum widać wpis Johans des tewffers hawbt, wykonany ewidentnie inną ręką.

Omyłkom nie było jednak końca. Jak się okazuje w „poprawionym” dokumencie tym razem pomylono Janów. Godła z pola trzeciego nie przypisano św. Janowi Ewangeliście, lecz św. Janowi Chrzcicielowi. Kolejny błąd? A może próba przywrócenia „nieoficjalnego” wzoru herbu Wrocławia z XIV wieku.

Barwne przedstawienie takiego herbu zachował się na fresku heraldycznym z 1360 roku, zachowanym na ścianie Sali Herbowej na zamku w Lauf. Przedstawia skwadrowaną tarczę o polach na przemian z głową św. Jana Chrzciciela — patrona Wrocławia — oraz koronowanym lwem — godłem Królestwa Czech.

Herb Wrocławia, Zamek w Lauf 1360 — Wikipedia / Karel Pacovský

Kwestię rozbieżności heraldycznych rozwiązał dyplom cesarza Karola V Habsburga, w którego treści jednoznacznie wskazano, iż w herbie widnieć ma wizerunek św. Jana Ewangelisty. Czy zatem informację o odwołaniu do postaci św. Doroty w treści pierwszego dyplomu herbowego zaliczyć można do „miejskich legend”?

Możliwie, choć historyczne fakty potwierdzają, że „mogło być coś na rzeczy”. To właśnie w kaplicy miejskiego ratusza — pod wezwaniem świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty — przechowywano hermę relikwiarzową św. Doroty. Ówczesny Wrocław był bowiem miejscem żywego kultu św. Doroty. 

Nie dziwi zatem, że widniejący w habsburskim projekcie herbu miasta Wrocławia z XV wieku portret św. Jana Ewangelisty w wieku młodzieńczym, o długich lokowanych włosach i ozdobionego odwróconą koroną okalającą jego ramiona, mógł budzić domniemania, iż jego pierwowzorem była herma św. Doroty

Herma relikwiarzowa św. Doroty XV wiek © Muzeum Narodowe we Wrocławiu

POST SCRIPTUM

Trzeba przyznać, że opis współczesnego wzoru herbu Wrocławia, zamieszczony w statucie miasta, umiejętnie rozwiązuje historyczne dywagacje:

w polu dolnym lewym głowa św. Jana Ewangelisty skierowana na wprost, o twarzy młodzieńca z lokami jakby kobiecymi, w nimbie dookoła głowy, osadzona na odwróconej koronie.

--Ilustracja tytułowa na podstawie skanu akt unadania herbu i pieczęci Wrocławia z 1530 roku z zasobów Archiwum Państwowym we Wrocławiu
Tagi: herb Wrocławia; heraldyka; symbole samorządowe; projektowanie herbów

[P] 10.07.2024