AKTUALNOŚCI 2023 (1)
Spis treści
Orzeł Biały w czerwonej emalii
Jednym z najstarszych barwnych przedstawień herbu Królestwa Polskiego «Orzeł Biały» jest jego wizerunek umieszczony na kielichu fundacji Kazimierza Wielkiego. Kielich stanowi królewski dar dla kościoła parafialnego w Stopnicy. Budowa stopnickiej świątyni miała być ekspiacją króla Kazimierza Wielkiego za zlecenie zabójstwa księdza Marcina Baryczki.
Wedle kronikarskich zapisów z XIV wieku duchowny został fałszywie oskarżony przed władcą i z jego rozkazu utopiony w Wiśle:
Po powrocie [Kazimierza] z tryumfem pomyślności do Krakowa, gdzie był wspaniale przez kler i naród przyjęty, zdarzyło się, że, za podszeptem dyabła, niejaki Marcin Baryczka, wikary kościoła krakowskiego, został przed królem fałszywie oskarżony przez jego przybocznych; w dzień św. Łukasza uwięziono go, a następnej nocy w rzece Wiśle utopiono, bez żadnej przyczyny, zupełnie niewinnego.*
Stopnica — pierwotnie Stobnicza — lokowana była przez Władysława Łokietka. Prawa magdeburskiego nadane zostało miastu przez Kazimierza Wielkiego w roku 1362. Wtedy też najprawdopodobniej przekazany został królewski dar w postaci wotywnego kielicha liturgicznego. Datę tę bowiem nosi inny królewski dar dla kościoła — relikwiarzowa herma św. Marii Magdaleny.
Kielich o typowo gotyckiej konstrukcji wykonany został ze srebra i pozłocony. Jego czarę podtrzymują plakietki ze scenami Zwiastowania, Bożego Narodzenia, Ukrzyżowania i Zmartwychwstania. Trzy plakiety z powtórzonymi scenami zdobią stopę. Tam też znajduje się zapis potwierdzający kazimierzowską fundację: + CALIX REGIS KAZIMIRI.
Herb Królestwa Polskiego i herb Wielkopolski — kielich wotywny kościoła w Stopnicy, foto M. Grychowski
Na czterech guzach nodusa kielicha widnieją naprzemiennie herb z wizerunkiem koronowanego orła o typowo piastowskiej stylizacji oraz herb z przedstawieniem głowy bawolej w koronie i z kolcem w nozdrzach. Heraldyczny wizerunek z orłem uznać można za ówczesny reprezentacyjny herb Królestwa Polskiego «Orzeł Biały». Głowa bawola z koroną obejmującą wysoko uniesione rogi stanowi wizerunek godła Wielkopolski.
Tarcze herbowe wykonane zostały techniką emaliowania komórkowego. Pozostałości emalii potwierdzają, iż pola obu herbów miały barwę czerwoną. Ciekawostką jest, że pole herbu Wielkopolski nie posiada zaznaczonego szachowania. Oznacza to, że wizerunek heraldyczny stanowi najwcześniejsze barwne przedstawienia herbu Wielkopolski. Oba herby umieszczone na kielichu ze Stopnicy uznać należy za jedne z ważniejszych zabytków polskiej heraldyki.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęć z wystawy Zamku Królewskiego w Warszawie – Muzeum
Tagi: Orzeł Biały; herb Królestwa Polskiego; herb Wielkopolski; Kazimierz Wielki
[P] 24.09.2023
Tańcząc z orłami
Dziś w Kancelarii Premiera Rady Ministrów w Warszawie miała miejsce konferencja promująca książkę „Premierzy i ministrowie Rzeczypospolitej Polskiej 1918–1939”. Publikacja pod redakcją naukową profesorów Zbigniewa Girzyńskiego, Jarosława Kłaczkowa oraz Wojciecha Piaska wydana została nakładem Wydawnictwa Instytutu de Republica.
Wydawnictwo stanowi prezentację sylwetek 207 polskich polityków — premierów i ministrów — pełniących główne funkcje w życiu politycznym w okresie II Rzeczypospolitej. Postacie zostały przedstawione z perspektywy działań na piastowanych stanowiskach, a ich biografie uzupełniają informacje o pochodzeniu, wykształceniu oraz działalności politycznej i społecznej.
Prezentacja publikacji «Premierzy i ministrowie Rzeczypospolitej Polskiej 1918–1939» — Instytut de Republica
Moim skromnym wkładem w to monumentalne dzieło było opracowanie autorskich restylizacji wzorów godła państwowego z roku 1919 oraz 1927 dla potrzeb przygotowania okładki książki. Grafiki zostały dostosowane dla potrzeb wykonania nadruku na płóciennej oprawie książki.
Do wzoru godła państwowego z lat 1919-1927 nawiązuje orzeł zwieńczony koroną zamkniętą, inspirowany przedstawieniem obecnym na pieczęci ówczesnego Ministra Poczt i Telegrafów. Jego wizerunek bazował na szkicu do projektu orła, wykonanego przez Edmunda Bartłomiejczyka dla Departamentu Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego II RP.
Do wzoru godła państwowego z okresu 1927-1939 odnosi się orzeł zdobiony koroną otwartą. Stanowi on stylizację orła nawiązującą do wstępnego projektu Pieczęci Państwowej Rzeczypospolitej Polskiej, autorstwa prof. Zygmunta Kamińskiego z roku 1927.
Orzeł 1919 / 1927 — autorska restylizacja © 2018-2023 Aleksander Bąk
Ilustracja tytułowa — prezentacja publikacji Premierzy i ministrowie Rzeczypospolitej Polskiej 1918–1939 — KPRM 21.09.2023
Tagi: Przemierzy; Ministrowie; II Rzeczpospolita; Orzeł Biały; godło państwowe
[P] 21.09.2023
Skoro rzekło się A to należy powiedzieć Ż.
Od czasu do czasu, przy okazji pewnych wydarzeń, publicznych działań, czy też państwowych projektów oraz związanych z nimi decyzji, pozwalam sobie w rozmowach z tzw. czynnikami miarodajnymi sugerować, że skoro rzekło się A to należy powiedzieć nie tyle B lub C, ale Z, Ź i Ż.
W kontekście enuncjacji prasowych o znanych od dawna założeniach Ministerstwa Obrony Narodowej w zakresie polskich „planów obronnych”, ponowię swój anons sprzed 9 lat, by natychmiast zaordynować usunięcie z użytkowania przez Polskie Siły Zbrojne Znaku Promocyjnego Wojska Polskiego.*
Znak promocyjny Wojska Polskiego wprowadzony został Rozporządzeniem Ministra Obrony Narodowej z dnia 4 maja 2009 r. w sprawie sposobu używania znaków Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Dz.U.2 z dnia 3 czerwca 2013 poz. 875. Na symbol składają się wielkie litery W oraz P, w którą wpisana została głową orła z umieszczoną ponad nią koroną zamkniętą.
Można uznać, że logo WP — reklamowane wówczas jako pierwszy w 90-letniej historii polskiej armii znak promocyjny — stanowi de facto logo przygotowywanego „Planu użycia Sił Zbrojnych RP WARTA 00101”, zatwierdzonego w roku 2011 przez ówczesnego Ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha.
Logo Wojska Polskiego — Andrzej Pągowski 2009 r. / mon.gov.pl
Symbol w zakresie wizualnym jednoznacznie komunikuje „planowy” zamiar oddania połowy terytorium Polski rosyjskiemu agresorowi. Stąd też znak wygląda tak, jakby jedna z głów rosyjskiego orła — orzeł ma mieć na głowie cesarską koronę (sic!) — zaglądała Polsce w… tzn. przez wschodnią granicę.
Trudno nie odnieść wrażenia, że zgodnie z tytułem planu obronnego litera «W» w obrysie konturowym oznacza obszar przeznaczony do obrony — WARTA. Litera «P» natomiast to najwyraźniej Priwislinskij kraj (Привислинский край) — teren oddany Rosji, w który jej armia miała wejść jak w masło.
Wymowne stają się zatem ówczesne wyjaśnienia twórcy logo promocyjnego Wojska Polskiego — artysty -plastyka plakacisty Andrzeja Pągowskiego — iż „łagodne i przyjazne dla oka logo NIE MIAŁO kojarzyć się z militarnymi zadaniami armii”.**
Mniej zrozumiałe już jest to, dlaczego orzeł w jego projekcie tak bardzo przypomina orła z zastrzeżonego znaku amerykańskiej firmy Eagle Materials z roku 2000. Choć trzeba przyznać, że sposób wykreowania znaku dla Polskiego Związku Łowieckiego dobitnie to wyjaśnia metodologię warsztatu projektanta.***
Powtórzę zatem: Panowie Żołnierze — sygnowanie Wojska Polskiego tym znakiem to #wstyd!
Logo Wojska Polskiego — Andrzej Pągowski 2009 r. | Eagle Materials 2002 r.
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku. Od daty zgłoszenia przedmiotowego wniosku mija dziś 262 dni.
840 dni minęło natomiast od daty formalnego uznania przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej za zasadną odmowę nadania księdzu doktorowi Pawłowi Dudzińskiemu stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych, w dyscyplinie historia. z uwagi na wykazane w recenzjach przypadki zapożyczeń w jego pracy naukowej.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia satelitarnego Google Maps © 2023 Landsat / Copernicus, Data SIO, NOAA, US navy, NGA, GEBCO
Tagi: Wojsko Polskie; znak promocyjny; logo WP; Eagle Materials; Andrzej Pągowski
[P] 18.09.2023
Paskuda kielecka — czyli: bałamuctwo w żywe oczy
Symbolem kłamstwa w europejskiej kulturze — opartej na chrześcijańskiej tradycji — jest wąż. Choć w starożytności był też uosobieniem sił witalnych, a nawet odrodzenia, to dziś utożsamiany jest z zagrożeniem i śmiercią, a przede wszystkim fałszem.
Przeciwnikiem węża był orzeł, uważany za symbol niebiański — uosabiał słońce, ogień oraz moc. Uznawany za posłannika bogów, symbolizował odwagę, władzę, geniusz i nieśmiertelność. Był też ptakiem wróżebnym oraz symbolem zwycięstwa.
Walka orła z wężem obecna jest w historii większości kultur — od Sumeru przez Egipt, Grecję oraz Rzym, aż po Azję i prekolumbijską Amerykę. Wedle powszechnej dziś interpretacji odzwierciedla walkę Dobra ze Złem, Życia ze Śmiercią oraz Prawdy z Kłamstwem.
Walka orła z wężem — mozaika bizantyńska VI w. © Büyük Saray Mozaikleri Müzesi | Kodeks aztecki 1576 © The Metropolitan Museum of Art
Kultura współczesna — jeśli można mówić o otaczającej nas rzeczywistości, jako „kulturze” w klasycznym rozumieniu — jest tak głęboko przesiąknięta myśleniem zorientowanym na osiągnięcie sukcesu, że zanikł naturalny odruch powstrzymywania się przed kłamstwem.
Wszystkie sfery życia społecznego zdominowało myślenie przyzwalające na posługiwanie się kłamstwem. Stało się ono narzędziem do osiągnięcia lepszego statusu materialnego, czy też zdobycia wyższej pozycji społecznej i jej utrzymania. Cel uświęcił środki.
Dlaczego w połowie kalendarzowego lata dotykam kwestii aksjologicznej? Otóż w słusznie minionych czasach — w okresie tzw. „sezonu ogórkowego” — przestrzeń medialną wypełniały najczęściej informacje o UFO, czy też tajemniczych kręgach w zbożu.
Bywało również, że tu i ówdzie wypełzała tzw. «Paskuda zegrzyńska». Wydawałoby się, że czasy te bezpowrotnie minęły, a obecnie o uwagę gawiedzi żądnej wrażeń (i krwi) walczą latem głównie celebryci/tki z politykami/czkami.
Niestety nie. Oto z czeluści internetu znów wychynęła «Paskuda». Tym razem… kielecka. Najwyraźniej kolejna fala upałów zaburzyła instynkt samozachowawczy i „niedohabilitowane” ego — niepomne doktorskiej przysięgi — owładnięte zostało przez popędowe id.
O miejscu jej wypełznięcia oraz o szerzonym przez nią bezczelnym bałamuctwie pozwolę sobie napisać po głębszym zdiagnozowaniu tego klinicznego przypadku.
Doktora!!!
POST SCRIPTUM
Ślubowanie i przyrzeczenie doktorskie.*
Po pierwsze, że Uniwersytet, w którym zdobyliście ten bardzo wysoki stopień w swych dyscyplinach, zachowacie zawsze we wdzięcznej pamięci i w miarę swych możliwości będziecie wspierać jego sprawy i interesy.
Po drugie, że godność, którą wam nadamy, zachowacie czystą i nieskalaną i nigdy jej nie splamicie nieprawymi obyczajami lub hańbiącym życiem.
Po trzecie, że badania naukowe w swoich dyscyplinach ochoczo i gorliwie będziecie uprawiać i rozwijać nie z chęci marnego zysku czy dla osiągnięcia próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się prawda i jaśniej błyszczało jej światło, od którego zależy dobro rodzaju ludzkiego.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia reliefu alabastrowego z 1 wieku p.n.e. ze zbiorów Muzeum Archeologicznego w Stambule — Wikimedia Commons / Mark Ahsmann
Tagi: orzeł; wąż; dobro; zło; prawda; kłamstwo; życie; śmierć
[P] 12.08.2023
Dzień wielkiego Tryumfu
Od 1411 roku dzień wiktorii grunwaldzkiej 15 lipca był uroczystym świętem „państwowym”, obchodzonym w Królestwie Polskim przez ponad 400 lat. Fakt ustanowienia tego święta odnotowany został przez Jana Długosza w jego „Rocznikach”:
Król Władysław i wszystkie stany duchowne i świeckie zgodnym postanowieniem i decyzją zatwierdziły obowiązującą powszechnie uchwałą, by dzień Rozesłania Apostołów był obchodzony uroczyście jako święto w całym Królestwie Polskim i by ojcowie uczyli swoich synów, wnuków i prawnuków oraz następców, żeby po wieczne czasy zachowali w pamięci ten dzień, w którym łaska Boża okazała swe miłosierdzie wobec narodu i ludu polskiego, by wszystkie kościoły w całym królestwie Polskim tak miejskie, jak wiejskie czciły ze swym ludem szczególnie uroczystymi mszami i procesjami dzień tak wielkiego tryumfu i by składały Bogu ogromne dzięki za dobrodziejstwo udzielone narodowi polskiemu.
Obchody ustanowione przez króla Jagiełłę — mimo zniesienia liturgicznego święta „De Divisione Apostolorum” w roku 1545 przez sobór trydencki — praktykowano do czasów zaborów. Pod zaborami pamięć o zwycięstwie była wpisana w tradycję patriotyczną. Jej zwieńczeniem było postawienie w Krakowie w 1910 roku Pomnika Króla Jagiełły, dla uczczenia 500-lecia bitwy.
Odsłonięcie Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie w 500-lecie Bitwy pod Grunwaldem, 1910 r. — Biblioteka Narodowa
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku nie przywrócono dnia 15 lipca, jako święta państwowego. Nową datę świętowania chwały polskiego oręża przyniosło kolejne wielkie zwycięstwo. W roku 1923, na mocy rozkazu Ministra Spraw Wojskowych gen. broni Stanisława Szeptyckiego, ustanowiono, że Świętem Żołnierza będzie dzień 15 sierpnia:
W rocznicę wiekopomnego rozgromienia nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się pamięć poległych w walkach z wiekowym wrogiem o całość i niepodległość Polski. nad bolszewikami w roku 1920.
Święto wojskowe 15 sierpnia obchodzono do 1947 roku. Dekretem z roku 1950 zmieniono jego datę na dzień 12 października — rocznicę bitwy pod Lenino. W roku 1992 roku, na mocy ustawy uchwalonej przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przywrócono obchody Święta Wojska Polskiego w dniu 15 sierpnia.
Tym samym święto wojskowe ponownie obchodzone jest w dniu kościelnej uroczystości — Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny — zwanej tradycyjnie świętem Matki Boskiej Zielnej.
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
- Jan Długosz, Kroniki Królestwa Polskiego, Księga XI
- Odsłonięcie Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie w 500-lecie Bitwy pod Grunwaldem — 1910 r. — w: Pomnik króla Jagiełły: pamiątka uroczystości grunwaldzkich w Krakowie w dniach 15-go, 16-go i 17-[go] lipca 1910 r., Biblioteka Narodowa
- Rozkaz Dzienny Nr 126 Ministerstwa Spraw Wojskowych Warszawa, dnia 4 sierpnia 1923 roku
- Dekret z dnia 7 października 1950 r. o ustanowieniu dnia 12 października Dniem Wojska Polskiego (Dz.U. 1950 nr 45 poz. 411)
- Ustawa z dnia 30 lipca 1992 r. o ustanowieniu Święta Wojska Polskiego (Dz.U. 1992 nr 60 poz. 303)
Ilustracja tytułowa na podstawie miniatury z herbarza związanego z soborem w Konstancji, 1416 © Biblioteka Johna Rylandsa w Manchesterze
Tagi: Bitwa pod Grunwaldem; 15 lipca 1410; Królestwo Polskie, Zakon Krzyżacki
[P] 15.07.2023
Jednota przypieczętowana
4 lipca 1569 roku król Zygmunt II August zatwierdził swoją pieczęcią akt unii Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim, uchwalony przez Sejm Walny w Lublinie w dniu 1 lipca 1569 roku. Tym samym zyskał moc prawną akt Unii lubelskiej, który powołał do życia wspólnotę zróżnicowaną narodowo i religijnie, tworząc z niej jeden organizm państwowy — Rzeczpospolitą.
Dokument sygnowała pieczęć mniejsza koronna. W jej polu widniał skwadrowany herb Rzeczypospolitej — zdwojony Orzeł oraz Pogoń. Znak ten od czasów Władysława Jagieły symbolizował jedność Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Idea unii polsko-litewskiej wyprzedziła o prawie 400 lat projekt Schumana dla Europy, a o ponad 200 amerykańską konstytucję.
Przy tej okazji parę słów na temat samej pieczęci. Jako znak poświadczenia własności, czy też tożsamości, pojawiła się już w późnym neolicie, czyli w VII tysiącleciu p.n.e. Do najbardziej znanych należą pieczęcie cylindryczne z obszaru Mezopotamii z IV tysiąclecia p.n.e. Pieczęcią był koralik w formie walca, wykonany najczęściej z kamieni szlachetnych, z wyrytym na nim wklęsłym wzorem.
Odciskano je na bryłach gliny, którymi zamykano dzbany, drzwiczki i kosze. Pieczęcie stanowiły także swoisty „dowód osobisty”, gdyż zawierały zapis o zawodzie, stanowisku służbowym lu nazwisko jej dysponenta. Pieczęci cylindrycznej używano do transakcji handlowych, sprzedaży ziemi, zawarcia umowy małżeńskiej. Poświadczały umowy między miastami, a także dekrety królewskie.
Pieczęć cylindryczna, 2250 - 2150 p.n.e. Mezopotamia, okres akadyjski © Metropolitan Museum
Inny rodzaj pieczęci miał formę stempla. Stosowano je najczęściej na obszarach dzisiejszej Syrii i Turcji. Stąd przeniknęła do antycznej Grecji i Rzymu. Ostemplowanie najczęściej wskazywało lub zabezpieczało własność przedmiotu, towaru bądź też miejsca — w tym grobów. Odcisk pieczęci stemplowej służył także do zabezpieczenia korespondencji lub zaświadczenia autentyczności dokumentu.
Tę samą funkcję pełniła w średniowiecznej Europie. Jednak rangę środka legalizacji dokumentów pieczęć zyskała oficjalnie w roku 1166. Wydany przez papieża Aleksandra III dekret De fide instrumentorum, wprowadził zasadę uznawania za wiarygodne jedynie dokumentów spisanych przez notariuszy publicznych lub uwierzytelnionych odciskiem pieczęci wystawcy aktu — sigillum authenticum:
Scripta vero authentica, si testes inscripti decesserint, nisi forte per manum publicam facta fuerint, ita, quod appareant publica, aut authenticum sigillum habuerint, per quod possint probari, non videntur nobis alicuius firmitatis robur habere.
Do odciskania pieczęci używano tłoka, wykonanego z metalu. Typariusze nie tylko rytowano, ale także odlewano. Najczęściej był to brąz, mosiądz i żelazo, ale także z metale szlachetnych — złoto i srebro. Przykładem ich zastosowania mogą być tłoki pieczęci miasta Poznania i Kłodzka.
Tłok pieczęci miasta Poznania, XIII w. — J. Bąk, archiwum własne | Tłok pieczęci miasta Kłodzka, XIII w. — A. Halicki, Wikimedia
Pieczęć była jednak nie tylko narzędziem służącym czynnościom stricte formalnym. Przede wszystkim była „ucieleśnieniem” osoby jej dysponenta. Dlatego też od najdawniejszych czasów utrata pieczęci była dużą stratą. Nie tylko z uwagi na wysoki koszt jej wykonania. Najpoważniejszy w skutkach był jednak proceder fałszowania pieczęci, służący podrabianiu dokumentów.
Na polskiej historii zaciążyły fałszerstwa dokonywane przez Zakon krzyżacki. Dotyczyły one dokumentów własności — wsi, miast, a nawet całych ziem. Zacieraniu fałszerstw służyło palenie archiwów wraz z całymi miastami. Prostszą metodą uchylenia stanu prawnego, stanowionego dokumentem, było odcinanie pieczęci. Nie bez powodu w spora ilość zachowanych dokumentów jest ich pozbawiona.
Odcięte odciski posłużyć mogły zarówno przywieszaniu ich do dokumentów odpowiednio podrobionych, jak i do wykonania fałszywych tłoków. Za ich pomocą preparowano też nowe dokumenty metodą poświadczenia zgodności z oryginałem. Sprzyjała temu instytucja transumptu, czyli sporządzanie uwierzytelnionej kopii, która w ten sposób nabywała moc źródłowego dokumentu.
Potwierdzony przez wielkiego mistrza Zakonu krzyżackiego Karola z Trewiru fałszywy dokument Księcia Mestwina — Archiwum Państwowe w Bydgoszczy
Za podrobienie pieczęci groziły surowe kary — w czasach Hammurabiego obciążano fałszerza dwunastokrotną wartością roszczenia. W czasach rzymskich za fałszerstwo w złej wierze karano niewolników śmiercią, a ludzi wolnych wygnaniem. W średniowieczu za fałszowanie pieczęci groził pręgierz, piętnowanie żelazem, dożywotnie więzienie, banicja lub śmierć.
Wydaje się jednak, że umyka ocenie inny aspekt związany z pieczęcią. Co prawda kara za fałszerstwo wynikała przede wszystkim z uwagi na naruszenie porządku prawnego to jednak bez wątpienia podrobienie pieczęci dotykało przede wszystkim osoby dysponenta, jako jako gwaranta treści dokumentu. Jak już wspomniano pieczęć była uobecnieniem osoby dokonującej czynności prawnej.
Obrazowanie napieczętne było zatem nie tyle formalnym manifestem właściciela, ale jego twarzą. Dlatego też pieczęć wykraczała poza obszar profanum. Pieczęć stanowiła bowiem swoiste imago osoby nią dysponującej. Za słuszne uznać należy twierdzenie, iż także ten aspekt kultury średniowiecza osadzony był głęboko w sferze religijnej. W szczególności rozumienia pojęcia Prawdy.
Pieczęć majestatowa Kazimierza Wielkiego XIV w. © Archiwum Narodowe w Krakowie
Dla zrozumienia znaczenie tego wymiaru można przywołać zwyczaj używania pierścienia ze znakiem tożsamościowym właściciela. Okazanie takiego sygnetu przez osobę trzecią oznaczało jej formalne uwiarygodnienie, potwierdzenie przekazywanej przez nią informacji lub przyznanie jej specjalnych uprawnień. Niekiedy nawet zezwolenie na działanie w zastępstwie.
Przykładem może być historia z XIV wieku, dotycząca tzw. Fałszywego Waldemara — osoby podającej się za nieżyjącego margrabiego brandenburskiego Waldemara Wielkiego. Arcybiskup magdeburski, któremu anonimowy przybysz okazał pierścień, uznał w nim zaginionego margrabiego Waldemara i obiecał poparcie w odzyskaniu należnego mu dziedzictwa.
Świadczy to o znaczeniu, jakie przykładano do instytucji pieczęci. Dlatego też jakiekolwiek fałszerstwo dotykało wprost właściciela pieczęci — jego osobę i godność. Wydaje się, że powaga jaką w średniowieczy otaczano wizerunek pieczęci przeniknęła także do czasów nam współczesnych.
W szczególności dotyczy to pieczęci, która stanowiła jego naczelne godło państwa. Status godła państwowego ma na przykład do dziś Pieczęć Wielka Stanów Zjednoczonych. Państwo to nie posiada bowiem herbu, lecz godło w postaci pieczęci. Podobnie było w Polsce w czasach obowiązywania ustawy z roku 1919. Jednym z godeł Państwa Polskiego była pieczęć Rzeczpospolitej.
Wielka Pieczęć Stanów Zjednoczonych 1890 — Library of Congress | Wzór Pieczęci Rzeczypospolitej 1919 — archiwum własne
Za czasów władców Królestwa Polskiego obrazowanie napieczętne reprezentowało nie tyle władztwo, co przede wszystkim osobę króla. Obecnie wizerunek orła w ustawowym godle państwowym, reprezentuje nie tylko państwo, jako podmiot prawa, ale także jego suwerena — Naród. Dlatego też symbole państwowe są otaczane szczególną ochroną prawną.
Okazuje się jednak, że są osoby, które w imię konstytucyjnego prawa do indywidualnej „wolności” w manifestowaniu swoich poglądów, pozwalają sobie na „tknięcie” palcem znaku naczelnego państwa, chronionego na mocy zapisów konstytucji. O czym mówię? O przykładach nadania ustawowemu godłu Polski innych niż przynależna mu biel, złoto i czerwień.
Tak się niestety złożyło, że pod hasłem Tęcza nie obraża wprowadzono w przestrzeń publiczną wizerunek flagi z białym orłem na tarczy herbowej o polu w barwach tęczy oraz modyfikację samego godła. Faktom tym towarzyszyły odwołania do amerykańskiej wolności oraz podkreślanie poparcia, jakie podczas tzw. Miesiąca Dumy wyraża dla LGBT+ amerykańska ambasada w Polsce.
Warszawski Strajk Kobiet — Facebook 2018 | Ukrainiec w Polsce — Facebook 2021
Przyznaję, że zrobiłem wówczas prosty research na okoliczność ewentualnego użycia głównego symbolu USA — Wielkiej Pieczęci — w działaniach promujących idee LGBT+ lub dowodu na jej „utęczowienie”. Mogą sobie to Państwo także sami wygooglować. Poza przykładami „utęczowienia” amerykańskiej flagi nie znajdą Państwo Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych w 6 barwach.
Pozwoliłem sobie w oficjalnej korespondencji — w przy okazji przesłanych życzeń na Dzień Niepodległości 4 Lipca — poprosić pełniącego obowiązki ambasadora USA w Polsce Bix Aliu, o udzielenie odpowiedzi na trzy pytania:
Czy możliwe jest świętowanie amerykańskich uroczystości także pod symbolem Wielkiej Pieczęci USA?
Czy można prywatnie używać symbolu Wielkiej Pieczęci USA lub samego godła z Wielkiej Pieczęci?
Czy można używać symbolu Wielkiej Pieczęci USA lub samego godła z Wielkiej Pieczęci w kolorach tęczy?
Niestety, mimo dwukrotnego przesyłania zapytania, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
POST SCRIPTUM 1
Wszystkiego najlepszego Ameryko z okazji Dnia Niepodległości! — Happy Independence Day! Happy 4th of July!
POST SCRIPTUM 2
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
- Na pergaminie napisano… — Archiwum Państwowe w Bydgoszczy 2023
- Prawo pieczętne: rodzaje kancelaryjno-prawne i fałszerstwa pieczęci, Paweł Gut, Marcin Hlebionek 2020
- Pieczęć jako „forma symboliczna”, WItalij Perkun 2020
- Podstawowe zagadnienia i problemy badań pieczęci, Piotr Pokora 2019
- Siegelkunde. Wappenkunde, Wilhelm Ewald, Felix Hauptmann 2019
- Fałszerstwo dokumentów w ujęciu historyczny, Ewelina Zgajewska-Rytelewska 2018
- Sigillum adulterinum – pieczęć fałszywa czy niewłaściwa?, Marcin Głuszak 2007
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia pieczęci Zygmunta II Augusta przy dokumencie zatwierdzenia Unii Lubelskiej z zasobów Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie
Tagi: Unia Lubelska 1569, Zygmunt II August; pieczęć; tęczowy orzeł; Great Seal of US; 4th July; Independence Day; 4 Lipca; Dzień Niepodległości; Stany Zjednoczone Ameryki
[P] 04.07.2023
Herb Poznania z urzędowego nadania
2 lipca 1936 roku w Monitorze Polskim opublikowane zostało Zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie zatwierdzenia herbu miasta Poznania. Jego wizerunek określony został jedynie słownie, gdyż do zarządzenia nie dołączono załącznika graficznego:
W polu błękitnem mur miejski srebrny z trzema basztami, środkowa wyższa z oknem barwy pola. Nad basztą środkową — orzeł biały (srebrny) bez korony, w tarczy czerwonej, zwrócony w prawo. Na skrzydłach orła — przepaska złota z trójlistkami. Na baszcie prawej — postać św. Pawła, na baszcie lewej — postać św. Piotra. Postacie świętych — srebrne. Symbole obu świętych (miecz i klucz) oraz aureole — złote. Po prawej stronie św. Pawła i po lewej św. Piotra sześciopromienne gwiazdy złote, pod gwiazdami półksiężyce złote. W bramie otwartej, barwy pola, dwa klucze złote skrzyżowane. Nad nimi — krzyż złoty.*
Zatwierdzenie wzoru herbu Poznania nastąpiło na wniosek Zarządu Miejskiego i Rady Miejskiej miasta Poznania, po porozumieniu się z Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Jeden wzór herbu pozostać miał w przechowaniu Zarządu Miejskiego w Poznaniu, drugi w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Niestety do dziś nie natrafiono na nie w żadnych archiwach. Jedynym śladem po nich wydaje się być rysunek opublikowany na łamach Kalendarza Ilustrowanego Kuryera Codziennego na rok 1938. Zgodnie z wyjaśnieniem redakcji odrys herbu miasta Poznania miał zostać wykonany według urzędowego wzoru. W czarno-białej grafice oznaczono barwy za pomocą heraldycznego kreskowania.
Kalendarz Ilustrowanego Kuryera Codziennego na rok 1938, IKC 1937 | Siegel des mittelalters von Polen, Lithauen, Schlesien, Pommern und Preussen, F. A. Vossberg 1854
Jak widać wzór ten zawiera wizerunek orła bez korony. Jego przedstawienie, choć sylwetką nawiązujące do gotyckiego źródła, nie jest z nim w pełni zgodne. Drobiazgiem jest przy uproszczona formą obrazowania muru — bez uwidocznionego wątku — postaci świętych w nieheraldycznym ustawieniu en troi quarts, aureole w formie okręgu oraz heksagramy o kształcie gwiazdy Dawida.
Dziwić może usunięcie tak ważnego symbolu, jakim jest korona. Tym bardziej, że istniejące w przestrzeni miejskiej wizerunki herbu Poznania, zarówno przedstawienie z XVI wieku, widniejące w Sieni Wielkiej w poznańskim ratusza, jak i zachowane na pozostałych po czasach pruskich latarniach gazowych, ukazywały orła przyozdobionego koroną.
Z informacji zamieszczonej w publikacji IKC wynika, iż wzory herbów ustalano na podstawie badań źródłowych, przeprowadzonych przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Najwyraźniej na ustalenia tzw. czynników miarodajnych miały wpływ przekonania naukowe ówczesnej „wyroczni” heraldycznej — Mariana Gumowskiego.
Sień Wielka, Ratusz XVI w. — fototeka Urzędu Miasta Poznania | Hydrant miejski XX w. — archiwum własne
To on właśnie, w opublikowanej przez siebie w roku 1932 książce Pieczęcie i herby miast wielkopolskich, obok inwentaryzacyjnego rysunku herbu miasta Poznania, umieścił następującą informację na temat historycznego źródła heraldycznego, jaką stanowiła najstarsza pieczęć miasta Poznania:
Na pieczęci m. Poznania można powyższe szczegóły herbowe łatwo wytłumaczyć. Brama forteczna bowiem i klucze są zwykłymi symbolami miasta, tak często spotykanymi na pieczęciach średniowiecznych. Święci Piotr i Paweł są naturalnymi patronami miasta, gdyż pod ich wezwaniem stoi Katedra Poznańska. Wreszcie orzeł w tarczy, to herb książęcych fundatorów i dlatego nie ma korony na głowie, że nie byli królami i w 1523 r. o królestwie polskiem nie było mowy.
Jednak w publikacjach z roku 1960 — Najstarsze pieczęcie miast polskich z XIII i XIV wieku oraz Herby miast Polskich — opis ten ulega zmianie. Pierwsza, w opisie najstarszej pieczęci, zamieszcza bowiem informację o tarczy z ukoronowanym orłem polskim, a druga o tarczy herbowej z orłem polskim. Temu opisowi towarzyszy barwny wizerunek herbu z zaznaczoną kreskami koroną na głowie orła.
Herb Poznania — M. Gumowski 1930 | Herb Poznania— M. Gumowski 1960 | Herb Poznania — Miasta Polskie w Tysiącleciu 1967
Tymczasem w późniejszej literaturze przedmiotu utrwalone zostało właśnie owo twierdzenie z roku 1930, które z pewnymi modyfikacjami trwa de facto do dziś. Wizerunek herbu z orłem bez korony pojawia się już w II tomie, współredagowanego przez Mariana Gumowskiego wraz z Marianem Haisigiem, wydawnictwa Miasta polskie w Tysiącleciu z lat 1965-67.
W zamieszczonej tam treści o historii Poznania zamieszczona została informacja o wizerunku napieczętnym na najstarszej pieczęci miejskiej, wskazująca na „piastowską” proweniencję niekoronowanego orła:
W tym też zapewne okresie gmina lewobrzeżna otrzymała własną pieczęć (najstarszy znany przekaz z 1344 r.) z wyobrażeniem bramy fortecznej o trzech basztach, z orłem piastowskim na tarczy na środkowej baszcie i postaciami św. Piotra Pawła, patronów katedry poznańskiej, na bocznych; w bramie umieszczone są dwa skrzyżowane ukośnie klucze.
Echo tej narracji słychać w publikacji z roku 2015, opisującej zbiory tłoków i stempli pieczętnych Archiwum Państwowego w Poznaniu:
W polu pieczęci oddzielonym od pola legendy obrzeżeniem ciągłym i perełkowym, ceglany mur forteczny z trzema wieżami, z których środkowa, blankowana, jest wyższa. W przejeździe bramy dwa skrzyżowane klucze piórami ku górze na zewnątrz, między nimi mały równoramienny krzyż. Nad środkową wieżą, na gotyckiej tarczy, orzeł heraldyczny bez korony […]
POST SCRIPTUM 1
Krakowskie wydawnictwo IKC opublikowało w dwóch kolejnych Kalendarzach także wizerunki innych miast. Jednak stanowiły one tylko część wizerunków herbów — 24 spośród 96 zatwierdzonych ministerialnym zarządzeniem w latach 1936-39. Wszystkie wzory herbów przedstawione były w formie czarno-białych reprodukcji.
Wykonawcą rysunków herbów był Tadeusz Korotkiewicz — pochodzący z Dukli przedwojenny malarz i grafik. Uczęszczał do gimnazjum klasycznego w Starym Brzesku, które ukończył w roku 1922. W latach 1925-30 studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Władysława Jarockiego, Fryderyka Pautscha oraz Wojciecha Weissa. Zginął zamordowany w Auschwitz w roku 1943.
Herby zatwierdzonych miast II Rzeczypospolitej — Kalendarz Ilustrowanego Kuryera Codziennego na rok 1938 i 1939
POST SCRIPTUM 2
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
- Zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 2 lipca 1936 r. w sprawie zatwierdzenia herbu miasta Poznania. (M.P. 1936 nr 161 poz. 293)
- Kalendarz Ilustrowanego Kuryera Codziennego na Rok 1938, IKC Kraków — Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego
Ilustracja tytułowa na podstawie rysunku z Kalenarza Ilustrowanego Kuryera Codziennego na Rok 1938
Tagi: Poznań; herb Poznania; Piotr i Paweł; heraldyka; herb; projektowanie herbów
[P] 02.07.2023
6 miesięcy (nie)odwoływania Przewodniczącego Komisji Heraldycznej — z kontrolą w tle
Wczoraj minęło sześć miesięcy (!) od dnia złożenia przez Ministra Kultury i Dziedzictwa prof. Piotra Glińskiego wniosku o odwołanie dr. Pawła Dudzińskiego ze składu Komisji Heraldycznej na ręce Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Kamińskiego. Wniosek z dnia 29 grudnia 2022 roku uzasadniono następująco:
W związku z tym, że podejrzenie popełnienia plagiatu jest zarzutem, który godzi w dobre imię Komisji i utrudnia wypełnianie przez nią ustawowych zadań, wnioskuję jak wyżej.
Przez ostatnie pół roku nie podjęto jednak w tej sprawie żadnej formalnej decyzji. Ks. dr Paweł Dudziński nadal kieruje pracami Komisji Heraldycznej, jako jej Przewodniczący. Budzi to uzasadnione zdziwienie. Być może jednak powodem czasowego wstrzymania decyzji o jego dymisji była kontrola, przeprowadzona w Komisji Heraldycznej przez Departament Kontroli MSWiA.
Jej celem była ocena działalności Komisji Heraldycznej jako organu opiniodawczo-doradczego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawach związanych z heraldyką i weksylologią. Kontrola, która była prowadzona w trybie uproszczonym, objęła okres od 1 stycznia 2021 roku do 12 stycznia 2023 roku.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że od 10 listopada 2020 roku, na mocy znowelizowanego rozporządzenia Rady Ministrów, Komisja Heraldyczna uzyskała możliwość odbywania posiedzeń oraz podejmowania uchwał przy użyciu środków komunikacji elektronicznej (zdalny tryb obradowania) lub korespondencyjnie (obiegowy tryb obradowania).
Kontrola zweryfikowała głównie realizację zadań wynikających z art. 2a ustawy z dnia 21 grudnia 1978 r. o odznakach i mundurach, organizację pracy Komisji Heraldycznej oraz terminowość wydawania przez nią opinii. Wyniki są jednoznacznie negatywne, a za osobę odpowiedzialną za nieprawidłowości uznano Przewodniczącego Komisji Heraldycznej.
Za nieprawidłowość uznano fakt, iż Komisja Heraldyczna nie przestrzegała obligującego ją 30-dniowego terminu na zaopiniowanie kierowanych do niej wniosków. Dodatkowo wykazano uchybienia w postaci braku sprecyzowanych zasad funkcjonowania i organizacji pracy. Warto w tym miejscu wskazać, że aż 69% uchwał — i to jedynie z 10,2% poddanych kontroli — nie zaopiniowano w terminie (!).
Ustalono też, że zadania realizuje faktycznie 10 członków z nominalnego 13-osobowego składu. Analiza pracy Komisji Heraldycznej ujawniła też uchylanie się części jej członków od referowania wpływających do niej wniosków. Dla przykładu jej Przewodniczący na przeciągu dwóch lat zreferował jedynie 5 wniosków (!) na 407 zgłoszonych w trybie ministerialnej procedury opiniowania.
Sprawozdanie z kontroli Departamentu Kontroli MSWiA (DK-AP.093.1.2023), archiwum własne
W kontrolowanym okresie Komisja Heraldyczna odbyła 53 posiedzenia. Sprawozdanie pokontrolne mówi o „średniej” obecności członków. Dla „smaczku” powiem tylko, że wbrew pozorom obecność odnotowywana w oficjalnych protokołach, nie oznacza wcale uczestnictwa w pełnym wymiarze, czyli przy opiniowaniu wszystkich wniosków na danym posiedzeniu.
Nie będę dziś wnikać w szczegóły ustaleń pokontrolnych. Wydaje się jednak, że kontrolna weryfikacja oficjalnej listy obecności, nie wyłapała innego problemu, istotnego z dla oceny procedur. Dotyczy to różnicy między oficjalną ilością osób obecnych na posiedzeniu, a ilością głosów oddanych w podejmowanej uchwale. Protokoły nie odnotowują też imiennie głosów oddanych w jawnych głosowaniach.
Sprawozdanie z kontroli Departamentu Kontroli MSWiA (DK-AP.093.1.2023), archiwum własne
Konkluzja jest jedna: plażowa łopatka i wiaderko nie są właściwymi narzędziami do czyszczenia Stajni Augiasza. Wykazane przez kontrolę nieprawidłowości i uchybienia są oczywiście bardzo poważne. Podważają bowiem zaufanie do postępowań prowadzonych przez organ administracji publicznej. Jednak stanowią one tylko czubek góry lodowej.
Wskazany jako przykład uchybienia brak w protokołach posiedzeń Komisji Heraldycznej informacji o referencie sprawy to przysłowiowy „pikuś” w kontekście podnoszonych przeze mnie znacznie poważniejszych zarzutów:
brak bezstronności i uznaniowość w opiniowaniu
brak transparentności procedur
istniejący konflikt interesów
przekraczanie delegowanych kompetencji.
Jedno jest pewne — przynajmniej dla mnie — wyniki nawet uproszczonej kontroli Komisji Heraldycznej dyskwalifikują przede wszystkim pełniącego funkcję Przewodniczącego. Do obciążającego ks. dra Pawła Dudzińskiego zarzutu plagiatu doszło teraz udowodnione niewywiązywanie się z obowiązków, nałożonych na niego zapisami § 5 rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie Komisji Heraldycznej.
POST SCRIPTUM
A teraz najlepsze — otóż wedle wyjaśnień ks. dra Pawła Dudzińskiego, zawartych w przesłanej ministerstwu oficjalnej odpowiedzi na sprawozdanie z kontroli, główną przyczyną zaistniałych uchybień i nieprawidłowości w procedurach Komisji Heraldycznej są… niskie zarobki jej członków.
Nie dziwi mnie zatem, że to kuriozalne „usprawiedliwienie” stało się źródłem clicbaitowego tytułu kolejnego artykułu o Komisji Heraldycznej, opublikowanego dziś w «Rzeczpospolitej» . Ks. dr Paweł Dudziński tłumaczy się w nim, że to właśnie niskie zarobki sprawiają, iż jest mu — jako Przewodniczącemu Komisji Heraldycznej — trudno cokolwiek wyegzekwować (sic!).
Jak dowodzi kontrola — najtrudniej ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu wymagać od siebie…
- Wniosek Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 r. — archiwum własne
- Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 30 października 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie Komisji Heraldycznej (Dz.U. 2020 poz. 1975), isap.sejm.gov.pl
- Sprawozdanie z kontroli Departamentu Kontroli MSWiA (DK-AP.093.1.2023), archiwum własne
- Pismo Przewodniczącego z wnioskami dotyczącymi podjęcia niezbędnych działań, mających na celu usprawnienie działalności Komisji Heraldycznej (DAP-WN.093.1.2023), archiwum własne
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / peter67
Tagi: ks. dr Paweł Dudziński; plagiat; habilitacja; skandal; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; Komisja Heraldyczna; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji; kontrola; uchybienia; nieprawidłowości
[P] 30.06.2023
Paweł i Piotr w jednym stali tumie
Mijają kolejne lata — w tym roku nawet 770. rocznica lokacji Poznania — a jego herb wciąż pozostaje osłonięty mgłą tajemnicy. Tak — dobrze Państwo czytają. Przy okazji przypadającego dziś patronalnego święta miasta ponownie stwierdzę, że obrazowanie znaku tożsamościowego historycznej stolicy Polski nadal czeka na wyjaśnienie. Nie od rzeczy będzie przywołanie publikowanych już treści.
Zacznijmy zatem od źródła sfragistycznego. Współczesny wizerunek herbu Poznania wywiedziony został z jednego z piękniejszych zabytków średniowiecznej kultury materialnej — oryginalnego tłoka pieczęci miejskiej z końca XIII wieku. Specjaliści zauważą, że pozwalam tu sobie na podważenie obowiązującej narracji o jego stricte XIV-wiecznej proweniencji.
Nie wszystkim wiadomo, iż tłok pieczęci przez długie lata uważany był za zaginiony. Wedle oficjalnego przekazu został odnaleziony po wojnie na śląskim złomowisku. W roku 1970 — drogą zakupu od osoby prywatnej — zabytek trafił do zbiorów Archiwum Państwowego w Poznaniu. Znalazcę wynagrodzono wówczas kwotą 2.000 złotych za „zabezpieczenie i przechowanie” tłoka.
Tłok pieczęci miasta Poznania © Archiwum Państwowe w Poznaniu
Warto w tym miejscu przywołać podobną historię z odzyskaniem tłoka pieczęci Hamburga, pochodzącej z tego samego okresu. Tłok wykonany przed 1304 rokiem, i używany do roku 1811, zaginał pod koniec II wojny światowej. Gdy w roku 1986 wypłynął na publicznej aukcji został kupiony przez osoby prywatne. Nabywcy natychmiast zaoferowali miastu Hamburg jego odsprzedaż za 6.800 marek.
Ponieważ władze miasta były zdania, że jest ono właścicielem tłoka, ofertę odrzucono, a dodatkowo posiadaczom zabytku wytoczono proces. Hamburg przegrał jednak sprawę w sądach wszystkich instancji, a same koszty procesowe wyniosły podobno 50.000 marek. Tłok wystawiony został ponownie do sprzedaży na aukcji w 2012 roku. Kwota wywoławcza wynosiła już… 450.000 euro.
Propozycję odkupienia zabytku kategorycznie odrzucił Senat Miasta Hamburga, odmawiając jakiegokolwiek oficjalnego finansowania przedsięwzięcia. Zakup za kwotę 548.000 euro sfinansowały prywatne stowarzyszenia Fundacja Hubertus Wald oraz konsorcjum kupców i firm z Hamburga. To one są obecnie prawnymi właścicielami tłoka czwartej z kolei historycznej pieczęci miejskiej Hamburga.
Tłok i odcisk czwartej pieczęci miasta Hamburg, 1304 — Archäologisches Museum Hamburg und Stadtmuseum Harburg / Wikimedia
Wróćmy jednak do historycznego tłoka pieczęci miasta Poznania. Przypomnę, że choć od 1971 roku leżał w poznańskim archiwum, to dopiero w roku 1991 artysta-plastyk Jerzy Bąk — projektant współczesnego wzoru herbu Poznania — zainicjował prace badawcze nad średniowiecznym zabytkiem. To jedynie dzięki jego odkryciu miasto zawdzięcza przywrócenie koronowanego orła w swoim herbie.
Nie oznacza to wcale, że zmiana w herbie zaproponowana przez projektanta przeszła gładko. Mimo, że herb w nowej postaci graficznej przyjęty został w roku 1996 przez Radę Miasta Poznania, z dużym zdziwieniem odnotowuję, iż w najnowszych opracowaniach naukowych nadal widnieje echo „rozstrzygającego” wyjaśnienia prof. Józefa Szymańskiego w kwestii korony na głowie orła.
Dla przykładu treści oparte o wykładnię prof. Szymańskiego sprzed 30 lat zawiera publikacja Archiwum Państwowego w Poznaniu z roku 2015:
W polu pieczęci oddzielonym od pola legendy obrzeżeniem ciągłym i perełkowym, ceglany mur forteczny z trzema wieżami, z których środkowa, blankowana, jest wyższa. W przejeździe bramy dwa skrzyżowane klucze piórami ku górze na zewnątrz, między nimi mały równoramienny krzyż. Nad środkową wieżą, na gotyckiej tarczy, orzeł heraldyczny bez korony […]
Tłok pieczęci miasta Poznania (ujęcie odwrócone) XIII w. — APP | Współczesny wzór pieczęci miasta Poznania — J. Bąk 1991-96
Zdaniem historyka obecność orła na XIV-wiecznej pieczęci Poznania stanowić miała odwołanie do herbu książąt wielkopolskich — władców-założycieli miasta — dlatego orzeł winien być niekoronowany. Co więcej, prof. Szymański dowodził, że nie ma żadnych przesłanek, aby na głowie orła dopatrywać się korony, gdyż są to po prostu pióra, przedstawione zgodnie z ówczesną konwencją artystyczną.
Przedstawioną przez niego naukową argumentację, opartą o przedstawienia orłów na odciskach pieczęci władców niemieckich, omówiłem w zeszłorocznym artykule: Święto królewskiego miasta Poznania. W moim osobistym przekonaniu nosi ona znamiona świadomej manipulacji materiałem źródłowym, którą pozwoliłem sobie określić — za Semkowiczem — jako bałamuctwo.
Wedle prof. Szymańskiego, niemieckie źródła sfragistyczne miały potwierdzić błędne uznanie za koronę piór wykonanych w „konwencji artystycznej, funkcjonującej w określonym czasie”. Otóż przeprowadzona przeze mnie analiza wskazanych przez niego ilustracji „dowodowych” wykazała, że ich rzeczywisty wygląd nie jest zgodny z przedstawioną argumentacją.
Jako przykład orła z piórami na głowie wskazał przedstawienie orła „łysego” (il. 1). Nie widział różnicy między piórami naturalnie opadającymi (il. 2, 3, 4), a formą kwiatonów korony, wyraźnie wznoszących się w górę (il. 5). Wreszcie przemilczał obecność korony o niewielkich fleuronach, zdobiącej głowę orlicy morawskiej, na pieczęci zamieszczonej zaraz obok tej, którą omawiał (il. 6).
Pieczęcie z okresu XIII/XIV wieku — O. Posse, Die Siegel der Deutschen Keiser und Könige, Drezno 1909
Na szczęście wydaje się, że współczesny wizerunek herbu Poznania po 30 latach utrwalił się na dobre w świadomości społecznej. Spory odsetek interesujących się historią oraz heraldyką orientuje się, że nie widnieją na nim dwa koziołki, lecz święci na miejskim murze. Gorzej bywa z identyfikacją samych świętych oraz wymienieniem pozostałych składowych przedstawienia napieczętnego.
Nie wszyscy bowiem właściwie podają ilość wież. Trudność sprawia niekiedy odróżnienie otworu bramnego — przejazdu — od rozwartej bramy oraz opis umieszczonych w nim skrzyżowanych kluczy. Niedostrzegana bywa niekiedy tarcza pod orłem nad środkową wieżą. Stąd o wyśmienitej znajomości poznańskiego herbu świadczy wskazanie obecności korony na głowie orła.
Gdy zadać pytanie dodatkowe — jacy święci są w herbie i dlaczego akurat Piotr i Paweł, a nie inni? — spora grupa odpowie — ponieważ są to patronowie miasta. Jednak już na pytanie — dlaczego to właśnie oni są patronami Poznania? — zdecydowana mniejszość wskaże, iż są oni patronami głównego kościoła miasta — bazyliki archikatedralnej na Ostrowiu Tumskim.
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Niewielu bowiem wie, że o ile św. Piotr był pierwszym patronem ówczesnej katedry — jako pierwszego kościoła misyjnego na ziemiach Polski — to św. Paweł został jej patronem dopiero w… XIX wieku. Drugiego patrona katedra otrzymała po podniesieniu diecezji poznańskie do rangi archidiecezji przez papieża Piusa VII w roku 1821.
Odcisk pieczęci miasta Poznania — archiwum własne | Odcisk pieczęci miasta Krakowa — AGAD
Dla porównania warto przywołać pieczęć miejską Krakowa z końca XIII wieku. Obecne na niej przedstawienie napieczętne wykazuje duże podobieństwo do kompozycji pieczęci poznańskiej. Na wieżach muru bramnego również stoją dwaj święci — na prawej (heraldycznie) św. Wacław męczennik, a na lewej św. Stanisław biskup męczennik.
Podobnie jak na pieczęci poznańskiej, ponad środkową wieżą widnieje tarcza z orłem. Orzeł „krakowski” nie jest jednak koronowany. Obecność postaci św. Wacława wynika z faktu, iż pierwsza katedra krakowska — tzw. katedra chrobrowska — była pod jego wezwaniem. Przedstawienie św. Stanisława wiązać należy z istniejącym od XII wieku kultem oraz jego kanonizacją, ogłoszoną w Polsce w roku 1254.
Uprzywilejowane miejsce św. Wacława na krakowskiej pieczęci — po stronie prawej (heraldycznie) — wynika z jego patronalnego pierwszeństwa. Analogicznie zatem to św. Piotr winien zajmować miejsce na prawej wieży poznańskiej pieczęci. Jest jednak inaczej — na tym miejscu widnieje postać św. Pawła.
W powyższym kontekście rodzi się zatem nie tylko pytanie — skąd na średniowiecznej pieczęci miasta Poznania wziął się św. Paweł?, ale także — dlaczego zajmuje on na niej miejsce uprzywilejowane heraldycznie? Przecież to św. Piotr jest tym „pierwszym Apostołem” — skałą kościoła Chrystusowego — i pierwszym patronem poznańskiego kościoła misyjnego.
Wspólczesny wzór herbu miasta Poznania — Jerzy Bąk | Współczesny wzór herbu miasta Krakowa — Barbara Widłak
Temat badawczo trudny. Jak mawiali „czestni” Rosjanie — Без водки не разберёшь! Nie ukrywam jednak, że parę lat temu — całkiem na trzeźwo — sformułowałem hipotezę, dotyczącą założeń ideowych, które mogły lec u podstaw powstania wizerunku heraldycznego historycznej pieczęci miasta Poznania.
Temat odłożyłem do szuflady, gdyż ówczesnym priorytetem było opracowanie wzoru godła państwowego dla potrzeb załączników graficznych do projektu ustawy o symbolach RP. Czy mijająca rocznica 770-lecia lokacji miasta Poznania stanie się jeszcze okazją do skonfrontowania moich hipotez z narracją obecną w literaturze przedmiotu — okaże się w najbliższym czasie.
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
- Gotisches Typar des IV. Hamburgischen Staatssiegel — Kunsthaus Lempertz, Aukcja 995, 2012
- Hamburger Siegel, Alexander von Humboldt — bonpland-reisen.de, 2012
- Historisches Hamburg-Siegel vor der Versteigerung, Uwe Bahsen — Die Welt, 2012
- J. Szymański — Herb Poznania; w: Materiały do polskiego herbarza samorządowego, Zeszyt 1, Lublin 1995
- Zbiór tłoków i stempli pieczętnych w zasobie Archiwum Państwowego w Poznaniu, Archiwum Państwowe, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, 2015
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia tłoka pieczęci miejskiej Poznania © Jerzy Bąk, archiwum własne
Tagi: Apostołowie Piotr i Paweł; patronowie Poznania; Święto Miasta Poznania, herb miasta Poznania, pieczęć Poznania; orzeł w koronie
[P] 29.06.2023
Blubrebus
Na okoliczność obchodów Czerwca '56 w Poznaniu po raz kolejny umieszczono w obrębie pasa drogowego „zakazopodobną” tablicę z wizerunkiem czołgu i cyfrą «1956». Przyznaję, że nie mogłem powstrzymać się przed skomentowaniem tegorocznej odsłony okazjonalnego „znaku drogowego”.
Tym razem rozpoznawalny okrągły znak o białym polu z czerwoną obwódką zawiera — poza cyfrą i sylwetką czołgu — charakterystyczny „sercokształtny” symbol. Trudno nie dostrzec jego podobieństwa do „sercoida” użytego dla celów identyfikacji «Marszu 4 czerwca».
Nie podejmuję się próby rozwikłania okolicznościowego komunikatu, jaki zamierzano rozpowszechnić za pomocą tego „rebusa” w postaci imitacji znaku drogowego. Tytułem komentarza powiem tylko, że jest to raczej — po poznańsku mówiąc — blubrebus. Znaczenie słowa «blubry» można sobie wygooglować.
POST SCRIPTUM 1
Dwa dni temu Polska Grupa Zbrojeniowa podpisała porozumienie z amerykańskim General Dynamics Land Systems w sprawie utworzenia w Poznaniu centrum kompetencyjnego do obsługi czołgów Abrams.
POST SCRIPTUM 2
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
Tagi: Czerwiec 56; Poznański Czerwiec 1956; czołg; sercoid; puste serce
[P] 28.06.2023
Zwycięski Znak Polaków
Książę wielkopolski Przemysł II, po odziedziczeniu w roku 1290 dzielnicy małopolskiej i sieradzkiej — na mocy testamentu Henryka Prawego — oraz dzielnicy pomorskiej w spadku po Mściwoju II w roku 1294, mógł uznać, iż przysługuje mu status polskiego władcy zwierzchniego. Otworzyło mu to drogę do koronacji królewskiej i odtworzenia Królestwa Polskiego.
Niestety opozycja księcia Władysława Łokietka nie pozwoliła Przemysłowi wejść do dzielnicy sieradzkiej oraz utrzymać krakowskiej dzielnicy senioralnej. Dodatkowym zagrożeniem były działania czeskiego króla Wacława II, obliczone na przejęcie Małopolski. Stąd głównym ośrodkiem władzy Przemysła II stała się Wielkopolska.
Przewiezione z Krakowa insygnia królewskie posłużyły wielkopolskiemu księciu do przeprowadzenia królewskiej koronacji w Gnieźnie. W roku 1295 Poznań stał się ponownie siedzibą polskiego władcy, a Królestwu Polskiemu przywrócone zostały zwycięskie znaki Polaków. Jan Długosz w swoich Rocznikach opisał dzień koronacji następująco:
26 czerwca, w dzień słońca, to jest w niedzielę, w dzień świętych męczenników Jana i Pawła w roku 1295 po narodzeniu Pana naszego, cieszący się ogromnym poważaniem arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka po odprawieniu zgodnie ze zwyczajem uroczystej mszy świętej do Ducha Świętego w katedrze metropolitalnej w Gnieźnie, namaszcza i wynosi wymienionego księcia Przemysła na króla, a jego żonę, księżnę Ryksę na królową Polski i koronuje ich koroną królewską, którą — rzecz dziwna — duchowni starannie i pieczołowicie przechowali i ustrzegli przez wiele minionych lat. […] W ten sposób przywrócono Polsce za Bożą pomocą berło królewskie i zaszczytną godność króla, których była pozbawiona niemal przez dwieście lat.*
Pieczęć majestatowa Przemysła II, 1295 — Archiwum Diecezjalne w Pelplinie
Po 200 latach została przywrócona zatem nie tylko królewska godność państwa, ale zwrócony mu został także zwycięski znak Polaków: AQUILA ALBA — Orzeł Biały. Polski władca posługiwał się bowiem odtąd pieczęcią z wizerunkiem zwycięskiego orła, zdobionego królewską koroną na dumnie uniesionej głowie.
Jego przedstawienie okolone zostało legendą otokową w takim właśnie brzmieniu: +REDDIDIT IPSE P[OTENS V]ICTRICIA SIGNA POLONIS — Sam Wszechmocny Przywrócił Zwycięskie Znaki Polaków. Obrazowanie orła nosi charakterystyczne dla epoki cechy — wysoko wzniesiona głowa, skrzydła rozłożone w postawie obronnej oraz ogon objęty pierścieniem.
Niestety z krótkiego panowania Przemysła II nie dotrwały do naszych czasów w pełni zachowane odciski jego pieczęci, poza jednym dokumentem, opatrzonym królewską pieczęcią majestatową. Jest nim wystawione 15 sierpnia 1295 roku potwierdzenie przywilejów, posiadanych przez klasztor norbertanek w Żukowie pod Gdańskiem.
Przywieszony przy pergaminie odcisk pieczęci jest jednak silnie uszkodzony. Z tej to właśnie przyczyny odczytanie treści legendy otokowej nie jest do dziś jednoznaczne. Najstarszy jej opis zamieścił Jan Długosz w swoich Rocznikach pod adnotacją z roku 1296 o wydanym przez Przemysława króla Polski nakazie zrobienia pieczęci majestatowej i ozdobienia jej godłami królestwa:
Aby zaś ta cnota, którą okazał w odbudowaniu na nowo królestwa Polskiego, i podniesieniu go z książęcego stanu do godności królestwa, za czasem w niepamięć nie poszła, na pieczęci majestatycznej, z rozkazu jego pięknie wyrobionej, głoskami dużemi z jednej strony wkoło orła wyryć kazał: On pierwszy zwrócił Polakom godła ich zwycięzkie. (Reddidit ipse solus victricia signa Polonis).*
Przywilej Przemysła II dla klasztoru w Żukowie, 1295 — Archiwum Diecezjalne w Pelplinie
Przywilej z roku 1295 potwierdza zapis tytulatury władcy na awersie jego pieczęci: + S PREMISLII DEI GRACIE REGIS POLONORUM ET DUCIS POMORA[NIE]. Być może omyłka kronikarza, w kwestii samej daty wytworzenia pieczęci przez kancelarię królewską, wynikała z dysponowania przezeń jedynie dostępem do dokumentu z roku 1296.
Najwyraźniej ówczesny stan pieczęci pozwolił Długoszowi odczytać nieczytelny dziś urywek legendy na jej rewersie jako SOLVS. Współcześni badacze zmienili jednak lekcję brakującego słowa na SVIS, POTENS, PRONIS, BONIS lub DEVS. Być może właściwsze dla poznania prawdziwej treści inskrypcji byłyby badania przeprowadzone pod kątem jej zgodności ze średniowiecznym heksametrem.
Jedno, co nie podlega żadnej wątpliwości to wizerunek koronowanego orła, zachowany na rewersie odcisku majestatowej pieczęci Przemysła II. Zaznaczmy dobitnie: koronowanego królewską koroną otwartą — corona aperta. Wizerunek Aquila Alba — zwycięskiego symbolu Polaków — pozostanie odtąd już na stałe w znaku naczelnym polskiego państwa.
Uprzedzając nadchodzące obchody patronalne miasta Poznania pozwolę sobie stwierdzić, że wprowadzenie królewskiego orła w obszar symboliki polskiego państwa utrwalony został w herbie jego ówczesnej stolicy. To właśnie na tłoku najstarszej zachowanej pieczęci miasta Poznania — wbrew obecnej w literaturze przedmiotu narracji — widnieje tarcza z ukoronowanym, czyli królewskim orłem Przemysła I.
POST SCRIPTUM 1
Przy tej okazji przypomnę, że w roku 2022 wniosłem do Kancelarii Sejmu RP Petycję w sprawie podjęcia inicjatywy legislacyjnej dla ustanowienia roku 2025 «Rokiem Orła Białego», z uwagi na przypadającą 730. rocznicę objęcia tronu Królestwa Polskiego przez Przemysła II. oraz 1000. rocznicę pierwszej polskiej koronacji królewskiej — koronacji Bolesława Chrobrego w roku 1025. (Petycja)
POST SCRIPTUM 2
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia pieczęci majestatowej Przemysła II z wystawy w Muzeum Narodowej w Poznaniu
Tagi: Koronacja Przemysła II; koronacja 1295; orzeł koronowany; korona otwarta; pieczęć królewska; Orzeł Biały, Aquila alba;
[P] 26.06.2023
Tu żyją smoki… — i orły też!
Skoro dziś jest 10 czerwca to mamy… «Dzień Heraldyki» — w dodatku Międzynarodowy i 10-ty. Z tej okazji wypuszczę na wolność wprost ze średniowiecznego bestiariusza dwa wyjątkowe stwory. A zatem — proszę Państwa — oto Orzeł i Smok. Tak, w rzeczy samej — to jest orzeł oraz smok heraldyczny. A precyzyjnie ujmując — pół orła i pół smoka w przeciwnym zwrocie. Dla niewtajemniczonych wyjaśnienie: takie niepełne obrazowanie przedstawień nazywane jest heraldycznym uszczerbieniem.
Trzeba przyznać, że o ile orzeł występuje dość licznie w polskiej heraldyce samorządowej to smok należy do okazów rzadkich. A już ich koegzystencję zaliczyć trzeba do zjawisk nader wyjątkowych. Ma to miejsce tylko w jednym regionie Polski: na Mazowszu. Tu bowiem orzeł i smok gnieździły się w czasach piastowskich. Tako rzecze sfragistyka. Proweniencja orła nie budzi wątpliwości, natomiast pochodzenie smoka okrywa mgła tajemnicy. I niech tak zostanie.
Pieczęć piesza większa Bolesława IV, 1461 | Pieczęć średnia Janusza III, 1525 — Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie
Skąd jednak wziął się smok w moim bestiariuszu? Moją specjalizacją są co prawda orły, ale dlaczego nie miałbym poszerzyć jej o smoki? Tym bardziej, że temat należy do kategorii trudnych, a wręcz nieprzewidywalnych. A ja lubię wyzwania. Szczególnie, gdy mogę skonfrontować owoc swojej pracy z gronem specjalistów o wyjątkowych kompetencjach w zakresie opiniowania realizacji plastycznej. Zwłaszcza smoków — tylko nie złotych, a zielonych. I to w odpowiednim odcieniu zieleni.
Jest szansa, że obie wyjątkowej urody bestie heraldyczne zadomowią się niedługo w znaku tożsamościowym jednego z polskich samorządów. Którego? Nie uprzedzajmy jednak faktów — wszystko wyjaśni się w swoim czasie. Wzór symbolu samorządowego wymaga tylko formalnego zatwierdzenia przez ministra właściwego do spraw administracji publicznej. Do użytkowania dopuszczone zostaną także flaga oraz pieczęcie urzędowe.
Tym samym liczona w latach (sic!) procedura opiniowania znajdzie wreszcie swój finał. Wytrwałość samorządu zostanie wreszcie wynagrodzona. Autor projektu też. Sowicie.
Autorski projekt herbu i flagi jednostki samorządu terytorialnego © Aleksander Bąk
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
Tagi: Dzień Heraldyki; International Heraldry Day; Heraldry Day; KomisjaHeraldyczna; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji; Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego; Kancelaria Premiera; heraldyka heraldr; herb; coat of arms; cres; samorząd; projektowanie herbów; projektant herbów; projekt herbu; Dzień Samorządu; symbole samorządowe; Samorząd Terytorialny; prawa autorskie; Copyright; Narodowy Instytut Samorządu Terytorialnego
[P] 10.06.2023
Rzeczpospolita — rzecz wspólna
Nos Maczko Borkowicz palatinus Posnaniensis […] magnifico principi domino nostro Casimiro, Dei gratia regi Poloniae, […] debemus praesitio corporali juramento servitia fidelia qualibet et obsequia pro suo regio honore, commodo et utilitate sui regni et reipublicae facere, exhibere, totoque desiderio pure ac sincere adimplere harum testimonio literarum, quibus nostrus sigillum est appensum. […]*
My, Maczko Borkowicz, wojewoda poznański [...] wspaniałemu panu naszemu Kazimierzowi, z łaski Bożej, królowi Polski, […] składamy przysięgę osobistą pełnienia wiernej służby i posłuszeństwa ku czci jego królestwa, pomyślności i pożytku jego królestwa i republiki, z całym naszym pragnieniem wypełnienia czysto i szczerze postanowień tego pisma, do którego przywieszona jest nasza pieczęć. [...]
Przysięga wierności — Macko Borkowic 1358 — Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie
Powyższy tekst to rota przysięgi wierności, złożonej w roku 1358 królowi Kazimierzowi Wielkiemu przez wojewodę poznańskiego Maćko Borkowica. O jej wyjątkowości świadczy użycie zwrotu «regni et reipublicae» — królestwu i rzeczypospolitej. Res publica, czyli rzecz powszechna / wspólna, dotyczyła nie tyle formy ustrojowej władztwa, ale oznaczała ogólne dobro zarządzanej wspólnoty.
Tę wspólnotę — rozumianą jako „rzecz wspólna” (res publica) — nazwano w polskiej historii «Rzecząpospolitą». Źródłem pojęcia — powszechnie kojarzonego z demokracją szlachecką — jest myśl filozoficzna oraz polityczna antycznej Grecji. Zakłada ona, iż dobro wspólne jest warunkiem zgodnego istnienia zbiorowości, tworzonej z wielu odrębnych podmiotów.
Obrazowanie tej idei, przełożone na język polskiej heraldyki, pojawiło się w swoim czasie zarówno w sfragistyce kancelarii królewskiej, jak i w numizmatyce. Przykładem może być dukat koronny Zygmunta I Starego, na którego awersie — zgodnie z ordynacją menniczą z roku 1528 — widniał portret władcy na rewersie jego królewski herb.
Dukat koronny — Zygmunt I Stary, Kraków 1534 — Muzeum Narodowe w Krakowie
Zygmunt I Stary, jako „król Polski, ziemi krakowskiej, sandomierskiej, łęczyckiej, sieradzkiej, Kujaw, wielki książę Litwy, pan i dziedzic Rusi, Prus, Chełmna, Elbląga i Pomorza, książę mazowiecki” bił monetę z herbem, na którym umieszczono:
„[…] in prima quadra superius: Aquilam, regni nostri Insigne; in secunda: Insigne Magni Ducatus Lithuanie; in prima quadra inferius: Leonem, Insigne terrarum Russie; in secunda: Aquilam cum gladio, Insigne terrarum Prussie […]”
— czyli w wolnym tłumaczeniu:
„w pierwszym polu górnym: Orła, znak naszego królestwa; w drugim: znak Wielkiego Księstwa Litewskiego; w pierwszym polu dolnym: Lwa, znak ziem Rusi; w drugim: Orła z mieczem, znak ziem Prus”.
Dodatkowo pośrodku tarczy czwórdzielnej w krzyż — „gdzie linie pól zbiegają się w formie krzyża” — umieszczono mały herb rodowy Habsburgów, należący do Elżbiety Rakuszanki, matki Zygmunta I Starego: „in scuti vero medio seu in pectore, ubi quadrarum linee in crucis forma coeunt, minutissimum insigne ponatur domus Austrie”.
Przedstawienie heraldyczne służyło jednak nie tyle manifestacji stanu posiadania władcy, czy też jego proweniencji, ale było także uzewnętrznieniem politycznego założenia, konsekwentnie realizowanego przez Jagiellonów. Jego wyrazem był wyjątkowy w dziejach Europy akt prawny, jednoczący dwa odrębne państwa, zwany «Unią Lubelską».
Pieczęć Zygmunta Augusta — Potwierdzenie Unii Lubelskiej 1 lipca 1569 r. — Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie
Heraldyczne obrazowanie ukazuje nie tylko źródła symboliki państw tego obszaru geopolitycznego, ale pozwala zrozumieć, jakie i dziś może mieć znaczenie historyczna idea polityczna. Uczy ona bowiem, że tylko zjednoczone działania gwarantują zarówno rozwój, jaki i także skuteczną obronę wobec współczesnych zagrożeń.
Warto jednak zaznaczyć, że źródłem jagiellońskiej idei «rzeczypospolitej» nie była tylko i wyłącznie antyczna tradycja filozoficzna. Polską wersję „rzeczy wspólnej”, rozumianej jako «unia» — slawizując: «jednota» — ukształtowało przede wszystkim chrześcijaństwo i jego aksjologia. Scholastyczną interpretację działania na rzecz dobra wspólnego odnajdziemy w Sumie Teologicznej św. Tomasz z Akwinu:
«Widzimy przecież jak w sposób naturalny cześć naraża się dla zachowania całości: np. ręka bez zastanowienia wystawia się na cios dla ratowania całego ciała. A ponieważ rozum naśladuje naturę, dlatego takowąż skłonność spotykamy również i w cnotach obywatelskich. Cechą bowiem cnotliwego, dobrego obywatela jest narażać się na niebezpieczeństwo śmierci dla ratowania całej rzeczypospolitej; i gdyby człowiek był naturalną częścią tego państwa, skłonność owa byłaby w nim naturalna.»**
Dlatego w kreowaniu projektów społeczno-politycznych — zarówno w skali lokalnej, jak i regionalnej — warto wspierać przywracanie myśli opartej na chrześcijańskiej aksjologii. W styczniu 2025 roku Polska ma objąć sprawowanie Prezydencji Rady Unii Europejskiej. To okazja dla zmiany polityki „Europy dwóch prędkości”, wspieranej nie tylko neomarksistowską agendą, ale moskiewską agenturą.
Choć priorytetem strategii Rosji była „gra na Niemcy” to Kreml przez lata stymulował dezintegrację całej Unii Europejskiej „prywatnymi” interesami z wieloma jej członkami. Inicjacja otwartej wojny z Ukrainą ujawniła, kto w Europie nie potrafi zrezygnować z własnego dobra, na rzecz dobra wspólnego. Maski opadły, choć w mniemaniu niektórych ich twarze wyglądają na „zachowane”.
W moim osobistym przekonaniu projekt «Międzymorze», jako program współpracy na rzecz „dobra wspólnego”, to szansa nie tylko dla wzmocnienia Europy Wschodniej, ale także dla całej Europy. Wspólny „wróg u bram” winien uruchomić współpracę, która przez wzmocnienie suwerennych państw zabezpieczy przyszłość całej europejskiej «Unitas».
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że przewodnictwo Polski w Radzie Unii Europejskiej winno być wykorzystane dla zorganizowania międzynarodowej konferencji, na której uchwalony zostanie akt prawny wymówienia Rosji sprawowania „administracyjnego zarządu” nad Królewcem.
Podział Europy — Zachodnia | Wschodnia | Przeduralska
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia rewersu dukata konnego Zygmunta Starego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie
Tagi: Rzeczpospolita; Unia; Europa; Ukraina; Polska; Międzymorze; Królewiec; Rosja; wojna; agresja;
[P] 07.06.2023
5 miesięcy (nie)odwoływania Przewodniczącego Komisji Heraldycznej
29 maja minęło pięć miesięcy (!) od dnia złożenia przez Ministra Kultury i Dziedzictwa prof. Piotra Glińskiego wniosku o odwołanie dr. Pawła Dudzińskiego ze składu Komisji Heraldycznej na ręce Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Kamińskiego. Wniosek z dnia 29 grudnia 2022 roku uzasadniono następująco:
W związku z tym, że podejrzenie popełnienia plagiatu jest zarzutem, który godzi w dobre imię Komisji i utrudnia wypełnianie przez nią ustawowych zadań, wnioskuję jak wyżej.
Dla podkreślenia czasowego wymiaru skandalu przypomnę, że z ostatnim dniem maja minęły 2 lata od podjęcia w dniu 31 maja 2021 roku przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej ostatecznej decyzji o utrzymaniu w mocy uchwały odmawiającej ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych, w dyscyplinie historia.
Uchwałę odmawiającą nadania stopnia doktora habilitowanego podjęła 12 listopada 2019 roku Rada Dyscypliny Historia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, którą podtrzymała uchwałą z dnia 21 stycznia 2021 roku. Z uwagi na wnoszone przez ks. dra Pawła Dudzińskiego kolejne odwołania, wieloletnie postępowanie zakończyło się dopiero w maju 2021.
Plagiatowa afera w MSWiA — Wiktor Ferfecki, Rzeczpospolita 12.12.2022
Sprawa pozostała jednak bez echa przez ponad rok. Dopiero 12 grudnia 2022 roku dziennik «Rzeczpospolita» upowszechnił informację o skandalu. 29 grudnia 2022 roku Minister Kultury i Dziedzictwa przesłał Ministrowi Spraw Wewnętrznych wniosek o odwołanie dra Pawła Dudzińskiego ze składu Komisji Heraldycznej. Zamieszczam poniżej pełną treść przedmiotowego wniosku:
Szanowny Panie Ministrze,
na podstawie § 4 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 27 lipca 1999 r. w sprawie Komisji Heraldycznej (Dz. U. Nr 70, poz. 779) wnioskuję o odwołanie dr. Pawła Dudzińskiego ze składu Komisji Heraldycznej.
W toku postępowania o nadanie stopnia doktora habilitowanego dr. Pawłowi Dudzińskiemu jedna z recenzji zasugerowała możliwość popełnienia przez niego plagiatu. Skutkowało to uchwałą nr 4-2019/2020 Rady Dyscypliny Historia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika z dnia 12 listopada 2019 r. w sprawie odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia. W uchwale nr 9-2019/2020 Rady Dyscypliny Historia UMK z dnia 21 stycznia 2020 r. wyraziła negatywną opinię dotyczącą odwołania dra Pawła Dudzińskiego od uprzedniej uchwały wskazując, że „w pracy dra P. Dudzińskiego, zgłoszonej przez niego jako jego osiągnięcie habilitacyjne, znajdują się fragmenty tekstów noszących znamiona plagiatu”.
Uchwałę powyższą utrzymało w mocy Prezydium Rady Doskonałości Naukowej w dniu 31 maja 2021 r.
W związku z tym, że podejrzenie popełnienia plagiatu jest zarzutem, który godzi w dobre imię Komisji i utrudnia wypełnianie przez nią ustawowych zadań, wnioskuję jak wyżej.
Jednocześnie zapewniam, że w najbliższych dniach przedstawię wniosek o powołanie nowego członka Komisji w wakujące miejsce z puli Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Z wyrazami szacunku
Piotr Gliński
Wniosek Ministra KiDN z dnia 29 grudnia 2022 r. — archiwum własne Aleksander Bąk
POST SCRIPTUM
Logo Wojska Polskiego — Andrzej Pągowski 2009 r. | Eagle Materials 2002 r.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / peter67
Tagi: ks. Paweł Dudziński; plagiat; habilitacja; skandal; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; Komisja Heraldyczna; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji;
[P] 01.06.2023
III RP pod lupą
• Wicemarszałek Jacek Kurczewski:
— Wznawiam obrady. Przystępujemy do rozpatrzenia punktu 2 porządku dziennego: Poselski projekt uchwały w sprawie zobowiązania ministra spraw wewnętrznych do przedstawienia pełnej informacji na temat osób pełniących niektóre funkcje publiczne, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990.
Projekt uchwały został paniom posłankom i panom posłom doręczony w druku nr 304.
Proszę o zabranie głosu w imieniu wnioskodawców w zastępstwie nieobecnego posła Janusza Korwin-Mikke pana posła Andrzeja Sielańczyka. Bardzo proszę, panie pośle.
• Poseł Andrzej Sielańczyk
— Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W imieniu sygnatariuszy mam zaszczyt przedstawić projekt uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o następującej treści:
«Niniejszym zobowiązuje się ministra spraw wewnętrznych do podania do dnia 6 czerwca 1992 r. pełnej informacji na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, sędziów oraz w terminie do dwóch miesięcy - prokuratorów, adwokatów i do 6 miesięcy radnych gmin i członków zarządów gmin będących współpracownikami UB i SB w latach 1945-1990.»
Wnoszę o przyjęcie niniejszego projektu uchwały w pierwszym czytaniu. (Oklaski)
[…]
• Wicemarszałek Jacek Kurczewski:
– Kto z pań posłanek i panów posłów jest za przyjęciem tego projektu uchwały, zechce podnieść rękę i naciśnąć przycisk. (186)
– Kto jest przeciw? (15)
– Kto się wstrzymał od głosu? (32) (Burzliwe oklaski)
Stwierdzam, że Sejm przyjął uchwałę.*
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że ks. dr Paweł Dudziński winien być odwołany ze składu Komisji Heraldycznej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, zgodnie z wnioskiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 29 grudnia 2022 roku.
Ilustracja tytułowa a podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / FMKraus, PDPics
Tagi: lustracja; dekomunizacja; IIIRP; komunizm; agentura; UB; Urząd Bezpieczeństwa; SB; Służba Bezpieczenstwa; Tajny Współpracownik; konfident; Uchwała Sejmu; Uchwała Lustracyjna; Sejm Rzeczypospolitej Polskiej;
[P] 28.05.2023
Szach carowi! — ale czy ostateczny Mat?
Na geopolitycznej szachownicy Europy Wschodniej na przełomie XX i XXI wieku przewagę miała dotychczas Rosja. Szachowe otwarcie partii poprzez stworzenie Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, przepoczwarzonego później w «ZBiR», pozwoliło Moskwie prowadzić całą rozgrywkę na swoich warunkach.
Trudno domniemywać, czym Łukaszenka mógł być łudzony przez Putina. Może faktycznie zaoferowano mu „restaurację” Wielkiego Księstwa w oparciu o część ziem Ukrainy oraz własny port na Bałtyku — czyli połączenie z Obwodem Kaliningradzkim.
Być może też organizowane cyklicznie wspólne rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe wykreowały w Mińsku przekonanie o potędze drugiej armii świata i wzbudziły w Łukaszence pewność, iż ryzykowna polityka Moskwy ma zabezpieczenie w jego sile zbrojnej.
Gotowanie żaby — na podstawie zdjęcia zasobów Pixabay / Pexels
Wszystko wskazuje jednak na to, że Putin zastosował wobec Łukaszenki mechanizm „gotowania żaby”. Z jednej strony kreował wewnętrzne zagrożenie, wskazując oskarżycielskim palcem Polskę, jako prowodyra „zachodniego przewrotu”, a z drugiej podpowiadał adekwatną zemstę, oferując jednocześnie „braterską pomoc”.
Kreml osiągnął swój cel. Mińsk skupił się na pacyfikacji opozycji i podjęciu antypolskiej krucjaty, generując „nachodźczy” atak na zewnętrzną granicę NATO, a Moskwa bunkrowała swój sprzęt wojskowy na Białorusi. Jednak zachowanie Łukaszenki po ataku Rosji na Ukrainę w 2022 roku dowodzi jego ostrożności.
Obietnice Putina, iż powali Kijów ciagu trzech dni rozwiały się bardzo szybko. Od tego czasu Mińsk robił co mógł, by białoruska armia nie została bezpośrednio zaangażowana w działania militarne przeciw ukraińskim siłom zbrojnym. Przypomina to zachowanie Stalina, odczekującego na wynik ataku Hitlera na Polskę.
Białoruska żaba została jednak ugotowana — Łukaszenka bowiem sam z wrzącego gara wyjść już nie może. Jest zatem tylko kwestią czasu kiedy wyląduje na talerzu. Nie jest jednak do końca wiadome, kto go z tego kotła wyjmie i czy żywego.
Geopolityczna szachownica — na podstawie zdjęcia z Google Maps, Pixaay / Agazam
Sytuacja na geopolitycznej szachownicy w maju 2022 roku nie jest już dla Kremla tak korzystna, jak to sobie zaplanował. Wejście Finlandii do NATO poszerzyło zagrożenie militarną odpowiedzią paktu na rosyjski atak na najsłabsze ogniwo.
Nie wchodzi już raczej w grę skok Rosji przez Litwę do Królewca, wykonany „samodzielnie” przez białoruską armii. Podobnie nie ma obecnie szans na zajęcie przez nią zachodniej Ukrainy. Jednak to właśnie Białoruś jest aktualnie języczkiem u wagi.
W interesie Rosji jest utrzymanie władzy nad Białorusią za wszelką cenę — z Łukaszenką albo bez niego. I ten fakt winien być „Baćce” uświadomiony wszelkimi kanałami. Jeśli bowiem Łukaszenka „zniknie”, a rządy w Mińsku przejmie rosyjski siłownik, Rosja będzie eskalować wojnę nie patrząc na interesy Białorusi.
Osobiście jestem przekonany, że zniwelowanie zagrożenia rosyjską agresją na wschodnią Europę możliwe jest jedynie przez zmianę polityki Mińska. Mam nadzieję, że europejscy „szachiści” mniej lub bardziej dyplomatyczni — w tym w szczególności polscy — są gotowi do podjęcia adekwatnych działań.
Łukaszenka musi zostać utwierdzony w przekonaniu, że jedyną szansą na zapewnienie sobie i rodzinie bezpieczeństwa może być zarządzenie białoruskiego „okrągłego stołu”. Jego efektem winno być bezkrwawe oddanie władzy i wyrwanie Białorusi ze śmiertelnego uścisku Rosji. Ma jeszcze szansę zostać Ojcem-wybawcą ojczyzny.
Ukraina – zniszczony czołg T-72 — zdjęcie zasobów Pixabay / Dmitry_Bukhantsov
Powtórzę — to Białoruś jest obecnie kluczem do zaprowadzenia pokoju w Europie. Jeśli nawet, w ramach letniej kontrofensywy, Ukraina doprowadzi do wyzwolenia części zajętych ziem — w tym także do opuszczenia Krymu przez Rosję — to wojna nie zostanie przez nią zakończona, lecz zamrożona.
Myli się bowiem ten, kto mniema, iż zwycięstwo Ukrainy oznaczać będzie powalenie Rosji na kolana. I to nie dlatego, że Rosja jest jeszcze zbyt silna. Przede wszystkim nie dopuści do tego „światowy kapitał”. Strategicznym celem „robiących pieniądze” nie jest zniszczenie Moskwy, ale zarobienie na jej osłabieniu.
Podobnie niewiele zmieni „zejście” samego Putina z kremlowskiego stolca. Każdy następca będzie starał się utrzymać i wzmacniać pozycję Rosji. Nawet nowy prezydent i parlament, wyłoniony w „demokratycznych” — na rosyjskie warunki — wyborach, nie zrezygnuje z obrony dotychczasowego status quo.
Mrzonką jest zatem malowana gdzieniegdzie „armageddonowa” wizja ostatecznej rozprawy Zachodu z Rosją. Oznaczałoby to bowiem nie tylko utratę intratnych biznesów, prowadzonych z administracją skorumpowanego państwa, ale wydanie go na żer innego pretendenta do zmiany światowego układu sił.
W moim osobistym przekonaniu, na osłabienie Rosji czekają — lub też umiejętnie je stymulują — Chiny. Niech nikogo nie zwiedzie teatralne fetowanie chińsko-rosyjskiej przyjaźni. Upadek Moskwy byłby wyśmienitą okazją nie tyle do zajęcia surowcowego rezerwuaru, ale dominującej pozycji w globalnym układzie sił.
Żołnierze chińskiej i rosyjskiej piechoty morskiej — Guangdong, Chiny 2016 © Zha Chunming / Xinhua via ZUMA Wire
Kremlowscy „szachiści” strategiczni muszą mieć świadomość także takiego zagrożenia i na pewno podejmą odpowiednie przeciwdziałanie. Skuteczną obroną Moskwy będzie nasilenie rosyjskich działań hybrydowych „odpalanych” na całym świecie, a szczególnie w Europie. Niestety dotyczy to także Polski.
Okazją będą tegoroczne wybory i gra na zmianę władzy w Warszawie. Osłabienie polskiego czynnika determinującego wsparcie Kijowa, ma wywołać w Europie efekt domina. Pierwszym hamulcowym będzie Berlin, a kolejnym Paryż. Oba ośrodki mają żywotny interes w odtworzeniu biznesu z Moskwą.
Dlatego też cała Europa Wschodnia wraz ze Skandynawią musi wykorzystać „otwarte okienko historii”. Pomocą dla alternatywnego rozegrania sytuacji w regionie jest — jak na razie — polityka USA. Pod ich parasolem winien zostać stworzony polityczno-gospodarczy plan dla europejskiej części Rosji.
Wszelkimi kanałami — mniej czy bardziej dyplomatycznymi — powinien zostać wysłany jednoznaczny sygnał do lokalnych władz administracyjnych — bierzcie władzę w swoje ręce. W szczególności dotyczy to Obwodu Królewieckiego. Marchewką może być obietnica dobrego biznesu z Zachodem, kijem — groźba nieuniknionej (niestety) agresji Chin.
Obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej, Pekin 2015 — Japan Times © Associated Press
To bowiem, że chiński Smok wcześniej czy później odgryzie rosyjskiemu Niedźwiedziowi „cztery litery”, jest — przynajmniej dla mnie — pewne. Cykliczne groźby wobec Tajwanu to raczej „false flag” — bardziej opłaca się zajęcie Syberii. Jednak pretekstem do takiego ataku musi być uznanie przez świat Rosji za barbarzyńcę.
Tym, którym wydaje się to niemożliwe należy przypomnieć niemiecko-rosyjską „przyjaźń” z lat 1922-1941. W ramach tajnych układów na rosyjskich poligonach ćwiczyły niemieckie jednostki pancerne, zakazane przez Traktat Wersalski. Rosja za surowce pozyskiwała niemiecką technologię i budowała militarną potęgę.
Jednocześnie w wewnętrznej propagandzie oba reżimy przestawiały się w jak najgorszym świetle. Każde ze społeczeństw karmiono dozowaną nienawiścią — jedno do niemieckiego faszyzmu, drugie do rosyjskiego bolszewizmu. Za polityką III Rzeszy stoi cicha zgoda światowego kapitału na obronę Europy przed bolszewizmem.
Gdy Hitler uznał sytuację za odpowiednio dojrzałą zaatakował pod hasłem walki z „barbarzyńską” Rosją. Stalin odpłacił się Niemcom bezpardonową eliminacją wszystkiego, co napiętnowane zostało „faszyzmem”. Znamienne, że jest to do dziś w Europie sztandarowe hasło w „demokratycznej debacie”.
Co w tym kontekście czeka Rosję? Przypomnę, że to właśnie sołdaci dalekowschodnich jednostek dopuścili się na Ukrainie odrażających zbrodni wobec cywilnej ludności. Bucza i Mariupol to „igraszki” wobec tego, co wydarzyć się może podczas pierwszej fazy oczyszczenia zajmowanych terenów z rosyjskiej ludności.
Tyle tylko, że w tej wojnie Pekin nie pozostawi Moskwie jakiejkolwiek szansy na odwet. Opcja atomowa to bowiem zagłada dla obu stron. Rosjanie muszą zrozumieć, że wyrok na ich Imperium został już wydany. Ich jedyną szansą na fizyczne przetrwanie jest zwrócenie się ku Europie. Oby tylko Smok zatrzymał się na Uralu.
Złoty Smok — na podstawie zdjęcia zasobów Pixabay / Josch 13
POST SCRIPTUM 1
Utinam falsus vates sim…
POST SCRIPTUM 2
Logo Wojska Polskiego — Andrzej Pągowski 2009 r. | Eagle Materials 2002 r.
Tagi: Rosja; Chiny; wojna; agresja; prowokacja; Ukraina; Polska; Europa; USA; NATO
[P] 16.05.2023
Rosja u bram!
W kontekście patrona dnia 4 maja — świętego Floriana — z uwagi na pożar rozpalany przez Rosję w Europie, wydaje się właściwe powierzyć aktualną sytuację jego orędownictwu. Tak — trzeba o tym mówić wprost: choć to Ukraina płonie to Europa ma Rosję u bram. Tyle tylko, że pierwsze drzwi są polskie.
Rosja wie, że na dziś przegrała. Jest jednak pewne, że planuje przekuć militarną, gospodarczą, polityczną, a przede wszystkim wizerunkową porażkę na sukces. Pytanie zatem nie tyle, czy Rosja rozpęta bezpośredni konflikt, ale — kiedy i jak?
Suflowane przez agenturę w zachodnich mediach informacje o ukraińskich dronach i wybuchach nad Kremlem, odwołaniu bombardowania Moskwy, czy też planowanym zamachu na Putina — wszystko to stanowi ewidentną „podgatowkę” do prowokacji.
Budowanie przez sterowaną medialnie podnietę klimatu dla widowiskowego — „bombowego” — zastosowania kary wobec Kremla / Putina / Miedwiediewa / Ławrowa / Pieskowa / etc. / ma jedynie posłużyć rosyjskim służbom dla uwiarygodnienia przygotowywanej prowokacji.
Śmierć — Apokalipsa, XIII wiek © British Library
Rosja jednak to nie Kreml, podobnie jak nie Moskwa, ani też Putin. Ktoś w Rosji — choć „inni szatani” mogą być też czynni — chce upiec parę pieczeni przy jednym ogniu. Zmienić władzę, wyeliminować najważniejszych przeciwników w regionie oraz odzyskać przewagę geopolityczną.
A przede wszystkim sprawić, aby ci, na których Rosji zależy, a którzy mają żywotny interes w przywróceniu z nią relacji — pecunia non olet — odwrócili się od wskazanych i napiętnowanych przez nią sprawców „haniebnej zbrodni”.
Obawiam się, że Rosja zrobi wszystko, żeby rozpętać medialną hucpę dla uwiarygodnienia przeprowadzenia przez nią pokazowego odwetu — także militarnego. Rosja szuka obecnie jedynie pretekstu i nie cofnie się przed najbardziej absurdalną prowokacją.
Jednak to kto ostatecznie zostanie obarczony winą za spreparowaną masakrę nie jest takie pewne. Niestety jestem przekonany, że jeśli cokolwiek spadnie na Kreml lub też cokolwiek wybuchnie w Moskwie — a nawet w Mińsku, czy Kaliningradzie — to Rosja natychmiast przedstawi niezbite dowody, że jest to sprawka Polaków.
Jeśli bowiem Rosja mówi, że zniszczy Polskę to nie blefuje, ale chce to zrobić. Rosjanie po swojemu ostrzegają, bo gdy już uderzą to stwierdzą, że przecież oficjalnie, publicznie i jednoznacznie mówili, że będą bić.
Pytanie zatem na dziś: czy nie jest to ostatni dzwonek dla NATO na czytelny dla Rosji sygnał uprzedzający — «Nawet nie próbujcie!» Ale taki sygnał, który nie wpisze się w rosyjską prowokację.
Jeśli w NATO brak takiego planu to… — biada nam!
POST SCRIPTUM
Utinam falsus vates sim…
Tagi: Święty Florian; Dzień Strażaka; Rosja; wojna; agresja; prowokacja; Ukraina; Polska; NATO
[P] 04.05.2023
Polska Rewolucja Trzeciomajowa
Trzy słowa przy okazji 232. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Polska konstytucja z roku 1791 może być śmiało uznana za fakt wyjątkowy. Dlaczego? Ponieważ:
primo — prawo państwowe ustanowione zostało przez króla w porozumieniu ze stanami sejmowymi
secundo — zmiany ustrojowe przeprowadzono bezkrwawo.
Warto przypomnieć że ówczesny „klimat” Europy nie sprzyjał wprowadzeniu reformy państwa. Na dworach oświeconego absolutyzmu polskość oznaczona była piętnem nienormalności. Polskę przedstawiano jako kraj zacofany i bez rządu, a rozbiór Rzeczypospolitej w roku 1772 został uznany za słuszny przez „oświeconą opinię publiczną Europy”.
Konstytucja była próbą oczyszczenia ustroju przez powrót do źródeł moralności. Polską «Rewolucję Trzeciomajową» przeprowadzono bez przemocy w oparciu wartości chrześcijańskie. Uchwalane ówcześnie prawo oparte było na fundamencie religijnym, a inwokacja preambuły Ustawy Rządowej brzmiała: — W imię Boga w Troycy Świętey jedynego.
Oświeceniowe idee zmian ustrojowych nie zostały wcielone w ich francuskim modelu. Równości nie regulowano gilotyną, a wolności nie definiowano wolnością od Boga i nie realizowano agresywną sekularyzacją wszystkich dziedzic życia społecznego. Braterstwo i „siostrzaństwo” nie żywiło się atawistyczną nienawiścią do Kościoła Katolickiego.
Nowa Polska Konstytucja — Alegoria. D Chodowiecki 1792— Muzeum Narodowe w Warszawie
Dlatego należy docenić narodowy wysiłek w przekroczeniu partykularnych interesów. Jak wiemy, nie wszystkim było to w smak, a reforma ustrojowa została przerwana. Beneficjenci „starego porządku” nie zamierzali dopuścić do utraty swoich przywilejów. Dla utrzymania dotychczasowego status quo sięgnęli po „pomoc” zagraniczną.
W dniu 27 kwietnia 1792 roku w Petersburgu Stanisław Szczęsny Potocki, Seweryn Rzewuski i Franciszek Ksawery Branicki stanęli na czele zawiązanej pod patronatem carycy Katarzyny II konfederacji, skierowanej przeciw aktom prawnym Sejmu Wielkiego, a zwłaszcza Ustawie Rządowej z roku 1791.
Rzeczywiste miejsce oraz datę ogłoszenia samego aktu sfałszowano, celem ukrycia jej rosyjskiej inspiracji, a konfederacja ujawniła się 14 maja 1792 roku w miejscowości Targowica, leżącej w prywatnych dobrach Szczęsnego Potockiego na Podolu.
Tekst aktu konfederacyjnego przygotowany został bowiem wcześniej przez rosyjskiego urzędnika Wasilija Popowa — „człowieka do zadań specjalnych” carycy Katarzyny II — i miał nosić znamiona patriotycznej troski o dobro Rzeczypospolitej, deklarowanej przez jej prominentnych obywateli.
Kołacz Królewski, J.E. Nilson wg rys. J.M. Moreau 1772— Zamek Królewski w Warszawie - Muzeum
Złą tradycją w polskiej historii stało się przygotowywanie aktów politycznych na terenach obcych państw i za zagraniczne finanse, a następnie publiczne ich ogłaszanie pod fałszywą datą i miejscem. Tak było z moskiewsko-smoleńską odezwą Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, instalowanego przez bolszewików w Białymstoku w 1920 roku.
Podobnie było z tzw. „Manifestem lipcowym” z roku 1944, zredagowanym i wydrukowanym w Moskwie, a rozkolportowanym pod osłoną sowieckich oddziałów w Chełmie przez agenturalny PKWN. Aktem, który stał się kłamstwem założycielskim PRL i legitymizował bezprawne przejęcie władzy.
W obliczu Rosji stojącej u bramy Europy — którą jest przede wszystkim Polska — wszelkie inicjatywy polityczne, podejmowane obecnie przeciw strategicznym działaniom polskiego rządu, naznaczone są piętnem Targowicy.
Tagi: 3 Maja; Konstytucja 1791; Rzeczpospolita; Targowica; TKRP; PKWN; Manifest Lipcowy; Imperium Rosyjskie; Rosja Sowiecka; agentura rosyjska; carat; zabory; komunizm; PRL
[P] 03.05.2023
Co pokutuje w majówkowych mediach?
Przy okazji mijającego drugiego z kolei święta polskiej Wielkiej Majówki, pozwolę sobie na żartobliwe podsumowanie medialnego Dnia Flagi:
Czy wiedzą Państwo, co ponoć straszy w zamku w podpoznańskim Kórniku?
— Pokutująca Biała Dama.
A co zwykle pokutuje w medialnej narracji w Dzień Flagi?
— Damy w białych sukniach przepasanych czerwoną wstęgą.
Dzień Flagi obchodzimy od niedawna. Czy święto 2 maja to dzień ustawowo wolny? Piotr Wierzbicki — Fakt, 01.05.2023
Jak co roku obchody świąt majowych są niestety także okazją do powielania z pozoru niewinnej konfabulacji, zwanej w dawnych dobrych czasach «bałamuctwem». Dotyczy ono historii polskich barw narodowych. W stałym repertuarze mediów jest następujący wzmianka:
«Barwy biała i czerwona zostały uznane za narodowe po raz pierwszy 3 maja 1792. Podczas obchodów pierwszej rocznicy uchwalenia Ustawy Rządowej damy wystąpiły wówczas w białych sukniach przepasanych czerwoną wstęgą, a panowie nałożyli na siebie szarfy biało-czerwone. Nawiązano tą manifestacją do heraldyki Królestwa Polskiego – Białego Orła na czerwonej tarczy herbowej.»
Źródłem rozpowszechnianego od 2007 roku tekstu jest Wikipedia, która to „kreatywnie” rozwinęła treść z publikacji Alfreda Znamierowskiego. Do pozyskanej zeń konfabulacji o „nałożeniu przez panów szarf biało-czerwonych” dodano bowiem informację o rzekomym nawiązaniu przez ten fakt do polskiej heraldyki.
Jednak wedle zachowanych źródeł pisanych wydarzenie to winno zostać opisane zgoła inaczej:
Panowie posłowie i delegaci sejmowi wystąpili w odpowiednich dla swojego sejmowania mundurach wojewódzkich, a pozostali senatorowie i urzędnicy w sukniach orderowych z czerwoną wstęgą na wierzchu. Damy założyły suknie białe, szarfami pąsowymi przepasane oraz takiego koloru wstęgi na głowach.
Gabriel Stempkowski, 1780 — Muzeum Narodowe w Krakowie | Jan Stokowski, 1787 — Muzeum Książąt Lubomirskich, Ossolineum
Na czym bowiem polega owo bałamuctwo. Otóż 3 maja 1792 roku — czyli w pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja — zarządzone zostało przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę kościoła Najwyższej Opatrzności.
Jego powstanie miało stanowić wotum dziękczynne Sejmu za uchwaloną Konstytucję. Zgodnie z życzeniem króla uroczystości patronować miał święty Stanisław biskup i męczennik, a uroczyste obchody pierwszej rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja miały mieć charakter święta religijnego.
Z tej okazji uzgodniono z przedstawicielami sejmu przywrócenie zniesionego wcześniej z kalendarza święta oraz zwrócono się do papieża o pozwolenie na przeniesienie liturgicznej uroczystości z 8 na 3 maja, aby dzień ten był także świętem kościelnym.
Główną barwą ceremonialną — związaną z tradycją uroczystego wspomnienia męczenników — był kolor czerwony. Barwa ta nawiązywała nie tylko do liturgicznej kolorystyki przewidzianej w obrzędzie religijnym, ale także do barwy wstęgi orderowej Orderu Świętego Stanisława,
Krzyż Orderu Świętego Stanisława na wstędzie, II połowa XVIII wieku — Muzeum Narodowe w Krakowie
Szarfa przynależna odznaczeniu, ustanowionemu przez Stanisława Augusta w roku 1765, miała barwę czerwoną o specyficznym odcieniu. Był nią pąs, czyli czerwień „makowa” — od francuskiej nazwy maka polnego — ponceau / poinceau.
Na tę okoliczność ustalono wówczas specjalne wytyczne, dotyczące strojów uczestników uroczystości. Zgodnie z ceremoniałem zarządzonym przez króla Stanisława Augusta zaproszonym posłom zalecono założenie mundurów wojewódzkich w barwach odpowiednich dla ich ziem.
Natomiast senatorowie oraz pozostali urzędnicy niesejmujący odziać się mieli w przynależne im suknie orderowe, przepasane wstęgą orderową. Damy zaś poproszono, aby wystąpiły w białych sukniach, ozdobionych wstążkami i szarfami pąsowymi:
WW. Posłowie, i Delegowani raczą bydź wszyscy w Mundurach swoich respective Województw: — Senat zaś, i inni Urzędnicy nie Seymujący w Sukni Orderów Polskich z czerwoną wstęgą na wierzhu. — Jeymość Damy, raczą bydź w Sukniach białych z szarfami, i wstęgami ponsowemi.
Porządek Obrządku w dniu 3. Maja 1792 — Biblioteka Narodowa
Obchody pierwszej rocznicy uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja odbyły się zatem w barwach nawiązujących o barwy Orderu Świętego Stanisława — czerwieni pąsowej — i nie miały nic wspólnego z heraldyką Królestwa Polskiego.
Wykazanie przeze mnie w roku 2016 (patrz: Bajka o (nie)narodowych barwach w rocznicę 3 Maja) niezgodności z faktami historycznym twierdzenia, jakoby 3 maja 1792 roku po raz pierwszy uznano barwy biało-czerwone za narodowe, zostało odnotowane przez dr hab. Marka Adamczewskiego w Roczniku Polskiego Towarzystwa Heraldycznego w roku 2020:
Uwagi o związku strojów uczestników uroczystości z 3 V 1792 r. z orderami, a nie z polskimi barwami krajowymi w sensie ścisłym zostały sformułowane przez Aleksandra Bąka, ale jak dotąd nie zostały zauważone.
Karmazynowa jak… puchar wina, biała jak śnieżna lawina, M. Adamczewski, Rocznik PTH 2020
No cóż, tak to już jest, że Wikipedia jako źródło „pierwszego kontaktu” oferuje szybszy dostęp aniżeli niszowe periodyki specjalistyczne. A jeśli dodać do tego wzmocnienie rozpowszechniania informacji przez medialną tubę — niestety także ustami „ekspertów” — to zasięg rażenia nierzetelnych treści jest duży.
POST SCRIPTUM
Z początkiem maja w arboretum zamku w Kórniku rozkwitają magnolie. To najstarsze i najbogatsze w gatunki arboretum w Polsce. Warto je odwiedzić po majówce — mniej tłoczno. Zieleń uspakaja…
Magnolie — Pixabay / HeungSoon
Tagi: Konstytucja 3 Maja 1791; Pierwsza rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja; 3 maja 1792 rok; Ceremonia; Kamień Węgielny; Order Świętego Stanisława; szarfa orderowa; barwa pąsowa; barwy narodowe; barwy biało-czerwone; Dzień Flagi; Flaga państwowa; Biało-Czerwona;
[P] 02.05.2023
Ecce Polonia est!
W roku 2004 dzień 2 maja ustanowiony został Dniem Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Od prawie 20 lat obywatele Polski, dzięki znowelizowaniu ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej, mogą cieszyć się nieskrępowanym prawem do używania biało-czerwonych barw w przestrzeni publicznej.
Osobiście przyznam, że biało-czerwone barwy powiewają u mnie właściwie przez cały rok. Ponieważ mieszkam w dzielnicy położonej w centrum miasta, a okna mieszkania wychodzą także na ulicę, stąd od lat wywieszam — tak, tak, nie boję się tej czynności w ten sposób określić — barwy narodowe, a nie flagę.
Dlaczego? Z trzech powodów:
po pierwsze dlatego, że biało-czerwone barwy — obok orła białego i Mazurka Dąbrowskiego — są jednym z trzech ustawowych symboli Rzeczypospolitej Polskiej (Art 1, ust. 1 ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych)
po drugie, ponieważ zgodnie z przywołaną ustawą, w celu podkreślenia znaczenia uroczystości, świąt lub innych wydarzeń, mogę używać de facto tylko barw Rzeczypospolitej Polskiej (Art 5, ust. 2)
po trzecie dlatego, że długi płat biało-czerwonej materii przepięknie się prezentuje, dumnie powiewając na wietrze.
Używany przeze mnie płat ma tak dobraną długość, że w powiewach wiatru nie okręca się wokół drzewca. Swobodnie powiewający płat nie potrzebuje zatem żadnego usztywniacza, czy też protezy, aby udawać „dobrą flagę”. Biało-czerwone barwy łopoczą nad ulicą, sygnalizując wszem i wobec — Ecce Polonia Est! :)
Tu jest Polska © Aleksander Bąk
Odnośnie zapisów prawa w zakresie używania ustawowych symboli pozwolę sobie zauważyć, że o ile puryści z pewnych środowisk podnoszą kwestię rzekomo „błędnego” opisu herbu — jako godła — w Konstytucji oraz Ustawie o godle etc, to nie zauważa się, iż wedle zapisów tejże ustawy osoba prywatna nie jest jednoznacznie uprawniona do używania flagi państwowej.
Co więcej, zgodnie z definicją ustawową flagą państwową jest prostokątny płat tkaniny o barwach Rzeczypospolitej Polskiej, umieszczony na maszcie (Art 6, ust. 1). Tak — dobrze Państwo widzą — na maszcie. Flaga państwowa nie istnieje zatem „luzem” jako płat, ani też na drzewcu, drążku, kiju, czy też sznurku.
Tak zdefiniowana nierozłączność płata tkaniny i masztu — jako flagi państwowej — określa też miejsce właściwe dla jej podnoszenia. Jest ono przewidziane przede wszystkim na budynkach lub przed budynkami stanowiącymi siedziby urzędowe albo miejsce obrad władz państwowych, organów administracji i urzędów.
Ustawa uzupełnia co prawda katalog miejsc, na których zaleca się umieszczanie flagi państwowej, o budynki mieszkalne oraz budynki, w których prowadzi się działalność gospodarczą. Jednakże — w moim subiektywnym przekonaniu — nadal nie wskazuje to na możliwość stricte prywatnego używania flagi państwowej.
Aktualna ustawa mówi natomiast jasno, że każdy ma prawo do używania barw narodowych. Nie ma w niej mowy o podnoszeniu przez każdego flagi państwowej, ani tym bardziej powszechnego używania flagi państwowej z godłem RP. Choć zakazu nie ma to jednak wyraźnie zapisano, co i komu jest dozwolone.
11 Listopada — Obchody Narodowego Święta Niepodległości 2021 © Jakub Szymczyk / KPRP, prezydent.pl
Przy tej okazji pozwolę sobie „dorzucić do pieca” także w innej kwestii. Pomimo rozpowszechnienia się zwyczaju noszenia biało-czerwonej Kokardy Narodowej — co osobiście uznaję za zjawisko bardzo pozytywne — to nadal jest to tylko nieuregulowany prawem zwyczaj.
O Kokardzie Narodowej mówi bowiem jedynie zarządzenie Ministra Obrony Narodowej z 2014 roku. A co najważniejsze — reguluje ono sposób i okoliczności stosowania tego symbolu jedynie w jednostkach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, a nie przez ogół obywateli:
Barw biało-czerwonych można używać w jednostkach w formie kokard narodowych używanych podczas uroczystości.
Nie ma zatem żadnego ważnego aktu prawnego, który:
po pierwsze — definiowałby pojęcie Kokardy Narodowej
po drugie — stanowiłby Kokardę Narodową współczesnym polskim symbolem narodowym
po trzecie — regulowałby jej wizerunek i sposób noszenia.
Można by zatem domniemywać że Polacy obecnie noszą Kokardy Narodowe zgodnie z historyczną uchwałą Sejmu z roku 1831. Obawiam się jednak, że ciągłość prawna w tym zakresie nie zachodzi. Dlatego w swoim czasie postanowiłem doprowadzić do prawnego uregulowania tej kwestii.
Uchwała Sejmu Królestwa Polskiego z dnia 7 lutego 1831 o ustanowieniu Kokardy Narodowej — AGAD
Szansą na to było podjęcie przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prac nad nową ustawą o symbolach państwowych. Zaproponowałem wówczas wprowadzenie do ustawy Kokardy Narodowej pod jej nazwą własną oraz umieszczenie jej wzoru w załączniku graficznym.
Warto też ujawnić, że na początku prac pewien ekspert zewnętrzny (heraldyk) zasugerował ministerstwu usunięcie wężyka generalskiego ze wzoru Chorągwi Rzeczypospolitej. Myślę, że środowiska kontestujące udostępnione do konsultacji zapisy ustawy będą zaszokowane, kto dokonał zamachu na „uświęconą tradycję”.
W roku 2021, z uwagi na przedłużające się prace legislacyjne nad ustawą, wniosłem do Sejmu Petycję w sprawie włączenia Kokardy Narodowej do katalogu symboli narodowych i państwowych. W uzasadnieniu wskazałem, że intencją ówcześnie stanowiących prawo było ustalenie znaku łączącego Polaków.
Uznałem za właściwe, aby na okoliczność 190. rocznicy ustanowienia przez Sejm powstania listopadowego także obecny parlament wprowadził podobnym aktem historyczny symbol do panteonu współczesnych znaków tożsamościowych Rzeczypospolitej.
Petycja w sprawie Kokardy Narodowej — Aleksander Bąk 2021
Wydawałoby się, że ranga polskiego znaku tożsamościowego o prawie 200 letniej historii stanowi wystarczające uzasadnienie dla wprowadzenia Kokardy Narodowej do katalogu głównych symboli narodowych i państwowych.
Nic jednak bardziej mylnego. Wedle opinii eksperta ds legislacji w Biurze Analiz Sejmowych — specjalisty z zakresu nauk prawnych, a w szczególności prawa gospodarczego — okazało się bowiem, iż „w związku z brakiem zasadności merytorycznej proponowanych zmian legislacyjnych petycja nie zasługuje na uwzględnienie”.
Sejmowy ekspert wyszedł z założenia, że „Kokarda Narodowa stanowi jedną z form barw biało-czerwonych Rzeczypospolitej Polskiej, które należy zaliczyć do symboli narodowych”. Te zaś „normowane są generalnie w art. 28 Konstytucji RP, a wzór […] Kokardy Narodowej reguluje zarządzenie Ministra Obrony Narodowej”.
Ekspert nie zrozumiał, że istotą petycji był właśnie postulat zmiany obecnego statusu Kokardy Narodowej z „formy barw” na jeden z głównych znaków tożsamościowych RP. Co więcej, wydaje się, że prawnik BAS odmawiając uhonorowania historycznych inicjatorów ustanowienia Kokardy Narodowej, co najmniej przekroczył swoje kompetencje.
Ze swojej strony oświadczam jednak, że nie spocznę w wysiłkach doprowadzenia do prawnego uznania Kokardy Narodowej za osobny polski znak tożsamościowy o tej samej randze, co herb, Chorągiew RP, barwy RP, flaga oraz hymn państwowy.
POST SCRIPTUM
Kwestię „nowej świeckiej tradycji” rozpowszechniania niezgodnej z historycznym faktami informacji o pierwszej manifestacji narodowych barw przez «damy w białych sukniach i panów przepasanych biało-czerwonymi szarfami», poruszę przy okazji najbliższego Święta 3 Maja
- Obwieszczenie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 14 czerwca 2019 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych
- Zarządzenie Nr 5/MON z dnia 9 kwietnia 2014 r. w sprawie sposobu i okoliczności stosowania symboli Rzeczypospolitej Polskiej w jednostkach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej
- Opinia prawna dotycząca petycji nr BKSP-144-IX-331/21 w sprawie włączenia Kokardy Narodowej do katalogu symboli narodowych i państwowych
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / jorono
Tagi: Dzień Flagi; Flaga państwowa; Biało-Czerwona; Barwy narodowe; Barwy biało-czerwone; Kokarda Narodowa; uchwała izb sejmu 1831; Wincenty Niemojowski; Walenty Zwierkowski, petycja w sprawie Kokardy Narodowej
[P] 02.05.2023
Kanibale wszelkiej maści — wstydźcie się
26 kwietnia przypada Światowy Dzień Własności Intelektualnej. Co ciekawe 3 dni wcześniej obchodzony jest też Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Nie ukrywam, że pewne celebracje „nowej świeckiej tradycji” minęłyby zupełnie niepostrzeżenie — przynajmniej dla mnie — gdyby nie Internet.
Oto z jego odmętów wychynęła na powierzchnię mojego monitora okładka pewnej publikacji, co prawda z obcojęzycznym tytułem, ale z dobrze znanym mi wizerunkiem. Osobiście nie dziwię się Googlowi, gdyż zapewnie AI juz dawno sprofilowała mnie jako „tego Pana od orła”.
Herb RP — Aleksander Bąk 2009 | Okładka książki — Uniwersytet Gdański 2021 | Herb Serbii — Wikimedia Commons 2018
W 2021 roku Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego wydało książkę, której okładkę zdobi orla hybryda. Stanowią ją złączone wizerunki połuorła — heraldyczne określenie na przestawienie połowy zwierzęcej postaci przeciętej w pionie — ukoronowanego orła polskiego i orła serbskiego.
Rzecz w tym, że autor grafiki — ówczesny student Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku — „odrysował” w projekcie okładki wizerunek orła z mojego projektu godła państwowego z roku 2009. Źródłem wizerunku serbskiego orła, jak wskazują zasoby Wikimedia, jest grafika pochodząca co najmniej z 2018 roku.
Z mojego doświadczenia wiem, że są tacy „twórcy” — w tym nawet dydaktycy w stopniu doktora w dziedzinie sztuk plastycznych — którzy nie mają żadnego problemu z bezumownym wykorzystaniem cudzej własności intelektualnej.
Dla przykładu, żeby nie być gołosłownym — jeden akademik „tworzył” po godzinach wizerunek nowoczesnej i profesjonalnej kancelarii notarialnej z moim orłem, drugi dorabiał do pensum, drukując masowo mojego orła na nalepkach „patriotycznych”.
Identyfikacja wizualna kancelarii notarialnej 2013 | Naklejka patriotyczna 2013
Ukończenie jednolitych studiów magisterskich na wyższej uczelni artystycznej nie gwarantuje, że dyplomowany artysta wprowadzi w życie zaliczoną teorię z zakresu ochrony własności intelektualnej. Najwyraźniej 16 godzin zajęć na 5 lat studiów to zdecydowanie za mało.
Nietrudno się też domyślić, który z trzech przedmiotów do wyboru na studiach pierwszego stopnia ASP — Estetyka, Etyka lub Psychofizjologia widzenia — zostanie przez studenta najszybciej skreślony. Poza tym późniejsza walka dizajnera o przeżycie na rynku robi swoje — kręgosłupy miękną.
Ale jak tu ganić żółtodziobów, gdy stary branżowy wyjadacz, broniąc się przed zarzutem plagiatu, publicznie twierdzi, iż nie stanowi problemu komercyjne wykorzystanie grafik, dostępnych na niekomercyjnych licencjach w internetowych bankach ilustracji, a poza tym… „wszyscy tak robią”:
Nie użyliśmy cudzej pracy bez wiedzy autora. Przy pracy skorzystaliśmy — jak robi to większość agencji projektowych — z płatnych zasobów ilustracyjnych/zdjęciowych. Płacimy abonament za korzystanie z tego konkretnego banku zasobów, z którego pochodzi czarno-biała ilustracja, której fragment został użyty w projekcie. Zgodnie z opłacaną regularnie licencją mamy prawo do wykorzystywania i przerabiania ilustracji dostępnych w zbiorach i umieszczania ich w naszych projektach bez podawania źródła pochodzenia. Jest to stała, regularnie wykorzystywana praktyka, którą stosuje większość firm projektowych.*
Grafika z zasobów platformy dribble | Grafika z projektu logo Polskiego Związku Łowieckiego
Więcej nawet — środowisko „haute culture” potrafiło fakt naruszeń praw autorskich usprawiedliwić i teoretycznie uzasadnić. Wystarczyło tylko kreatywnie „przepoczwarzyć” je w ideowe założenie dla tak wysublimowanej formy twórczości, jaką w sztukach wizualnych opisuje termin appropration art — czyli Sztuka zawłaszczania.
Przykładem zawłaszczenia może być użycie wizerunku orła z herbu województwa wielkopolskiego, jako orła I RP, na diagramie wykonanym dla Polskiego Pawilonu na 14. Biennale Architektury w Wenecji w roku 2014. Wielkopolskiemu orłowi o książęcej proweniencji dodana została królewska korona.
Diagram Sanatio — Figury niemożliwe, Pawilon Polski, Wenecja 2014
Poza dowodem na „zawłaszczenie” i „przetwórstwo” w oczy bije merytoryczna ignorancja — a może bardziej nie do końca kontrolowana paranoja — twórcy diagramu. Wyjaśnienie tego stanu znaleźć można w recenzji twórczości utalentowanego artysty:
Artysta jest wielbicielem teorii spiskowych, z których zapożycza wybrane wątki, konstruując własną narrację o tajnej ikonoklastycznej loży, odpowiedzialnej za artystyczne, religijne i polityczne rewolucje w dziejach nowożytnej kultury zachodniej. Za pomocą diagramów, atlasów lub esejów wizualnych przepisuje akademicką historię sztuki. […] Tworzy pojęcie kontrolowanej paranoi, w efekcie której w pisaniu historii sztuki pewne trendy wyodrębniają się kosztem innych, marginalizowanych lub wycinanych.**
Równie ciekawie prezentowała się kuratorska linia obrony, dowodząca, że ukoronowanie orła stanowiło wynik „pogłębionej autorskiej analizy i wielomiesięcznej pracy nad historią i sposobem graficznego przedstawiania orła Przemysła II.”
Orzeł I RP — Figury niemożliwe 2014 | Godło województwa wielkopolskiego, Jerzy Bąk 2000
W 2014 roku zwróciłem się do ówczesnej dyrekcji «Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki» z prośbą o oficjalne zajęcie stanowiska w sprawie wykorzystania grafiki orła wielkopolskiego w wybranym przez Zachętę konkursowym projekcie, dla potrzeb wystawy na weneckim biennale.
Na skierowane pismo nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, a zamiast formalnego wyjaśnienia — ze strony instytucji bądź, co bądź publicznej — urządzono w roku 2015 wystawę pod znamiennym hasłem «Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce».
Żeby nie było, iż coś konfabuluję pozwolę sobie przytoczyć treść uzasadnienia wystawy:
Wystawa w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki jest poświęcona zagadnieniom zawłaszczania, zapożyczania, przetwarzania, remiksowania i samplowania kultury, a mówiąc dokładnie wykorzystywania istniejących już obiektów, elementów z mediów i kultury masowej, dzieł sztuki stworzonych przez innych artystów, filmów, literatury, muzyki – wszystkiego, co powstaje w szeroko pojętej sferze kultury i poza nią. Zapożyczenia te są różnorakie: od bezpośrednich, dosłownych zawłaszczeń, czyli bez dokonywania jakiejkolwiek ingerencji, przez niewielkie transformacje, po inspiracje, których rezultatem są zupełnie nowe dzieła, jedynie aluzyjnie odnoszące się do pierwowzorów. […]
Pomimo tak długiej tradycji i upowszechnienia się tej praktyki wywołuje ona dyskusje i spory różnych środowisk artystycznych, z których część traktuje ją jako działanie twórcze oraz przejaw wolności w kulturze, inni zaś uznają ją za akty piractwa, kradzieży własności intelektualnej. Wystawa stawia więc pytania dotyczące kwestii oryginalności, kopii i reprodukcji, przywłaszczania prac w świetle prawa autorskiego czy w końcu kwestii najistotniejszej – problemu wolności artystycznej.
Zawarte w tytule wystawy określenie „kanibalizm” zostało zaczerpnięte z badań nad epokami kolonializmu i postkolonializmu – okresu wchłaniania dziedzictwa obcych kultur. W przypadku wystawy określenie to odnosi się do zawłaszczeń prac innych twórców. Kanibalizm pociąga za sobą pozytywne, jak i negatywne strony kulturowego „obżarstwa”. W potocznym rozumieniu jest nacechowany negatywnie i zawiera pierwiastek przemocy, chociaż poprzez akty kanibalizmu „zjadający” osiągają swoistą rozkosz. W sztuce jest rodzajem hołdu dla mistrzów, którymi artyści fascynują się tak dalece, że w całości ich pożerają i integrują się z nimi.***
Przepraszam czytelników za zmuszenie do przebrnięcia przez powyższą treść. Ze swojej strony 8 lat temu podsumowałem ten pseudoartystyczny „bullshit” arcyboleśnie prosto — Kradnij, tylko mów, żeś „Artysta”.
Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce — Wystawa — Zachęta - Narodowa Galeria Sztuki 2015
Kurator nie postawił pytania „Czy wolno?”, lecz w obronie zaprezentował przykłady długiej tradycji „artystycznych zawłaszczeń”. Wymowa artefaktów dokonanych na wystawie była jednoznaczna — artyści zawłaszczają, a zatem — wolno! Ba! Artysta może więcej, bo kwestią ważniejszą niż prawo autorskie i kodeks karny jest „wolność artystyczna”.
W odpowiedzi na to artystyczne dictum — a w szczególności zdefiniowanie sztuki zawłaszczania jako «kanibalizm» — przygotowałem na swoim blogu internetowym stronę z przykładami wykorzystania wzoru orła mojego autorstwa. Każdy z zawłaszczaczy dostał szansę zaistnienia jako Artysta — może i „kanibal”, ale awangardowy.
Postanowiłem bowiem ujawnić fakty, które zgodnie z wykładnią państwowej instytucji artystycznej, wyczerpują definicję „kanibalizmu”, jako aktu „hołdu i fascynacji” ze strony tych, którzy „pożarli mnie w całości lub częściowo oraz w pełni się ze mną zintegrowali”.
Nie ukrywam, że publikacja przypadków „kanibalizmu” była także próbą przywrócenia poczucia wstydu tym, którzy bez ponoszenia osobistej odpowiedzialności i formalnych konsekwencji — o zwykłym „przepraszam” nie wspominając — postanowili przejść do porządku dziennego nad popełnionymi przez siebie czynami.
Na liście nominowanych do tytułu „kanibala” byli m.in. wykładowcy akademii sztuk pięknych, projektanci, rysownicy, ilustratorzy, kuratorzy wystaw, artyści, notariusze, kandydaci do Senatu RP, a także inne osoby prowadzące działalność gospodarczą oraz całkiem indywidualnie prywatne.
Korespondencja w sprawie komercyjnego udostępnienia wizerunku orła — 2015
Swoiste kuriozum stanowił portal edukacyjny, który swego czasu „pożarł” wizerunek orła mojego autorstwa i rozpowszechniał go także do celów komercyjnych — za stówkę. „Kanibal” tak się z nim zintegrował, że próbował przez windykatora ściągnąć ode mnie opłatę licencyjną za wzór grafiki mojego autorstwa.
Natomiast do kategorii „istnego cudu” musiałbym zaliczyć ewidentny przejaw bezumownego wykorzystania wizerunku orła w projekcie sztandaru gminy wykonanego przez heraldyka — projektującego herby wraz z dyplomowaną artystką — gdybym dał wiarę bezwstydnemu zapewnieniu: nie wiem jak to się stało.
Najwyraźniej fakt, że wobec sprawcy nie została wdrożona procedura sądowa, zrodził w nim przekonanie, iż moja bezczynność prawna oznaczała uznanie jego niewinności lub też wynikała z lęku przed groźbą oskarżenia o „naruszenie dobrego imienia” — którego de facto już nie miał, bo sam je sobie odebrał.
Jednak o bezmiarze osobistej bezczelności świadczy to, że zamiast w milczeniu dziękować Bogu za pozostawienie go bez sankcji, publicznie suflował tezę, iż „orzeł był przynętą dla nieświadomych użytkowników Internetu (przedszkolanek, nauczycieli rysunku, artystów, grafików w różnych firmach) poszukujących wektorowego wzoru orła III RP?” (a nawiasem — absolutnie nie dziwi mnie towarzystwo, które „zalajkowało” ten wpis).
Wpis uniwersyteckiego specjalisty ds mediów — Facebook 2021
Zażenowanie budzi fakt, iż zamiast stanąć w prawdzie i zadośćuczynić naruszeniu prawa, osoba „zawłaszczająca” moje dobro intelektualne, nie tylko bezczelnie broni się swoiście rozumianą nieświadomością, ale również sięga po odpowiednio „sprawniczoną” groźbę.
Warto zauważyć, że ów „nieświadomy” użytkownik internetu — nota bene uniwersytecki specjalista ds mediów, publicysta, redaktor naczelny wielu wydawnictw — wydaje się być też nieświadomy zapisów zawartej przez niego umowy o wykonanie dzieła, które to stanowić ma przedmiot prawa autorskiego (pkt 3 umowy o dzieło z dn. 7.02.2014 r.):
Do wykonania dzieła Wykonawca użyje własnych materiałów i narzędzi. Wykonawca oświadcza, ze dzieło będzie wytworem jego indywidualnej twórczości i nie naruszy prawa autorskiego osób trzecich.
Projekt herbu RP — Aleksander Bąk 2009 | Wzór sztandaru jednostki samorządu terytorialnego 2014
Konsekwencją tej „nieświadomości” był akt prawny, uchwalony przez samorząd w oparciu o pozytywną opinię, wydaną przez „nieświadomy” organ opiniodawczo-doradczy ministra właściwego ds administracji publicznej. To zresztą też kolejny kamyczek do ogródka Komisji Heraldycznej w kwestii jej kompetencji.
Próba zatarcia śladów zrodziła kolejne poświadczenie nieprawdy. W podmienionym projekcie widnieje grafika, której „projektant” także nie był autorem, lecz zapewnie „nieświadomie” pozyskał ją z internetu, a co więcej — wbrew treści uchwały — nie jest ona „wizerunkiem orła białego zgodnego ze wzorem godła państwowego zawartego w ustawie z dnia 9 lutego 1990 r.”, bo… takiego w tejże ustawie nie ma.
Wizerunek orła — wzór sztandaru jednostki samorządu terytorialnego 2014
Dla jasności — wszelkie zamieszczone materiały mają oparcie w informacjach udostępnionych publicznie, a ich przywołanie oraz przedstawienie — zarówno wizualne jak i treściowe — ma charakter informacyjny i może być rozumiane wyłącznie jako stwierdzenie ocenne oraz stanowi wyrażenie osobistej opinii.
Dokumentacja przedmiotowych faktów została zabezpieczona i zarchiwizowana dla ewentualnych potrzeb formalnych. Ocena prawna tychże faktów może zostać pozostawiona odpowiednim sądom. Ocena etyczna — czytelnikom. Moralna — sprawcom.
POST SCRIPTUM 1
Rezygnacja z ustawowo przysługujących mi pełnych roszczeń — od zadośćuczynienia, przez zwrot uzyskanych korzyści, a także publiczne i odpłatne przeprosiny w środkach masowego przekazu — była tylko i wyłącznie wyrazem mojej dobrej woli.
Moje nie/działanie można traktować jedynie jako przejaw czysto subiektywnego aktu miłosierdzia — choć uczynionego bez wątpienia nie moją własną mocą, ale za przyczyną miłosierdzia Najwyższego. Kanibale mogą być pewni, że kubek wody im podam, ale… sami węgle żarzące gromadzą na swe głowy.
POST SCRIPTUM 2
Logo Wojska Polskiego — Andrzej Pągowski 2009 r. | Eagle Materials 2002 r.
Ilustracja tytułowa na podstawie grafiki z okładki publikacji „Poljsko-srpske književne veze. Prevodi i recepcija” Uniwersytet Gdański 2021
Tagi: plagiat; bezumowne wykorzystanie; zawłaszczenie; kanibalizm
[P] 27.04.2023
Synu — rządź uczciwie i sprawiedliwie
690 lat temu — 25 kwietnia 1333 roku — w krakowskiej katedrze na Wawelu, arcybiskup gnieźnieński Janisław koronował na króla Polski Kazimierza, zwanego później Wielkim. Jak później zapisał Jan Długosz w swoich „Rocznikach”:
O świcie zaś w dzień św. Marka, książę Kazimierz, ubrany przez biskupów w pałacu w szaty królewskie i przyprowadzony do katedry krakowskiej przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława w asyście biskupów: krakowskiego Jana, poznańskiego Jana, włocławskiego Macieja, lubuskiego Stefana oraz licznie zgromadzonych i wyrażających swoje poparcie panów i szlachty polskiej, zostaje namaszczony i ukoronowany na króla polskiego, małżonka zaś jego Anna na królową polską wśród nader uroczystych i głośnych obchodów.*
Następca Władysława Łokietka został wybrany zgodnie z wyrażoną przez niego wolą. Poza przekazaniem tronu obarczył swego syna obowiązkiem obrony dziedzictwa oraz odzyskaniem utraconych ziem — kujawskiej, dobrzyńskiej oraz Pomorza Gdańskiego:
Ciebie także, synu Kazimierzu, zachęcam, abyś uczciwie i sprawiedliwie rządził narodem polskim, na czele którego zostawiam Cię jako króla. Dbaj o jego korzyści, dokładaj wysiłków i starań i o tym myśl szczególnie, abyś odzyskał dziedziczne ziemie Królestwa Polskiego zajęte przez Krzyżaków, a zwłaszcza ziemię pomorską, którą mi świeżo podstępnie zagarnięto. Niech Cię żaden układ, żadna konieczność nie skłoni, abyś z niej ustąpił. Bo albo zdobędziesz wieczną sławę, jeśli spełnisz me rozkazy, albo narazisz się na wieczną sromotę, jeśli je zlekceważysz.*
Pieczęć majestatowa Kazimierza III Wielkiego © Archiwum Narodowe w Krakowie
Można powiedzieć, że objęcie polskiego tronu następowało w optymalnych, jak na ówczesne czasy, warunkach. Choć nad królestwem wisiały pretensje czeskiego króla Jana Luksemburskiego, a państwo zakonu krzyżackiego ostrzyło zęby na północy, to Kazimierz miał też strategicznych sprzymierzeńców.
Wobec przewidywanych wrogich działań ze strony Deutschordensstaat — „zbrojnego ramienia Świętego Cesarstwa Rzymskiego” — dobrą inwestycją było małżeństwo z córką litewskiego księcia Giedymina — Aldoną. Przed czeskimi zakusami chronił Kazimierza sojusz ze szwagrem — królem Węgier Karolem.
Wydaje się, że właśnie pomoc polityczna, udzielona ze strony węgierskiego władcy, którego żoną była Elżbieta Łokietkówna — siostra Kazimierza — wydatnie wspomogła początki władzy Kazimierza. Nawet wizerunek tronującego króla na pieczęci majestatowej łączy podobieństwo z węgierskim pierwowzorem.
Przed nowym władcą Królestwa Polskiego stało jednak trudne zadanie. Realizacja ojcowskiego testamentu — w zakresie odzyskania dziedzicznych ziem — wymagała nie tylko wytężonej sprawności militarnej, ale przede wszystkim skuteczności dyplomatycznej.
Kazimierz będzie musiał bowiem zmierzyć się nie tylko z agresją zbrojną, ale także bezczelnymi fałszerstwami dokumentów własnościowych, a przede wszystkim antypolską propagandą, prowadzoną przez Zakon Krzyżacki na arenie politycznej ówczesnej Europy.
Apokalipsa Heslera, XIV w. © Biblioteka Uniwersytecka UMK w Toruniu
Historia uczy, że przyprawianie gęby polskim władcom i polskiemu państwu ma wielowiekową tradycję i tradycyjne źródła oraz — niestety — trwa do dziś.
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia pieczęci majestatowej Kazimierza Wielkiego z zasobów Archiwum Narodowego w Krakowie
Tagi: Kazimierz Wielki; Królestwo Polskie; król Polski; Rex Polonie; pieczęć królewska; symbole Polski; Orzeł Biały, herb, godło Polski;
[P] 25.04.2023
Orzeł czy kura(k) — a może pawiorzeł?
Znana z dzieciństwa zgadywanka z użyciem perzu — kogut czy kura — polegała na przewidywaniu wyglądu źdźbła po odpowiednim zerwaniu jego kwiatostanu. Gdy koniec źdźbła formował się w kształt okrągły oznaczało to kurę, a gdy któryś z kłosków wystawał — wskazywało to na koguta.
Od ponad wieku w literaturze przedmiotu — i nie tylko — toczy się dyskusja dotycząca przedstawienia ptaka na denarze Bolesława Chrobrego Princes Polonie. Zgodnie z założeniem o piastowskich źródłach narodowego symbolu, jakim jest herb «Orzeł Biały», upatrywano w nim sylwetkę orła, a sterczyny na głowie uznano za koronę.
orzeł | kogut | gołębica | paw — Ewangeliarz Ottona III © Bayerische Staatsbibliothek
Z orłem konkurował także kogut, gołąb oraz paw. Kogut z uwagi na krępą sylwetkę i rozpostarty ogon oraz duży dziób i wyraźne łapy, choć bez ostróg. Wskazanie na gołębia — a w zasadzie gołębicę — wynikało z próby religijnej interpretacji przedstawienia i powiązania wizerunku ptaka z obrazowaniem Ducha Świętego.
Ostatecznie przewagę zdobyła teza o obecności na monecie wyobrażenia pawia. Uzasadnieniem ma być dominująca w ówczesnej ikonografii symbolika sakralna. Przestawienie pawia stanowić miało odwołanie do postaci świętego męczennika — biskupa misyjnego Wojciecha, z czeskiego roku Sławnikowiców.
Przenikanie się wpływów kulturowych i politycznych, między ówczesnym państwem czeskim a piastowskim, widoczne jest właśnie na monetach — na czeskich denarach Sobiesława Sławnikowica (990) i Bolesława II (995) oraz polskim Bolesława Chrobrego (1000).
Denar Sobiesława Sławnikowica | denar Bolesława II | denar Bolesława Chrobrego © Aurea Numismatica
Osobiście nie miałbym nic przeciw, aby wizerunek orła pojawił się już na monetach związanych z początkami polskiego państwa. Bynajmniej nie z uwagi na legendę o Lechu, ale o tym przy innej okazji. Weryfikując osobiste spostrzeżenia „badawcze” jestem przekonany, że na monecie Chrobrego widnieje przedstawienie pawia.
Wydaje się, że w wyjaśnieniu tożsamości ptaka oraz ideowego znaczenia denara Princes Polonie pomocne byłoby ustalenie okazji jego wybicia. Rzecz jednak w tym, że literatura przedmiotu tak naprawdę do dziś nie wskazała ani dokładnej daty emisji, ani przyczyny obecności wizerunku ptaka na monecie.
Choć powszechnie moneta łączona jest z wyjątkowym wydarzeniem polityczno-religijnym, jakim bez wątpienia był Zjazd Gnieźnieński w roku 1000 — przybycie cesarza Ottona III z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha — to jednocześnie wskazuje się na fakt, iż moneta wybita została kilka lat później.
Cesarz Otton III — Ewangeliarz Ottona III — Bayerische Staatsbibliothek
Profesor Suchodolski wiąże emisję monety Princes Polonie z późniejszymi działaniami Chrobrego wobec Henryka II, który wbrew polityce poprzednika odmawiał uznania polskiego władcy za uprzywilejowanego współpracownika cesarstwa i konsekwentnie dążył do jego zwasalizowania.
W świetle portretu psychologicznego polskiego władcy — oczywiście w mojej subiektywnej ocenie — nie wydaje się jednak prawdopodobne, by była to aktywność post factum. Bolesław nie zwykł tak długo czekać z politycznym działaniem — także wizerunkowym, by nie powiedzieć propagandowym.
Raczej wyprzedzająco wybiłby okazjonalną monetę, aby odpowiednio „przywitać” nią drogiego gościa i jego niemiecki dwór. W mojej skromnej ocenie wizerunek ptaka na monecie, rozpowszechnianej przez polskiego władcę, musiał spełniać rolę identyfikacji rangi emitenta, roszczącego sobie prawo do bycia bratem cesarskim.
Można zatem przyjąć, że symbol pawia — poza sakralnym odniesieniem do życia wiecznego — odwoływał się także do sfery profanum. Paw był bowiem również symbolem władzy — być może nawet cesarskiej. Czy istnieje w ówczesnej ikonografii jego jednoznaczna konotacja z cesarską rangą?
Paw — fibula, 2 połowa X wieku — Landesmuseum Mainz
Warto w tym miejscu przywołać pewien wizerunek, który wydaje się łączyć w sobie symbolikę sacrum z profanum. Na ozdobnej zapince — broszce zwanej fibulą — datowanej na czasy dynastii ottońskiej, widnieje przedstawienie pawia w postawie majestatycznej — można by rzec, że wręcz „protoheradycznej”.
Fibula przedstawia bowiem ptaka w postawie stojącej z rozłożonymi na bok skrzydłami, o głowie zdobionej po królewsku trzema sterczynami, okolonego ogonem o „pawich oczach”, spiętym pierścieniem. Intrygująca jest postawa ptaka, która kojarzy się raczej z późniejszymi wizerunkami heraldycznego orła cesarskiego.
Ozdoba datowana na X wiek wchodziła w skład skarbu odkrytego w Moguncji w 1880 roku. Miała przynależeć do osoby o wysokiej pozycji na dworze cesarskim, a wedle niektórych badaczy niemieckich mogła być nawet własnością żony cesarza Konrada II — Gizeli Szwabskiej (1027-1039).
Paw w takim przestawieniu jawi się zatem jako symbol władzy — i to tej hierarchicznie najwyższej, cesarskiej. W takim kontekście można z pewną ostrożnością założyć, że denar Bolesława Chrobrego przedstawia także pierwszy i bardzo symboliczny wizerunek królewskiego ptaka-hybrydy — pawiorła lub też orłopawia.
Cesarz Otton III wśród możnych — Ewangeliarz Ottona III — Bayerische Staatsbibliothek
Czy faktycznie taką rolę wizerunkową — prezentowania rangi Bolesława Chrobrego, jako pierwszego pośród równych — mógł pełnić paw na denarze Princes Polonie? Potwierdzeniem musiałoby być wydarzenie, które pozwalało na publiczne rozpowszechnienie monety z tak skonstruowanym „propagandowym” przesłaniem.
Taka okazją mógł być Zjazd w Merseburgu, zorganizowany w sierpniu roku 1002 przez następcę Ottona III — króla Henryka II. Bolesław Chrobry udał się tam z zamiarem uzyskania władzy nad Miśnią. To właśnie na tę okazję mógł być wybity denar z roszczeniowym tytułem.
Wydaje się, że moneta spełniła swoją rolę, choć polski władca nie uzyskał wszystkiego, co zaplanował. Henryk II przyznał mu w lennie Łużyce i Milsko, odmawiając praw do Miśni. Niewiele też brakowało, by paw potwierdził też swą funeralną symbolikę, gdyż w Merseburgu dokonano zamachu na życie Chrobrego.
Paw — koptyjskie stele nagrobne, Egipt IV wiek © Muzeum w Luksorze
Można jednak przyjąć, iż denar Princes Polonie miał jeszcze inną funkcję. Jeśli bowiem przyjąć, że wybity został faktycznie po Zjeździe Gnieźnieńskim to Chrobry, z wrodzonym sobie zamiłowaniem do prowokacji, użył wizerunku pawia jako łączącego w sobie różne treści symboliczne.
Paw to rzeczywiście symbol odwołujący się do zmartwychwstania i nieśmiertelności. Już w IV wieku na wczesnochrześcijańskich kamiennych stelach grobowych widniały wizerunki pawia, jako znaku obietnicy życia wiecznego.
Warto też pamiętać o innym ważnym kontekście religijnym, który może wyjaśniać komunikat zawarty na przedstawieniu na monecie. W ikonografii chrześcijańskiej pawie widniały przy źródle „wody żywej”. Paw był bowiem symbolem odnowienia życia poprzez chrzest. Jego wizerunki zdobiły bizantyńskie baptysteria.
Baptysterium bizantyńskie, Tunezja — foto: Dennis Jarvis
Jaki to ma związek z Bolesławem Chrobrym? Otóż polski władca cieszył się kolejnymi potomkami płci męskiej. Po Bezprymie i Mieszku, trzecim z kolei był Otto — syn z małżeństwa z Emnildą, księżniczką łużycką. Literatura przedmiotu podaje, że urodził się w roku 1000, a jego ojcem chrzestnym miał być cesarz Otton III.
To właśnie jego imię miał otrzymać najmłodszy syn Bolesława. Dobrze rokującą na przyszłość relację polskiego władcy i cesarza przerwała jednak jego nagła śmierć w styczniu roku 1002. W moim osobistym przekonaniu Chrobry wybił swój denar właśnie po śmierci swojego protektora.
Przyjmuje się, że Otto Bolesławowic urodził się w roku 1000. Jednak jest to wyłącznie domniemanie. Podobnie przypuszczeniem jest teza o cesarskim ojcu chrzestnym. Moim zdaniem, trzeci syn Chrobrego urodził się po śmierci cesarza Ottona III, a jego imię otrzymał nie tylko dla podkreślenia bliskich relacji, ale także jako zapowiedź piastowskich roszczeń.
Okazją ich manifestacji był zjazd ówczesnej elity europejskiej w Merseburgu w lipcu 1002 roku. Bolesław Chrobry przygotował monetę z symbolem sygnalizującym chrzest swego kolejnego syna i jego rangę. Po co? Otóż w przeciwieństwie do polskiego władcy, niemiecki król był tyleż posunięty w latach, co… bezpotomny.
Princes Polonie mógł być zatem prowokacyjnym komunikatem, nie tylko o roszczeniach dynastii Piastów do należnego jej tytułu królewskiego, ale także sygnałem, że jest ona przygotowana do zdobycia dominującej pozycji w regionie — w tym Łużyc, Milska i Marchii Miśnieńskiej — oraz… do przejęcia tronu cesarskiego.
Podobną rolę mógł odegrać denar Misico, przygotowany przez Chrobrego na zjazd w Merseburgu w roku 1013 , w którym uczestniczył razem ze swoim synem Mieszkiem II, o czym pisałem trzy lata temu w artykule «Moneta cesarza Misiconi (Primi)?»
Tagi: orzeł; kura; gołębica; paw; denar Chrobrego; Princes Polonie; symbole Polski; Orzeł Biały, herb, godło Polski;
[P] 22.04.2023
Reparacje — Reparationen — Reparations
Nigdy dość przypominania — powtórzę zatem swój wpis z roku 2015.
Brak pełnego finansowego rozliczenia Niemiec po II wojnie światowej, doprowadził do sytuacji, gdy ponownie stały się hegemonem Europy. Można w tym miejscu przytoczyć nieomal proroczą wypowiedź premiera Rządu RP Stanisława Mikołajczyka, wygłoszoną w Londynie jeszcze w 1943 roku, przy okazji Święta Niepodległości 11 Listopada:
„Zasadniczym zagadnieniem jest uchronienie świata od nowej agresji niemieckiej. Pragnę szczególnie podkreślić konieczność obrony Europy powojennej przed hegemonią gospodarczą Niemiec, która stwarza podstawy hegemonii politycznej i wojskowej. Chcąc uniknąć hegemonii gospodarczej Niemiec w Europie, na którą Niemcy liczą nawet na wypadek przegranej wojny, sądząc, że ewentualna niezgoda wśród zwycięzców, przestawienie gospodarcze dokonane przez Niemców w czasie wojny w krajach okupowanych i t.p. stworzą te możliwości. […]”
Stanisław Mikołajczyk © LIFE Photo Collection
Państwo, które rozpętało wojnę — najstraszliwszą w skutkach dla Polski — w wyniku powojennego układu tak naprawdę stało się największym beneficjentem nowego europejskiego ładu. Polsce natomiast — na co wskazuje szczególnie historia ostatnich 30 lat „wolności” — przydzielono w Europie wyłącznie status klienta — i to 2 kategorii.
Moim — oczywiście całkiem prywatnym — zdaniem, Niemcy są wieczystym moralnym, politycznym i finansowym dłużnikiem Europy i jako państwo nie powinny istnieć w kształcie, który powstał po II wojnie światowej. Jedyną dopuszczalną prawnie formą mogło być ustanowienie odrębnych państw niemieckojęzycznych (nie większych od Austrii), połączonych ewentualnie unią gospodarczą i monetarną — na kształt Beneluxu.
Zjednoczenie Niemiec w roku 1990 uznać należy za projekt zdecydowanie bardziej biznesowy niż polityczny, gdyż ponownie stworzyło podstawy do odbudowywania przez światowy kapitał gospodarczej hegemonii Niemiec w Europie.
Traktat o „ustanowieniu jedności Niemiec” z dna 3 października 1990 © Deutsches Historisches Museum
Tylko specyficznie rozumiany „interes” globalnego kapitału wyjaśniać może fakt, że państwo odpowiedzialne za doprowadzenie do światowej tragedii otrzymuje rocznie od USA wielomiliardowe finansowanie za utrzymywanie na swoim terytorium baz oraz instalacji militarnych amerykańskiej armii.
Kuriozalne jest także to, że projekt ekspansji niemieckich firm w Polsce działa od lat 90. tak sprawnie, iż na utrzymanie niemieckiej gospodarki pracują obecnie nawet wydatki konsumpcyjne polskich rodzin, finansowane z rządowego programu 500+.
Historia uczy zatem, że prawdziwymi „ojcami” wojen są nie tyle niewyżyci wojskowi, czy też ideologiczni „führerzy”, co najczęściej finansowi demiurgowie, których celem jest wyłącznie pomnażanie zysków, bez oglądania się na los państw oraz ich obywateli.
Jeśli zatem wojna stanowi tak naprawdę jedno z narzędzi uprawiania polityki gospodarczej to za jej skutki nie wystarczy wyłącznie okazjonalne «Przepraszam». Za rachunkiem sumienia oraz aktem skruchy (żalem za grzechy) winno iść nie tylko mocne postanowienie poprawy, ale także zadośćuczynienie, znane w polityce pod pojęciem «Reparacji».*
POST SCRIPTUM
Nie jest zbiegiem okoliczności , że w momentach oficjalnego podnoszenia przez Polskę kwestii niemieckich odszkodowań wojennych, natychmiast pojawiają się w przestrzeni publicznej wypowiedzi przyprawiające Polakom gębę nie tylko genetycznych antysemitów, czy też szmalcowników, faszystów i nazistowskich kolaborantów, ale wręcz sprawców wybuchu II wojny światowej.
W odwracaniu uwagi światowej opinii publicznej od własnych zbrodni mają interes przede wszystkim polityczne ośrodki niemieckie i rosyjskie — choć nie tylko, gdyż inni szatani też są tu czynni. Dlatego należy dążyć do ujawniania faktycznych mocodawców tej narracji oraz ich agentury.
Kontekst ustawiania Polski w roli „chłopca do bicia” poruszałem m.in. w następujących artykułach:
Ilustracja tytułowa na podstawie zdjęcia Zamku Królewskiego w Warszawie z zasobów
Tagi: Reparacje; II wojna światowa; Niemcy; Polska; Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945
[P] 20.04.2023
Princes Polonie — Dux Inclitus — Rex Bolizlavus
Jaka nauka płynie z historycznego faktu koronacji Bolesława Chrobrego w roku 1025? Czy sprawowanie królewskiego władztwa wymagało ceremonialnego nałożenia korony na głowie? Czy o suwerenności piastowskiego władcy świadczyła zamknięta korona z krzyżem?
Wydaje się, że Bolesław Chrobry jest zaprzeczeniem ustalonej „konwencji”. Co prawda przez wszystkie 33 lata swoich rządów dawał wyraźnie do zrozumienia, że nieprzypadkowo ręka Ottona III położyła na jego skroniach cesarski diadem, jednak było to tylko potwierdzenie, że jako polski władca reprezentował potęgę, której nie sposób było nie uznać za królewską.
Bolesław mógł zatem śmiało powiedzieć — państwo to ja. Jego królewska ranga nie wynikała z zewnętrznego nadania mu godności, lecz z realnie posiadanej, sprawowanej i egzekwowanej władzy. Jedynie meandry ówczesnej polityki europejskiej sprawiały, że brakowało „formalnego” dopełnienia kościelną ceremonią koronacyjną.
Jednak od roku 1000 w ręku piastowskiego władcy było jeszcze jedno insygnium władzy, świadczące niezbicie o jego wyjątkowej pozycji wśród europejskich władców — princepsa, przyjaciela cesarza. Była to Święta Włócznia — Sancta et Crucifera Imperialis Lancae.
Włócznia św. Maurycego — na podstawie materiałów prasowych wystawy Sacrum Poloniae Iubileum 966–2016, Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum
Dlatego Bolesław na długo przed swoją koronacją w 1025 roku bił monetę z tytułem «REX». Nie był to jednak wyraz frustracji z powodu niespełnienia osobistych aspiracji, czy też odmowy uznania jego państwa za królestwo. To była manifestacja realnej i suwerennej władzy.
«Princes Polonie» — «Dux Inclitus» — «Rex Bolizlavus»: każdy z tych tytułów funkcjonował w określonym kontekście politycznym. Emitowane okazjonalnie monety były jednoznacznym sygnałem wysyłanym do ówczesnego centrum politycznego Europy: Jestem jedynym i suwerennym Panem swojego władztwa — jakkolwiek ta funkcja się nazywa nie ważcie się mnie lekceważyć.
Z właściwym sobie politycznym instynktem Bolesław Chrobry wykorzystał okazję zejścia z tego świata swego oponenta cesarza Henryka II oraz jego stronnika papieża Benedykta VIII. Faktem jest bowiem, że piastowski władca przeprowadził „formalności” koronacyjne, bez oglądania się na łaskawie wyrażoną zgodę nowego cesarza Henryka II i papieża Jana XIX.
Choć wedle niemieckich kronik koronacja wywołała „święte” oburzenie decyzyjnych ośrodków Zachodu to jednak jej ważności nie zanegowano. Może był to efekt kolejnej dyplomatycznej „reorientacji” polityki Chrobrego po podboju Kijowa — tym razem skierowanej do cesarstwa wschodniego — czego śladem są bite przezeń monety z portretem à la basileus.
Monety Bolesława Chrobrego — Staatliche Museen zu Berlin – Preußischer Kulturbesitz
Być może za nieskrępowaną koronacją stały działania cesarza bizantyńskiego Bazylego II, uznającego cesarzy niemieckich za uzurpatorów. Odnotowana przez Długosza proweniencja arcybiskupa Hipolita, który udzielił sakry koronacyjnej — jako „szlachetnego Rzymianina — wskazywać może jego greckie pochodzenie. Bizantyńczycy uznawali się wówczas za jedynych prawdziwych obywateli Rzymu — Ρωμαίως — czyli Romani.
Literatura przedmiotu odnotowuje wzmiankę o obecności na dworze Chrobrego mnichów obrządku wschodniego. Być może dominacja greckiej liturgii w państwie Piastów stała się na tyle powszechnie znana, że księżna lotaryńska Matylda Szwabska pozwoliła sobie przesłać Mieszkowi II księgę liturgiczną obrządku łacińskiego — Ordo Romanus — z osobistą dedykacją.
Jaką koronę włożono Bolesławowi Chrobremu podczas ceremonii koronacyjnej w roku 1025? Domniemywać należy, że była to korona typowa dla tego okresu. Mogła mieć zatem kształt korony bizantyńskiej, czyli segmentowego diademu, złożonego z połączonych złotych płytek, być może zwieńczonych liliowatymi kwiatonami.
Wydaje się, że to właśnie jej wizerunek — choć zapewnie ilustracyjnie umowny — utrwalony został na portrecie Mieszka II, umieszczonym na zaginionej karcie Kodeksu Matyldy. Trudno bowiem sądzić, aby syn Chrobrego nie wykorzystał korony ojcowskiej do swojej koronacji.
Czy mogła być podobna do korony cesarskiej? Mogła — i to nie tylko z uwagi na ówczesną stylistykę. Ród Piastów podniesiony do rangi współpracownika cesarstwa oraz skoligacony z siostrą cesarza — Rychezą Lotaryńską — był godzien takich insygniów. Może też wykonali ją bizantyńscy mistrzowie.
O randze insygniów świadczyć może fakt, iż po zdetronizowaniu Mieszka II w roku 1031 zostały natychmiast wywiezione przez jego żonę na dwór niemieckiego cesarza Konrada II. Wedle niemieckiego kronikarza Wipo insygnia te zostały „przywłaszczone przez Bolesława z krzywdą dla niemieckiego króla Konrada”.
Otto III — Ewangeliarz Ottona III — Bayerische Staatsbibliothek | Mieszko II Lambert — Wikipedia / Ch. Stiegemann, M. Kroker, Für Königtum und Himmelreich, 2009
Jaka jest zatem lekcja z królewskiej koronacji Chrobrego? Nauka płynąca z wydarzenia sprzed prawie 1000 lat każe widzieć rangę państwa nie tyle w jego symbolach, co zdecydowanie w realnej sile politycznej, gospodarczej i militarnej.
Jeśli państwo samo nie sięgnie po należne mu prawa — nikt za nie tego nie zrobi, gdyż nie leży to w cudzym interesie. Więcej — każdy, kto tylko będzie mógł utrudnić korzystanie z przysługujących praw, zrobi to w imię swojego interesu.
Nawet jeśli nie uda się od razu osiągnąć celu należy cały czas jasno deklarować swoje stanowisko i sukcesywnie wzmacniać pozycję. A kiedy tylko nadejdzie odpowiednia okazja państwo winno wykorzystać wszelkie dostępne środki dla ustalenia przynależnego mu status quo.
Dzisiejsze centrum polityczne Europy musi zrozumieć, że wieloletnie osłabianie wizerunku Rzeczypospolitej, deprecjonowanie rządu, przekraczanie kompetencji prawnych, a wreszcie szantaż finansowy, wcześniej czy poźniej zwrócą się przeciw jej samej.
Nie może być zatem zgody na ciągłe ustawianie Polski w roli państwa drugiej kategorii, współczesnego „wasala-trybutariusza”, zarządzanego przez Gauleiterów zadaniowanych dyrektywami. Nie może być też przyzwolenia na medialne „przyprawianie gęby”, zgodnie z neomarksistowską agendą, suflowaną w Europie przez rosyjską agenturę.
Brama Brandenburska, Berlin — Pixabay
Ani kanclerze Niemiec, ani też wysocy komisarze podmiotu prawnego o randze „stowarzyszenia” nie mają w Europie statusu „Überkróla”. Do historii winna przejść skompromitowana polityka Unii Europejskiej, kreowana od dziesięcioleci przez rosyjską agenturę na gazowo-naftowym jurgielcie.
„Grzechem pierworodnym” było postawienie przez światowy kapitał na powojenne Niemcy, jako gwaranta gospodarczego rozwoju Europy, co zemściło się jej uzależnieniem od Rosji i wybuchem wojny na Ukrainie. Nie wyciągnięto wniosków z przyczyny wybuchu II wojny światowej, którą było postawienie przez Europę w latach 30. XX wieku na Niemcy, jako przeciwwagi dla nadciągającego ze wschodu bolszewickiego zagrożenia.
Współczesna polityka państwa polskiego winna być kształtowana nie tylko w oparciu o wnioski płynące z jej najnowszej historii, ale także państwa Piastów i Jagiellonów. Polski komunikat winien brzmieć stanowczo: Europa nigdy nie będzie stabilna i bezpieczna bez silnej Rzeczypospolitej.
Rzeczpospolita natomiast nie może zapomnieć o solidarnym wzmacnianiu statusu państw wchodzących w skład regionu «Międzymorza». Tylko w ten sposób możliwe jest zabezpieczenie Europy przed negatywnymi skutkami gospodarczej hegemonii Niemiec oraz imperialistycznej polityki Rosji.
Ranga państwa nie jest zatem mierzona wizerunkiem jego symboli, ale prezentowaną przez nie realną siłą polityczną, gospodarczą i militarną. Nie korona zamknięta z krzyżem świadczyć będzie o chrześcijańskich korzeniach narodu i etosie jego państwa, ale świadectwo codziennego życia jego obywateli.
Tagi: Bolesław Chrobry; koronacja; 1025; państwo Piastów; Rzeczpospolita; Europa; Unia; Międzymorze
[P] 18.04.2023
Historia mówi przez pokolenia
W sobotę 15 kwietnia zakończył się Kongres Pamięci Narodowej, zorganizowany pod hasłem „Historia mówi przez pokolenia”. Trzydniowe wydarzenie zorganizowane przez Instytut Pamięci Narodowej odbywało się na stadionie PGE Narodowy w Warszawie.
W mojej ocenie: duże wydarzenie — wielkie przedsięwzięcie — ogromny sukces.
Jedyny niedosyt, jaki osobiście czuję, dotyczy tematu, który początkowo nie był przewidziany w programie kongresu, a który — za moją skromną namową — pojawił się jako osobny panel dyskusyjny «Symbole tożsamości narodowej okiem twórców».
Kongres Pamięci Narodowej — panel Symbole tożsamości narodowej okiem twórców — materiały prasowe IPN
Polskie Symbole Narodowe to jednak problematyka „jak morze szeroka i jak morze głęboka”. Stąd ten niedosyt, gdyż „ogarnianie” zagadnienia tożsamościowego, przy okazji prezentacji nowego logo IPN, siłą rzeczy nie może oddać jego wielowymiarowości.
Instytut Pamięci Narodowej — znak graficzny 2000 | znak graficzny 2023 — prezentacja kongresowa
POST SCRIPTUM