AKTUALNOŚCI 2022 (2)
Spis treści
Anno Domini 2023
Dobrorzecz dusso moia Panu:
a niechciey zapamiętawać dobrodzieystw iego.
Kthory bywa miłościw wssem złościam twoim:
kthory uzdrawia wssystkie choroby twoie.
Ktory wyjmuie z zatracenia żywot twoy:
kthory cie koronuie w miłosierdziu y w lithości.
Ktory napełnia wssego dobra żądości twoie:
odnowi sie iako orla młodość twoia.*
Ilustracja tytułowa na podstawie Bestiariusza z Aberdeen
Tagi: Sylwester; Nowy Rok; orzeł; aquila alba; Orzeł Biały [P] 31.12.2022
Immanu 'El jest z nami…
Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego sam Pan da wam znak: Oto Panna pocznie i urodzi Syna, i nada mu imię Immanuel.*
Ilustracja tytułowa — Opłatek Betlejemski © Aleksander Bąk
Tagi: Boże Narodzenie; Wigilia; Święta; opłatek; tradycja; chrześcijaństwo; Jezus Chrystus; Bóg; Zbawiciel; Emmanuel [P] 24.12.2022
Marka polska, czyli niemiecka przynęta „na orła”
Niemiecki plan był „arcyboleśnie” prosty — dać Polakom ich symbol w zamian za masowy zaciąg do Polnische Wehrmacht. Dla osiągnięcia celów strategicznych Niemiecka Rzesza z premedytacją wykorzystała wizerunek polskiego orła.
9 grudnia 1916 roku — miesiąc po proklamowaniu Królestwa Polskiego — niemieckie władze okupacyjne zastąpiły dotychczasową walutę — markę niemiecką — marką polską. Jej emitentem była agenda Banku Rzeszy w Generalnym Gubernatorstwie Warszawskim — Polnische Landes-Darlehnskasse.
Banknoty pierwszej emisji z 9 grudnia 1916 roku weszły do obiegu w kwietniu roku 1917. Pierwsza seria wyemitowana została w nominałach 1/2, 1, 2, 5, 10, 20, 100 oraz 1000 marek polskich. Banknoty zostały zaprojektowane i wydrukowane w berlińskiej Drukarni Rzeszy.
Na ich awersie widniał wizerunek białego orła w koronie, umieszczonego w czerwonym polu. Otaczający go ozdobny kartusz zwieńczony został koroną zamkniętą. Samego orła wystylizowano na wzór orłów jagiellońskich.
Jego dumne przedstawienie na banknotach miał budzić w Polakach pewność, że dzięki obu Najjaśniejszym Cesarzom — Niemiec i Austro-Węgier — ziści się wreszcie marzenie odzyskania własnego państwa. Zimna kalkulacja — my damy wam Orła Białego, a wy nam swoje życie na froncie wschodnim.
Ogłoszona suwerenność państwa polskiego wcale nie musiała oznaczać jego pełnej niepodległości. Można być pewnym, iż w przypadku zwycięstwa państw centralnych Królestwo Polskie otrzymałoby co prawda status monarchii, ale raczej jako kraju związkowego Rzeszy.
Podobnie byłoby w przypadku ziem Rzeczypospolitej, które weszły w skład zaboru austriackiego. Galicja byłaby jednym z krajów koronnych austro-węgierskiej monarchii. W szczególności państwo niemieckie chciało za wszelką cenę odsunąć działania wojenne od swojego terytorium.
Ziemie polskie służyły wyłącznie za bufor bezpieczeństwa. Do trwającego drenażu gospodarczego dołączyć miało militarne wykorzystanie najżywotniejszej części populacji. Nie bez przyczyny żołnierze Legionów Polskich odmówili w 1917 roku złożenia przysięgi na wierność Królestwu Polskiemu.
Gdy dziś Republika Federalna Niemiec, jako spadkobierca Rzeszy Niemieckiej, odmawia Rzeczypospolitej Polskiej wypłaty reparacji wojennych za II wojnę światową, warto przypomnieć, że państwo niemieckie niszczyło Polskę już podczas I wojny światowej.
Więcej — w historycznej polityce Niemiec nie istnieje świadomość, iż grabież Rzeczypospolitej oraz jej dóbr trwała znacznie wcześniej — choćby przez 123 lata zaboru. Dość przypomnieć, że Polska jest jedynym państwem w Europie, któremu niemiecką ręką zniszczono historyczne regalia, celem przetopienia ich na prusackie monety.
Budowane od lat poczucie wyższości gospodarczej i kulturowej niemieckiego państwa, wyrosłego na złodziejskim Drang nach Osten, nie pozwala dziś zrozumieć skali odpowiedzialności i wynikającej z niej potrzeby zadośćuczynienia, z uwagi na wyparcie ze świadomości prawdy o jego proweniencji.
Nie byłoby potrzeby sięgania przez państwo polskie po pożyczki Banku Światowego, czy też opierania rozwoju polskiej gospodarki o łaskawie przyznawane fundusze Unii Europejskiej, gdyby państwo niemieckie przez ostatnie 70 lat płaciło co roku odpowiednio wyliczoną kwotę reparacji.
Odmowa wypłaty finansowej rekompensaty — i to jedynie za zniszczenia materialne, bo osobowe i duchowe są nie do oszacowania (jak „rozliczyć” bestialstwo?) — wynika nie tylko z wieloletniej polityki wybielania Niemiec za holokaust polskiego narodu, ale także z celowego fałszowania historii tej części Europy.
Stąd w narracji niemieckiej groźne głosy o „zamienniku” terytorialnym. Wedle nich Polska po II wojnie otrzymała bogate ziemie niemieckie — Śląsk, Prusy, Pomorze, czy też lubuskie — więc nie powinna się dodatkowo upominać o jakieś pieniądze. A jeśli będzie się przy tym upierać to państwo Niemieckie będzie uprawnione do zażądania zwrotu „ziem utraconych”.
Źródłem takiego stanowiska jest nie tylko polityczny cynizm i „księgowe” wyrachowanie, ale przede wszystkim skuteczne zatarcie śladu polskości tych ziem w niemieckiej świadomości historycznej. W powszechnym przekonaniu za Odrą ziemie pomorskie i śląskie — a nawet tereny historycznej Wielkopolski — to „od zawsze” niemieckie terytoria.
Niestety kłamstwo to przeniknęło także na polską stronę Odry. Któż by się spodziewał, że nawet w takim obszarze jak heraldyka samorządowa — czyli sferze tożsamościowej głęboko osadzonej w historii — pojawi się apoteoza symboliki niemieckiego agresora z rzekomo „brandenburskiej” chorągwi spod Grunwaldu.
Ale o tym już przy innej okazji.
- A. Bąk, Marka polska — waluta królewsko-polska, Aktualności 2020, jakiznaktwoj.pl
- A. Bąk, Prusacka moneta bita z korony polskich królów, Aktualności 2020, jakiznaktwoj.pl
Ilustracja tytułowa z wykorzystaniem wizerunku orła widniejącego na awersie banknotu 10 marek polskich z 1916 roku
Tagi: marka polska; orzeł; Orzeł Biały; herb Rzeczypospolitej Polskiej; godło Polski; godło państwowe; symbole Polski; wizerunek orła; aquila alba; biały orzeł; korona; reparacje; [P] 09.12.2022
Skomunizować orła! — czyli: Przy herbacie o Orle Białym #12
7 grudnia 1955 roku, dekretem Rady Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej o godle i barwach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz o pieczęciach państwowych, ustalony został m.in. wizerunek naczelnego znaku państwa.
O ile stalinowska konstytucja z roku 1952 w artykule 89 zawierała jego ogólny blazon — «Godłem PRL jest wizerunek orła białego w czerwonym polu» — to dopiero dekret z roku 1955 zamieszczał jego szczegółowy opis oraz załącznik z graficznym przedstawieniem.
W odróżnieniu od uchylonego rozporządzenia Prezydenta RP z 1927 roku o godłach i barwach państwowych, komunistyczny dekret zredukował katalog godeł państwowych do samego herbu, usuwając zapis o chorągwi Rzeczypospolitej, przysługującej wyłącznie Prezydentowi RP.
Dodatkowo naczelny znak państwa określony został w dekrecie jako «godło», z pominięciem zgodnego z nomenklaturą prawną przymiotnika «państwowe». Przede wszystkim jednak usunął zapis o najważniejszym atrybucie polskiego symbolu tożsamościowego — koronie.
Co prawda „oderżnięto” orłowi koronę już wcześniej — choćby dla potrzeb wykonania pieczęci urzędowych — ale dopiero w grudniu 1955 roku oficjalnie opublikowano jego niekoronowane przestawienie. I tak godłem PRL stał się:
„wizerunek orła białego z głową zwróconą w prawo i rozwiniętymi skrzydłami oraz dziobem i szponami złotymi w czerwonym polu prostokątnej tarczy o dolnej krawędzi wydłużonej pośrodku”.
Wbrew głosom podnoszonym co jakiś czas w dyskursie publicznym, dekret nie wprowadzał zamiany pojęcia «herb» — jakoby nielubianego przez komunistów — na «godło», lecz pomijał dla tego ostatniego właściwy mu formalnoprawnie opis.
Niestety do dziś niektórzy eksperci, stając na pozycjach wąsko rozumianej definicji heraldycznej — godło to sam orzeł — utrwalają w społeczeństwie przekonanie, że określenie «godło» dla naczelnego znaku państwowego jest błędne.
Pozwalam sobie zatem ponownie wskazać, iż sugestie zastąpienia «godła» określeniem «herb» nie biorą pod uwagę faktu, że pojęcie «godło», w jego szerszym i właściwym dla prawodawstwa rozumieniu, oznacza najwyższy symbol, znak szczególny — najwartościowsze insygnium narodowe.
Warto w tym miejscu dla przykładu przypomnieć, że jedynym konstytucyjnym godłem państwowym Francji jest flaga:
L'emblème national est le drapeau tricolore, bleu, blanc, rouge.
W moim osobistym przekonaniu właściwszą zmianą byłoby zatem doprecyzowanie zapisu dotyczącego naczelnego znaku państwa, na podobieństwo aktów prawnych II RP w ustawie z 1919 roku, czy też w rozporządzeniu Prezydenta RP z 1927 roku.
Blazon znaku naczelnego państwa polskiego — z uwzględnieniem przynależnej mu heraldycznej nazwy własnej — brzmiałby zatem następująco:
«Godłem państwowym Rzeczypospolitej Polskiej jest Orzeł Biały».
- Dekret z dnia 7 grudnia 1955 roku [Dz.U. 1955 nr 47 poz. 314] — Internetowy System Aktów Prawnych, Kancelaria Sejmu RP
Ilustracja tytułowa z wykorzystaniem wizerunku godła PRL z załącznika nr 1 do dekretu z dnia 7 grudnia 1955 roku
Tagi: orzeł; Orzeł Biały; herb Rzeczypospolitej Polskiej; godło Polski; godło państwowe; symbole Polski; wizerunek orła; aquila alba; biały orzeł; korona; [P] 07.12.2022
Nie heraldyka, lecz chęć szczera...
1 grudnia 1918 roku rozkazem Nr 38 Szefa Sztabu Generalnego zaordynowano, że znakiem polskiego lotnictwa wojskowego będzie biało-czerwona szachownica.
Wszystkie samoloty Wojsk Polskich mają być w najkrótszym czasie niżej podanym znakiem w przepisanych miejscach zaopatrzone. Spełnienie rozkazu meldują wszystkie kadry lotnicze wprost do sztabu Generalnego Wojsk Polskich w Warszawie.
Rozporządzenie Sztabu Generalnego opublikowane zostało w Dzienniku Rozporządzeń Ministra Spraw Wojskowych z dnia 7 grudnia 1918 roku. Zamieszczono w nim nie tylko opis konstrukcji znaku, ale także — co jest ważne dla kwestii ustalenia kolorystyki polskich barw narodowych — jego barwy.
Rozporządzenie to jest de facto pierwszym aktem prawnym odrodzonej Rzeczypospolitej, który zdefiniował barwę czerwoną, określając ją jako karmazyn:
Samoloty Wojsk Polskich będą w przyszłości zaopatrzone w miejscach dotychczas obowiązujących znakiem kwadratowym szerokości 60 cm, dzielącym się na cztery równe pola. Lewe górne i prawe dolne pole będzie barwy karmazynowej, lewe dolne i prawe górne pole barwy białej.
Omówienie historii powstania szachownicy lotniczej i moich podejrzeń, co do faktycznej przyczyny wyboru jej wzoru — a w szczególności kolejności pól — opublikowałem w roku 2015 w artykule 1 grudnia 1918 — szachownica lotnicza.
Doprecyzowanie wizerunku szachownicy nastąpiło na przeciągu kolejnych lat na podstawie instrukcji Wojsk Lotniczych z 1921 roku oraz rozporządzenia Prezydenta RP w sprawie flag i innych znaków wojskowych z roku 1930. Wzór szachownicy uzupełniony został o obwódki, zwane skrajem.
Obowiązujący obecnie wzór polskiej szachownicy lotniczej reguluje ustawa z dnia 19 lutego 1993 roku o znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Dokonano w niej zmiany kolejności barw, powołując się na zasady heraldyki:
Znakiem wojskowych statków powietrznych jest biało-czerwona szachownica lotnicza o barwach Rzeczypospolitej Polskiej, podzielona na cztery równe pola ze skrajami o naprzemiennych barwach. Stosunek szerokości skraju do długości krawędzi pola szachownicy lotniczej wynosi 1:5.
O ile dokonana w roku 1993 zmiana układu barwnych pól szachownicy lotniczej uzasadniona została wymogami heraldyki to niestety sposób jej umieszczenia na malowaniu samolotów polskich Sił Powietrznych wydaje się stać z nimi w sprzeczności.
Godła heraldyczne, umieszczane na historycznych weksyliach bojowych, kierowane były ku drzewcu. Dotyczyło to obu stron płata, stąd na stronie odwrotnej symbol widniał w lustrzanym odbiciu. Podstawową bowiem zasadą było kładzenie znaku w kierunku ataku.
Tradycja historyczna przetrwała do dziś i tak przykładowo na fladze z godłem państwowym, czy też na banderze wojennej oraz fladze lotnisk (lądowisk) wojskowych, wizerunek herbu państwowego na stronie odwrotnej płata umieszczone są wersji „lustrzanej”.
Podobnie na flagach rodzajów sił zbrojnych przynależny im orzeł wojskowy na stronie odwrotnej płata jest odwrócony. Również na proporcu marynarki wojennej krzyż kawalerski z przedstawieniem zbrojnego ramienia przyjmuje formę lustrzaną na jego odwrocie.
O tym, że przed wojną było to „ogólnie wiadome” świadczą akty prawne, w których nie zamieszczono osobnych wzorów graficznych dla stron odwrotnych flag. Można skomentować to parafrazą staropolskiej definicji konia — flaga jaka jest każdy widzi.
Czasy zmieniają się, a populacja en masse najwyraźniej głupieje. Fakt, iż orzeł w wersji odwróconej widnieje na polskich znakach bywał niedostrzegany nawet przez niektórych „znawców”. Trwali oni wieloletnim w przeświadczeniu, że jeśli na weksyliach nie położy się podkładu zabezpieczającego przed prześwitywaniem to orzeł będzie miał dwie głowy (sic!).
Z uwagi na to, że rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej pozostawiło ustalenie sposobu umieszczania szachownicy w gestii Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, skierowałem w zeszłym roku na jego ręce pismo z wnioskiem o weryfikację zasad stosowania znaku.
Uznałem bowiem za logiczne, że skoro podjęta w roku 1993 zmiana układu barw pól szachownicy uzasadniona została zasadami heraldyki, to tym bardziej sposób jej stosowania winien podlegać heraldycznym prawidłom.
W przedmiotowym piśmie pozwoliłem sobie wskazać jako przykład dobry wzór „zza miedzy”. Otóż Siły Powietrzne Armii Republiki Czeskiej kładą swój znak zgodnie z przywołaną wcześniej zasadą — czyli w kierunku ataku.
Jak okazuje się jednak, kwestia uregulowania sposobu umieszczenia znaku Szachownicy Lotniczej na wojskowych statkach powietrznych PSZ wykracza poza kompetencje Dowódcy Generalnego Rodzajów sił Zbrojnych.
Decydentem w tym zakresie jest bowiem Komisja ds. Symboliki Wojskowych i Tradycji Orężnych Ministerstwa Obrony Narodowej. W jej ocenie argument wywiedziony z tradycji weksyliów bojowych — lustrzane odbicie — nie znajduje zastosowania w przypadku szachownicy lotniczej:
Można dopuszczać do tego w wyjątkowych okolicznościach, ale należy pamiętać, że szachownica jest znakiem rozpoznawczym, malowanym zgodnie z zasadami heraldyki — każda szachownica na statku powietrznym jest w pewnym sensie oddzielny znakiem, a nie jedynym na zasadzie lustrzanego odbicia.
Tym samym zgłoszony przeze mnie wniosek o weryfikację sposobu umieszczania szachownicy oraz podjęcie decyzji w sprawie szczegółowego uregulowania tej kwestii uznany został przez komisję za bezzasadny. Przytoczona wykładnia wydaje się być osadzona na formalnym założeniu:
— mamy znak wzorcowy ustalony załącznikiem do ustawy i jego się trzymamy.
Jednak temu stanowisku można postawić zarzut braku konsekwencji prawnej. Oto zaraz po załączniku ze wzorem graficznym szachownicy lotniczej ustawa zamieszcza załącznik z flagą lotnisk (lądowisk) wojskowych z szachownicą „lustrzaną” po stronie odwrotnej.
Trudno zatem uznać za uzasadnioną argumentację, iż wymóg niezmienności znaku rozpoznawczego wynika z petryfikacji jego wzoru ustawą, podczas gdy wizerunek szachownicy stosowany na znakach normowanych tą samą ustawą jest „odmieniany”.
Dotyczy to także malowania samolotów. Wszelkie symbole rozpoznawcze — oprócz napisów oraz oznaczeń cyfrowych — powinny mieć zwrot w kierunku lotu. Na burcie lewej (po lewej stronie pilota) widnieć powinien symbol w podstawowym układzie, natomiast na burcie prawej winien być odwrócony. To samo dotyczy statecznika pionowego — popularnie zwanego ogonem.
Wiadomo, że w dzisiejszych czasach rozpoznawanie stosowane w lotnictwie wojskowym — identyfikacja swój-obcy — nie odbywa się na oko. Stąd też wprowadzenie zmian w oparciu o konsekwentne stosowanie zasad heraldyki nie narazi polskiego lotnictwa wojskowego na kłopoty.
Przez analogię — nikt przecież nie ośmieli się podważyć przynależności państwowej prezydenckiego Air Force One z uwagi na to, że na jego stateczniku po stronie „niezaszczytnej” widnieje wizerunek flagi USA w układzie lustrzanym.
Rzecz zatem w tym, że należałoby dla jasności „uzbroić” odpowiednie akty prawne w załączniki graficzne z przedstawieniem wzoru „lustrzanego”. I to właśnie sugerowałem w piśmie skierowanym do Dowódcy Generalnego Rodzajów sił Zbrojnych.
Panowie żołnierze, albo kultywowanie tradycji — a te korzeniami sięgają heraldyki — albo pseudohistoryczny misz-masz. Wbrew pozorom w powietrzu heraldyka — tak jak grawitacja — obowiązuje.
POST SCRIPTUM
A poza tym sądzę, że tzw. Logo promocyjne Wojska Polskiego powinno zostać wy…mienione, o co wnioskowałem także w ubiegłym roku w piśmie do Ministra Obrony Narodowej.
- Dziennik Rozporządzeń Ministerstwa Spraw Wojskowych Nr 9 z 07.12.1918 r.
- Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 1 marca 1930 r. w sprawie flag i innych znaków wojskowych (Dz.U. 1930 nr 17 poz. 129)
- Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 listopada 1937 r. o znakach wojska i marynarki wojennej (Dz.U. 1938 nr 5 poz. 32)
- Ustawa z dnia 19 lutego 1993 r. o znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. 1993 nr 34 poz. 154)
- Obwieszczenie Ministra Obrony Narodowej z dnia 15 lipca 2015 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej w sprawie sposobu używania znaków Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. 2015 poz 1133)
- Korespondencja z Dowództwem Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych (DGRSZ-OKS-WPA.061.2022)
- Korespondencja z Ministerstwem Obrony Narodowej (MON.DEKiD-WTiCW.0632.236.2021
Ilustracja tytułowa z wykorzystaniem zdjęcia samolotu rządowego w asyście samolotów Sił Powietrznych Polskich Sił Zbrojnych — Pixabay / erykan
Tagi: szachownica lotnicza; malowanie samolotów wojskowych; lotnictwo wojskowe; znaki Sił Powietrznych Polskich Sił Zbrojnych [P] 01.12.2022
Usunąć koronę! — czyli: Przy herbacie o Orle Białym #11
18 listopada 1918 roku z wizerunku orła, obecnego na winiecie Monitora Polskiego od jego pierwszego numeru z 6 lutego, zniknęła korona. Jeszcze w wydaniu dziennika z 16 listopada na przedstawieniu orła widniała zamknięta korona z krzyżem, jednak w kolejnym już jej nie było.
Co prawda 15 listopada w nagłówku Monitora Polskiego pojawił się podtytuł «Dziennik Urzędowy Republiki Polskiej», ale wśród opublikowanych aktów prawnych, żaden nie zapowiadał zmiany dotychczas stosowanego symbolu państwa. Co zatem mogło być przyczyną usunięcia korony?
Monitor Polski, podobnie jak Dziennik Praw Królestwa Polskiego (przemianowany od października 1918 roku na Dziennik Praw Państwa Polskiego) powstał na mocy art. 21 dekretu Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego z 3 stycznia 1918 roku. Na winietach obu dzienników widniał wzór orła z jej pieczęci.
7 listopada w Lublinie powołany został Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej. Manifest TRLKP ogłosił obalenie przez Lud polski „reakcyjnych i ugodowych” rządów Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego:
Do Ludu polskiego! Robotnicy, włościanie i żołnierze polscy! Nad skrwawioną i umęczoną ludzkością wschodzi zorza pokoju i wolności. W gruzy walą się rządy kapitalistów, fabrykantów i obszarników, rządy militarnego ucisku, i społecznego wyzysku mas pracujących. Wszędzie lud pracujący dochodzi do władzy. I nie zaświta lepsza dola nad narodem polskim, jeżeli rdzeń i olbrzymia jego większość, lud pracujący, nie ujmie w swoje ręce budowy podwalin naszego życia społecznego i państwowego.
Nie może losem narodu polskiego nadal kierować Rada Regencyjna przez obce i wrogie czynniki nam narzucona, która swoją ugodową i reakcyjną polityką oddając jednocześnie niemal dyktatorską władzę w ręce austriackiego żołdaka Rozwadowskiego pcha naród ku przepaści.
Rzecz w tym, że jedynym ośrodkiem politycznym, uznanym przez ówczesnych aliantów za reprezentację sprawy polskiej na arenie międzynarodowej, był Komitet Narodowy Polski Romana Dmowskiego, ulokowany w Paryżu.
11 listopada w Warszawie Rada Regencyjna przekazała władzę zwierzchnią nad wojskiem Józefowi Piłsudskiemu. 12 listopada do Warszawy przybył lubelski rząd Ignacego Daszyńskiego, by złożyć dymisję na ręce Piłsudskiego. To wtedy miały paść z jego ust znamienne słowa:
Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić.
13 listopada odbyła się na placu Zamkowym wielka manifestacja PPS na rzecz poparcia socjalistycznego rządu Daszyńskiego. Czerwony sztandar załopotał na balkonie Zamku Królewskiego. Był to zwiastun przenikania do Polski rewolucji, która powoli ogarniała Europę.
14 listopada Rada Regencyjna rozwiązała się, przekazując pełnię władzy Piłsudskiemu, który powierzył Daszyńskiemu funkcję premiera i misję utworzenia rządu. 17 listopada, wobec braku zgody wszystkich stronnictw politycznych, Daszyński złożył dymisję.
Na bazie listy członków rządu Daszyńskiego Piłsudski powołał tego samego dnia nowy rząd, powierzając stanowisko premiera Jędrzejowi Moraczewskiemu. Nowy gabinet stanowił tak naprawdę kontynuację lewicowego rządu lubelskiego.
To wtedy właśnie miał miejsce „zamach” na koronowanego orła Rady Regencyjnej, widniejącego na winiecie Monitora Polskiego. Nowy rząd Republiki Polskiej podjął decyzję o zdjęciu korony z jego głowy. Wykonawcą był minister spraw wewnętrznych — Stanisław Thugutt.
Zmiany wizerunku godła państwowego oraz nomenklatury, wprowadzone przez Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, wynikały zapewne z atmosfery politycznej, wywołanej rewolucyjną radykalizacją społeczeństwa.
Wydaje się jednak, że musiały być także emanacją osobistych przekonań ministrów, wchodzących w skład rządu. Ujawnia to sam Thugutt w swoich wspomnieniach:
Dodatkowym ciężkim zarzutem, który istotnie doprowadzał do wielkiego przeciwko mnie rozgoryczenia, było oskarżenie, że kazałem na godle państwowym usunąć znad głowy orła koronę. Przyznaję, że biorąc rzecz formalnie, rozporządzenie to było nielegalne, jakkolwiek Rada Ministrów pogodziła się z nim i nawet na projektach pierwszych polskich marek pocztowych orzeł był bez korony.
Przestylizowanego orła Rady Regencyjnej pozbawionego korony można odnaleźć na zachowanych blankietach poświadczeń wpłat na rzecz Skarbu Narodowego z listopada 1918 roku.
Rzecz jednak w tym, że do dziś nie odnaleziono wskazanego przez Thugutta rozporządzenia, na podstawie którego miało nastąpić usunięcie królewskiej korony. Jedynym śladem pozostaje anons zamieszczony w Kurjerze Warszawskim:
Państwo polskie na mocy reskryptu obywatela Naczelnika Państwa do obywatela Ignacego Daszyńskiego z dnia 14-go listopada 1918 i późniejszych ustaw otrzymało ustrój republikański. W konsekwencji pociąga to za sobą drobną zmianę w herbie państwa, mianowicie: usunięcie z nad głowy Orła Białego korony królewskiej. Zgodnie z opinią rady ministrów polecam z pieczęci usunąć rzeczoną koronę.
Jednak anons ten pojawił się w warszawskiej gazecie dopiero 6 grudnia 1918 roku. Dwa tygodnie wcześniej — okólnikiem z 23 listopada 1918 r. — minister Thugutt wprowadził w korespondencji urzędowej tytuł «obywatel» zamiast «pan»:
Zgodnie z opinją Rady Ministrów należy w wewnętrznej i zewnętrznej korespondencji służbowej zamiast tytułu „pan” używać tytułu „obywatel”.
Znamienne jest, że wizerunek orła na winiecie Dziennika Praw Państwa Polskiego nie został w tym czasie zmieniony. Ingerencji w jego przedstawienie dokonano natomiast na winiecie Dziennika Urzędowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Czy usunięcie królewskiej korony z głowy orła — uznane przez przedstawicieli lewicowego rządu za „drobną zmianę” — wynikało jedynie z ich osobistej niechęci do samej symboliki monarchistycznej? Być może.
Wydaje się jednak, że istniała wówczas jeszcze jedna przesłanka, która legła u podstaw decyzji o usunięciu z wizerunku orła atrybutu, uznanego za „królewski”. Otóż od 1915 roku, pod auspicjami państw centralnych, szykowana była próba restauracji monarchii w Polsce.
Jednym z poważniejszych kandydatów był Karol Stefan Habsburg-Lotaryński — austriacki arcyksiążę z cieszyńsko-żywieckiej linii Habsburgów. W politycznej rozgrywce zaborców kreowany był na męża opatrznościowego. Tak przynajmniej głosiły ulotki rozpowszechniane w roku 1916 i 1917.
Witaj nam, Królu, miły Hospodynie!
W żyłach Twych świętych, krew Piastowa płynie
Drgają radośnie dziadów Twych dzierżawy,
Iże powraca, wreszcie! dziedzic prawy.
Witaj nam, Królu, katolickiej wiary!
Ty odbudujesz, co zburzyły cary:
Cnotę wyznawców wskrzesisz w Polsce, Panie!
Tak niechaj będzie. Tak niechże się stanie.
Witaj nam, Królu, Opiekunie ludu!
Odtąd nie będzie bez nagrody trudu —
Mały i duży, równi wobec Ciebie,
Sławić Cię będziem, przy miodzie i chlebie.
Można zatem domniemywać, że działania Rządu Ludowego oraz samego Piłsudskiego, który 16 listopada depeszą iskrową zaanonsował „wszystkim państwom wojującym i neutralnym” odrodzenie Polski jako Republiki, miały na celu ostateczne zniweczenie planów państw zaborczych.
Jednak w powszechnej świadomości społecznej minister Thugutt dokonał samowolnego zamachu na wielowiekową symbolikę państwa polskiego. Ze strony środowisk historyków padły nie tylko ciężkie zarzuty ignorancji historycznej i heraldycznej, ale i słowa o upokorzeniu polskiej dumy narodowej.
Zemściło się to na ministrze nie tylko publicznym „wyszydzeniem” w mediach — w szczególności satyrycznych — ale także bezpośrednim zamachem na jego życie, podczas próby obalenia rządu Moraczewskiego przez płk Januszajtisa w styczniu 1919 roku.
Być może — jak pisze dr Marek Adamczewski — należy dziś bez nadmiernej emocji oceniać wydarzenia sprzed ponad 100 lat. Niekoniecznie też należy podtrzymywać zarzut braku wiedzy w zakresie heraldyki i braku świadomości polskiej symboliki państwowej.
Jednak z ubolewaniem muszę zauważyć, że podobną — choć tym razem „kontrrewolucyjną” (nad)gorliwością — cechują się współczesne działania na rzecz przywrócenia korony zamkniętej z krzyżem na głowie orła w aktualnym godle państwowym Polski.
Równolegle towarzyszą im propozycje — o dziwo składane również ze strony niektórych członków Komisji Heraldycznej — położenia dodatkowej korony zamkniętej z krzyżem na herbowej tarczy państwowego znaku.
Wzór opracowany graficznie przez Lecha T. Karczewskiego przy współpracy z Komisją Heraldyczną, przedstawiony został w roku 2018 na konferencji pt.: Orzeł Biały, ale jaki? Stylistyka godła Polski na przestrzeni wieków, zorganizowanej przez Muzeum w Rybniku oraz Polskie Towarzystwo Heraldyczne.
Orłowi narysowanego na bazie wzoru pieczętnego autorstwa Andrzeja Heidricha i osadzonemu na czerwonej tarczy o złotym obwiedzeniu, przedłużone zostały górne pióra, uproszczono przepaskę oraz „wyzłocono” łapy. Na tarczy osadzono koronę zamkniętą zwieńczoną sferą — globus cruciger.
Argumentem za zastosowaniem korony zamkniętej nad tarczą herbową godła państwowego miał być wedle Komisji Heraldycznej fakt, iż:
Korona zamknięta jest symbolem Rzeczypospolitej ustroju państwa polskiego, wypracowanego na przestrzeni wieku XV, jako państwa z suwerenną władzą narodu stanu szlacheckiego i właściwą dla nowej koncepcji państwa, obejmującego Koronę Królestwa Polskiego, Wielkie Księstwo Litewskie oraz inne ziemie z nimi związane — rok 1492.
Natomiast wprowadzenie wizerunku tzw. Korony Chrobrego do współczesnego wzoru znaku państwowego uzasadniono przekonaniem, że takie przestawienie herbu byłoby oryginalnym i niepowtarzalnym przedstawieniem „ciekawego państwa z ciekawą koncepcją ustrojową”:
Korona zamknięta oparta została bowiem nie o jakikolwiek wzór korony zamkniętej, lecz o wzór tzw. Korony Chrobrego, której żaden z polskich władców nie użył do symboliki państwowej. Korona Chrobrego stanowiłaby zatem symbol przynależny Narodowi jako suwerenowi.
Argumentacja przedstawiona przez reprezentantów Komisji Heraldycznej przypomina domowy bigos, do którego — dla „smaczku” — wrzucono wszystko, co nawinęło się pod rękę. W tym kontekście nie dziwiła reakcja prof. Przemysława Mrozowskiego, który postawił zasadnicze pytanie:
Czy Komisja Heraldyczna przewiduje zmianę ustrojową Rzeczypospolitej?
Warto jednak przy tej okazji przypomnieć fakty dotyczące korony zamkniętej — mylnie określanej Koroną Chrobrego. Korona ta wykonana została bowiem nie za czasów Bolesława Chrobrego, ale dla Władysława Łokietka na jego koronację w Krakowie w roku 1320.
Dodatkowo korona „Łokietkowa”, choć uznano ją za koronę pierwszą, czyli uprzywilejowaną — corona privilegiata — i która służyła koronacjom kolejnych polskich władców, nie była pierwotnie koroną zamkniętą. Obłęki i zwieńczenie krzyżem dodano w czasach późniejszych.
W polskiej tradycji heraldycznej orzeł na najważniejszych znakach królestwa — pieczęciach koronnych — nosił koronę otwartą od Przemysła II aż do nastania ostatniego władcy. Ówczesna zmiana nie była jednak manifestem ideowym, ale wynikała wyłącznie z estetycznej maniery epoki.
Korona otwarta — corona aperta — wieńczyła orła białego w herbie Królestwa Polskiego od roku 1295, stanowiąc znak suwerennego państwa przez prawie 470 lat. Koronę zamkniętą — corona clausa — wprowadzono w 1492 roku tylko jako zwieńczenie tarczy heraldycznej na pieczęciach koronnych.
Korona zamknięta na głowie orła na pieczęci koronnej pojawiła się dopiero w roku 1764 z nastaniem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na głowie orła widniała do jego abdykacji w roku 1795 — a zatem jedynie przez 31 lat.
Jednak obecność korony zamkniętej na głowie orła nie oznaczała również, że państwo było w danym okresie suwerenne. Warto pamiętać, że za czasów zaborów na piersiach carskiego dwugłowego orła widniał herb Królestwa Polskiego z białym orłem właśnie w koronie zamkniętej.
Widać to szczególnie na polskich orderach, które zostały nie tylko „wchłonięte” w system odznaczeń Carskiej Rosji, ale z premedytacją przyznawane za zasługi w niszczeniu polskiej niezawisłości — a sam Krzyż Virtuti Militari 1831 za stłumienie powstania listopadowego.
W heraldyce polskiej symbol stylizowanej trójlistnej korony otwartej był od średniowiecza znakiem władzy królewskiej oraz suwerenności królestwa. Nie można obecnie przenosić współczesnego rozumienia pojęcia suwerenności państwowej na symbolikę powstałą w okresie dużo wcześniejszym.
Nieporozumieniem też — jeśli nie wręcz nadużyciem — jest sięganie w historyczno-heraldycznej oraz politycznej argumentacji do źródeł chrześcijańskich. Wprowadzenie korony zamkniętej z krzyżem, w okresie kształtowania się królestw narodowych, nie miało bowiem charakteru religijnego.
Gest o zdecydowanie politycznym wydźwięku wypaczył najpierwotniejsze znaczenie symbolu. Identyfikacja suwerenności przy pomocy krzyża, jest bowiem niejako obca Chrystusowego przesłaniu — Królestwo moje nie jest z tego świata.
Pozwolę sobie zatem gromko — aczkolwiek bez nadmiernej emocji — stwierdzić:
Non possumus!
POST SCRIPTUM
- A. Bąk, Czerwona jutrzenka Niepodległości — czyli: republika, obywatel i orzeł bez korony, jakiznaktwoj.pl 2019
- Manifest Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej, Lublin 7 listopada 1918 r.
- Notka polityczna, Kurier Warszawski, 6 listopada 1918 r.
- Okólnik Ministra Spraw Wewnętrznych w przedmiocie używania tytułu „Obywatel”, Warszawa 23.11.1918
- Wybór pism i autobiografia Stanisława Thugutta, Warszawa 1939 © PAN Biblioteka Kórnicka
- A. Bąk, Orzeł Biały, ale… czy taki?, jakiznaktwoj.pl 2018
- M. Adamczewski, Sfragistyka państwowa i samorządowa II Rzeczypospolitej Polskiej, DiG 2019
- A. Bąk, Co wiesz Polaku o swoim Znaku? jakiznaktwoj.pl 2020
Ilustracja tytułowa na podstawie winiety Monitora Polskiego z dn. 18 listopada 918 r.
Tagi: orzeł; Orzeł Biały; herb Rzeczypospolitej Polskiej; godło Polski; godło państwowe; symbole Polski; aquila alba; biały orzeł; korona zamknięta z krzyżem; Komisja Heraldyczna; [P] 18.11.2022
535. dzień na liczniku ks. Dudzińskiego
Przypomnę, że dziś mija 535. (słownie: pięćset trzydziesty piąty) dzień od podjęcia przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej jednogłośnej decyzji o utrzymaniu w mocy uchwały odmawiającej ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych, w dyscyplinie historia, z uwagi na wykazane w jego pracy naukowej wielokrotne zapożyczenia.
Pomimo tego ks. dr Paweł Dudziński nadal pełni funkcję Przewodniczącego Komisji Heraldycznej — ustawowego organu opiniodawczo-doradczego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. W moim osobistym przekonaniu brak podjęcia formalnych działań stanowi co najmniej grzech zaniechania odpowiednich organów.
Na podstronie «LICZNIK KS. DUDZIŃSKIEGO» biegnie „odliczanie” do dnia, w którym ks. dr Paweł Dudziński przestanie sprawować funkcję Przewodniczącego Komisji Heraldycznej.
POST SCRIPTUM
Inne artykuły osadzające „inkryminowany” przypadek w szerszym kontekście procedur Komisji Heraldycznej:
- Informacje o rozstrzygnięciach podjętych przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej, rdn.gov.pl
- Uchwała nr 9-2019/2020 z dnia 21 stycznia 2020 r. w sprawie wyrażenia negatywnej opinii dotyczącej odwołania dra Pawła Dudzińskiego od Uchwały nr 4-2019/2020 Rady Dyscypliny Historia z dnia 12 listopada 2019 r. w sprawie odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia, wnh.umk.pk
- Uchwała nr 4-2019/2020 z dnia 12 listopada 2019 r. o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia.
Tagi: skandal; plagiat; ks. Paweł Dudziński; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; Komisja Heraldyczna; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji; Rada Doskonałości Naukowej; [P] 16.11.2022
Albert Wielki widział białego orła — czyli: Przy herbacie o Orle Białym #10
Co prawda do kalendarzowej zimy jeszcze ponad miesiąc, ale z uwagi na to, iż nadeszła mglista zimnica, otwieram wcześniej tegoroczny cykl #Z herbatą o Orle Białym. Tym razem okazją jest wspomnienie liturgiczne św. Alberta Wielkiego — biskupa i doktora Kościoła katolickiego.
Zgodnie z chrześcijańską tradycją świętego wspomina się w dniu jego śmierci — dies natalis — czyli narodzin do życia wiecznego, co w przypadku Alberta Wielkiego miało miejsce 15 listopada 1280 roku w Kolonii, gdzie też został pochowany.
Albert pochodził ze szwabskiego miasteczka Lauingen nad Dunajem, w którym urodził się około roku 1200. Podczas studiów w Padwie i Bolonii poznał niemieckiego dominikanina Jordana z Saksonii, za którego namową wstąpił do nowicjatu Zakonu Braci Kaznodziejów w roku 1223.
Studia kontynuował na paryskiej Sorbonie, gdzie uzyskał tytuł magistra teologii. Pełnił nie tylko funkcję uniwersyteckiego wykładowcy, ale także przełożonego dominikańskiego Studium Generale w Kolonii, przełożonego teutońskiej prowincji dominikanów w Wormacji oraz biskupa Regensburga.
Albert był erudytą — nie tylko filozofem, teologiem, ale i przyrodoznawcą, któremu średniowieczna Europa zawdzięcza tak recepcję greckiej spuścizny filozoficznej i naukowej — w szczególności Arystotelesa — jak i arabskiej myśli naukowej.
Dla samego Alberta arystotelesowski racjonalny empiryzm — czyli formułowanie opinii na podstawie doświadczenia wynikającego z obserwacji — experimentum — stał się metodą badawczą. Zakres zainteresowań był bardzo szeroki — od mineralogii, przez medycynę, po botanikę i zoologię.
To właśnie w jego traktacie O zwierzętach po raz pierwszy w literaturze europejskiej zamieszczona została informacja o osobiście zaobserwowanym występowaniu w naturze białego orła:
Szósty rodzaj orła jest rzadki, ale można go znaleźć w Alpach i na skałach nad rzeką Ren, co często sami obserwowaliśmy; i jest całkowicie biały jak biel śniegu, a wielkością prawie dorównuje czapli, ale nie jest tak szlachetny, ani tak szybki.
Informację tę powtórzyły później wszystkie ważniejsze dzieła przyrodnicze — od autora pierwszej encyklopedii przyrodniczej włoskiego bibliografa Conrada Gessnera z XVI wieku, po austriackiego przyrodnika Joachima Spalowskyego z końca XVIII wieku.
Określenie aquila alba obecne było w europejskiej literaturze ornitologicznej przez kolejne 300 lat. Oznaczało ono jednak nie rodzaj ubarwienia, lecz nazwę rodzajową osobnego gatunku orła. Jego opis brzmiał: aquila in toto corpore candida — orzeł w całości jasnobiały.
O ile jednak ówczesne publikacje przyrodnicze jedynie odnotowywały w systematyce gatunek białego orła to dopiero Joachim Spalowsky w roku 1790 zamieścił jego barwne przedstawienie we własnoręcznie ilustrowanym dziele Beiträge zur Naturgeschichte der Vögel.
Na ilustracji zamieszczony został egzemplarz orła z osobistych zbiorów Spalowskyego. Eksponat zachował się do dziś w Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu. Jest zatem prawdopodobne, iż biały orzeł, wzmiankowany w XIII wieku przez Alberta Wielkiego, występował w swoim czasie w Europie.
POST SCRIPTUM
- Powszechna Encyklopedia Filozofii — Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin 2010
Ilustracja tytułowa na podstawie miniatury z manuskryptu De animalibus z XV wieku (fabularyzowane) — zasoby Biblioteki Narodowej Francji
Tagi: orzeł; Orzeł Biały; herb Rzeczypospolitej Polskiej; godło Polski; godło państwowe; symbole Polski; aquila alba; biały orzeł [P] 15.11.2022
Polonia Restituta
Niech żyje Odrodzona, Wolna i Niepodległa Rzeczpospolita Polska!
Tagi: orzeł; Orzeł Biały; herb Rzeczypospolitej Polskiej; godło Polski; godło państwowe; projekt herbu; Orzeł Niepodległości [P] 11.11.2022
Orzeł à rebours
W dawnych słusznie minionych czasach, latem — czyli w tzw. sezonie ogórkowym — media wypełnione były informacjami o UFO, kręgach w zbożu lub nagłych przejawach „ekspozycji” Paskudy zegrzyńskiej. Nie to co dziś — jak nie celebryckie ekscesy to obliczone na obalenie rządu polityczne szczucie i trucie — a na dokładkę Putin ante portas.
W połowie tegorocznej letniej kanikuły autor bloga Sigillum Authenticum, czyli — parafrazując pewnego „niedohabilitowanego” doktora — historyk znany z aktywności w mediach społecznościowych, zaanonsował cykl wywiadów pt. Rozmowy o heraldyce.
Krakowski historyk Artur Wójcik — bo o nim mowa — poza prowadzoną na swoim blogu popularyzacją historii, a w szczególności walką z fantazmatami, pseudonauką oraz „turbolechicką” mitologią, po raz kolejny postanowił „dotknąć” zagadnienia szeroko rozumianej heraldyki.
Po raz kolejny, gdyż swego czasu podjął problem „znikającego” herbu Krakowa oraz pojawiających się wśród statutowych symboli polskich samorządów znaków określonych przez niego mianem „raków” heraldyki. Niestety pominął był te, które nie tylko zostały pozytywnie zaopiniowane przez Komisję Heraldyczną, ale niejako z urzędu otrzymały także „laurkę” (!) sygnowaną ręką jej Przewodniczącego.
Heraldyka — szczególnie w jej wydaniu samorządowym — to temat o tyleż interesujący merytorycznie, co bardzo ważny społecznie, a niekiedy wręcz bulwersujący, by nie powiedzieć — skandaliczny. Nie jest to jednak kwestia szerzej znana z prozaicznej przyczyny — nikt się tym na poważnie nie zajmuje, a pracy organu ustawowo odpowiedzianego za stan heraldyki samorządowej w Polsce nikt nie nadzoruje od ponad 20 lat.
Cykl «Rozmów o heraldyce» zainicjowany został wywiadem z ks. drem Pawłem Dudzińskim, pełniącym od roku 2008 funkcję Przewodniczącego Komisji Heraldycznej. Stanowisko to powierzone zostało mu na mocy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji — Grzegorza Schetyny z rekomendacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego — Bogdana Zdrojewskiego.
Paweł Ryszard Dudziński jest rzymskokatolickim prezbiterem, a z wykształcenia teologiem w zakresie historii sztuki chrześcijańskiej. W roku 1988 obronił pracę dyplomową pt. Zasady heraldyki kościelnej na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii uzyskał w roku 2005 na podstawie pracy pt. Współczesna heraldyka i zwyczaje heraldyczne w Kościołach chrześcijańskich.
Dwukrotnie bez powodzenia podejmował starania o przyznanie stopnia doktora habilitowanego. Przewód habilitacyjny w roku 2014 został przez niego przerwany z uwagi na dwie negatywne recenzje na trzy wymagane. Drugą próbę podjął w roku 2016, na podstawie monografii autorskiej pt. „Ma być kruk w herbie…” zagadnienie symboliki godła herbowego i kultury heraldycznej.
W roku 2019 Rada Dyscypliny Historia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podjęła uchwałę o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu. Z uwagi na jego odwołania postępowanie zakończyło się dopiero w maju 2021 roku utrzymaniem odmownej uchwały w mocy, decyzją Prezydium Rady Doskonałości Naukowej.
Podstawą odmowy były wykazane wielokrotne przypadki zapożyczeń fragmentów istniejących tekstów, a nawet prac publikowanych w Internecie, bez odnotowania ich wykorzystania w publikacjach. Ks. dr Paweł Dudziński przestał być naukowym pracownikiem Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
W tym kontekście „autoprezentacja” Przewodniczącego Komisji Heraldycznej — kreującego się w wywiadzie na (bez)błędnego rycerza, od lat walczącego o jakość polskiej heraldyki samorządowej z hufcami dyletantów, w szczególności z projektantami bezpardonowo atakującymi go pod sztandarem Smoka Wawelskiego — trąci jeśli nie skandalem to co najmniej groteską.
Skandalem dlatego, że zgodnie z prawem plagiat jest przestępstwem, a po ponad roku od ostatecznej decyzji najwyższego organu państwowego, którego zadaniem jest dbałość o najwyższe standardy jakości działalności naukowej, ks. dr Paweł Dudziński piastuje nadal prominentną funkcję w organie opiniodawczo-doradczym Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Nie wydaje się bowiem, by brak literalnego wyszczególnienia przez ustawę wymogu wyróżniania się przez członków Komisji Heraldycznej wysokim poziomem ideowo-moralnym mógł uzasadniać brak decyzji o odwołaniu Przewodniczącego ze stanowiska lub choćby o jego czasowym zawieszeniu w czynnościach. Bo na własną decyzję o wyłączeniu się z prac w komisji sumienie najwyraźniej nie pozwala.
Groteską jest natomiast choćby dlatego, że:
primo — użytkowane przez samorząd powiatu suwalskiego symbole — w tym wzór herbu autorstwa ks. Pawła Dudzińskiego — zostały negatywnie zaopiniowane przez Komisję Heraldyczną, z uwagi na sprzeczne z zasadami projektowania współczesnych symboli samorządowych wywiedzenie motywu herbu ze wzoru herbu guberni suwalskiej z okresu zaborów:
Komisja Heraldyczna uznaje, ż.e projekt ten, choć próbujący modyfikować pierwowzór, jako pozostający pod wpływem heraldyki rosyjskiej nie powinien stanowić tworzywa dla współczesnego herbu Powiatu Suwalskiego.
secundo — użytkowane przez samorząd województwa warmińsko-mazurskiego symbole autorstwa ks. Pawła Dudzińskiego nie tylko nie posiadają pozytywnej opinii Ministra, wymaganej ustawą, ale przez niego samego, już jako Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, zostały z urzędu poddane krytyce (sic!):
Komisja Heraldyczna wyraża zdziwienie, że władze Województwa, mając świadomość, że przedstawiony na insygniach herb jest negatywnie zaopiniowany, mimo to występują z propozycją znaku z jego wyobrażeniem.
tertio — na podstawie uchwały Komisji Heraldycznej w sprawie herbu powiatu grajewskiego z roku 2013, podpisanej własnoręcznie przez ks. dra Pawła Dudzińskiego, jako jej Przewodniczącego, ówczesny Minister Cyfryzacji i Administracji został wprowadzony w błąd i wydał pozytywną opinię o projekcie stanowiącym plagiat herbu fińskiej gminy Hirvensalmi (sic!)
quatro — w załączniku do uchwały Komisji Heraldycznej w sprawie projektów herbu, flagi, banneru i pieczęci gminy Szelków z roku 2012, podpisanym przez ks. dra Pawła Dudzińskiego, jako jej Przewodniczącego, zamieszczona została „laurkowa” adnotacja:
Komisja wyraża uznanie dla profesjonalnego wykonania wyżej wymienionych symboli.
Quinto, sexto, etc… — kolejne przykłady kuriozalnych decyzji organu opiniodawczo-doradczego Ministra właściwego ds administracji publicznej, podejmowanych pod przewodnictwem ks. dra Pawła Dudzińskiego, pozwolę sobie przywołać przy innej okazji. Zapewniam, że wszystkie informacje są zgodne z faktami i mają oparcie w dokumentach.
Całości tej skandalo-groteski dopełnia brzmienie zakończenia wywiadu w Sigillum Authenticum, które budzi nieodparte wrażenie, iż Przewodniczący Komisji Heraldycznej własnymi ustami — lub też swoją własną ręką — aż nadto krytycznie sportretował także działalność „paraheraldyków”, w których projekty sam silnie się angażuje:
Elitę ducha, skłonną do myślenia abstrakcyjnego, pewnej finezji w formułowaniu i werbalizowaniu myśli, zastąpiła elita pieniądza, pazernych ciułaczy, ludzi dostrzegających tylko to co można mocno chwycić w ręce jak ekran smartfonu, czy modny gadżet.
Z założenia nie zamieszczam tu wnikliwszej analizy przywołanego wywiadu, bo wymagałaby nie tylko szerokiego odniesienia się do zaprezentowanych w nim treści (i przykładów), ale również bolesnego tknięcia osobistego wkładu Przewodniczącego Komisji Heraldycznej w promocję wspomnianych wcześniej „raków” heraldyki.
Zauważę jednak, że zabrakło mi w wywiadzie konfrontacji Przewodniczącego Komisji Heraldycznej z „kontrowersjami” wokół wszczętej przez niego procedury habilitacyjnej. Może pytanie o odmowę przyznania ks. Pawłowi Dudzińskiemu stopnia doktora habilitowanego, z uwagi na zarzucony mu «plagiat», rzuciłoby dodatkowe światło na kondycję moralną nie tylko jego samego, ale także części członków Komisji Heraldycznej.
Parokrotna lektura treści upewniła mnie, że podjęta przez Przewodniczącego Komisji Heraldycznej rozpaczliwa próba „obrony przez atak” nosi znamiona zatracenia instynktu samozachowawczego. Jednak pierwszeństwo w replice na wyartykułowane przezeń zarzuty ad personam ma grono wywołane do tablicy — czyli prof. dr hab. Zenon Piech, dr hab. Wojciech Drelicharz i dr hab. Barbara Widłak.
W moim przekonaniu wypowiedzi ks. dra Pawła Dudzińskiego dowodzą wyparcia ze świadomości osobistej odpowiedzialności za wynaturzenia w procedurach Komisji Heraldycznej od 2008 do 2022 roku. Zero autorefleksji, żadnego poczucia winy — jakby brak zapisów posiedzeń gwarantował nieujawnienie wielokrotnych manipulacji oraz przekraczania kompetencji, tak delegowanych, jak i osobistych.
Żywię dogłębne przekonanie, że ks. dr Paweł Dudziński już dawno wyczerpał zdolność sprawowania urzędowej funkcji Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, jako ustawowego organu opiniodawczo-doradczego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Co więcej — jego „autoprezentacja” w wywiadzie dowodzi jednoznacznie, iż to środowisko samo się nie oczyści.
Dlatego ponawiam postulat natychmiastowej dymisji Przewodniczącego Komisji Heraldycznej oraz objęcia jej nadzorem. Kwestią wymagającą pilnego rozstrzygnięcia jest bowiem również potrzeba ukrócenia skandalicznej praktyki sprawowania funkcji członków Komisji Heraldycznej przez osoby jednocześnie projektujące symbole samorządowe oraz je opiniujące.
W kontekście przywołanych przykładów wprowadzenia do obiegu prawnego wzorów symboli, obarczonych wadami prawnymi, winno być przeprowadzone postępowanie wyjaśniające, na okoliczność działania Komisji Heraldycznej i jej Przewodniczącego na szkodę interesu publicznego oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków.
POST SCRIPTUM
Przy okazji odnotowuję trudność, z jaką przyszło ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu w udzielonym wywiadzie wyartykułować brzmienie mojego imienia i nazwiska. Ze swojej strony zapewniam, że imię i nazwisko Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, jak i przynależne mu tytuły naukowe oraz godności kościelne, będę przywoływał w pełnym brzmieniu — i tak często, jak to tylko możliwe.
- Sigillum Authenticum, A. Wójcik — Rozmowy o heraldyce #1: Paweł Dudziński, sigillumauthenticum.pl 08.07.2022
- Paweł Dudziński: Autoreferat, Postępowanie habilitacyjne w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie: historia, Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów, 2016, ck.gov.pl.
- Uchwała nr 9-2019/2020 z dnia 21 stycznia 2020 r. w sprawie wyrażenia negatywnej opinii dotyczącej odwołania dra Pawła Dudzińskiego od Uchwały nr 4-2019/2020 Rady Dyscypliny Historia z dnia 12 listopada 2019 r. w sprawie odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia, wnh.umk.pk
- Informacje o rozstrzygnięciach podjętych przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej, rdn.gov.pl
- Uchwała nr 174-664/O/2002 Komisji Heraldycznej z dnia 13 września 2002r. w sprawie projektu herbu i flagi Powiatu Suwalskiego
- Uchwała nr XXXIX-561-02 z dnia 6 sierpnia 2002 roku w sprawie ustanowienia herbu, flagi, pieczęci oraz odznaki radnego województwa warmińsko-mazurskiego
- Uchwała nr 66-1475/O2013 Komisji Heraldycznej z dnia 26 kwietnia 2013 r. w sprawie projektu herbu i flagi powiatu grajewskiego
- Herb gminy Hirvensalmi / Finlandia – Decyzja Ministra Spraw Wewnętrznych Finlandii 20.04.1953 r.
- Załącznik do uchwały nr 99-1841/O/2012 — Uchwała Komisji Heraldycznej z dnia 7 września 2012 r. w sprawie projektów herbu, flagi, banneru i pieczęci gminy Szelków — APKH
- Polskie Towarzystwo Heraldyczne Oddział w Poznaniu — M. Adamczewski, Komisja Heraldyczna (2000-2021). Spełniona nadzieja czy stracona szansa, 27.01.2022
- Kapłani Archidiecezji Warszawskiej odznaczeni godnościami kościelnymi — Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie 1/2020
Tagi: ks. Paweł Dudziński; plagiat; skandal; Komisja Heraldyczna; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji; Duet Heraldyczny; Robert Fidura; Kamil Wójcikowski; Wiktor Porycki [P] 14.10.2022
Licznik ks. Dudzińskiego
Dziś mija 500. (słownie: pięćsetny) dzień od podjęcia przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej jednogłośnej decyzji o utrzymaniu w mocy uchwały odmawiającej ks. drowi Pawłowi Dudzińskiemu nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych, w dyscyplinie historia, z uwagi na wykazane w jego pracy naukowej wielokrotne zapożyczenia.
Od podjęcia przedmiotowej uchwały przez Radę Dyscypliny Historia Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu mijają dziś prawie trzy lata (!) — czyli 1065. (słownie: jeden tysiąc sześćdziesiąty piąty) dzień, a 995. (słownie: dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty) od wyrażenia przez nią negatywnej opinii w sprawie odwołania, wniesionego przez ks. Pawła Dudzińskiego.
Fakty te oznaczają uznanie ks. Pawła Dudzińskiego winnym nierzetelności i nieuczciwości naukowej. Dodatkowo — zgodnie z prawem — plagiat to przestępstwo — takożsame z kradzieżą. Pomimo tego ks. Paweł Dudziński nadal piastuje funkcję Przewodniczącego Komisji Heraldycznej — ustawowego organu opiniodawczo-doradczego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
To nie jest jednorazowe curiosum — gdyż Komisja Heraldyczna obfituje w ich mnogość — ale niewyobrażalny skandal urzędniczy. Fakt utrzymywania na tej funkcji osoby, obciążonej najcięższą winą, jaką może popełnić akademik (w dodatku duchowny), nie stanowi bowiem kompromitacji jedynie ks. Pawła Dudzińskiego, czy też samej komisji, lecz kładzie się głębokim cieniem na naczelnych organach administracji państwowej — ministrze spraw wewnętrznych i kultury oraz premierze.
W moim osobistym przekonaniu brak podjęcia formalnych działań przez ostatnie trzy lata stanowi co najmniej grzech zaniechania. Zaczynając od rektora uczelni macierzystej, przez ministra nadzorującego pracę organu opiniodawczo-doradczego, ministra rekomendującego kandydaturę Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, aż po władze branżowych stowarzyszeń naukowych.
Dlatego od dziś otwieram moim portalu podstronę pt. «LICZNIK KS. DUDZIŃSKIEGO», na której będzie włączone stosowne „odliczanie”, czynne do dnia w którym ks. Paweł Dudziński przestanie pełnić funkcję Przewodniczącego Komisji Heraldycznej. Na stronie zamieszczam też poszerzoną informację o osobie ks. Pawła Dudzińskiego oraz „inkryminowanym” przypadku.
POST SCRIPTUM
Przy tej okazji przypomnę konkluzję mojego wystąpienia, zaprezentowanego w ramach wykładu naukowego, zorganizowanego 27 stycznia tego roku przez Polskie Towarzystwo Heraldyczne Oddział w Poznaniu:
1. Natychmiastowa dymisja Przewodniczącego Komisji Heraldycznej.
2. Odwołanie grona członków „projektujących”.
3. Objęcie Komisji Heraldycznej nadzorem sanacyjnym.
- Informacje o rozstrzygnięciach podjętych przez Prezydium Rady Doskonałości Naukowej, rdn.gov.pl
- Uchwała nr 9-2019/2020 z dnia 21 stycznia 2020 r. w sprawie wyrażenia negatywnej opinii dotyczącej odwołania dra Pawła Dudzińskiego od Uchwały nr 4-2019/2020 Rady Dyscypliny Historia z dnia 12 listopada 2019 r. w sprawie odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia, wnh.umk.pk
- Uchwała nr 4-2019/2020 z dnia 12 listopada 2019 r. o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w dyscyplinie historia.
Tagi: skandal; plagiat; ks. Paweł Dudziński; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; Komisja Heraldyczna; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji; Rada Doskonałości Naukowej; Piotr Gołdyn; Henryk Seroka; Tadeusz Sobieszek; Robert Szydlik; Wojciech Tutak [P] 13.10.2022
Pater semper incertus
Do niniejszego wpisu zainspirowała mnie wyartykułowana publicznie reakcja płk rez. Marka Kwietnia — wiceprzewodniczącego Polskiego Towarzystwa Weksylologicznego — na fakt odznaczenia Antoniego Macierewicza Orderem Orła Białego przez Prezydenta Andrzeja Dudę.
Płk Marek Kwiecień raczył, za pomocą cytatu wypowiedzi znanego językoznawcy, uzasadnić treściwą właściwość zastosowania wykrzyknika „O kurwa!”, dla wyrażenia swojego stanu emocjonalnego.
Można by nad tym przejść do porządku dziennego, nawet nad zalajkowaniem przezeń komentarza o „skurwieniu” orderów — nie takie fecesy „eksponowane” są pod słońcem — gdyby nie dość ciekawy klimacik przypadku.
Otóż ów zacytowany językoznawca to prof. Jan Miodek — Tajny Współpracownik SB ps. «JAM». Natomiast cytujący go został w maju tego roku nagrodzony tzw. «Pierścieniem Patrioty» przez płk rez. Mieczysława Koczkowskiego — „stypendystę” służbowego szkolenia KGB w Moskwie.
Mieczysław Tadeusz Koczkowski odnotowany został w przygotowanym przez Antoniego Macierewicza «Raporcie o działaniach żołnierzy i pracowników WSI» oraz w katalogu funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej.
Kółko się zamyka — cytując płk Kwietnia: «”O kur..!", wyczerpuje sprawę».
Przyznam, że rozbawieniem odnotowywałem cały rejwach, który miał miejsce w kontekście nadania Antoniemu Macierewiczowi Orderu Orła Białego przez Prezydenta RP — zgodnie z przynależnymi mu prerogatywami oraz obowiązującym prawem. Niektórzy może i wyszli ze wsi, ale WSI z nich nie.
Wróćmy jednak do „władcy pierścienia”. Nagroda «Pierścień Patrioty» to inicjatywa założonego przez płk Koczkowskiego Krajowego Stowarzyszenia Ochrony Informacji Niejawnych, utworzona dla „honorowania szczególnie zasłużonych osób na rzecz bezpieczeństwa Ojczyzny”. To samo stowarzyszenie, z okazji 100-lecia odzyskania Niepodległości, ustanowiło «Pierścień Stulecia Niepodległości RP».
Lista uhonorowanych pierścieniami osób jest spora — dla „laików” wydawać się może reprezentatywna. Jednak już wnikliwsza analiza biogramów wykazuje jedną cechę wspólną — na wskroś „czerwoną” — z abpem Sawą — Tajnym Współpracownikiem SB ps. «JUREK» na okrasę.
Jak to jednak jest w zwyczaju agentury, maskirowka wymaga „zmącenia” wody, stąd na liście nagrodzonych znaleźć można osoby, które — w moim osobistym przekonaniu — zostały „uhonorowane” z premedytacją dla uwiarygodnienia działalności stowarzyszenia.
Płk Koczkowski jest też „ojcem-prezesem” Stowarzyszenia Wspierana Bezpieczeństwa Narodowego, którego pierwszorzędnym celem jest „propagowanie wartości patriotycznych nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego”. Dowodem tej nowoczesności są znaki obu stowarzyszeń — wypisz wymaluj — w estetyce znaku Wojskowych Służb Informacyjnych.
Pozostawiając na boku „WSI’owy” klimacik stowarzyszeń odnotować należy pewną istotną kwestię. Zastanawiające jest stosowanie na pierścieniach wzoru orła, stwarzającego wrażenie łudzącego podobieństwa do wizerunku symbolu państwowego.
Pytanie jest zasadne z uwagi na to, że KSOIN nie jest wymienione w ustawowym katalogu podmiotów uprawnionych do korzystania z „wizerunku orła ustalonego dla godła”, a jego przedstawienie nie wydaje się być formą stylizowaną, ani też artystycznie przetworzoną.
Jednak prawdę o całej tej „patriotycznej” maskaradzie ujawnia maksyma użyta na «Pierścieniu Patrioty». Użyty w niej tekst «Amor Patriae Nostra» stanowi skróconą treść antycznej sentencji. Jej pełne brzmienie to: «Amor Patriae Nostra Lex» — „Miłość Ojczyzna Naszym Prawem”.
Rzecz w tym, że forma powstała po wykastrowaniu maksymy jest błędna. Zaimek dzierżawczy „nostra” odnosi się nie do rzeczownika „patria”, ale „lex” — który się nie zmieścił. Gdyby bowiem miała być użyta treść „Miłość Ojczyzny Naszej” to jej łaciński zapis brzmieć winien «Patriae Nostrae Amor».
Może ktoś powiedzieć — darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, jednak w tym przypadku warto wiedzieć nie tylko CO jest darowane, ale również KTO i spod jakiej gwiazdki jest „darczyńcą”. Jak mawiali starożytni agenci — Pater semper incertus…*
POST SCRIPTUM
- Postanowienie Prezydenta RP z dnia 16 lutego 2007 r. w sprawie podania do publicznej wiadomości Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej — M.P. 2007 nr 11 poz. 110
- Mieczysław Tadeusz Koczkowski — Dane osoby z katalogu funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa — Biuletyn Informacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej — Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, ipn.gov.pl
- Pierścień Patrioty — Wyróżnienia przyznawane przez KSOIN i SWBN, ksoin.pl
Ilustracja tytułowa: Pierścień patrioty — grafika na podstawie zdjęcia z zasobów portalu ksoin.pl
Tagi: Antoni Macierewicz; Order Orła Białego; Marek Kwiecień; Tadeusz Koczkowski; Pierścień Patrioty; Pierścień Stulecia Niepodległości RP; WSI; agentura; KGB; GRU; Raport Macierewicza; Andrzej Ludwik Włoszczyński; Robert Fidura; Wiktor Porycki [P] 26.09.2022
Orzeł utuczony na Europie
«Fette Henne» (tłusta kura) — tak żartobliwie nazwali sami nadreńscy Niemcy wizerunek orła, zaprojektowany w roku 1953 dla potrzeb przyozdobienia sali plenarnej Bundestagu. Po II wojnie światowej siedzibą parlamentu było położone nad Renem Bonn — ówczesna stolica Republiki Federalnej Niemiec.
Jego przedstawienie opracował Ludwig Gies, niemiecki rzeźbiarz doświadczony w projektach orłów dla władz III Rzeszy. Gipsowa płaskorzeźba zawisła w sali plenarnej ówczesnego parlamentu w Bonn. Orzeł miał uosabiać dążenie niemieckiego społeczeństwa do zamożności.
Po zjednoczeniu Niemiec i przeniesieniu stolicy do Berlina, pojawiła się kwestia stworzenia nowego wzoru orła do sali plenarnej parlamentu. Jego wzór zaproponował brytyjski architekt Norman Forster, zatrudniony do przeprojektowania gmachu Reichstagu i budowy nowej kopuły.
Nowy orzeł był nie tylko dużo szczuplejszy, ale dodatkowo zaproponowana forma przestrzenna umożliwiała jego obustronną ekspozycję na przezroczystej tafli szkła. Projekt jednak nie został przyjęty, a w duchu kontynuacji tradycji parlamentarnej wykonano orła, bazującego na wzorze „bońskim”, ale z dorobionymi przez Forstera plecami.
Dzieło o powierzchni 58 metrów kwadratowych i wadze 2,5 tony wykonane zostało z czterech warstw aluminium o grubości 12 mm każda. Całość zawieszono na stalowych strunach o średnicy 8 mm. Ciekawostką jest, że orzeł na odwrocie nosi sygnaturę projektanta Normana Fostera oraz wykonawcy Josefa Trendelkampa.
„Tłusty kurak” stał się faktycznie synonimem niemieckiego dobrobytu lat 70 i 80. Nikt jednak nie wnikał w to, że niemiecki „Wirtschaftswunder” dokonał się przede wszystkim kosztem Polski — pierwszej ofiary wojennej agresji III Rzeszy i jej zbrodniczej współpracy z Rosją Sowiecką.
Niemiecki „cud gospodarczy” był nie tylko efektem skutecznych działań niemieckiego rządu, ale przede wszystkim polityki światowych graczy, którzy w obliczu zimnej wojny doprowadzili do redukcji długu Niemiec. Była to jednak także decyzja międzynarodowego kapitału, który z Niemiec uczynił swoją maszynkę do robienia pieniędzy.
Wypłaty reparacji uzależnione zostały bowiem wprost od utrzymania dodatniego bilansu Niemiec w handlu zagranicznym. Zmusiło to łasy na zysk międzynarodowy biznes do inwestowania w niemiecką gospodarkę. To istne perpetuum mobile sprawiło, że Niemcy stały się największym beneficjentem powojennego ładu w Europie.
Gdyby rozwój Niemiec służył innym w takiej mierze, jaką nakazywałaby powojenna sprawiedliwość, można by powiedzieć, że Niemcy stałyby się dla Europy „błogosławieństwem”. Jednak wyemancypowana polityka Berlina, kładąca nacisk na interes własny, doprowadziła w efekcie do zagrożenia status quo całej Europy.
Warto pamiętać, że przed takim zagrożeniem przestrzegał już w 1943 roku premier Rządu RP w Londynie — Stanisław Mikołajczyk:
Pragnę szczególnie podkreślić konieczność obrony Europy powojennej przed hegemonią gospodarczą Niemiec, która stwarza podstawy hegemonii politycznej i wojskowej. Chcąc uniknąć hegemonii gospodarczej Niemiec w Europie, na którą Niemcy liczą nawet na wypadek przegranej wojny, sądząc, że ewentualna niezgoda wśród zwycięzców, przestawienie gospodarcze dokonane przez Niemców w czasie wojny w krajach okupowanych i t.p. stworzą te możliwości.*
Całość przemówienia artykule: Europa? Tak! — ale jaka? (Aktualności 2019).
Źródła:
- Ludwig Gies: Vom Reichsadler zum Bundesadler im Reichstag — Prometheus 83/2002, za: maeus.com
- Dicker Adler statt „agressivem Vieh” — BauNetz Media 1998
- Bundesadler Berlin. Schwebt statt zu fliegen — za: trendelkamp.com
- Der Bundesadler begann als fette Henne — Pagewizz 2015
- The Smiling Eagle, Luis Fernández-Galiano — arquitecturaviva.com 2015
- Spaces. Norman Forster Foundation through the eye of Jose Manuel Ballester — za: metalocus.es 2018
Ilustracja tytułowa: Orzeł Federalny Bundestagu — grafika na podstawie zdjęcia z zasobów Bundestagu — Deutscher Bundestag – Bilddatenbank / Achim Melde
Tagi: niemiecki orzeł; Bundesadler; Ludwig Gies; Norman Forster; Reichstag; Niemcy; hegemonia; Stanisław Mikołajczyk [P] 21.09.2022
Hańba 17 września
Żywotnym interesem Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej nie było tylko zdobycie dominującego statusu w regionie, utraconego po przegranej wojnie w roku 1920. Rzeczywistym celem Rosji pod rządami Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) był zajęcie dogodnej pozycji przed rewolucyjnym „skokiem” na Europę.
Uzasadnieniem rosyjskiej agresji na Polskę 17 września 1939 roku było „wewnętrzne bankructwo państwa polskiego”. Nota dyplomatyczna ministra spraw zagranicznych Mołotowa, przedstawiona nocą polskiemu ambasadorowi w Moskwie, głosiła:
Wojna niemiecko–polska ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojskowych Polska straciła wszystkie swoje okręgi przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie okazuje przejawów życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd przestały faktycznie istnieć. Dlatego też straciły ważność traktaty, zawarte pomiędzy ZSRR a Polską.
Pozostawiona własnemu losowi i pozbawiona kierownictwa Polska stała się łatwym polem wszelkiego rodzaju niebezpiecznych i niespodziewanych akcji, mogących stać się groźbą dla ZSRR. Dlatego rząd radziecki, który zachowywał dotychczas neutralność, nie może w obliczu tych faktów zajmować nadal neutralnego stanowiska.
Rząd radziecki nie może również pozostać obojętny na fakt, że zamieszkująca terytorium Polski pokrewna ludność ukraińskiego i białoruskiego pochodzenia jest bezbronna i została pozostawiona własnemu losowi. Rząd radziecki polecił wobec powyższych okoliczności Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej, aby nakazało wojskom przekroczyć granicę i wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności Zachodnie Ukrainy i Zachodniej Białorusi.
Rząd radziecki zamierza równocześnie podjąć wszelkie środki mające na celu uwolnienie narodu polskiego od niszczącej wojny, w którą wepchnęli go nierozsądni przywódcy, i umożliwienie mu życia w pokoju.*
„Uwalniający” pochód Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej nie przyniósł jednak obywatelom Polski pokoju, ale płomień wojny — utratę państwa, życia i mienia. Konsekwencje wojny dotknęły dosłownie każdej rodziny w Polsce i tak naprawdę trwają do dziś — zarówno w wymiarze materialnym, jak i mentalnym.
To co dziś ma miejsce od ponad 200 dni na Ukrainie, było codziennością przez prawie dwa lata od września 1939 roku, nie tylko na dalekich Kresach, ale w ówczesnej „centralnej” Polsce — m.in. na północnym Mazowszu. Mordy, gwałty, zniszczenia, grabieże, denuncjacje i deportacje na Syberię. Tak, tak — Jedwabne do 1941 roku leżało w strefie sowieckiej okupacji.
„Usprawiedliwieniem” aktu sowieckiej agresji miało być „wewnętrzne bankructwo państwa polskiego” oraz „rozpad rządu”, co zdaniem Moskwy skutkowało utratą mocy wszelkich umów międzypaństwowych. Znamienne w tej narracji, skonstruowanej nie na użytek propagandy wewnętrznej, ale skierowanej do światowych mediów, były używane epitety.
Ewakuację władz „pańskiej polski” nazwano „tchórzliwą ucieczką”, a one same miały okryć się „hańbą”. Pomimo ewidentnie jednostronnej agresji Rosja starała się — podobnie jak Niemcy — zachować pozory legalizmu, uzasadniając swoje działania przyczyną, która leżeć miała być tylko i wyłącznie po stronie Polski. Taka powtórka z uzasadnienia zaborów w XVIII wieku.
O dziwo tę narrację suflują także dziś niektóre media w Polsce. Dowodzi tego artykuł z roku 2020 pt.: Z płonącej Polski zmykali jak szczury! opublikowany na portalu internetowym, należącym do międzynarodowego koncernu medialnego Ringier-Axel-Springer. Co sprawia, że po ponad 80 latach w przestrzeni medialnej wraca zdanie o „haniebnej ucieczce”?
Wydaje się, że jest to kwestia, która ewidentnie uwierała ambicje zarówno Rzeszy Niemieckiej, jak i Rosji Sowieckiej. Otóż ani władze Rzeczypospolitej, ani naczelne dowództwo Wojska Polskiego nie poddały się obu agresorom. Nie było polskiego wagonu kapitulacyjnego — nie było upokarzającego Polskę teatru podpisywania aktu kapitulacji.
Agresorom pozostało jedynie sfilmować wspólną defiladę w Brześciu. Rzeczpospolita Polska, jako jedno z niewielu państw w Europie nie tylko nie podpisała hańbiącego traktatu, ale nie utworzyła także kolaboracyjnego rządu. To właśnie niemożność publicznego okrycia hańbą najwyższych władz administracji rządowej i wojskowej wzbudzała sowiecką frustrację.
Nie udała się zaplanowana zemsta na przedstawicielach narodu i państwa, które 20 lat wcześniej wybiło się na niepodległość i zatrzymało „wyzwolicielski” pochód krasnoarmiejców, niosących światu komunistyczną rewolucję. W takim to kontekście należy odczytywać pojawiające się obecnie wypowiedzi, czy też artykuły o „hańbie” władz II Rzeczypospolitej.
Za zepsute Stalinowi widowisko komuniści wystawili krwawy rachunek mieszkańcom Polski. Osobista zemsta Stalina dosięgła jeńców eksterminowanych w Katyniu, Smoleńsku, Twerze, Kuropatach i Bykowni, na mocy podpisanej przez niego decyzji nr P13/144 Politbiura Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików).
Podnoszony pod adresem polskich władz zarzut, stanowi także parawan, osłaniający haniebne niewywiązanie się z traktatowych zobowiązań państw, gwarantujących Polsce wojskową pomoc. Wstydliwie przemilcza się fakt, iż Zachód po raz kolejny zdradził pierwszą ofiarę wojny i swojego wojennego sojusznika, podejmując współpracę ze Stalinem na jego warunkach.
To polityka alianckich rządów, skutecznie infiltrowanych przez komunistyczną agenturę, doprowadziła do wycofania uznania dyplomatycznego legalnego rządu, a polskie państwo oddała w ręce Rosji. Ewakuacja polskich władz w 1939 roku uratowała jednak ciągłość państwa, a ciężka praca rządu na uchodźstwie przez wszystkie lata wojny stanowiła dla narodu nadzieję na odzyskanie wolności.
POST SCRIPTUM
Swoją drogą ciekaw jestem, czy dożyję momentu otwarcia zachodnich archiwów, które — w moim osobistym przekonaniu — zawierają istotne informacje o złożeniu w ofierze polskiego państwa. Miast wesprzeć odwieczne przedmurze Europy, dla obrony „cywilizowanego świata” przed nieuchronną agresją komunizmu, postawiono na projekt «Deutsches Reich».
Błąd powtórzono w 1949, choć ostrzegał przed jego skutkami premier Stanisław Mikołajczyk już w 1943 roku. Projekt «Deutsche Wiedervereinigung» z roku 1990 mści się właśnie na Europie. O by tego błędu nie popełniono i dziś…
- Telefonogram Ambasady RP w Bukareszcie z tekstem noty radzieckiej z 17 września 1939 r. — MSZ
- Z płonącej Polski zmykali jak szczury — fakt24.pl, 17.09.2020
- Europa? Tak — ale jaka? — A. Bąk, jakiznaktwoj 2021
Ilustracja tytułowa: grafika na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / Pexels
Tagi: 17 września 1939; agresja Rosji na Polskę; zdrada; hańba; agentura komunistyczna; rozbiór Polski; [P] 17.09.2022
3 grosze wtrącone u numizmatyków
Dziś w Warszawie rozpoczął się XVI Międzynarodowy Kongres Numizmatyczny 2022 — XVI International Numismatic Congress Warsaw 2022. Kongres organizowany pod auspicjami Międzynarodowej Rady Numizmatycznej odbywa się co sześć lat i jest znanym wydarzeniem w dziedzinie numizmatyki.
W przeszłości spotkania miały miejsce we Francji (Paryż), Włoszech (Rzym), USA (Nowy Jork – Waszyngton), Szwajcarii (Berno), Anglii (Londyn), Belgii (Bruksela) Niemczech, (Berlin), Hiszpanii (Madryt), Szkocji (Glasgow) oraz na Sycylii (Taormina). Kongres, który po raz pierwszy miało odbyć się Europie Wschodniej zaplanowano na rok 2021, ale z uwagi na COVID-19 jego termin przeniesiono na rok 2022.
W tegorocznym zjeździe numizmatyków w Warszawie uczestniczy prawie 1000 osób z całego świata — naukowcy, kuratorzy kolekcji monet oraz przedstawiciele domów aukcyjnych. Organizatorem głównym jest Uniwersytet Warszawski, a komitetowi organizacyjnemu przewodniczy prof. dr hab. Aleksander Bursche — wykładowca Wydziału Archeologii UW.
Współorganizatorami kongresu są Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum, Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Krakowie, Narodowy Bank Polski oraz Polskie Towarzystwo Numizmatyczne. Patronem naukowym jest Międzynarodowa Rada Numizmatyki (International Numismatic Council).
W roku 2017 zaprojektowałem znak graficzny kongresu w oparciu o wizerunek denara Bolesława Chrobrego — pierwszej znanej polskiej monety „państwowej”. Projekt wybrany został w konkursie zorganizowanym przez Polskie Towarzystwo Numizmatyczne oraz wdrożony dla potrzeb identyfikacji wizualnej XVI INC.
10 września — na dzień przed rozpoczęciem kongresu miała miejsce okolicznościowa konferencja, zorganizowana przez Polskie Towarzystwo Numizmatyczne. Przy tej okazji miałem przyjemność przedstawić krótką prezentację, dotyczącą zaprojektowanego przeze mnie znaku graficznego INC 2022.
Podczas wystąpienia omówiłem pokrótce nie tylko źródło inspiracji dla projektu — denar Bolesława Chrobrego PRINCES POLONIE — ale także jego osadzenie w szerszym kontekście kulturowym. Ma to fundamentalne znaczenie dla prowadzonej dyskusji nad ustaleniem „gatunku” ptaka widniejącego na monecie.
Dodatkowo przedstawiłem także przyczyny, dla których niezbędną stała się potrzeba opracowania graficznej restylizacji aktualnego wzoru naczelnego godła Rzeczypospolitej Polskiej — herbu państwowego «Orzeł Biały» — a w szczególności samego wizerunku orła. Służyła temu refleksja nad wzorem użytkowanym od roku 1919 do dziś.
W paru słowach przybliżyłem historię projektu wzoru godła państwowego z roku 1927. Następnie wykazałem, czego dotyczą wieloletnie zaniedbania w obszarze stosowania niezgodnego z ustawą wzoru herbu oraz wizerunku orła — w tym nawet na dokumentach tożsamościowych — dowodach osobistych czy też paszporcie.
Na koniec wyjaśniłem skandaliczność postawienia wobec autora polskiego herbu z roku 1927 — prof. Zygmunta Kamińskiego — hańbiącego zarzutu plagiatu, wyartykułowanego przez dr Jerzego Michtę, któremu wtórował Andrzej-Ludwik Włoszczyński, a rozpowszechnionego przez gazetę Rzeczpospolita w artykule pt. Orzeł nie tak polski, autorstwa red. Wiktora Ferfeckiego w roku 2018, tuż przed obchodami 100. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości.
- XVI Międzynarodowy Kongres Numizmatyczny Warszawa 2022 / XVI International Numismatic Congress Warsaw2022 — inc2022.pl
- Od pawia na monecie do skandalu w gazecie, Aleksander Bąk 2022
- Jerzy Michta, Średniowieczny i współczesny Orzeł Biały — godło państwa polskiego w państwowej i terytorialnej heraldyce, Kielce 2017
- Andrzej-Ludwik Włoszczyński, Dwa w jednym, orlidom.pl 17.10.2018
- Wiktor Ferfecki, Godło Polski jest plagiatem?, rp.pl 28.10.2018
Ilustracja tytułowa: grafika prezentacyjna
Tagi: #INC2022; #Międzynarodowy Kongres Numizmatyczny; #XVI International Numismatic Congress; #numizmatyka; #Uniwersytet Warszawski; #Aleksander Bursche; #Polskie Towarzystwo Numizmatyczne; #Przemysław Ziemba; #monety; #denar Chrobrego; #paw; #orzeł; #Orzeł Biały; #godło Polski #skandal #plagiat; #Jerzy Michta; #Andrzej-Ludwik Włoszczyński; #Wiktor Ferfecki; #Rzeczpospolita #Godło Polski jest plagiatem? [P] 11.09.2022
Obawiam się Szwedów, choćby nieśli dary…
W lipcu Polskę zelektryzowało doniesienie zza morza — oto szwedzki polityk zaproponował zwrot wartościowego zabytku, zrabowanego podczas potopu szwedzkiego. Ma być nim bezcenny dla Polski egzemplarz Statutu Łaskiego z roku 1506. O jego wyjątkowości stanowi fakt, iż widnieć ma w nim najstarszy zapis Bogurodzicy. Ale zacznijmy od samego Statutu.
Statut Łaskiego powstał na początku XVI wieku przy okazji kodyfikacji polskiego prawa. W roku 1505 Jan Łaski kanclerz wielki koronny, na polecenie króla Aleksandra Jagiellończyka, przygotował spis praw i przywilejów wydanych przez władców Korony Polskiej.
Dokument opatrzony tytułem Commune Incliti Poloniae regni privilegium constitutionum et indultuum publicitus decretorum approbatorumque wydany został przez krakowską drukarnię Jana Hallera na przełomie roku 1505/1506 roku. Dla potrzeb najważniejszych urzędników państwa wydrukowano 12 egzemplarzy na pergaminie. Dla kapituł kościelnych i sędziów ziemskich wydrukowane zostało około 150 egzemplarzy na papierze.
Król Aleksander otrzymał wzorcowy wolumin pergaminowy, bogato iluminowany i oprawiony w tłoczoną skórę. Oprawa zamykana była na klamry i opieczętowana pieczęcią wielką koronną, której sznur przeciągnięty został przez wszystkie karty. Zabezpieczenie to miało uniemożliwiać wprowadzenie jakichkolwiek zmian.
Królewski egzemplarz, przechowywany obecnie w zbiorach Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w roku 2006. Pisałem o nim w roku 2020 w kontekście dyskusji z Przewodniczącym Komisji Heraldycznej, który zaprzeczał obecności w tym egzemplarzu wizerunku herbu Ziemi Przemyskiej o tarczy z wybarwionym na czerwono polem (Aleksander Jagiellończyk i polska heraldyka ziemska).
To właśnie ten najważniejszy urzędowy egzemplarz, bo przeznaczony wyłącznie dla kancelarii królewskiej, zawiera także najstarsze drukowane przedstawienie herbów wszystkich ówczesnych polskich ziem i lenn. Na pergaminowej, ręcznie wybarwionej karcie, przedstawiono króla w majestacie z insygniami władzy, otoczonego przez dostojników królewskich i kościelnych.
Całe zgromadzenie utrwalone na wybarwionym drzeworycie, okolone jest tzw. wieńcem heraldycznym. Na zaplecku królewskiego tronu umieszczone są (patrząc od lewej) herby Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego — Orzeł Biały oraz Pogoń — oraz powyżej znaki rodowe Aleksandra Jagiellończyka — Orzeł Biały i Słupy Giedymina.
Pozostałe herby przedstawiają znaki ziem, stanowiących integralną część Królestwa, bądź też przez nie inkorporowanych. Są to po stronie prawej (heraldycznie) herby Ziemi Poznańskiej, Sieradzkiej, Łęczyckiej, Kujawskiej, Lwowskiej, Chełmskiej, Prus Królewskich oraz Ziemi Dobrzyńskiej.
Po stronie lewej (heraldycznie) położono herb Księstwa Słupskiego, Ziemi Sandomierskiej, Kaliskiej, Lubelskiej, Przemyskiej, Bełzkiej, Wieluńskiej, Halickiej oraz Podolskiej. Większość herbów ułożona jest w skłonie heraldycznym, czyli zwrócone w kierunku króla, co stanowi polityczną manifestację, mającą na celu w szczególności podkreślenie pozycji władcy jako suzerena lenn.
Dlatego właśnie, na miejscach uznanych za programowo najwłaściwsze, umieszczono herby ziem zhołdowanych lub co do których Królestwo Polskie podnosiło swoje roszczenia. Są to Hospodarstwo Mołdawskie i Spisz (pierwsze dwa po królewskiej prawicy) oraz Mazowsze i Prusy Krzyżackie (po królewskiej lewicy).
Przy tej okazji pozwolę sobie ponownie podkreślić, że obecne w literaturze przedmiotu odczytywanie wizerunku podwójnego krzyża, jako godła Litwy (ew. Jagiellonów), jest błędne. W kontekście przywołanej wcześniej manifestacji ówczesnym problemem politycznym była kwestia praw do Spisza, do którego podnosiło swoje pretensje Królestwo Węgier.
Niespłacona pożyczka, udzielona przez króla Władysława Jagiełłę królowi węgierskiemu Zygmuntowi Luksemburczykowi, skutkowała pozostawieniem ziem Spisza przy Królestwie Polskim. Dodatkowo wizerunek herbu nie przedstawia litewskiego swobodnego krzyża podwójnego, lecz krzyż podwójny stojący na wzgórzu.
O egzemplarzu Statutu przechowywanym w Szwecji w archiwum Uniwersytetu w Uppsali zrobiło się głośno w kontekście podniesienia przez Polskę kwestii reparacji należnych od Niemiec za zniszczenia podczas II wojny światowej. Nie wszystkim wiadomo, że szkody wyrządzone grabieżami podczas tzw. Potopu Szwedzkiego, były równie dotkliwe dla polskiej kultury.
W lipcu 2022 roku prasę obiegła wiadomość, że szwedzki poseł Björn Söder, członek partii Szwedzkich Demokratów, zwrócił się do minister spraw zagranicznych Ann Linde o wszczęcie procedury mającej na celu zwrot Statutu Łaskiego Polsce. Miało to być wyrazem wdzięczności za działania Polski dla bezpieczeństwa Szwecji — czyli przyjęcia jej do NATO.
Uzasadnieniem zwrotu zabytku ma być także jego szczególne znaczenie dla polskiej kultury. W tym właśnie egzemplarzu ma znajdować się najdawniejszy drukowany tekst Bogurodzicy — religijnej pieśni z przełomu XIII i XIV wieku, uznawanej za najstarszy polski hymn narodowy.
W odpowiedzi szwedzka minister, będąca członkiem Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej, odmówiła podjęcia procedury zwrotu zabytku. Uzasadnieniem była restrykcyjna praktyka w sprawie zwrotu łupów wojennych. Łupy wojenne z XVII wieku uznawane są za legalne zdobycze, zgodnie z ówczesnym prawem międzynarodowym.
I tu zasadnym wydaje się zadanie pytania, czy rzeczywiście warto kruszyć kopie o ten właśnie „zabytek”. Należy oczywiście docenić gest szwedzkiego parlamentarzysty, ale rodzi się domniemanie, że jego inicjatywa służyć mogła także „zadrażnieniu” polsko-szwedzkich relacji, właśnie w momencie, gdy podejmowane są ważne dla regionu decyzje obronne.
Przytaczane w mediach stanowisko reprezentowane przez partię Szwedzkich Demokratów (Sverigedemokraterna) ujawnia, iż postulowali dotychczas pozostawanie Szwecji poza NATO. W aktualnym przedwyborczym czasie stawiane są im też zarzuty związków z Rosją. Oczywiście warto mieć na uwadze, że krytyka ta płynie przede wszystkim ze strony lewicowej partii rządzącej.
Jest jednak takie powiedzenie o antycznych korzeniach: Timeo Danaos et dona ferentes — Ja boję się Greków, choćby nieśli dary. Pochodzi ono z rzymskiego eposu narodowego, czyli Eneidy Wergiliusza. Dotyczy ostrzeżenia wypowiedzianego przez trojańskiego kapłana Laokoona, na wieść o drewnianym koniu pozostawionym pod miastem przez Greków.
Co zatem budzi moje merytoryczne wątpliwości? Otóż wydaje się, że źródłem problemu jest swoista nadinterpretacja informacji, dotyczącej przechowywanego w Szwecji egzemplarza Statutu Łaskiego. W szczególności dotyczy to wskazywanej obecności w nim najdawniejszego drukowanego tekstu Bogurodzicy.
Szybki przegląd wieloletniej narracji obecnej w przestrzeni medialnej ukaże nam jej źródła. Zacznijmy oczywiście od źródła pierwszego kontaktu — czyli Wikipedii:
Jeden z egzemplarzy Statutu Łaskiego został zagrabiony w XVII wieku przez Szwedów — wraz z innymi bezcennymi skarbami kultury polskiej — podczas wypraw zbrojnych na Polskę i do dnia dzisiejszego znajduje się na terenie Szwecji jako łup wojenny. Na piątej stronie Statutu znajduje się najdawniejszy drukowany tekst Bogurodzicy.
Wpis Wikipedii odsyła do informacji rozpowszechnionej przez dziennik pretendujący do „najbardziej opiniotwórczego medium dekady”, czyli Rzeczpospolitej. W artykule z 2002 roku pt. Polskie skarby ze Szwecji, autorstwa Marzeny Hausmann, przeczytamy:
Do Szwecji "zawędrował" także Statut Łaskiego, wydany w 1506 roku w Krakowie, w którym na piątej stronie znajduje się najdawniejszy drukowany tekst Bogurodzicy. W szwedzkich rękach znajduje się również pierwsze wydanie Kazań na niedziele i święta całego roku księdza Piotra Skargi z 1595 roku i Polonia Marcina Kromera z 1577 roku — jedno z ważniejszych dzieł poświęconych Polsce, które ukazały się w XVI wieku.
Treść tę — metodą kopiuj > wklej — powielały publikacje w kolejnych latach, w szczególności media elektroniczne. Wystarczy wygooglować frazę «najdawniejszy drukowany tekst Bogurodzicy». Pierwszy przykład z wyników — artykuł pt.: Kopernik i szwedzkie poczucie własności, opublikowany w roku 2008 na portalu salon24.pl:
Do Szwecji "zawędrował" także "Statut Łaskiego", wydany w 1506 roku w Krakowie, w którym na piątej stronie znajduje się najdawniejszy drukowany tekst "Bogurodzicy". W szwedzkich rękach znajduje się również pierwsze wydanie "Kazań na niedziele i święta całego roku" księdza Piotra Skargi z 1595 roku i "Polonia" Marcina Kromera z 1577 roku — jedno z ważniejszych dzieł poświęconych Polsce, które ukazały się w XVI wieku.
W tym samym duchu brzmi treść artykułu Piotra Antoniewskiego zatytułowanego Co ukradli nam Szwedzi w czasie potopu?, opublikowany w roku 2020 na portalu kurierhistoryczny.pl:
Proszę sobie wyobrazić takie eksponaty, jak: paradna zbroja króla Zygmunta Augusta, portret przyszłego Władysława IV z warsztatu Petera Paula Rubensa, popiersia Jana Kazimierza i Ludwiki Marii dłuta Giovanniego Francesco Rossiego, sztandary jednostek gwardyjskich Jana Kazimierza, róg myśliwski Zygmunta III Wazy, do tego księgozbiory, jak cała biblioteka braniewska, woluminy jezuitów i bernardynów z Poznania, prace Kopernika z jego odręcznymi notatkami, pierwsze norymberskie wydanie "O obrotach ciał niebieskich" z 1543 r. czy najdawniejszy drukowany tekst "Bogurodzicy". To wszystko jest w szwedzkich zbiorach.
Rzecz jednak w tym, że oryginalnym źródłem informacji o najdawniejszym drukowanym tekście Bogurodzicy jest Encyklopedia PWN. Oto w wydaniu Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN z roku 1997 pod hasłem «Łaski» przeczytamy:
ŁASKI JAN (1456-1531) kanclerz w. kor. 1503-10 prymas dyplomata; od 1490 sekr. król., 1502–03 sekr. w. kor., od 1508 koadiutor arcybiskupa lwow.; arcybiskup gnieźnieński od 1510; zaufany współpracownik Aleksandra Jagiellończyka; jeden z przywódców szlachty wielkopol. podczas ruchu egzekucyjnego; zwolennik opodatkowania duchowieństwa na rzecz państwa; walczył o przyłączenie całego Pomorza i Mazowsza do Korony, przeciwnik Habsburgów i Krzyżaków; z inicjatywy Ł. sporządzono zbiór statutów i przywilejów Commune incliti Poloniae regni privilegium, tzw. Statut Łaskiego (1506); znajduje się w nim najdawniejszy, drukowany tekst Bogurodzicy.
Na czym polega zatem problem? Otóż na tym, że egzemplarz przechowywany w Bibliotece Uniwersytetu w Uppsali nie jest aż tak bezcenny, jak to się powszechnie mniema. Dlaczego? Po pierwsze — choć należy do 12 egzemplarzy drukowanych na pergaminie to jego zawartość nie została ozdobiona barwnymi iluminacjami. Zarówno treść jaki i ilustracje są czarno-białe.
Po drugie — Statut Łaskiego z Uppsali, tak jak każdy z zachowanych egzemplarzy przechowywanych w polskich archiwach — zarówno pergaminowych jak i papierowych — zawiera na karcie tzw. Registru drukowany tekst Bogurodzicy. Nie jest on zatem w żadnej mierze „wyjątkowy”.
Prawdą jest zatem, że w każdym Statucie Łaskiego zamieszczona jest treść hymnu Bogurodzica. Prawdą jest też, że każdy Statut Łaskiego zawiera jej „najstarszy drukowany tekst”. Nieprawdą natomiast jest podkreślana w mediach informacja, że zrabowany przez Szwedów egzemplarz jest nadzwyczaj cenny i ważny dla polskiej kultury.
Wydaje się, że warto zachować „antyczną” czujność i nie dać wpuścić się w maliny, wytaczając wojnę o znaczący, ale nie bezcenny skarb. Swoją drogą należy wykorzystać historyczny moment pertraktacji w sprawie NATO, by podjąć rozmowy ze Szwedami w sprawie restytucji znacznie bardziej wartościowych zabytków.
Pamiętać jednak należy, iż podstawą stanowiska prezentowanego przez szwedzką minister jest nie ratyfikowanie przez Szwecję rezolucji ONZ, nakazującej zwrot łupów wojennych, poza militariami. Ale od czego jest dyplomacja — antyczne eposy pełne są przykładów na skuteczne „targowanie”.
Na koniec dobra wiadomość — pergaminowy egzemplarz Statutu Łaskiego ze Szwecji zostanie zdigitalizowany oraz udostępniony online. Takie przynajmniej zapewnienie otrzymałem w korespondencji z Biblioteką Uniwersytetu w Uppsali z początku sierpnia. Trzymam za słowo…
POST SCRIPTUM
Warto przy tej okazji przypomnieć, że Rosja do dziś nie wywiązała się w pełni z postanowień traktatu ryskiego z roku 1921. Do Polski wróciła jedynie część dóbr kultury, przez nią zagrabionych — o czym pisałem w 2016 roku w artykule Oddajcie trofiejne.
- Interpelacja do Rady Państwa w sprawie zwrotu Statutu Łaskiego do Polski — Björn Söder 03.08.2022, Sveriges Riksddag
Ilustracja tytułowa: na podstawie publikacji interpelacji poselskiej Björna Södera na stronie Parlamentu Królestwa Szwecji
Tagi: Statut Łaskiego; Szwecja; Björn Söder; Biblioteka Uniwersytetu w Uppsali; zwrot mienia; potop szwedzki; II wojna światowa; Niemcy; reparacje; Rosja; traktat ryski; ks. Paweł Dudziński; Komisja Heraldyczna [P] 08.09.2022
Niemiecki plan na „Śródeuropie”
Żywotnym interesem III Rzeszy Niemieckiej nie było tylko odzyskanie statusu utraconego po I wojnie światowej oraz naprawa „krzywd ”wyrządzonych Traktatem Wersalskim. Rzeczywistym celem Niemiec pod rządami Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej był stworzenie dla państwa „wieczystej” gwarancji jego nieskrępowanego rozwoju.
Źródłem zarówno „przestrzeni życiowej”, jak i niezbędnych surowców oraz siły roboczej była Europa Środkowo-Wschodnia. Tak zwany plan «Mitteleuropa» (czyli Śródeuropie) — nie mylić z koncepcją Międzymorza (czytaj: Scylla straszy Charybdą) — to idea, wykreowana jeszcze w XIX wieku w cesarskich Austro-Węgrzech, która dotyczyła planu zjednoczenia obszaru środkowoeuropejskiego pod koroną Habsburgów.
Projekt ten przejęty został w okresie I wojny światowej przez Prusy i miał na celu stworzenie z terenów Polski oraz Ukrainy regionu, mającego być eksploatacyjnym zapleczem Niemiec w wojnie z Rosją, ze wszystkimi tego konsekwencjami — zmniejszeniem populacji ludności etnicznej poprzez jej zubożenie, wypędzenie, a w końcu eksterminację oraz zastąpienie jej kolonistami niemieckimi.
Aby cel ten osiągnąć Adolf Hitler postanowił prowadzić wojnę pod hasłem wojny bezwzględnej:
Bądź twardy, bezwzględny, działaj szybciej i brutalniej niż reszta. Obywatele Europy Zachodniej muszą drżeć ze zgrozy. To jest najbardziej humanitarna wojna. Bo ją to przeraża. Nowa wojna odpowiada nowej demarkacji. Mur od Rewala, Lublina, Koszyc do ujścia Dunaju. Resztę dostają Rosjanie.
Wojna totalna miała być „wojną humanitarną”, gdyż skala działań wojennych i ich groza miała wywołać strach i szybką kapitulację przeciwnika. Tym samym sama wojna stawała się krótsza. Oczywiście Hitler dbał przede wszystkim dobro swoich żołnierzy — obywateli Rzeszy.
Najwłaściwszym narzędziem do siania strachu w społeczeństwach były media. I to właśnie jedna z głównych zachodnich agencji — Associated Press — stała się skutecznym narzędziem niemieckiej propagandy. To jej berliński korespondent Louis Lochner, dzięki niemieckim nadajnikom, „na gorąco” transmitował do Ameryki postępy niemieckiej armii w Polsce.
Ukazywane druzgocące efekty działań zwycięskiego Wehrmachtu miały oddziaływać demoralizująco na społeczeństwa zachodnie. Ich strach miał wymusić ugodowość rządów wobec III Rzeszy. Celem było wstrzymanie podjęcia odwetowych kroków militarnych. I cel ten osiągnięto, czego dowodem była tzw. Dziwna wojna 1939 (drôle de guerre / Phoney War / Sitzkrieg) na granicy francusko-niemieckiej.
,Jednym z sukcesów niemieckiej propagandy z początku września 1939 roku była bezpośrednia korespondencja Lochnera z Częstochowy, która nie tyle dowodziła „prawdy” o niezniszczonym klasztorze na Jasnej Górze, ale zatuszowała niemiecką zbrodnię, dokonaną 4 września na mieszkańcach miasta (Krwawy Poniedziałek w Częstochowie).
Dodatkowo wybito propagandowy medal na bazie tłoków kolekcjonerskiej monety 5 złotowej z wizerunkiem Czarnej Madonny, wyemitowanej w roku 1928 przez polskiego numizmatyka Walerego Amrogowicza. Oryginalne tłoki zostały przerobione przez ich wykonawcę — niemieckiego medaliera Karla Götza.
Na ukoronowanym orle nabito swastykę a w otoku umieszczono napis: Unversehrt unter deutschen Schutz — Bez uszczerbku pod niemiecką ochroną. Na rewersie wokół wizerunku matki Bożej Częstochowskiej umieszczono napis: Gnadenbild von Tschenstochau — Cudowny obraz z Częstochowy.
- Der Überfall auf die Sowjetunion, Arnulf Scriba © Deutsches Historisches Museum, Berlin 19. Mai 2015, lebendiges Museum Online, dhm.de
- Przemówienie Adolfa Hitlera do oficerów Wehrmachtu, 22 sierpnia 1939 r. — Biblioteka Fundacji Friedricha-Eberta
- Der US-Journalist, der heimlich mit den Nazis paktierte, Norman Domeier, Spiegel 12.03.2021, spiegel.de
Ilustracja tytułowa: grafika na podstawie zdjęcia z zasobów Pixabay / Pexels
Tagi: II wojna światowa; Niemcy; agresja Niemiec na Polskę; III Rzesza Niemiecka; Adolf Hitler; Mitteleuropa; ludobójstwo; propaganda; reparacje [P] 01.09.2022
Zażynki — czyli koniec bezkarności chwastów
W liczącej setki lat tradycji kultury rolnej jest taki czas, gdy na swoje pole wychodzi gospodarz, by sprawdzić, czy zasiane zboże już dojrzało. Bierze wtedy w swoją rękę kłos i sprawdza jego ziarna. Jeśli są twarde i osypują się oznacza to, że nadszedł najwyższy czas na żniwa.
O ile w powszechnej świadomości utrwalone jest pojęcie «dożynki», o tyle już «zażynki» — stanowiące moment rozpoczęcia żniw — nie są szerzej znane. Zażynek to uroczyste — wręcz rytualne — zżęcie pierwszych kłosów zboża i związanie pierwszego snopka. O przynależnym gospodarzowi przywileju ścięcia pierwszych kłosów tak pisał Józef Gluziński w XIX wieku:
Porządny gospodarz włościanin zebrawszy gromadkę swojej czeladzi i najemników z sierpami, na uginające się za powiewem wiatru zagony; dobywa z zanadrza czyli z za pazuchy flaszkę z gorzałką, nalewa czarkę i przepija do przodkującej żniwiarki lub do pierwszego z robotników z wyrażeniem: „szczęść Boże”; — a ten lub ta żniwiarka odpowiada: „daj Panie Boże!” — potem resztę wódki z kieliszka wylewa na zagon, nakształt dawnych libacyi bogom oddawanych, i wszystkich innych robotników wódką obdziela. Tego samego dnia wieczorem, powróciwszy z pierwszym snopem żniwiarze, powtarzają kieliszki u gospodarza, jedzą chleb, ser i co im Pan Bóg dał, a uczta takowa, jakkolwiek skromna, nosi nazwisko „zażynki”.
Jak głosi Księga Hioba: Marność nad marnościami i wszystko marność… — nic zatem na tym świecie nie dzieje się bez „uprzykrzenia”. Dla rolnika odwiecznym utrudnieniem pracy był chwast. Do najpoważniejszych zanieczyszczeń upraw zbóż należał kąkol. Z uwagi na to, że zatruwał mąkę stał się symbolem wysoce szkodliwej rośliny.
Za miejsce pochodzenia kąkolu uznawane są tereny północnej Afryki, zachodniej i środkowej Azji oraz południowej Europy, skąd wraz z uprawami zbóż rozprzestrzenił się na północ. Można uznać, że kąkol towarzyszy ludzkości od zarania — a przynajmniej od czasu powstania kultury rolnej.
Trudno się zatem dziwić, że stał się biblijnym — czyli wręcz przysłowiowym — przejawem samego zła lub inspirowanych nim czynności. To właśnie kąkol przywołany został w ewangelicznej przypowieści o chwaście:
«Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: "Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?" Odpowiedział im: "Nieprzyjazny człowiek to sprawił".
Rzekli mu słudzy: "Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?" A on im odrzekł: "Nie — byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza".»
Istotą problemu przywołanego w obrazowej przypowieści jest nie tyle sama obecność zła, ale trudność jego zwalczania. Otóż kąkol początkowo — zwłaszcza dla niewprawnego oka — jest podobny do źdźbła pszenicy. Próba jego przedwczesnego usunięcia skończyć się zatem może także zniszczeniem zboża. Nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać.
Momentem właściwej decyzji są właśnie zażynki. Wtedy to zboże oraz chwast stają się dobrze rozpoznawalne. Sierp może zostać zapuszczony bez obaw, by rżnąc kolejne łany oddzielić na koniec zboże od chwastów. Jaki jest los chwastów — wiadomo — spożytkowane zostaną jako materiał palny. W tych czasach, jak znalazł.
Kto ma uszy — niechaj słucha…
- Włoscianie polscy uważani pod względem charakteru, zwyczajów, obyczajów i przesądów, z dołączeniem przysłowiów powszechnie używanych, J. Gluziński 1856, Biblioteka Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego
- Tradycja kulturowa święta plonów, T. Smolińska, M. Kajzar — Żniwniok Opolski 2009
Ilustracja tytułowa:Zażynki — miniatura
Tagi: zażynki; żniwa; zwyczaje; kąkol; chwast; zło; Komisja Heraldyczna [P] 21.08.2022
Skomentowane
Zalew informacji, która pompowana jest w przestrzeń publiczną, utrudnia często wyodrębnienie spraw ważkich społecznie — tak dla obywatela osobiście, jak i w wymiarze ogólnym dla obywatelskiej wspólnoty, jaką jest np. miasto, czy też gmina — o państwie, jako wspólnocie narodowej, nie zapominając.
Dlatego na moim profilu na platformie Facebook, w ramach cyklu «ODNOTOWANE – NIESKOMENTOWANE», pozwolę sobie okazjonalnie „odnotowywać” fakty, wypowiedzi, stanowiska, czy publikacje, dotyczące szeroko rozumianego tematu Jaki Znak Twój?, a pojawiające się na horyzoncie medialnym lub też wydobyte z „głębin” archiwów w ramach udostępnienia informacji publicznej.
O ile jednak anons na profilu Facebook z założenia nie zostanie opatrzony komentarzem, o tyle na portalu jakiznaktwoj.pl będę starał się uzupełnić wpis o dodatkowe informacje lub osadzić go w szerszym kontekście. Między innymi dlatego, iż wiem, że zaglądają tu nie tylko „żywotnie zainteresowane” osoby prywatne, ale także „czynniki miarodajne” różnego stopnia.
Na początek przytoczyłem dziś dwie wypowiedzi z całkiem „świeżego” artykułu pt. „Kłos, młot i bocian – z herbami gmin są problemy”, opublikowanego 16 lipca przez serwis internetowy Prawo.pl. Tematem publikacji jest problematyka stanowienia symboli samorządowych oraz związane z nią mankamenty proceduralne.
Autorami zacytowanych wypowiedzi są Krzysztof Jasieński — prezes Polskiego Towarzystwa Weksylologicznego oraz Robert Szydlik — członek Komisji Heraldycznej.
Krzysztof Jasieński:
«Nikt nie powinien projektować, jeśli jest członkiem komisji. Nawet, jeśli potem w posiedzeniu komisji, podczas którego rozpatrywany jest projekt nie bierze udziału.»*
Robert Szydlik:
«Jeśli ktoś z nas przygotuje taki projekt, to nie bierze potem udziału w posiedzeniu komisji. Nie wie więc, kto go ocenił dobrze, a kto źle. Nie zostałem członkiem komisji po to, by dostawać nowe zlecenia. Nie robię więcej niż dwa projekty rocznie, a i to tylko z regionów, które z różnych powodów są mi bliskie.»*
KOMENTARZ
Dlaczego postanowiłem wydobyć z odmętów internetu owe wypowiedzi? Otóż wbrew przekonaniu wielu osób kwestie związane ze stanowieniem symboli samorządowych nie stanowią tematu „niszowego”, czy też leżącego w kręgu zainteresowań wąskiego grona specjalistów — historyków, heraldyków, weksylologów, oraz — niejako siłą rzeczy — urzędników.
Po pierwsze — symbole te nie są znakami tożsamościowymi urzędów, ale żywych organizmów, jakimi są lokalne społeczności. Po drugie — nie jest to obszar zarezerwowany wyłącznie dla wąskiego grona „wtajemniczonych”, których powołaniem jest jego obrona przed profanami. Po trzecie — jest to także obszar prawa, a więc regulowany odpowiednimi normami.
Skandalem jest zatem — powtórzę: SKANDALEM — że od ponad 8 lat, problemy związane z procedowaniem Komisji Heraldycznej oraz osobistą postawą niektórych jej członków, a w szczególności ks. Pawła Dudzińskiego, sprawującego od roku 2008 funkcję jej Przewodniczącego, nie zostały poddane skutecznym czynnościom kontrolnym.
Dowodem na to jest właśnie przytoczona wypowiedź Roberta Szydlika, aktywnego członka Komisji Heraldycznej, który nie widzi żadnego problemu formalnego — o moralnym nie wspominając — w fakcie sprawowania przez niego funkcji członka ministerialnego organu opiniodawczo-doradczego i jednoczesnego projektowania symboli samorządowych, opiniowanych przez tę samą komisję.
Dziwi to tym bardziej, że Robert Szydlik jest samorządowcem z wieloletnim doświadczeniem — piastował funkcję radnego gminy i powiatu oraz Wicestarosty Wołomińskiego. Pełnił też kierownicze funkcje — Kierownika placówki terenowej KRUS, Dyrektora-Pełnomocnika Zarządu spółki Polskie Koleje Państwowe S.A. ds. Inwestycji, a obecnie Prezesa Zarządu spółki PKP CARGO SERVICE, wchodzącej w skład grupy PKP CARGO.
Ośmielę się wysnuć uzasadnione domniemanie, iż jako samorządowiec, urzędnik administracji państwowej, czy też prezes spółki kierującej się wysokimi standardami etycznymi, nie tolerowałby pracownika, który w podobny sposób argumentowałby swoje prywatne uczestnictwo w procedurze przetargowej firmy, w której jest jednocześnie zatrudniony.
Jestem pewien, że się nie mylę.
Dlaczego przytoczyłem także wypowiedź Krzysztofa Jasieńskiego — Prezesa Polskiego Towarzystwa Weksylologicznego? Otóż choć doceniam zaprezentowane przez niego obecnie stanowisko (cokolwiek wymuszone) to pozwolę sobie przypomnieć, że przez minione lata ze strony przedstawicieli stowarzyszenia nie pojawiła się publicznie krytyka panującego stanu rzeczy.
Co więcej — to właśnie tak honorowany przez PTW jego członek-założyciel oraz późniejszy prezes, a jednocześnie członek Komisji Heraldycznej od jej ustanowienia — Alfred Znamierowski — był przez 19 lat ucieleśnieniem piętnowanej praktyki. Gorzej — jego działalność„projektowa” zaczęła i zakończyła się „zapożyczeniami”, a uznana za zwieńczenie kariery publikacja zawiera także „bezumownie” pozyskane ilustracje.
Jestem pewien, że się nie mylę.
Źródła:
- Alfred Znamierowski 1940-2019, Flaga Nr 23(47) – październik-grudzień 2019, Biuletyn PTW, weksylologia.pl
- Nowy zarząd PKP Cargo Service, Kolejowy Portal, 7 lipca 2021
- Robert Szydlik — oświadczenia majątkowe 2014-2022
Tagi: skandal; Komisja Heraldyczna; Przewodniczący Komisji Heraldycznej; ks. Paweł Dudziński; Robert Szydlik; Polskie Towarzystwo Weksylologiczne; Krzysztof Jasieński [P] 17.08.2022
Na Warszawu!
Skoro historia uznawana jest za «Nauczycielkę życia» to może warto zapytać, czego naprawdę mogą nauczyć Europę wydarzenia z pamiętnego sierpnia sprzed ponad 100 lat.
Dotychczasową narrację zdominowały odpowiedzi na pytanie — „Co by było gdyby bolszewicy przedarli się przez «polskie przedmurze Europy»?” Powszechnie przedstawia się zatem wizję Armageddonu, jaki przyniosłyby Europie bolszewickie hordy.
Fakt — niewiele zabrakło — lokalna agentura komunistyczna Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii z wytęsknieniem czekała na „utrupienie” Białej Polski i robiła co w jej mocy, aby to marzenie się ziściło.
Antypolska propaganda szerzona w Europie skutecznie stymulowała dokerów w Londynie i Gdańsku, czy też niemieckich i czeskich kolejarzy. Wywierała także ogromny wpływ na europejskie ośrodki rządowe, nie mające interesu w zbytnim wzmocnieniu potencjału militarnego Polski.
Skoro zatem mamy wyciągać właściwe wnioski z lekcji «Nauczycielki życia» to może warto dziś postawić inne pytanie — „Jaki skutek dla Europy i świata przyniosłaby wówczas taka pomoc Polsce, jaka dziś udzielana jest Ukrainie?”
Odpowiedź jest prosta — nie byłoby dziś potrzeby ratowania Ukrainy. Więcej — oszczędzono by Ukrainie i światu hekatomby, jaką zgotowało komunistyczne imperium, wzmacniane od swego zarania „paserskim” geszeftem z Europą.
A wreszcie — o czym nadal cisza — nie byłoby potrzeby „wyhodowania” (tak, tak…) hitlerowskiego antidotum na bolszewickie zagrożenie, czyli powtórki z wcześniej przetestowanego eksperymentu z „eksportowym” Leninem.
Wydaje się, że Europa nie jest zainteresowana ani postawieniem takiego pytania, ani też udzieleniem odpowiedzi. I to niekoniecznie dlatego, że brak możliwości dotarcia do dokumentów z uwagi na utajnianie archiwów na kolejne dziesiątki lat.
Zamiast tego Europa woli okazjonalnie pustymi słowami honorować „polskie przedmurze Europy” i podkreślać znaczenie kolejnego krwawego wysiłku polskiego społeczeństwa w obronie cywilizacji. Ta gloryfikacja ma jednak na celu wyłącznie osłanianie (zachodnio)europejskiego (bez)wstydu.
Problem w tym, że brak wyciągania właściwych wniosków z historii skutkuje kolejnym jej powtarzaniem — co widać na przykładzie Ukrainy. Oby tylko kolejne „przedmurze” nie zrezygnowało z odgrywania tej tragicznej roli.
Tagi: wojna polsko-bolszewicka; Rosja bolszewicka; komunizm; przedmurze; Europa; zdrada [P] 13.08.2022
Do broni! Ojczyzna wzywa!
W lipcu 1920 roku Rada Obrony Narodowej wydała odezwę wzywającą wszystkich obywateli Rzeczypospolitej, zdolnych do noszenia broni, do dobrowolnego zaciągu w szeregi armii.
Rozkazem Ministra Spraw Wojskowych utworzona została Armia Ochotnicza, której Generalnym Inspektorem mianowany został gen. broni Józef Haller.
W mobilizację społeczeństwa zaangażowały się wszystkie stronnictwa polityczne — poza komunistami. W szeregi armii wstąpiło ponad 100.000 ochotników.
Na potrzeby akcji werbunkowej wydrukowane zostały plakaty propagandowe. Jeden z nich zaprojektował Zygmunt Kamiński — późniejszy autor projektu godła państwowego z roku 1927.
Ciekawostką jest zamieszczony na plakacie jego autorstwa wizerunek biało-czerwonej kokardy we właściwym układzie barw.
Tagi: wojna polsko-bolszewicka; Armia Ochotnicza; Zygmunt Kamiński; patriotyzm [P] 12.08.2022
Polska oczami Millerów z roku 1918
«Polska przypomina wrzeszczącego bachora, którego trzeba wystawić za drzwi. I tak zostanie uczynione.»
Publiczna wypowiedź Leszka Millera — byłego członka Biura Politycznego KC PZPR i byłego premiera RP, a obecnie posła do Parlamentu Europejskiego — mnie przynajmniej zupełnie nie dziwi.
Wpisuje się bowiem w niechlubną tradycję „szerowania” w Europie antypolskiej narracji, trwającą nie tyle od pamiętnego roku 2015, ale tak naprawdę od historycznych początków polskiej państwowości — czyli de facto „od zawsze”.
W XI wieku niemiecki kronikarz Thietmar wzywał Boga, by wybaczył cesarzowi Ottonowi III wywyższenie Bolesława Chrobrego — „wściekłego bezczelnika”, „gada jadowitego”, „wroga naszego” — podniesionego z roli trybutariusza do rangi przyjaciela cesarstwa — czyli ówczesnej «EUropy» (czytaj: Ojropy).
W XV wieku niemiecki dominikanin Johannes Falkenberg, w satyrze rozpowszechnionej na soborze w Konstancji — a napisanej za krzyżackie srebrniki — wzywał ówczesną «EUropę» do fizycznej eliminacji króla Jaghela i Polaków oraz zniszczenia ich państwa.
W XVIII wieku Król Prus Fryderyk II — uznając się za Likurga i Solona w jednej osobie — głosił potrzebę ucywilizowania polskich Irokezów przez ówczesną oświeconą «EUropę».*
W 1918 roku propaganda niemiecka robiła, co mogła, by po przegranej wojnie zmniejszyć rozmiar klęski oraz konsekwencje zapisów Traktatu Wersalskiego. Przekaz był prosty — przedstawić Polskę, jako roszczeniowego bachora, który nie potrafi docenić wielkoduszności cesarskich Prus i Austrii (patrz: ilustracja w satyrze).
— Polacy to niewdzięcznicy! Dostali od nas autonomię, swoją historyczną nazwę «Królestwo Polskie», orzełka z koroną zamkniętą w herbie, no i nawet własną siłę zbrojną — «Polnische Wehrmacht» — a jeszcze „drą mordę” o Gdańsk?
Polska „od zawsze” była przeszkodą dla tych, którzy budowali europejski ład „po trupach” — militarnie, politycznie i gospodarczo. Opór Polaków neutralizowano na rożne sposoby — militarną siłą, agenturalną inspiracją wewnętrznych konfliktów lub zwykłym przekupstwem.
Fryderyk II: «Polacy są próżni, pyszałkowaci, gdy im szczęście sprzyja, czołgający się w nieszczęściu. Dla zdobycia pieniędzy gotowi są do największych podłości, ale po ich uzyskaniu wyrzucają je za okno».*
W tym właśnie kontekście wypowiedź Leszka Millera — jak już pisałem — osobiście zupełnie mnie nie dziwi.
POST SCRIPTUM
Tytuł karykatury „Eine nette Pflanze!” stanowił nawiązanie do niemieckiej komedii (filmu niemego) z roku 1916 „Nette Pflanzen!” o trzech roszczeniowych siostrach, terroryzujących mieszczański dom pewnego wdowca.
Tekst:
— Mateczka Austria: Co być jeszcze chciał, mój kochaniutki?
— Niegrzeczny Władysławek: Chcę Chełmu i Gdańska, albo cała ta wojna światowa nie będzie mnie bawić!
Ilustracja tytułowa:«Eine nette Pflanze» — karykatura z niemieckiego tygodnika Kladderadatsch — marzec 1918 r. © Universitätsbibliothek Heidelberg
Tagi: Miller; Leszek Miller; TVN24; Polska [P] 10.08.2022
63 dni walki o godność
Tagi: Powstanie Warszawskie; Powstańcza Warszawa; Warszawa 1944 [P] 01.08.2022
Tymczasowe godło Rzeczypospolitej
«Wysoka Izbo! […] Pozostawiamy Radzie Ministrów na wniosek Ministra Kultury i Sztuki określenie szczegółów rysunku orła. W tym wzorze, który tutaj mamy, rysunek jest brzydki i nie sądzę, żebyśmy taki rysunek za właściwy uznali. Ustawa przesądza tylko parę szczegółów: że orzeł ma być orłem białym na czerwonem polu, ma mieć głowę zwróconą w prawo, ma mieć złotą koronę, dziób i szpony i skrzydła podniesione. Poza tem szczegóły wykonania będą określone rozporządzeniem Rady Ministrów.»*
1 sierpnia 1919 roku Sejm Rzeczypospolitej uchwalił pierwszą w odrodzonej Polsce ustawę o jej symbolach. Z uwagi na trwającą wojnę z Rosją bolszewicką postanowiono, że:
„Dopóki nie zostaną ustalone granice Państwa Polskiego i dopóki konstytucja nie określi godeł, barw państwowych, jak i tytułów urzędów i instytucji państwowych, urzędy Rzeczypospolitej używać winny godeł i barw według załączonych wzorów”.
Ustalony dla Rzeczypospolitej wizerunek herbu opisany został następująco:
„Za herb Rzeczypospolitej Polskiej uznaje się znak orła białego z głową zwróconą w prawo (dla patrzącego w lewo), ze skrzydłami wzniesionemi do góry, ze złotemi szponami, koroną i dziobem w czerwonem polu prostokątnem.”**
Ówczesny akt prawny nie zamieszczał jednak wzorcowego przedstawienia herbu państwowego, którego umowne wizerunki widniały jedynie na przedstawieniach bandery handlowej morskiej oraz flagi wojennej lądowej i bandery wojennej morskiej. Ustawa nie precyzowała także rodzaju polskiej czerwieni, a wizerunki zamieszczonych symboli były czarno-białe.
Co więcej — treść ustawy rozmijała się z przedstawieniami zamieszczonymi w załącznikach graficznymi. Opis herbu odsyłał do wizerunku pieczęci (Wzór Nr 1). Przedstawienia pieczęci nie zawierały wskazanego w opisie „herbu Państwa na tle heraldycznym” — czyli najprawdopodobniej z zastosowaniem szrafowania — a jedynie rysunek samego orła.
Podobnie było w kwestii dotyczącej Chorągwi Rzeczypospolitej. O ile jej ustawowy opis definiował ją jako chorągiew barwy czerwonej, przytwierdzoną do drzewca z herbem Rzeczypospolitej pośrodku, to już zamieszczony w załączniku wzór graficzny przedstawiał płat chorągwi z umieszczonym na swobodnie wizerunkiem koronowanego orła.
Dopiero dwa lata później — po uchwaleniu Konstytucji RP w marcu 1921 roku — Ministerstwo Spraw Wojskowych wydało dwujęzyczną publikację pt. Godło i Barwy Rzeczypospolitej Polskiej z barwnymi przedstawieniami ustawowych symboli — jednakże nadal bez wzoru Herbu RP.
Wydawnictwo rozpowszechniono w limitowanym nakładzie 1000 sztuk. Jej dwa egzemplarze są w moim posiadaniu — jeden sygnowany numerem 20, drugi o numerze 663 :)
POST SCRIPTUM
Przy okazji 103. rocznicy ustalenia symboli odrodzonej Polski przez Sejm RP w roku 1919 pozwolę sobie dodatkowo zaznaczyć dwie ważkie kwestie:
po pierwsze — ustawa z 1 sierpnia wprowadzała w nomenklaturze określenie «GODŁO» dla najważniejszych symboli państwa
po drugie — ustawa ustanawiała jednym z godeł Chorągiew Rzeczypospolitej, która przysługiwać miała wyłącznie Naczelnikowi Państwa.
Nie jest zatem zgodna z faktami narracja obecna zarówno w literaturze przedmiotu, jak i powielana publicznie przez niektórych „ekspertów,” podejmujących tematykę polskich symboli, jakoby termin «godło» wprowadzili w obszar legislacyjny komuniści, zamiennie do pojęcia «herb».
Podobnie jak ustawa z roku 1919 także rozporządzenie Prezydenta RP z roku 1927 zamieściło termin «godło», jako prawną definicję najwyższych znaków państwa:
— Godłami państwowemi są:
herb państwowy t.j. wizerunek orła białego z głową zwróconą w prawo (dla patrzącego w lewo), ze skrzydłami rozwiniętymi, z koroną i dziobem oraz szponami złotemi (orzeł państwowy) na prostokątnej tarczy w polu czerwonym
chorągiew Rzeczypospolitej, przysługująca wyłącznie Prezydentowi Rzeczypospolitej, t.j. chorągiew barwy czerwonej z wizerunkiem orła państwowego pośrodku i obramieniem dookoła.**
Ilustracja tytułowa:Pieczęć wielka Rzeczypospolitej Polskiej — barwna grafika z publikacji Godło i barwy Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwo Spraw Wojskowych, Warszawa 1921 © A. Bąk, archiwum własne
Tagi: Orzeł Biały; godło RP; herb Polski; symbole narodowe; ustawa o godłach 1919 [P] 01.08.2022
Barbaria u bram…
«Któż to byli ci trzej goście, którzy w tych izbach mienili się rządem polskim? […] Ci rodacy dla poparcia swej władzy przyprowadzili na nasze pola, na nędzne miasteczka, na dwory i chałupy posiedzicieli, na miasta przywalone brudem i zdruzgotane tyloletnią wojną — obcą armię, masę, złożoną z ludzi ciemnych, zgłodniałych, żądnych obłowienia się i sołdackiej rozpusty. W pierwszym dniu wolności, kiedyśmy po tak strasznie długiej niewoli ledwie głowy podnieśli, całą Moskwę na nas zwalili.»*
30 lipca 1920 roku Tymczasowy Rewolucyjny Komitet Polski, powołany z „leninowskiego” nadania, ogłosił upadek Polski „jaśniepańskiej” i powstanie Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Pod hasłem „wyzwolenia” ludu roboczego miast i wsi sprowadzony został na Rzeczpospolitą wojenny terror — morderstwa, gwałty, rabunek i zniszczenie.
Portret tych, którzy przy pomocy sowieckich bagnetów dokonywali nie tylko „depolonizacji” Kresów, ale zawłaszczenia całości dopiero co odrodzonego państwa, nakreślił Stefan Żeromski w opowiadaniu o wizycie bolszewickich komisarzy z polskim rodowodem na plebanii we frontowym Wyszkowie.
Jest w historii Polski parę wydarzeń, które wpisują się w „tradycję” lipcowego kłamstwa i zdrady. W ich tle niezmiennie brzmi rosyjska nuta, choć z niemieckimi akcentami. Zmieniają się kremlowscy władcy, symbole i dekoracje, ale polityka i jej mechanizmy pozostają te same — inicjacja przewrotu, „bratnia pomoc”, instalacja agenturalnej władzy.
Celem dezintegracji państwa agentura inicjuje co rusz to nowe „oddolne” bunty społeczne, manifestowane pod sztandarami o barwach adekwatnych dla doraźnych potrzeb ideowych — od czerwonych, przez błękitne, zielone, aż po tęczowe, a nawet biało-czerwone czy też znaczone krzyżem — i „szerowane” z użyciem różnych „wyp…krzykników”, parasolek, wieszaków, błyskawic, gwiazdek, czy też innych „soszalowych” emotek i fejsbukowych nakładek.
Historia uczy, że lubi się powtarzać — ani pokój, ani wolność, ani nawet państwowość, nie są dane raz na zawsze. Zawsze bowiem pojawia się ktoś, kto z wdzięczności za „pożyczkę” przelaną na konto lub przyniesioną w foliówkach, przyłoży rękę do otwarcia bram dla barbarii.
Ilustracja tytułowa:Barbaria u bram — Польревком — Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski 1920 — Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski, Feliks Kon — grafika na podstawie zdjęcia ze zbiorów Ośrodka KARTA © MSZ / Ośrodek KARTA
Tagi: barbaria; zdrada; agentura; komunizm; bolszewicka Rosja; PolRewKom; Dzierżyński; Marchlewski; Kon; moskiewska pożyczka; Miller; finansowanie KLD; Tusk
[P] 31.07.2022
Suwalsko-kamedulskie memento…
Wielkimi krokami zbliża się półmetek lata, jeśli ktoś jeszcze nie zaplanował wypoczynku to może zajrzeć na pogodowy biegun Polski — czyli do «Pogodnych Suwałk». Tym bardziej, że w dniach 6-7 sierpnia odbędzie się w Suwałkach «Jarmark Kamedulski 2022», organizowany przez Suwalski Ośrodek Kultury.
Skąd kameduli w Suwałkach? Otóż w połowie XVII wieku na wyspie na jeziorze Wigry założony został przez nich erem — czyli pustelniczy klasztor. W 1715 roku kameduli nadali Suwałkom lokację na prawie magdeburskim. W 1720 roku prawa miejskie potwierdzone zostały przywilejem króla Augusta II Mocnego.
Kamieniem węgielnym, który legł u podstaw powstania miasta, był cotygodniowy targ. Królewski przywilej z roku 1720 zezwolił dodatkowo na organizowanie czterech jarmarków rocznych — 3 maja na Święto Znalezienia Świętego Krzyża, 7 lutego na Święto św. Romualda, 16 sierpnia na Święto św. Rocha oraz 14 września na Święto Podwyższenia Krzyża.1
Obecnie tradycję okolicznościowego targu w formie rozrywkowej kontynuuje «Jarmark Kamedulski»., który od 2015 roku sygnuje się znakiem mojego autorstwa, zaprojektowanym już w roku 2012. Symbol promujący Jarmark Kamedulski stanowi kolejny element tożsamości Suwałk, w której duchowość kamedulska integralnie wiąże się z pogodą ducha, zdefiniowaną przez strategię wizerunkową jako «osobowość marki miasta».2
Lokalną pogodę ducha Suwałk mąci niestety kwestia herbu lokalnego samorządu. Co ciekawe zarówno miastu, jak i gminie wiejskiej, wykonawcy wzorów symboli tożsamościowych zafundowali istną „drogę przez mękę”. Ustalenie znaku dla gminy trwało wiele lat.
Projekt herbu przygotowany dla gminy przez członka Komisji Heraldycznej dr Piotra Gołdyna, który — jako że jest historykiem i nie posiada zdolności plastycznych — jego opracowanie plastyczne podzlecił zewnętrznemu grafikowi. W efekcie gmina otrzymała w herbie karykaturę św. Romualda, na podobieństwo krasnoluda Dwalina z filmowej trylogii Hobbit.
Wszelkie znaki na niebie i na… dokumentach wskazują, że w projekt zaangażowany był także ks. dr Paweł Dudziński, czyli sam Przewodniczący Komisji Heraldycznej. Ponieważ jednak stanowi to osobną historię, pozwolę sobie przedstawić ją w innym czasie. Zapewniam jednak, że będzie wesoło :)
W przeciwieństwie do „bezproblemowo” wdrożonego herbu gminy, próba zmiany herbu miasta wzbudziła społeczne protesty. Wzór herbu wykonany przy okazji zamówienia wykonania insygniów władzy dla Prezydenta Miasta oraz Przewodniczącego Rady Miejskiej — czyli tzw. łańcuchów — okazał się być bublem zarówno heraldycznym, jak i plastycznym.
Nie przeszkodziło to jednak przedstawiać nowego herbu jako dzieła jednego z czołowych na świecie weksylologów i heraldyków oraz zasłużonego członka Komisji Heraldycznej przy MSWiA — Alfreda Znamierowskiego.3 Także samemu Przewodniczącemu Komisji Heraldycznej nie przeszkodziło podpisać uchwały, rekomendującej Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji wydanie pozytywnej opinii o herbie.4/5
Jedynie presji społecznej zawdzięcza Miasto rezygnację z jego uchwalenia. Przez kolejne 3 lata ciągnęła się procedura przepychania w Komisji Heraldycznej kolejnych „projektów”, zleconych już bezpośrednio członkom tzw. Duetu Heraldycznego, Tym samym, którzy wcześniej rekomendowali władzom Suwałk projekt obarczony istotnymi mankamentami:
Wiedząc, że projekty insygniów z obecnie używanym herbem zostaną odrzucone przez Komisję Heraldyczną, oraz mając w wielkim poważaniu dorobek projektowy Alfreda Znamierowskiego uznaliśmy, że jego pracę należy ponownie wyciągnąć na światło dzienne. Zdążyliśmy jeszcze uzyskać od Alfreda zgodę na wykorzystanie jego herbu. Należało go tylko opracować od nowa w wersji wektorowej oraz wprowadzić niewielkie poprawki zalecone przez Komisję Heraldyczną.
Po wieloletniej procedurze kolejny wzór herbu, wykonany przez Roberta Fidurę i Kamila Wójcikowskiego, został 8 lipca 2022 roku pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną. Informując o tym publicznie na swoim profilu na platformie Facebook wykonawcy zmienili jednak dotychczasową narrację.
Poprzednio gwarantem jakości projektu wydobytego przez nich na światło dzienne był autorytet ich „nauczyciela i mentora” — Alfreda Znamierowskiego. Obecnie uznali, że „jego projekt dla Suwałk nie był zbyt udany” i swoją kreację podparli autorytetem Przewodniczącego Komisji Heraldycznej — ks. Pawła Dudzińskiego — zaznaczając jego „silne zaangażowanie” w prace (!).6
Jak nowy herb wygląda — każdy widzi. Świadomi tego wykonawcy na wszelki wypadek posłużyli się nie tylko „autorytetem” Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, ale asekuracyjnie stwierdzili dodatkowo, że:
Projekt ten jest zatem pracą zbiorową i pewnym kompromisem, ponieważ wyobrażenie napieczętne jest tak skonstruowane, że sprawia liczne trudności przy jego przenoszeniu na tarczę herbową.6
Przypomina to manipulację, której dopuścili się w 2016 roku, celem wygrania konkursu na projekt symboli gminy Grodków. Wtedy to „zła jakość” oryginalnego źródła sfragistycznego — do którego wbrew deklaracjom nigdy nie dotarli — miała być przyczyną zaprojektowania herbu na podstawie rysunku z XIX-wiecznej publikacji.
Fakt ten, jako stanowiący wprowadzenie w błąd komisji konkursowej, organu samorządowego oraz Komisji Heraldycznej i Ministra, ujawniłem w Analizie Krytycznej uzasadnienia historyczno-heraldycznego projektów symboli gminy Grodków, przesłanej Burmistrzowi Grodkowa oraz Ministrowi SWiA (treść analizy udostępniona tu: Analiza krytyczna).
Niestety większość samorządów kierując się kryterium najniższej ceny, w dobrej wierze zatrudnia wykonawców deklarujących doświadczenie projektowe oraz merytoryczną wiedzę bez możliwości ich weryfikacji, z racji braku własnych kompetencji w tym zakresie. Liczą bowiem na pomoc ustawowego organu opiniodawczo-doradczego Ministra ds administracji publicznej.
Praktyka „orzecznictwa” Komisji Heraldycznej dowodzi jednak niezbicie, że samorządy nie mogą mieć żadnej gwarancji otrzymania takiego wsparcia. Obserwacja „rynku” projektowania heraldyki samorządowej wydaje się wskazywać, iż padł on łupem polujących na zlecenia samych członków Komisji Heraldycznej oraz osób zaprzyjaźnionych z jej Przewodniczącym. Dowodzi tego także przypadek Suwałk.
W tym kontekście wydaje się, że władze Suwałk, nauczone przykrym doświadczeniem z roku 2019, z ostrożności oficjalnie zadeklarowały, że „będą analizowały projekt nowego herbu miasta” pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną. Wedle cytowanego w mediach Przewodniczącego Rady Miejskiej w Suwałkach — „projekt nowego herbu będzie teraz poddany pod dyskusję wielu gremiów”.7
To bardzo dobrze, iż ze strony włodarzy Suwałk padła tak jednoznaczna deklaracja, Dlaczego? Ponieważ w tym „przypadku” jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy związane z heraldyką samorządową w Polsce, a w szczególności z:
Komisją Heraldyczną, jako ustawowym organem opiniodawczo-doradczym, przekraczającym delegowane mu kompetencje
osobą Przewodniczącego Komisji Heraldycznej, piastującego tę funkcję pomimo wykazanego plagiatu w dorobku naukowym i odmową przyznania habilitacji przez państwową Radę Doskonałości Naukowej
konfliktem interesów członków Komisji Heraldycznej, jako członków ministerialnego organu opiniodawczo-doradczego, jednocześnie prywatnie projektujących herby.
Dlatego liczyć należy tym razem na silniejsze zaangażowanie się mediów w zapowiadane konsultacje, gdyż ich rolą jest nie tylko informacja o działaniach władz, ale także służenie im dziennikarską pomocą w dogłębnym wyjaśnieniu wszystkich aspektów tego „przypadku”.
Należy zatem mieć nadzieję, że casus pt. «herb Suwałk» będzie nie tylko impulsem do publicznej debaty, która przyczyni się wreszcie do ostatecznego oczyszczenia tej współczesnej „stajni Augiasza”, w jaką przeobraziła się Komisja Heraldyczna, ale dla głównych aktorów tego «theatrum» stanie się także swoistym memento…
POST SCRIPTUM
Mankamenty herbu pozytywnie zaopiniowanego przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji — w zakresie zapożyczeń z publikacji „.Das Grosse Buch der Wappenkunst” oraz wad rysunkowych i heraldycznych obrazowania herbowego — wykazane zostały w Ekspertyzie graficznej wzoru herbu miasta Suwałk 2019.
Ilustracja tytułowa:
- Taniec śmierci — fresk z krypty kościoła eremu kamedułów w Wigrach (Wikimedia / User: Piotrus)
Tagi: herb Suwałk; Suwałk; herb; Robert Fidura; Kamil Wójcikowski; Duet Heraldyczny; Alfred Znamierowski; plagiat; Komisja Heraldyczna; ks. Paweł Dudziński; skandal; heraldyka; projektowanie herbów [P] 23.07.2022
Grunwaldzkie memento…
Oto jak szpetną rzeczą jest pycha wobec Boga. Ten bowiem, który wczoraj przeznaczał pod swe panowanie wiele krain i królestw, który był przekonany, że nie znajdzie nikogo, kto by dorównał jego potędze, leży tu pozbawiony wszelkiej pomocy ze strony swoich, w najbardziej żałosny sposób zamordowany, służąc za dowód, że pycha jest gorsza od skromności.*
Jako że «historia magistra vitae est», niech zatem cytat ów będzie przestrogą dla tych, którym wydaje się, iż liczne „tyt-skróty” przed nazwiskiem — naukowe, urzędowe czy też kościelne — oraz wysokość stolca sprawowanej funkcji, zabezpieczą im bezwstydne trwanie — bez pomsty Nieba.
Ilustracja tytułowa:
- grafika na podstawie miniatury Stanisława Durinka z przedstawieniem chorągwi mniejszej wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego — Banderia Prutenorum 1448 © Biblioteka Jagiellońska
Wołyń 1943 — Genocidum atrox
Prawdziwe wybaczenie jest zapomnieniem. Bezwarunkowym. Czy jest ono możliwe? Po ludzku — nie. Jednakże dla tych, których człowieczeństwo kształtuje wiara w Boga, Który Jest Miłosierdziem — wszystko jest możliwe. Bo wtedy nie ma już Ukraińca ani Polaka — wszyscy bowiem są kimś jednym w Chrystusie Jezusie.*
Oczywistym jest, iż żaden polityczny gest, czy też akt prawny, nie naprawi osobistej tragedii. Jednak może stanowić podstawę zbudowania takich relacji, które dopełnią wymogu zadośćuczynienia w wymiarze społecznym. A wtedy nikt nie będzie mógł rozgrywać polskich i ukraińskich ran dla własnych korzyści.
- Ga 3,28
Ilustracja tytułowa:
- Genocidum Atrox Wołyń 1943 — grafika publicystyczna © 2013 Aleksander Bąk
Na co Poljakom Marshall, jak jest Gieneralissimus?
9 lipca 1948 roku, pod presją Moskwy, komunistyczne władze PRL odrzuciły zaproszenie do udziału w paryskiej konferencji w sprawie Programu Odbudowy Europy — zwanego od jego autora Planem Marshalla. Co ciekawe informację o odrzuceniu zaproszenia przez Polskę i Jugosławię podała moskiewska agencja TASS … 7 lipca.
Już dwa lata od wdrożenia programu gospodarki państw nim objętych wróciły do przedwojennego poziomu, a ich produkcja przemysłowa zwiększyła się o 15%. Z wyasygnowanych przez USA 17 mld dolarów wykorzystano 13,5 mld. Najwięcej otrzymały Wielka Brytania — 3,5 mld oraz Francja — 2,7 mld.
Do największych beneficjentów należały także… Niemcy Zachodnie (1,5 mld) i Włochy (1,3 mld). Zakontraktowany ze Stalinem w Jałcie powojenny ład sprawił, że w odbudowie Europy Alianci postawili właśnie na Niemcy, które po mistrzowsku wykorzystały szansę.
Dominująca pozycja Niemiec w powojennej Europie odbudowana została przez inwestycje światowego kapitału, dzięki któremu możliwa była spłata w roku 2010 zadłużenia dotyczącego reparacji wobec Francji i Wielkiej Brytanii — uwaga! — za I wojnę światową. Zniszczona podczas obu wojen światowych Polska musiała każdorazowo o swoją odbudowę zatroszczyć się sama.
Czy mogło być inaczej? Mogło — gdyby Alianci już podczas wojny prowadzili twardą i konsekwentną politykę wobec planów Stalina. Powojenna Polska nie tylko byłaby beneficjentem amerykańskiego programu odbudowy, ale także reparacji wojennych ze strony Niemiec.
Jaka nauka płynie z lekcji sprzed prawie 75 lat — szczególnie w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz jej gróźb wobec Europy, i to nie tylko Wschodniej?
Żadnej uległości wobec Rosji!
Historia uczy jednak również tego, że na ustępstwach wobec polityki Kremla — o dziwo! — ktoś zawsze robił „dobry interes”. Niestety zawsze ze szkodą dla Polski. Nie inaczej jest dziś, co zresztą widać gołym okiem.
Jednego można być zatem pewnym — jeśli i dziś takowy Geschäft dojdzie do skutku to Polskę czeka nie tyle strata, co kolejna w dziejach tragiczna klęska.
- grafika na podstawie zdjęcia J. Cyrankiewicza z zasobów PAP/CAF oraz grafiki prasowej „While The Shadow Lengthens” z New York Times 14.03.1948 © Edwin Marcus / Library of Congress
Połuorzeł u weksylologów
W najnowszym Biuletynie «Flaga», wydawanym przez Polskie Towarzystwo Weksylologiczne, w ramach prezentacji weksyliów samorządowych ustanowionych w roku 2021, Krzysztof Jasieński zamieścił między innymi informację o symbolach mojego autorstwa, które przyjęła wielkopolska gmina Budzyń.
W ramach opracowania heraldyczno-weksylograficznego zaprojektowany został wzór herbu miejskiego oraz wywiedziona z niego flaga i pieczęcie urzędowe. Wizerunek herbu stanowi odtworzenie przedstawienia, zachowanego na lakowym odcisku pieczęci miejskiej.
Jest ono zgodne z treścią przywileju lokacyjnego, wystawionego przez króla Władysław IV Wazę 20 lipca 1641 roku. Wedle zapisów królewskiego dokumentu na pieczęci miejskiej widnieć miała połowa orła barwy białej oraz klucz. Dla nowego wzoru herbu Budzynia przyjęty został następujący opis: „W polu czerwonym połuorzeł srebrny i klucz złoty w pas zębami w dół”.
Przy okazji publikacji Biuletynu Flaga odnotowuję, iż w części opisów zaprezentowanych symboli samorządowych zabrakło bardzo ważnej informacji, a mianowicie o jednoczesnym sprawowaniu przez niektórych projektantów funkcji członka Komisji Heraldycznej przy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji — organu opiniodawczo-doradczego Ministra właściwego ds administracji publicznej.
A zatem tytułem uzupełnienia:
symbole Gminy Kurów opracował Wojciech Tutak (członek Komisji Heraldycznej od roku 2010)
symbole miasta Stoczek Łukowski opracował dr hab. Henryk Seroka (członek Komisji Heraldycznej od roku 2000 z przerwą w latach 2010-2014)
symbole Gminy Jarczów opracowali Tadeusz Sobieszek (członek Komisji Heraldycznej od roku 2002) i dr hab. Henryk Seroka (członek Komisji Heraldycznej od roku 2000 z przerwą w latach 2010-2014), a graficznie opracował Lech Karczewski
symbole Gminy Komańcza zaprojektował dr hab. Henryk Seroka (członek Komisji Heraldycznej od roku 2000 z przerwą w latach 2010-2014)
symbole Gminy Bieżuń opracował Robert Szydlik (członek Komisji Heraldycznej od roku 2016)
symbole Gminy Łyse wykonał Robert Szydlik (członek Komisji Heraldycznej od roku 2016), a studium historyczno-heraldyczne opracowała Agnieszka Poławska (pracownik Urzędu Gminy w Łysych)
symbole Gminy Chłopice opracował Wojciech Tutak (członek Komisji Heraldycznej od roku 2010)
symbole Gminy Kamionka opracował dr hab. Henryk Seroka (członek Komisji Heraldycznej od roku 2000 z przerwą w latach 2010-2014)
Skoro sami członkowie Komisji Heraldycznej nie ukrywają swego członkostwa w Komisji Heraldycznej przy zdobywaniu samorządowych zamówień to wydaje się słuszne szerokie informowanie o tym opinii publicznej.
PS. Wojciech Tutak zmarł 4 czerwca 2022 roku.
- Flaga gminy Budzyń — kadr z Biuletynu Flaga nr 33 (57) kwiecień–czerwiec 2022
Obumarła gałąź rodu Jagelona
7 lipca 1572 roku zmarł w swoim dworze w Knyszynie na Podlasiu Zygmunt II August — jedyny syn Zygmunta I Starego i Bony Sforza. Z jego śmiercią wygasła w Rzeczypospolitej Obojga Narodów dynastia Jagiellonów. Po 200 latach powtarzał się po części los Piastów, gdy Kazimierz Wielki umarł nie pozostawiając męskiego potomka.
Z uwagi na to, że zgodnie z ceremoniałem uroczysty pogrzeb zmarłego króla odbywać się winien w obecności sukcesora, a nowego władcy jeszcze nie wskazano, wstępny pochówek szczątków dokonany został w Knyszynie. Ozdobnie odziane ciało króla przewieziono natomiast do Tykocina, gdzie oczekiwać miało na uroczyste przewiezienie do Krakowa.
Z pochówku króla zachował się opis:
Na piersi włożono mu tabliczkę srebrną złocistą, z tym napisem: Zygmunt August, Król Polski, syn Zygmunta I Króla Polski, wnuk Kazimierza, Króla Polski, ostatnia gałąź rodu Jagelona, zdobywca Inflant, jednoczyciel Polaków z Litwinami, miłosierny, cierpliwy, sprawiedliwy, rozważny, którego roztropność podziwiał cały świat.*
Ostatnia droga króla na Wawel rozpoczęła się jednak ponad rok później z uwagi na zwlekanie z przybyciem do Polski Henryka Walezego, wybranego na króla w kwietniu 1573 roku. Żałobny kondukt, który wyruszył z Tykocina we wrześniu 1573 roku, przybył do Warszawy pod koniec stycznia 1574 roku. Do podkrakowskiego Prądnika dotarł 9 lutego, skąd po dwóch dniach udał się na Wawel.
Uroczystości pogrzebowe trwały trzy dni — w pierwszym dniu nastąpił obrzęd wprowadzenia zmarłego króla do katedry i jego pochówek w grobowcu. Drugiego dnia funeralne procesje przeszły do pięciu kościołów, w których odprawione zostały msze żałobne. W dniu ostatnim odprawiona została uroczysta msza za zmarłego króla w katedrze na Wawelu.
W październiku tego samego roku odprawiono w Rzymie uroczyste nabożeństwo żałobne w kościele pod wezwaniem św. Wawrzyńca in Damaso. Na okoliczność uroczystości żałobnych zbudowane zostało ceremonialne castrum doloris, zdobione przedstawieniami koronowanych orłów.
Wygłoszona została na nim także mowa pogrzebowa, przygotowana przez przebywającego w Rzymie kardynała Stanisława Hozjusza:
Podoba Ci się przenieść koronę polską na głowę innej rodziny, niesprzeciwiamy się Twojemu rozrządzeniu, niech się stanie wola Twoja. Oto Cię tylko błagamy, abyś w łasce Twojej nieustawał. Ajeżeli Ci się podobało dać nam nowego króla, daj nam takiego jakimi byli Jagiellonowie, a mianowicie dwaj Zygmuntowie, ojciec i syn, który by nam równie jak oni łaskawie, łagodnie, sprawiedliwie, umiarkowanie i roztropnie panował, ażeby pod iego rządem tak kwitnęła wiara jako za Zygmunta ojca, ażeby taki był pokój, jak pod panowaniem obu dwóch, ażebyśmy roztropnie przez ciernie życia doczesnego do chwały niebieskiej przeprowadzenie imię Twoje nieustannie wysławiać mogli przez wszystkie wieki. Amen.*
- Pomnik Zygmunta Augusta II w katedrze krakowskiej — odbitka na papierze albuminowym, I. Krieger 1880 © Biblioteka Narodowa
Biały Orzeł 'Xidaska' — wódz Ponków
Pozwolą Państwo, że przedstawię: Biały Orzeł (Xidaska / White Eagle) — rdzenny Amerykanin. Urodził się około roku 1840, zmarł w roku 1914 — dziedziczny wódz plemienia Ponka w latach 1870-1904. Władzę przekazaną mu przez jego ojca Żelaznego Bicza przekazał następnie na rzecz syna — Wodza Koni.
Żelazny Bicz był sygnatariuszem traktatu podpisanego z Abrahamem Lincolnem w roku 1865 oraz pierwszym rdzennym Amerykaninem, uczestniczącem w paradzie prezydenckiej podczas jego drugiej inauguracji.
Ponkowie byli pierwotnie częścią plemienia Omaha, zamieszkującego dolinę rzeki Ohio w środkowo-wschodniej części dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. W XVIII wieku oddzielili się zamieszkali wzdłuż rzeki Niobara i Ponca Creek w obecnej Nebrasce i Południowej Dakocie.
W odróżnieniu od innych Indian Wielkich Równin podstawą ich utrzymania było ogrodnictwo — w szczególności uprawa kukurydzy — oraz polowania na bizony. Z czasem, pod naporem Siuksów, wyemigrowali na zachód na tereny położone w okolicach ujścia rzeki Niobara.
W 1817 roku plemię podpisało pierwszy traktat pokojowy ze Stanami Zjednoczonymi, a następnie w roku 1825 umowę handlową. W roku 1858 i 1865 Ponka podpisali traktaty cesyjne, na mocy którego oddali część swojej ziemi Stanom Zjednoczonym w zamian za ochronę przed wrogimi plemionami i pomoc gospodarczą oraz stały rezerwat nad Niobrarą.
Wbrew zobowiązaniom traktatowym rząd Stanów Zjednoczonych przekazał w roku 1868 Siuksom ziemię Ponków. Zapewne mała liczebność plemienia zdziesiątkowanego epidemią ospy oraz ich pokojowe nastawienie, zdecydowały, że zamiast odebrać wojowniczym Siuksom przekazane im „omyłkowo” tereny, rząd zdecydował o usunięciu Ponków z zamieszkiwanych ziem.
Na podstawie dekretu prezydenta Jacksona O Usunięciu Indian z roku 1830, zdecydowano o ich przeniesieniu na tzw. Terytorium Indiańskie, utworzone na terenie Oklahomy. Po zapoznaniu się z zaoferowanymi terenami wodzowie Ponka odmówili przenosin z uwagi na to, iż tereny nie były przygotowane do osiedlenia, ani też nie nadawały się pod uprawę rolną.
W roku 1877 plemię wygnano jednak siłą z dotychczasowego siedliska, a przesiedlenie — znane jako Szlak Łez Ponca — doprowadziło nie tylko do utraty dorobku życia, ale także śmierci prawie 1/3 Ponków na skutek chorób, w pierwszym roku po przybyciu na malaryczne tereny.
Konsekwencją przesiedlenia był także podział plemienia na dwie grupy. Jedna grupa w ramach protestu wodza Stojącego Niedźwiedzia powróciła wraz z nim na tereny Nebraski, by dokonać pochówku jego syna, zmarłego podczas przesiedlenia. Druga — pod wodzą Białego Orła — pozostała w Oklahomie, pomimo śmierci jego żony i czworga dzieci.
Działania obu wodzów znane są z uwagi na skuteczną walkę o uznanie praw ludności indiańskiej. Powrocie do Nebraski Stojący Niedźwiedź został aresztowany. W roku 1879 na mocy wyroku Sądu Okręgowego stanu Nebraska — w sprawie Stojący Niedźwiedź przeciw Crook — wódz Ponków uznany został za «osobę» na mocy Czternastej Poprawki i uzyskał możliwość dochodzenia swoich praw.
Sentencja wyroku brzmiała:
Indianin jest „osobą” w rozumieniu prawa Stanów Zjednoczonych i w związku z tym ma prawo zaskarżyć nakaz habeas corpus w sądzie federalnym lub przed sędzią federalnym we wszystkich przypadkach, gdzie może być uwięziony lub w areszcie pod pozorem władzy Stanów Zjednoczonych lub gdy jest pozbawiony wolności z naruszeniem konstytucji lub prawa Stanów Zjednoczonych.
Pozwany generał George Crook, będący dowódcą departamentu wojskowego Platte, sprawuje pieczę nad powodami pod władzą Stanów Zjednoczonych, z naruszeniem ich prawa.
Nie istnieje prawomocna władza do usunięcia siłą któregokolwiek z powodów na Terytorium Indiańskim, jak to zostało nakazane pozwanemu.
Indianie posiadają nieodłączne prawo do ekspatriacji, podobnie jak szczęśliwsza biała rasa, i mają niezbywalne prawo do „życia, wolności i pogoni za szczęściem”, o ile przestrzegają praw i nie naruszają na zakazanym terenie.
Z uwagi na pozbawienie wolności pod pozorem władzy Stanów Zjednoczonych i łamanie ich prawa, powodowie muszą zostać zwolnieni z aresztu i jest to nakazane.
Wódz Biały Orzeł nawiązał współpracę z pułkownikiem Millerem, weteranem Armii Konfederatów. Dzięki dzierżawie ziem pod działalność farmerską plemię Ponka mogło pozyskać dochody na swoje utrzymanie. To właśnie na terenach Ponków bracia Miller stworzyli swoje rancho, które znane było z późniejszej działalności rozrywkowej jako 101 Ranch Wild West Show.
Odkrycie złóż ropy naftowej na terenach rezerwatu i w jego pobliżu spowodowało nie tylko zyski z dzierżawy, ale także negatywne oddziaływanie na środowisko naturalne. Ponkowie zmuszeni zostali do opuszczenia obozów położonych wzdłuż rzeki Arnaksas.
Plemię z Oklahomy liczy obecnie ponad 4.200 członków, a jego główną siedzibą jest miejscowość White Eagle. Współczesnym sposobem Ponków na utrzymanie są prowadzone przez nich kasyna i salony gier, z uwagi na specjalny status prawny hazardu prowadzonego przez rdzennych mieszkańców Ameryki.
- Biały Orzeł — portret 1877 Charles Milton Bell — koloryzacja © Brett Chapman
Deklaracja Przyjaźni z okazji Deklaracji Niepodległości
Naród polski przesyła obywatelom wielkiej Unii Amerykańskiej braterskie pozdrowienia wraz z zapewnieniem najgłębszego podziwu dla stworzonych przez Was instytucji, w których Wolność, Równość i Sprawiedliwość znalazły swój najwyższy wyraz stając się gwiazdą przewodnią dla wszystkich nowoczesnych demokracji. Święto Wasze szlachetni Amerykanie, nie jest tylko Waszem świętem.
Znajduje ono gorący odzew w całym świecie, a szczególnie w naszej ojczyźnie Polsce, która dumna jest z tego, że w wielkiej godzinie Waszych dziejów u boku Jerzego Washingtona stali pod chorągwią wolności także bohaterowie naszych walk o wolność — Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski. […] *
Tak brzmi początek uroczystego pozdrowienia, otwierającego Polską Deklarację o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych. Deklaracja przygotowana została z roku 1926 z okazji obchodów 150-lecia Niepodległości Stanów Zjednoczonych z inicjatywy Amerykańsko-Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej oraz Stowarzyszenia Polsko-Amerykańskiego.
Przekazana została na ręce prezydenta USA Calvina Coolidge'a w uznaniu amerykańskiego uczestnictwa w I wojnie światowej oraz pomocy udzielonej Polsce — w szczególności wkładu amerykańskich lotników dywizjonu kościuszkowskiego — w czasie wojny z bolszewicką Rosją w 1920 roku.
Deklaracja to 111 (!) tomów, zawierających pozdrowienia i podpisy przedstawicieli władz II Rzeczypospolitej — z prezydentem Ignacym Mościckim, premierem Kazimierzem Bartlem i naczelnikiem Józefem Piłsudskim włącznie — instytucji rządowych, społecznych, akademickich i religijnych oraz ponad 5,5 milionów uczniów szkół polskich.
To nie tylko pamiątka wyjątkowego gestu w relacjach międzypaństwowych, ale niezwykle osobisty, bo własnoręcznie zapisany, ślad po wielu Polakach — a w szczególności dzieciach — którzy paręnaście lat później stracą życie na własnej ziemi. Oryginał Deklaracji przechowywany jest w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych. Poszczególne tomy można przeglądać online.
- Ozdobna wyklejka pierwszej księgi Deklaracji
Jako Polaków widzieli, tako ich pisali…
Niejako w trybie kontynuacji poprzedniego wpisu o gospodarczym kontekście zawarcia Unii Lubelskiej, tym razem przytoczę obraz polskiej szlachty w XVI-wiecznej Rzeczypospolitej z korespondencji ówczesnych dyplomatów. Na początek cytat z korespondencji nuncjusza papieskiego przy dworze króla polskiego — Monsignore Fulvio Ruggieri z roku 1565:
[…] Ze wszystkich narodów zaalpejskich Polacy są może najlepsi, mianowicie szlachta grzeczna, uprzejma, i jak się rzekło, gościnna. Lubo pojętni, nie wchodzą w głębsze poznanie rzeczy, łatwiej się uczą tego co już odkryto, niżeli sami zadają sobie pracy aby co odkryć w naukach lub sztukach, i nie starają się przyjść w czemkolwiek do doskonałości, może dla tego że są zbyt oddani wygodnemu i wesołemu życiu, że są zajęci wojskowością i rolnictwem, lub że są skłonni do pieniactwa i lubią protegować przyjaciół.
Rzemiosła są także w Polsce na bardzo nizkim stopniu, bo Polacy używają po większej części samych rzemieślników niemieckich, których tylu do nich napłynęło, że w wielu miejscach nie usłyszysz innego języka tylko niemiecki, i wszystkie narzędzia mają nazwiska niemieckie. Dla tych przyczyn i dla tego źe w Polsce nie kwitną teraz nauki jak przed 170 laty zaraz po założeniu akademii krakowskiej, nie ma tu wielu uczonych.
Wszyscy jednak nawet rzemieślnicy mówią po łacinie, i nie trudno nauczyć się tego języka, bo w każdem mieście, w każdej prawie wsi jest szkoła publiczna. Z niewypowiedzianą łatwością przejmują zwyczaje i język obcych narodów, a ze wszystkich zaalpejskich najwięcej uczą się obyczajności i języka włoskiego, który jest u nich bardzo używany i lubiony równie jak strój włoski mianowicie na dworze.
Ubiór narodowy jest prawie taki sam jak węgierski, ale lubią stroić się rozmaicie, często suknie od mieniają, przebierają się nawet kilka razy na dzień. Odkąd królowa Bona z domu Sforzów, matka teraźniejszego króla, wprowadziła język, strój i wiele innych zwyczajów włoskich, niektórzy panowie zaczęli budować się po miastach w Małej Polsce i w Mazowszu. Szlachta jest bardzo bogata, mieszka na wsi i bawi się rolnictwem, lecz w ogólności szlachcic polski mało dba o porządne gospodarstwo, wydaje więcej niż ma dochodu, i dla tego cała prawie szlachta jest zadłużona.
Kobiety nie bardzo piękne, ale miłe i powabne, raczej chude niż tłuste, dodawać sobie wdzięków sztucznemi sposobami lub farbować włosy jest u nich wielką hańbą, trudnią się gospodarstwem domowem, robią sprawunki w mieście równie jak Niemki, ale nie stają w sądach. […]
Piją dużo piwa, ale nie robią go jak Niemcy lub Prusacy z jęczmienia i chmielu, lecz z pszenicy zmieszanej z żytem, orkiszem i owsem, do których mało bardzo chmielu dodają, i dla tego piwo polskie nie jest tak gorzkie jak niemieckie i daleko smaczniejsze, a im z gorszej robi się wody tym lepsze. Podolskie piwo winno swą dobroć zielu miodkowi które do niego dodają, gdańskie czarne jak atrament, zaprawione gorzkiemi korzeniami, jest mocniejsze od wina, ale w kraju uchodzi za osobliwszy trunek jak małmazia w Wiedniu.
Mają drugi napój zwany miodem, bardzo używany na Rusi, na Podolu, w Prusiech i Mazowszu, który niczem innem nie jest tylko miodem przaśnym gotowanym z wodą, i jest podobny z koloru do najpiękniejszego wina, ale zbyt słodki, i dla tego zapewne zaprawiają go czasem sokiem jabłecznym, wiśniowym lub korzeniami. Miód zwany lipiec który robią na Rusi lepszy jest od wszystkich innych, jak się o tem wyżej powiedziało.
Jedzą tak dużo mięsa, że jeden Polak zje za pięciu Włochów, co może ztąd pochodzi że jest bardzo tanie, prawie po niczemu, mało zaś jedzą chleba, a nigdy prawie sałaty. Dodają wiele korzeni do każdej potrawy, więcej niż każdy inny naród, i używają wiele cukru. Na ucztach i biesiadach dużo piją, w czem przewyższają samych nawet Niemców, przy kieliszku często przychodzi między nimi do zwady. […]
Kolejny obraz Polaków papieski nuncjusz w swoim sprawozdaniu ze stanu Królestwa Polskiego w roku 1568:
[…] Z przyrodzenia powolni lubią próżnowanie i pohulanki, najmniejszego nie cierpią przymusu, i dla tego może nie są zbyt ścisłymi przestrzegaczami praw, aczkolwiek te są nader łagodne i pobłażające. Mimo to jednak na polu bitwy są bardzo odważni, a będąc silnie zbudowani łatwo znoszą trudy wojenne i żyją długie lata, jeżeli niewstrzemięźliwość nie skróci im życia, jak się często zdarza w wielu innych narodach północnych nieznających po większej części miary w jedzeniu i piciu. Upijanie się jest u nich chwalebnym zwyczajem, niewątpliwym dowodem szczerości, dobrego wychowania, przeciwnie trzeźwość poczytywana za grubiaństwo bywa czasem znakiem skrytości charakteru i podstępności.
Mają niepospolite zdolności umysłowe, ale nie wiele przykładają się do nauk, wyjąwszy duchownych, między którymi jest wielu posiadających gruntowną naukę, inni a mianowicie ludzie wyższego stanu przestają na jakiejkolwiek znajomości języka łacińskiego. Mają oprócz tego niewypowiedzianą łatwość uczenia się innych języków i przejmowania zwyczajów obcych narodów, na wzór których lubią się stroić i naśladować ich we wszystkiem.
Mimo to jednak wysoko cenią co tylko jest narodowem, są po większej części wielkimi miłośnikami siebie samych, zkąd wynika źe uprzejmi dla chwalących i pochlebiających, otwarcie pogardzają tymi którzy ich ganią, lub niewielki dla nich okazują szacunek. Hojni do rozrzutności, czasem nad możność i siły, z takiem wylaniem i szczerą chęcią przyjmują u siebie swoich i cudzych, iż znać po nich że gościnne przyjęcie sprawia im największą przyjemność.
Nawet mniej zamożni mają, każdy według swego stanu, srebra stołowe i inne porządki do wygodnego życia służące, ale bogate sprzęty domowe, obicia, kobierce i tym podobne widać tylko w domach możniejszych panów. Cała jednak szlachta ma zwyczaj stroić się bogato, noszą po większej części suknie różnokolorowe węgierskiego kroju, czasem ubierają się także po włosku w materye nie tylko jedwabne lecz w złotogłowy podszyte drogiemi futrami. […]
A tak przedstawiał Polaków poseł wenecki Hieronim Lippomano w swojej relacji o Polsce z roku 1575:
[…] Polacy, obejmując pod tem nazwiskiem wszystkie narody berłu polskiemu podległe, są po większej części wzrostu więcej niż miernego. Będąc silnej budowy ciała łatwo się hartują do trudu i znoszenia wszelkich niewygód, tak iż wielu z nich sypia na deskach lub gołej ziemi, podesławszy pod siebie własne odzienie a siodło pod głowę. Szlachta lubi się pysznie i bogato stroić, latem w suknie bławatne różnego koloru przetykane złotem lub srebrem, zimą w sukienne podszyte bogatem futrem. Niektórzy także noszą się z włoska, inni z węgierska, i na wzór Węgrów lub Tatarów podgalają sobie głowy.
Najwięcej zaś starają się o to aby mieć piękną broń i dzielne konie, i nieraz zdarza się widzieć panów polskich przy pałaszach wysadzanych perłami i drogiemi kamieniami, na dzielnych koniach przybranych w bogate rzędy i siodła ze srebrnemi lub złotemi strzemionami. Czasem słudzy równie suto ubrani noszą za nimi ogromne pałasze, każdy zaś bogaty szlachcic polski trzyma liczną zgraję sług, nie żałując na ich utrzymanie żadnego wydatku, a nie jeden aby się świetnie pokazać wydaje więcej niżeli pozwala stan jego majątku.
Słowem Polacy lubią przepych i przesadzają się w zbytkach, aby wzbudzić podziwienie i zyskać oklaski. Nikt im tego nie ma za złe, ale im zarzucić można, źe równie jak inne północne narody przebierają miarę w napoju, chociaż to mają na swoje usprawiedliwienie, że ostry klimat zmusza ich do zagrzewania się mocnemi trunkami, do których tak są z dawna przywykli, że cudzoziemców wstrzymujących się od kieliszka mają za niegrzecznych i nieobyczajnych.
Ale nie tylko w piciu zbytek wziął tu górę nad umiarkowaniem i potrzebą przyrodzoną, w jedzeniu także równie są niewstrzemięźliwi, zkąd pochodzi że przesiadują u stołu siedm lub ośm godzin, a dawniej nim królowa Bona przybyła do tego kraju, dłużej jeszcze siadywali. Zapatrując się na skromne życie dworzan włoskich, których ta pani znaczną liczbę sprowadziła z sobą, Polacy takżo zaczęli się wystrzegać pić i jeść do zbytku, zaczem poszło że nie tracą już teraz tyle czasu przy stole, ile dawniej tracili z zaniedbaniem spraw ważniejszych i z uszczerbkiem zdrowia.
Ztem wszystkiem dotąd jeszcze jeżeli kto z gości nie pije, poczytuje to gospodarz za największą urazę i niegrzeczność, a na Rusi i w innych stronach, gdzie się ściśle zachowuje ten dawny zwyczaj, nie raz przychodzi ztąd do ubijatyki, i zdarza się że się porywają do szabel na tego, któryby nie odpowiedział kieliszkiem na uczynione sobie wezwanie.
Ta skłonność do pijatyki, którą oni nazywają zwierciadłem duszy, czyni ich pochopnymi do gniewu o lada urazę lub o cokolwiek nie idzie po ich myśli, i jest oraz przyczyną tej wielomówności, która panuje we wszystkich ich rozmowach. Mimo to jednak aczkolwiek są niewstrzemięźliwi w jedzeniu i piciu, co zazwyczaj skraca życie, tak są silnie zbudowani, że żyją długie lata.
W naukach nie są bardzo doskonali, nie żeby nie mieli dostatecznych zdolności umysłowych, lecz że nie dbają o nauki, i nie lubią im się oddawać. Uczą się jednak wszyscy prawie, łacińskiego języka, wielu włoskiego, niektórzy niemieckiego, lecz język łaciński jest między nimi w tak powszechnem używaniu, że mało jest takich nie tylko miedzy szlachtą, ale nawet pomiędzy mieszczanami i rzemieślnikami, którzyby go nie rozumieli i płynnie nim nie mówili. Są nawet tacy którzy gładko piszą po łacinie. […]
Na koniec krótka charakterystyka polskiej nacji, pióra arcybiskupa Galeazzo Marescotti — nuncjusza apostolskiego w latach 1670-71:
[…] Piją piwo, miód i dużo wódki. Są to ludzie dumni, ale rzetelni, szczerzy i uczciwi, częściej bywają oszukani niż potrafią kogo oszukać. Są tak hojni, że grzeszą prawie rozrzutnością. Na ucztach pija wino którego dużo sprowadzają z Węgier, a nie mając kwiatów do ozdobienia stołów, tną w drobne kawałki materye jedwabne, różnokolorowe.
Oprócz języka łacińskiego, którym mówią równie dobrze jak swoim, uczą się wielu innych, i dla tego lubią jeździć za granicę. W kraju bogaci i ubodzy chodzą przy szablach, i trzymają wielką liczbę sług i domowników.
Nie bardzo lubią Niemców i Francuzów, co może pochodzi ztąd że są dumni, i że wyżej się cenią nad każdy inny naród. Lubią z resztą innych cudzoziemców a mianowicie Włochów, z których ci którzy zasłużyli się Rzeczypospolitej policzeni zostali w rzędzie szlachty krajowej, i tak Pac, którego przodkowie pochodzą z Florencyi, jest teraz wielkim kanclerzem litewskim. […]
- Miles Polonus et Nobiles Poloniae— Theatri Praecipuarum Totius Mundi Urbium Liber Sextus, Georg Braun, Kolonia 1572 © Bayerische Staatsbibliothek, Monachium